Orły wracają na tron. Fantastyczna Benfica mistrzem Portugalii


Po roku przerwy utalentowany zespół z Lizbony sięga po zwycięstwo w lidze mistrzów Europy

20 maja 2019 Orły wracają na tron. Fantastyczna Benfica mistrzem Portugalii

W sezonie 2017/2018 po czterech latach dominacji Benfiki, prym w Portugalii przejęło Porto. W 15. kolejce tego sezonu liderem był ówczesny mistrz z siedmiopunktową przewagą nad Orłami. Klub z Estádio da Luz zmienił trenera i błyskotliwie nadrobił straty. Dziś cieszy się 37. mistrzostwem w historii.


Udostępnij na Udostępnij na

Trudna rozłąka kluczem do sukcesu

Nowy rok, nowa ja. To wyświechtane hasło, które wywołuje uśmiech politowania idealnie opisuje sytuację Benfiki. Właśnie w pierwszym tygodniu 2019 roku włodarze klubu postanowili zwolnić Ruia Vitorię, trenera, który przyniósł fanom wiele wspaniałych chwil. Zespół znajdował się na 4. miejscu w tabeli ze znaczną stratą do lidera. Mimo tego faktu decyzja zarządu była dla wielu niezrozumiała, gdyż jego podopieczni nadal grali w europejskich pucharach i liczyli się w lidze. Co prawda, zajęli dopiero 3 miejsce w grupie Ligi Mistrzów, jednak z perspektywy czasu można zauważyć, że odpadnięcie z Bayernem i takim Ajaxem ujmą na honorze nie jest. Zwłaszcza jeśli wcześniej przeszło się przez 2 rundy eliminacji. Dzisiaj nikt nie zamierza potępić tego ruchu, przyniósł on bowiem odmianę i wygraną ligę.

Niech tymczasowość trwa wiecznie!

Po odmowie Jose Mourinho zespół przejął tymczasowy trener, zżyty z klubem Bruno Lage. Potrzebował on zaledwie miesiąca, by otrzymać kontrakt na stałe. Nic zatem dziwnego, skoro w 11 meczach zanotował 10 zwycięstw, w tym niezwykle istotne 2 w derbach.

Nikt z włodarzy nie rozmieniał się na drobne, podpisali z Lage umowę od razu na 4 lata. Na pewno dosyć istotny wpływ na to miało także rekordowe zwycięstwo 10:0 nad Nacionalem. Było to najwyższe zwycięstwo ligowe „Orłów” od 55 lat! W XXI wieku z poważnych lig taki rezultat padł w Holandii w meczu PSV z Feyenoordem. Za rządów nowego trenera na Estádio da Luz gospodarze nie zaznali goryczy porażki. Nie przegrali także w lidze w delegacjach.

Od juniorów po mistrzostwo

Po złożeniu parafki na kontrakcie przedłużającym jego żywot jako szkoleniowca nie prysł jego czar. W przeciwieństwie do norweskiego kolegi po fachu prowadzącego Manchester United, po zapewnieniu sobie dalszej przyszłości było już tylko lepiej. 43-letni Portugalczyk poprowadził klub do ćwierćfinału Ligi Europy i kolejnych wiktorii na krajowym podwórku.

W strukturach klubu jest niezwykle znany i poważany. Od 2004 do 2012 roku prowadził drużyny juniorskie Benfiki, a po zdobyciu doświadczenia jako asystent w Anglii, w 2018 roku przejął drużynę B. Nie zabawił tam długo, już po 15 meczach został zatrudniony w pierwszej drużynie. Co ciekawe, odsetek zwycięstw w niższej klasie ma zdecydowanie gorszy niż w Primeira Lidze.

Jego styl charakteryzuje gra ofensywna, znana od najmłodszych roczników adeptom akademii Benfiki. Bruno Lage potrafi zaskoczyć składem przy czym niechętnie tłumaczy swoje wybory dziennikarzom. Taka postawa nie jedna mu sprzymierzeńców, ale dopóki wygrywa, nikt na niego ręki nie podniesie.

Wyszkolenie na miarę dziewięciu cyferek

To, że akademia Benfiki od lat działa na najwyższym, światowym poziomie wiemy nie od dzisiaj. W wyłapywaniu graczy i podnoszeniu ich umiejętności klub również specjalizuje się od lat. Przez stolicę Portugalii, po czerwonej jej części przewinęły się takie nazwiska jak Bernardo Silva, Jan Oblak, Angel di Maria, Ederson, David Luiz czy Renato Sanches, a to tylko niektóre z przykładów.

Klimat dodatkowo sprzyja w wyszkoleniu, w Lizbonie rzadko pada śnieg. Gdy w Polsce dzieci lepią bałwany, a następnie zasiadają przed telewizory, by obejrzeć konkurs skoków narciarskich, w stolicy mistrza Europy grają w piłkę. Poza nią i futsalem trudno o inne dyscypliny, które bardziej elektryzują mieszkańców.

Na przestrzeni wielu sezonów na Estádio da Luz roiło się od talentów światowej piłki. To, że w trykocie nowego mistrza Portugalii właśnie biega przyszły, czołowy piłkarz na swojej pozycji jest bardziej prawdopodobne niż to, że w tym roku Superpuchar Europy wygra angielski klub. Od sezonu 2014/2015 do ubiegłego, co lata sztab księgowych „Orłów” w rubryce „wpływy transferowe” wpisywał co najmniej 100 milionów euro. Wielce prawdopodobne jest to, że po roku przerwy przypomni sobie stare czasy.

Gorące lato pod patronatem Félixa

Dziś z gwiazd najjaśniej błyszczy João Félix. Jeszcze za kadencji poprzedniego trenera miał problemy z załapywaniem się do kadry meczowej, mimo że to pod jego dowództwem zadebiutował. Wszystko zmieniło się za sprawą Bruno Lage. Bezpardonowo wszedł na europejskie salony strzelając 3 bramki i notując asystę w ćwierćfinale Ligi Europy z Eintrachtem. Rozgrywki ligowe zakończył 15 golami i 7 asystami.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy przypuszczać, że gol strzelony w ostatniej kolejce był pożegnalnym w barwach macierzystego klubu. Klauzula odstępnego wynosząca 120 milionów euro może okazać się za wysoka jak na 19-latka, ale Juventus już czyni starania by ją zmniejszyć. Na transfer naciska podobno sam Cristiano Ronaldo, a nad transakcją ma czuwać superagent Jorge Mendes.

Do słonecznego gospodarza finału Ligi Mistrzów 2014 mistrz Włoch wchodzi jak do marketu, gdyż hurtem chcą ściągnąć do siebie Rúbena Diasa. Trudno jednak stwierdzić czy domniemane zainteresowanie obrońcą nie jest posunięciem taktycznym w grze o Félixa. Benfica planuje dodatkowo wzmocnić kadrę kilkoma młodymi zawodnikami, których będzie mogła ukształtować, więc lato dla fanów „Orłów” zapowiada się ciekawie.

Mistrzowie mimo wszystko

Naturalnie następnym krokiem dla Benfiki wydaje się teraz historia a’la Ajax i podbicie Europy. Trudno jednak sądzić, że szybko będziemy świadkami takiej fenomenalnej przygody ponownie, zwłaszcza w perspektywie straty gwiazd. Piłkarz Porto, popularny Pepe proponował rywalowi Benfiki z przedostatniej kolejki sporą sumę za pokonanie przeciwnika. Mimo nacierającej konkurencji, która nie przebiera w środkach najbardziej utytułowany klub w Portugalii poradził sobie znakomicie. Co podopiecznym Bruno Lage przyniesie przyszłość przekonamy się w kolejnych miesiącach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze