Piętnasta kolejka La Liga obfitowała w kuriozalne występy sędziów. Piłkarze nie zrobili niczego godnego uwagi. Real i Barcelona wygrały wysoko, Real Sociedad zwyciężył 3:2 po golu w ostatniej minucie. Norma.
Gdy komitet sędziów La Liga ogłosił nazwisko arbitra, który poprowadzi wyjazdowy mecz Realu Madryt ze Sportingiem Gijon, w Madrycie zapanowała panika. Iturralde Gonzalez to człowiek, który wyjątkowo często zwykł mylić się na korzyść rywali „Królewskich”. Statystyki są nieubłagane i jednoznaczne – Iturralde to kłopoty. Baskijski rozjemca sam też podgrzewał atmosferę, na swoim Twitterze twierdząc, że na El Molinon będzie zabawnie. Przyznacie, że to komentarz nie dość, że ciekawy, to jeszcze zupełnie nie na miejscu. Oczywiście, komitet sędziów sprawą się nie zainteresował. Iturralde przez szesnaście lat gwizdania na największym poziomie stał się symbolem, a nikt przy zdrowych zmysłach nie wdaje się w konflikt z symbolami. Nieszczęsne twitterowe wpisy zainteresowały za to dziennikarzy i kibiców, którzy zasypali sędziego wiadomościami, w których wyrażali niezadowolenie z powodu głupoty – to dobre słowo – pana Eduardo. Arbiter konto zamknął i zamilkł. Dopiero w dniu meczu dał popis.
„Marca” występ Iturralde w meczu rozgrywanym w Gijonie oceniła na zero w dziesięciostopniowej skali. Niżej rzecz jasna się nie dało. To całkiem dobra nota, biorąc pod uwagę fakt, że sędzia w tym spotkaniu bardzo starał się być głównym bohaterem i nawet mu się to udało. W 18. minucie na trybuny odesłany został trener odpowiedzialny w Realu za przygotowanie fizyczne – za komentowanie decyzji arbitra. Iturralde, niczym paranoik przekonany, że cały świat spiskuje przeciwko niemu, raz za razem zwracał oczy ku ławkom rezerwowych i starał się wyłapać chociażby najmniejszy pretekst do popisania się. Żółtą kartkę – za to samo co Rui Faria – dostał Jose Callejon. Żółtą kartkę – za to samo co Callejon – dostał Mate Bilić.
Dobra wiadomość jest taka, że Bask nikogo nie faworyzował. Obu stronom chciał pokazać, że to on tu rządzi, że to on ma być bohaterem meczu. Udało się – skradł widowisko, przywłaszczył sobie to, co do niego nigdy nie powinno należeć.
Jeszcze zabawniej było w meczu Sevilli z Getafe. Tam rozjemcą był pan Ignacio Iglesias Villanueva. O ile zachowanie Iturralde Gonzaleza było zabawą w pajaca, to Iglesias poszedł o krok dalej, podejmując dwie kuriozalne decyzje, które znacząco wypaczyły wynik spotkania. Najpierw, już w 6. minucie, powinien zostać odgwizdany rzut karny dla Getafe. Sytuacja była tak oczywista, że aż szkoda gadać. Diego Castro chciał zagrać piłkę w pole karne do Sarabii, ale na drodze stanęła mu ręka Emira Spahicia. Gracze „Los Azulones” zatrzymali akcję, przekonani, że zaraz dostaną szansę na strzelenie gola z jedenastego metra. „Miku” stał z futbolówką przed pustą bramką, więc wybił mu ją spod nóg jeden z defensorów Sevilli – tak na wszelki wypadek. Gdy to się stało, sędzia odgwizdał rzut rożny. Szok. Ta akcja zupełnie podcięła skrzydła madrytczykom. Gdyby zdobyli na samym początku meczu bramkę, mieliby szansę na jakąkolwiek zdobycz punktową. Żeby osłodzić im cierpienie, Iglesias Villanueva pomylił się po raz kolejny, tym razem na ich korzyść. W 55. minucie bramkarz gości, Miguel Moya, wybiegł do górnej piłki przed pole karne i bardzo ładnie przyjął ją ręką. Sędzia niczego nie widział, chociaż widzieć powinien. Gdyby golkiper został odesłany do szatni, a między słupkami pojawił się Jordi Codina, zawodnik, który od pół roku wcale nie gra, Sevilla byłaby wniebowzięta.
Na koniec parę zdań niekoniecznie o La Liga sensu stricto. Wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać. Carles Puyol, jak na Tarzana przystało, przyjaźni się z małpami. Hiszpański żelazny człowiek aktywnie działa na rzecz ochrony zagrożonych gatunków, szczególnie orangutanów, które bez pomocy katalońskich długowłosych stoperów wyginą w ciągu dwóch dekad. Gracz Barcelony w spocie reklamującym kampanię pojawia się z tabliczką z napisem: „One są dla mnie ważne. A dla ciebie?”. Dla mnie też, Carles. Dla mnie też.
do autora
po przeczytaniu ostatniego akapitu twierdze ze jestes
niestety kretynem..
Przepraszam... ale jeżeli pan Iturralde jest pajacem
po meczu na El Molinon, to co powiesz o sobie po
ostatnim akapicie?
do autora tekstu
1. to co Pan napisał w ostatnim akapicie jest
żenujące. kompletnie nie rozumiem czepiania się
tego co zrobił Carles Puyol. Ja piernicze co w tym
złego?
Albo jeszcze inaczej co w tym śmiesznego?
2. i teraz o tym co napisane zostało o Iturralde-
szczerze powiedziawszy podobało mi się to co robił
w tym meczu. piłkarze w lidze hiszpańskiej powinni
się nauczyć raz na zawsze: " nie rzucamy się z
rękoma do sędziego za każdym razem jak się nam
coś nie podoba!", i tak samo dotyczy to piłkarzy
grających jak i rezerwowych jak i trenerów. jest
absolutnie wpieniające jak w lidze hiszpańskiej
piłkarze za każdym razem naciskają na sędziów. i
jeśli ktoś oglądał mecz to zauważył że w II
połowie już nie było tylu protestów. i mówie to
jako fan realu( tak mnie też denerwuje czasami
rzucanie się do sędziego, flopowanie itd)
Hahahaha,dobre dobre