Jesienią Łódzki Klub Sportowy strzelił 36 goli w lidze, będąc tym samym najskuteczniejszym zespołem rozgrywek. W dużej mierze dobra postawa ofensywna piłkarzy Wojciecha Stawowego przyczyniła się do tego, że mimo bardzo słabej końcówki rundy łodzianie przezimowali przerwę na drugim miejscu w tabeli. Nie bez przyczyny spodziewano się zatem, że ewentualne ruchy transferowe dotkną prędzej defensywnej formacji ŁKS-u aniżeli pozycji ofensywnych. Po raz kolejny jednak działacze z alei Unii zaskoczyli.
A trzeba przyznać, że przede wszystkim pod względem ruchów do klubu zimowe okienko transferowe jest dla ŁKS-u bogate. Zresztą nie pierwszy raz. Przed rokiem łodzianie na gwałt szukali wzmocnień w przerwie między rundami, gdy grająca poniżej oczekiwań drużyna zajmowała ostatnie miejsce w ekstraklasie. Wówczas zespół prowadzony jeszcze przez Kazimierza Moskala wzmocnili w defensywie Dąbrowski, Moros Gracia i Vidmajer, a w ofensywie Wróbel, Corral oraz Dominguez.
Już w Fortuna 1. Lidze ŁKS zimą rewolucji nie potrzebował. Drugie miejsce w tabeli ligowej i niezła pozycja wyjściowa w walce o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej to argumenty, które wystarczyłyby jako alibi w razie bierności na zimowym rynku transferowym. Nawet mimo słabiutkiej końcówki rundy jesiennej. ŁKS jednak nie zamierzał przespać szansy na wzmocnienie się w walce o ekstraklasę. Zaczęto bardzo prężnie działać.
Powrót do domu
Po rundzie jesiennej jasne było, że ŁKS wzmocnień będzie szukać w formacji defensywnej. I to nie jedynie pokłosie tego, co działo się z zespołem Wojciecha Stawowego w ostatnich pięciu meczach w 1. lidze. Od czasu do czasu dawały o sobie znać koszmary ekstraklasy, gdzie obrona „Rycerzy Wiosny” popełniała błąd za błędem. Szczególnie bolesna była końcówka rundy, w której łodzianie dali sobie strzelić 13 goli w pięciu spotkaniach, wcześniej tracąc raptem cztery w 11 meczach.
Słabszy finisz jesieni zaliczył Adrian Klimczak, Maciej Wolski wyrzucił się chwilowo z gry przez kontuzję odniesioną przy akcji, w której zobaczył czerwoną kartkę, a Maciej Dąbrowski zaliczał stopniowy regres. Poziom trzymał w zasadzie głównie Jan Sobociński, który do pary z konieczności dostawał Carlosa Morosa Gracię (któremu akurat wiele zarzucić nie można było w meczach, w których grał) lub Daniela Celeę, którego krótka przygoda z ŁKS-em zakończyła się w zimowym oknie transferowym.
Na ratownika defensywy „Rycerzy Wiosny” powołano człowieka doskonale znającego klub i łódzkie realia. Po 12 latach do ŁKS-u wrócił Adam Marciniak, którego boiskowa uniwersalność daje alternatywę trenerowi Stawowemu zarówno w środku obrony, jak i na jej lewej stronie. Niespodziewanie jednak na tym zakończyło się zimowe wzmacnianie formacji obronnej przy alei Unii 2.
Wzmocnienia na miarę ekstraklasy
O wiele więcej działo się za to w ofensywie. Łącznie czterech nowych piłkarzy wzmocniło atak „Rycerzy Wiosny”. Co prawda Piotr Janczukowicz oraz Maciej Radaszkiewicz to piłkarze, których do Łodzi sprowadzono z myślą o stopniowym rozwoju i wdrażaniu do pierwszej drużyny, ale dwa pozostałe nazwiska zrobiły wrażenie na niejednym, nawet niesympatyzującym z ŁKS-em, kibicu futbolu.
Działacze Łódzkiego Klubu Sportowego sprawili swoim fanom niemały prezent bożonarodzeniowy, ogłaszając 25 grudnia przyjście do zespołu 30-letniego Duńczyka Mikkela Rygaarda. Piłkarza, przynajmniej w teorii, znacznie wykraczającego poza poziom pierwszoligowy. Bez dwóch zdań jest to transfer już z myślą o ekstraklasie. Podziwu nie krył także doskonale znający realia duńskiego futbolu Kamil Grabara, który na Twitterze ów transfer ocenił krótko: –Ciężko uwierzyć, że udało się go ściągnąć. Pan Piłkarz.
Ciężko uwierzyć, że udało się go ściągnąć. Pan Piłkarz👏🏻👏🏻👏🏻
— Kamil Grabara (@Kamil_Grabara1) December 25, 2020
I gdy wydawało się, że ŁKS podczas zimowego okienka wyhulał się wystarczająco, to na trzy dni przed meczem pucharowym z Legią Warszawa ogłoszono przyjście Brazylijczyka Ricardinho. Piłkarz, który z polskim futbolem zapoznał się, grając w Wiśle Płock, jeszcze bardziej zwiększył rywalizację na pozycji napastnika w łódzkim klubie. Transfery, które mają okazać się bardzo dużym wzmocnieniem, będą także powodem wielu dylematów Wojciecha Stawowego. Pozycji na boisku w jedenastce meczowej przecież niewiele, a chętnych i klasowych piłkarzy w Łodzi jest masa.
Ofensywne męki Wojciecha Stawowego
Od przybytku głowa ponoć nie boli, ale czy aby na pewno? Wojciech Stawowy może być innego zdania. Kapitał ofensywny, jakim dysponuje w rundzie wiosennej, to z jednej strony atut, a z drugiej bolączka. Bo jak tu sprawiedliwie rozdać minuty między tylu piłkarzy, którzy na boisku już swoją wartość przecież zaprezentowali? Zadanie niezwykle trudne, ale jak pokazała runda jesienna, Wojciech Stawowy ma w zwyczaju częste rotowanie piłkarzami w drugiej linii.
W 16 ligowych spotkaniach trener ŁKS-u sprawdził łącznie 11 różnych zestawień drugiej linii i formacji ofensywnej. Co ciekawe, tylko dwa z tych ustawień Wojciech Stawowy wykorzystał od pierwszej minuty więcej niż dwa razy. I w obu tych zestawieniach utrzymała się czwórka kluczowych piłkarzy – Maksymilian Rozwandowicz, Antonio Dominguez, Michał Trąbka oraz Pirulo. Poza tym po trzy mecze w takiej formacji zagrali Corral, Sekulski, Gryszkiewicz oraz Ratajczyk, którego po odejściu do Zagłębia Lubin Wojciech Stawowy nie ma już do swojej dyspozycji.
Odejście Adama Ratajczyka oraz uraz Piotra Gryszkiewicza sprawiły, że łódzki sztab musiał znaleźć inne rozwiązanie na pokrycie pozycji młodzieżowca. Podstawowym substytutem okazał się Przemysław Sajdak, który co prawda nie miał najlepszego wejścia w ligę, ale z czasem jakościowo zaczynał doganiać kolegów z drugiej linii. Inną alternatywą w kwestii młodzieżowca dla trenera Stawowego jest bramkarz Dawid Arndt, który pomału wdrażany jest do częstszej gry w biało-czerwono-białych barwach, ale jego występy wiązałyby się z posadzeniem na ławce kapitana „Rycerzy Wiosny” – Arkadiusza Malarza.
Problem młodzieżowca
W związku z tym pojawia się w łódzkim klubie problem. Jak zbudować drużynę w taki sposób, aby utrzymać w jedenastce meczowej wszystkich kluczowych piłkarzy, a przy tym spełnić wymóg młodzieżowca? Zadanie niesamowicie skomplikowane, choć na konferencji prasowej przed meczem ŁKS – Legia Wojciech Stawowy zapewniał, że pomysł już ma.
– Niewątpliwie to jest ból głowy dla mnie, bo zarówno Michał, Antonio, Mikkel czy „Piri” to zawodnicy, którzy naprawdę robią różnicę, szczególnie w kwestiach ofensywnych, i pozbycie się któregokolwiek z tych piłkarzy nas osłabia – mówił trener Stawowy. Chcąc nie chcąc, może się okazać jednak, że z któregoś z nich trzeba będzie zrezygnować. Pytanie tylko z którego?
Postawmy sprawę jasno – problemu nie byłoby, gdyby nie konieczność spełnienia wymogu o grze młodzieżowca. Wówczas z jedenastki wypadłby Sajdak, do Rozwandowicza i Domingueza w drugiej linii dołączyłby Rygaard, a po bokach biegaliby Trąbka z Pirulo. Ewentualnie na skrzydle mógłby także grać Duńczyk. W każdym razie znalazłoby się miejsce dla wszystkich. Takie rozwiązanie w teorii umożliwiłaby gra od pierwszej minuty Dawida Arndta, ale Wojciech Stawowy już zapewniał, że z Legią na pewno zagra Malarz.
Zakładając zatem, że takiego wariantu nie wdroży w życie Wojciech Stawowy i dalej regularnie będzie grać Sajdak bądź Gryszkiewicz, to ktoś z czwórki Rygaard, Trąbka, Dominguez, Pirulo zostanie „odstrzelony” z pierwszej jedenastki. Rzecz w tym, że wytypowanie tego teoretycznie „najmniej przydatnego” jest wręcz niemożliwe. Michał Trąbka zagrał dotąd we wszystkich ligowych meczach od pierwszej minuty, Dominguez opuścił tylko jeden mecz i wykręcił znakomite statystyki, a Pirulo grał od początku 14-krotnie i stał się jesienią absolutnym liderem Łódzkiego Klubu Sportowego.
Na grafice przedstawione podstawowe alternatywy Wojciecha Stawowego na poszczególnych pozycjach.
Różnorodność „dziewiątek”
Na wiele alternatyw ŁKS nie może także narzekać, jeśli chodzi o pozycję napastnika. W rundzie jesiennej bardzo podobny wymiar czasowy otrzymali Łukasz Sekulski oraz Samu Corral. Ten pierwszy strzelił sześć goli, a Hiszpan zanotował dwa trafienia mniej, ale w najbliższym czasie swojego dorobku nie poprawi, bo jak wspomniał na konferencji trener Stawowy, sporą część rundy Corral może opuścić przez kontuzję.
Niewykluczone zatem, że na podobnej zasadzie jak w rundzie jesiennej może wyglądać teraz rywalizacja pomiędzy Sekulskim a Ricardinho, który ma być gotowy na zaległy mecz ligowy z GKS-em Tychy. Do swojej dyspozycji Wojciech Stawowy będzie miał także Piotra Janczukowicza, dla którego jednak najbliższa runda będzie prawdopodobnie miała charakter wdrożeniowy.
Alternatyw i pomysłów wiele, ale pozostaje jeszcze kwestia rozsądnego dzielenia minut między wielu klasowych zawodników. Wojciech Stawowy staje przed trudnym zadaniem selekcji i właściwego wyboru personaliów do walki o powrót do ekstraklasy. Pierwszy, niezwykle wymagający sprawdzian przeciwko Legii Warszawa powinien dać pierwsze odpowiedzi na wiele pytań i pokazać, na co może być stać ŁKS w rundzie wiosennej.