Dlaczego kluby piłkarskie tak często się nienawidzą? Główny powód to zazwyczaj fakt, iż drużyny pochodzą z jednego miasta lub historyczna przeszłość. Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdy oprócz wspólnego pochodzenia konflikt ma podłoże polityczno-religijne. Takie podwaliny ma spór pomiędzy zespołami z Glasgow – mowa o Celticu i Rangersach.
Wszystko zaczęło się w XIX wieku, kiedy w Glasgow osiedlili się imigranci z Irlandii Północnej, wówczas wraz z nimi przywędrował do Szkocji odwieczny konflikt katolików z protestantami. Podziały były widoczne zwłaszcza w środkowo-zachodniej Szkocji. To był ten sam problem co w Irlandii Północnej. Z początku wyznawcy obu religii i ich kluby jakoś osiągały porozumienie. Gazety podkreślały fakt, że relacje między obiema społecznościami były przyjazne, a rywalizacja czysto sportowa. Kwestia wyznania odegrała rolę nieco później. W latach 20-tych ubiegłego wieku Glasgow dotknął wielki kryzys – nastały ciężkie czasy – niestety protestancka część społeczeństwa zwróciła się przeciwko katolickiej mniejszości, utrudniając jej życie na każdym kroku. Ci bogatsi przepływali Atlantyk i osiedlali się w Stanach Zjednoczonych, biedniejsi z kolei wędrowali między innymi właśnie do Szkocji.
Zaczęli oni tworzyć lokalne społeczności w niektórych rejonach kraju, co na pewno nie sprzyjało odpowiedniej asymilacji. Przykładowo w pewnym momencie 1/5 mieszkańców Dundee to byli ludzie, którzy urodzili się w Irlandii. Od tego momentu miasto Glasgow również zostało podzielone. Jednym z głównych powodów do patrzenia nieprzychylnie na imigrantów z Zielonej Wyspy był fakt, iż 2/3 z nich to byli katolicy, podczas gdy Szkoci to w większości protestanci. Sytuację zaogniły także problemy za Morzem Irlandzkim, dążenie do podziałów znalazło w końcu wyraz w Celticu i Rangersach.
Nie chodzi tylko o sport
Old Firm („stare firmy”) – najbardziej popularna nazwa piłkarskich derbów Glasgow rozgrywanych pomiędzy dwoma najstarszymi klubami Celtic F.C. oraz Rangers F.C. Początkowo termin ten był używany w ironicznym znaczeniu, aby podkreślić monotonię szkockiej ekstraklasy. W ostatnich latach obie drużyny całkowicie zdominowały lokalną ligę, ostatnią „nową firmą”, która wkroczyła między „stare”, było Aberdeen w 1985 roku, prowadzone przez jeszcze bardzo młodego i mało doświadczonego Alexa Fergusona.
Nieśmiertelną dominację tych dwóch klubów można tłumaczyć ich korzeniami i przywiązaniem, jakim darzą je fani. „Jesteś za Celtikiem czy za Rangersami?” – na takie pytanie potrafi odpowiedzieć każdy mieszkaniec Szkocji interesujący się piłką nożną. Tu nie chodzi tylko o sport. Ta rywalizacja obejmuje zaszłości rodzinne oraz poglądy polityczne. Przyniosła wiele niepotrzebnie przelanej krwi oraz zdemolowanych miast, choć zapewniała także miliardy funtów wpływu szkockiej gospodarce.
Obowiązek nienawiści – tak można nazwać relacje pomiędzy dwiema największymi drużynami w Szkocji i ich kibicami. Zwolennicy Glasgow Rangers zgodnie z tradycją utożsamiani są z protestancką częścią szkockiego społeczeństwa, popierającą pozostanie kraju w ramach Wielkiej Brytanii (co często propagują, wywieszając flagi „Union Jack”). Z kolei fani Celticu, którzy w dużej mierze są potomkami irlandzkiej imigracji zarobkowej przybyłej do Glasgow w okresie rewolucji przemysłowej, łączeni są z katolicką strefą wpływów.
Nic dziwnego, że spotkania „Świętej Wojny” cieszą się również ogromnym zainteresowaniem w takich krajach jak Irlandia czy Irlandia Północna. Wiele klubów na świecie ma problem z niektórymi kibicami, również Celtic oraz Rangers. Zadeklarowały one chęć walki z dyskryminacją religijną i odcięły się od niektórych, szczególnie tych najbardziej fanatycznych grup swoich fanów. Drużyny „Old Firm” wraz z pomocą szkockiego parlamentu, kościoła czy różnych organizacji i szkół starają się zakończyć wzajemną nienawiść między protestantami i katolikami. Obawiam się jednak, że karanie za prowokacyjne przyśpiewki na stadionach czy powstrzymywanie krwawych bójek przy okazji meczów może nie wystarczyć, aby ludzie nagle zapomnieli o przeszłości i podziale religijnym.
Boruc jako prowokator
Warto przypomnieć, że w Polsce bardziej znaną drużyną jest zdecydowanie Celtic, polscy kibice kojarzą go bowiem z pięcioletnią grą bramkarza Artura Boruca, występującego obecnie w barwach A.F.C. Bournemouth w Premier League, oraz z występami napastnika Macieja Żurawskiego w latach 2005–2008. Konflikt pomiędzy „Old Firm” uwidaczniał się głównie za sprawą relacji najzagorzalszych kiboli obu drużyn, ale także zaogniali go sami piłkarze. Robili to poprzez niesamowicie ostrą grę podczas meczów czy prowokacyjne wypowiedzi i zachowania. Miały miejsce również bójki pomiędzy trenerami. Jednym z najbardziej zapamiętanych graczy, którzy przyczyniali się do zaostrzania konfliktu, był wspomniany Polak… Artur Boruc.
Kiedyś podczas jednego ze spotkań paradował dumnie w koszulce z papieżem i ostentacyjnie przeżegnał się przed trybuną najzagorzalszych fanów Rangersów. Było to znamienne wydarzenie i zapisało się w historii sporu obu ekip. Równie dobrze Boruc mógłby eksponować na koszulce napis „obalić rządy Putina” tuż przed samym Putinem. Polski bramkarz zawsze uwielbiał derby Glasgow, o czym wspominał podczas wielu wywiadów. Niemniej jednak przede wszystkim stał się wrogiem nr 1 dla wszystkich kibiców Rangersów. Nie tylko przez prowokacyjne słowa i gesty, ale również dlatego, że swoimi umiejętnościami wielokrotnie poprawił statystyki Celticu i przyczynił się do ich zwycięstw.
Na przełomie lat w oparach trwającego konfliktu jedyną osobą, która była na tyle zdeterminowana, aby przerwać odwieczny spór pomiędzy protestanckim Rangers a katolickim Celtikiem, był bez wątpienia Graeme Souness. Zadeklarowany katolik, nie protestant w 1986 roku został grającym menedżerem „The Blues”. Zapoczątkowana w okresie międzywojennym praktyka „sign no Catholic” została przerwana. Souness był na tyle odważnym, zdeterminowanym człowiekiem, iż mimo fali oburzenia kibiców Rangersów zakupił do drużyny zawodnika, który był kibicem Celticu oraz katolikiem. Mowa tutaj o Mo Johnstonie. Obaj do końca pobytu w klubie zmagali się z problemami ze strony fanów, jednak po ich odejściu nastąpiła wyraźna zmiana i dla właścicieli klubu najważniejsze stały się zwycięstwa zespołu, a nie to, jakimi środkami zostaną osiągnięte i czy będą w to ingerować katolicy czy nie.
Konflikt wygasa?
Od lat 90. XX wieku konflikt irlandzkiego Celticu z protestanckim Rangers zaczął się powoli zacierać. Nie ustał całkowicie, odwieczne zaszłości pozostają żywe, jednak nie są one aż tak silne jak kiedyś. Konotacje Celticu z katolicyzmem i Rangersów z protestantyzmem nie mają obecnie miejsca. Jeśli już ponownie uwidacznia się ten konflikt, to raczej w oparach absurdu i chuligańskich wybryków. Przykładowo w 2011 roku na adres słynnego, szkockiego trenera Celticu Glasgow Neila Lennona oraz dwojga znanych sympatyków tego klubu zostały wysłane paczki zawierające ładunki wybuchowe. Wówczas policja oceniła, że każda z tych przesyłek mogła zabić adresata. Znamienne słowa wypowiedział wtedy jeden ze szkockich dziennikarzy: „To już nie kwestia futbolu, ale terroryzmu i wyznaniowej nienawiści. Na coś takiego nie ma miejsca w Szkocji w XXI wieku”.
Nie wolno się nie zgodzić. Jest to doskonały przykład, jak NIE należy kibicować. Oby tylko takich przypadków było jak najmniej, bo przecież piłka nożna to jednak nadal przede wszystkim sport. Piękny sport.