ONBG: Franco Lopez, Argentyńczyk wchodzący w buty Ronaldinho


Trudno za odkrywcze uznać stwierdzenie, że w „Argentynie nie brakuje dobrych piłkarzy”. Rzeczywiście, u ujścia La Platy zawsze panowały wręcz cieplarniane warunki do wylęgu całych rzesz piłkarskich talentów. Nadchodząca generacja nie jest jednak aż tak dobra, jak obecne pokolenie z Messim, Aguero, Di Marią i Mascherano. Mimo to nadal można znaleźć tam kilka perełek, a za jedną z nich niewątpliwie należy uznać Franco Lopeza.


Udostępnij na Udostępnij na

Dlaczego nadchodzące pokolenie uznałem za słabe? Mistrzostwa świata U-17 w Chile. Argentyna w grupie gra z Meksykiem, Niemcami i Australią. Na papierze zdecydowanie do wyjścia, nawet z trzeciego miejsca. Występ? Tragiczny. 0:2 z Meksykiem na „dzień dobry”, 0:4 z Niemcami i 1:2 ze słabiutką Australią. Generalnie zawód, szukanie winnych i rozdrapywanie ran podobne do tego, jakie doświadczyła kadra dwudziestolatków po przegranych mistrzostwach świata U-20 w czerwcu tego roku w Nowej Zelandii.

Franco „Dinho” Lopez we wspomnianej kadrze się jednak nie znalazł. Co więc można zauważyć w chłopaku, który nie mieści się do kadry przeciętnej młodzieżówki Argentyny? Otóż dużo, a poniższy film może Wam tylko uzmysłowić, o jakiej skali talentu mówimy.

Lopez z Juventusem grał z siódemką i praktycznie każda akcja ofensywna River Plate przechodziła przez niego. Ustawiony był bliżej prawej strony, co tylko potwierdza, jak wszechstronnym jest zawodnikiem. Oprócz wykończenia, z którym nadal ma ewidentne problemy, posiada wszystkie cechy ofensywnego zawodnika lawirującego pomiędzy liniami pomocy a ataku.

Lopes odbierający nagrodę MVP w trakcie turnieju w Katarze (źródło: Twitter)
Lopez odbierający nagrodę MVP w trakcie turnieju w Katarze (źródło: Twitter)

Mecz River z Juventusem był częścią turnieju Al Kass rozgrywanego w Katarze. Oprócz zespołu z Turynu Argentyńczycy mierzyli się też z Milanem, w którym to meczu Lopez strzelił dwa gole i z Realem Madryt, kiedy również udało mu się wpisać na listę strzelców. Efekt? Młody zawodnik dwukrotnie został wybrany MVP spotkania, a europejskie kluby baczniej zaczęły przyglądać się karierze młodziana, który nie miał nawet za sobą debiutu w pierwszej drużynie „Milionerów”. Piłkarza od razu okrzyknięto odkryciem całego turnieju i przesunięto do zespołu rezerw, w którym zadebiutował 8 marca.

Co ciekawe, do zespołu z Buenos Aires tafił dopiero w wieku trzynastu lat, czyli trudno uznać, aby był w pełni piłkarsko ukształtowany przez River. Pochodzi z Isidro Casanova, południowo-zachodniej dzielnicy stolicy Argentyny, znanej przede wszystkim jako ośrodek przemysłu włókienniczego. Dołączając do klubu, od razu zyskał przydomek „Dinho”, przede wszystkim z powodu swojej słabości do Ronaldinho, ale także podobieństwa w stylu gry. – Moimi idolami są Messi, Neymar, jednak najważniejszy jest Ronaldinho. Z River najbardziej szanuję Teo (Gutierrez, obecnie gra już w Sportingu Lizbona) i Carlosa Sancheza – mówił w czerwcu świeżo przed debiutem.

Wracając jeszcze do Ronaldinho, oczywiście należy tu zachować rozsądne proporcje, ale pewnymi elementami Lopez przypomina swojego brazylijskiego idola. Nie boi się wchodzić w dryblingi i szuka nieszablonowych zagrań. Trudno też zdefiniować jego pozycję na boisku, gdyż jak sam podkreśla, „nie lubi grać w miejscu i musi poruszać się na boisku”. Przykład? We wspomnianym meczu z młodzieżową drużyną Juventusu występował na prawej stronie, a z Realem Madryt częściej grał już bliżej środka pola.

Nic więc dziwnego, że jego talent szybko dostrzeżono i Marcelo Gallardo, trener River Plate, w obliczu dużych problemów z kontuzjami w zespole dał mu szansę debiutu na początku czerwca w meczu z Bahia w ramach ligi argentyńskiej. Po zaledwie sześciu spotkaniach w rezerwach! Tu muszą być papiery na granie. – Jest to dla mnie spełnienie marzeń i nie ukrywam, byłem rano zaskoczony, kiedy się o tym dowiedziałem – tak swoje emocje po wiadomości o powołaniu do kadry meczowej opisywał młody piłkarz.

I rzeczywiście, zagrał 24 minuty, jednak od tamtego momentu były to jego jedyne minuty w argentyńskiej lidze. Mimo to na stałe został włączony do kadry pierwszej drużyny i trenuje z nią już na co dzień, cierpliwie czekając na swoją szansę. Trudno oczekiwać od niego wygrania rywalizacji z Javierem Saviolą, Lucasem Alario czy też największą obecnie gwiazą River – Rodrigo Morą. Tu mówimy raczej o dłuższej perspektywie i zaliczaniu większej ilości minut dopiero od przyszłego sezonu (obecny się już kończy). Co więcej, to właśnie Franco Lopez jest piłkarzem o największym potencjale w formacji ofensywnej River i trudno uwierzyć w to, aby nie miał dostawać więcej szans w przyszłym sezonie.

Gdy dodamy do tego jeszcze fakt, że Lopeza docenili też dziennikarze „The Guardian”, umieszczając go na liście „50 najbardziej uzdolnionych piłkarzy młodego pokolenia na świecie”, nie możemy mówić o przypadkowym zawodniku. W wieku zaledwie siedemnastu lat zaczyna się robić wokół niego coraz większe zamieszanie. Kto wie, czy niedługo nie usłyszymy o nim w kontekście wielomilionowego transferu do Europy…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze