Odzyskać dawny blask, czyli Motor Lublin i pierwszy większy kryzys w drużynie Mateusza Stolarskiego


Motor Lublin rundę wiosenną rozpoczął od zdobycia czterech punktów. Czy mamy do czynienia z pierwszym kryzysem?

26 lutego 2025 Odzyskać dawny blask, czyli Motor Lublin i pierwszy większy kryzys w drużynie Mateusza Stolarskiego
Piotr Matusewicz / PressFocus

Motor Lublin ma za sobą udany rok. Drużyna z województwa lubelskiego po niespodziewanym awansie na poziom ekstraklasy z drzwiami weszła i dopasowała się do wymagań najwyższego poziomu rozgrywkowego w Polsce. Dobre wyniki oraz świetna organizacja gry to zasługa niezwykle pomysłowego trenera Mateusza Stolarskiego. W drużynie zgadzało się bardzo dużo, co wielokrotnie pokazywali piłkarze na boisku. Jednakże ostatni czas dla drużyny z Lublina nie jest już tak owocny i przyjemny jak na początku tego sezonu. Gracze Motoru po powrocie z przerwy zimowej w ostatnich czterech meczach zdobyli zaledwie cztery punkty. Widać gołym okiem, że mamy do czynienia z pierwszymi większymi problemami za czasów trenera Mateusza Stolarskiego.


Udostępnij na Udostępnij na

Wielopłaszczyznowy sukces w rundzie wiosennej

Gracze Motoru Lublin po wywalczeniu awansu na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce od razu pokazali, że nie będą chłopcami do bicia. Świetnie przepracowany okres przygotowawczy spowodował, że wiosną drużyna ma spore szanse, by powalczyć o coś więcej niż utrzymanie. Mowa tutaj nie o czołowych miejscach w lidze, ale o spokojnym miejscu w środku tabeli. Natomiast przejdźmy do meritum. Drużyna Motoru na początku tego sezonu pokazała wiele razy, że jest świetnie poukładaną i zgraną ekipą. Drużyna z województwa lubelskiego po rundzie jesiennej była jedną z tych, które grały najodważniej w całej lidze. Jej ofensywny styl i organizacja gry po stracie piłki zasługują na uznanie. Należy sobie w tym miejscu zapamiętać słowo „organizacja”, gdyż w kontekście całego Motoru, jak i trenera Mateusza Stolarskiego to bardzo istotna rzecz.

https://motorlublin.com/klub/druzyna/

Widać, że gracze drużyny ze wschodu są nietuzinkowi. Wystarczy spojrzeć na listę transferową klubu, by uświadomić sobie, jak relatywnie dobrym miejscem do grania w piłkę jest Motor Lublin. Z wielu wartościowych zawodników, którzy zmienili swoje kluby na rzecz zespołu z Lublina, jeden mógł budzić zainteresowanie, zachwyt, a u niektórych zazdrość. Mowa tutaj o Sergim Samperze, który latem zamienił Andorrę na klub Zbigniewa Jakubasa. Zatem widzimy, że w ciągu roku w Motorze wydarzyło się wiele. Mamy do czynienia z sukcesem sportowym, transferowym, marketingowym, ale i finansowym, gdyż jest to jeden z najlepiej zarządzanych klubów w Polce.

Okres przygotowawczy

Motorowcy piłkarską zimę przepracowali naprawdę dobrze. Sparingi były jakościowe, dostarczyły wiele materiału do analizy. Bardzo dobrze wyglądała skuteczność, co przełożyło się na wygrane m.in. z Wisłą Płock czy Dinamem Batumi. Ekipę z Lublina oglądało się dobrze, głównie ze względu na grę w środku pola. Piłkarze idealnie wymieniali się zadaniami na boisku, antycypowali się nawzajem. W barwach Motoru świetnie prezentował się Christopher Simon, który kilkukrotnie wpisywał się na listę strzelców. Na uwagę zasługiwali liderzy zespołu, będący wówczas w dobrej formie. Podobną formą odznaczali się również nowi piłkarze sprowadzeni do Motoru, którzy z pewnością podnieśli jakość drużyny. Ogólnie nic nie wskazywało na to, że Motor może mieć jakiekolwiek problemy na wiosnę.

Słaba dyspozycja na wiosnę

Po powrocie ze słonecznej Turcji Motor Lublin źle rozpoczął zmagania w ekstraklasie. W pierwszym spotkaniu motorowcy zremisowali 1:1 z Lechią Gdańsk, która prezentuje się wyśmienicie na początku tej rundy. W spotkaniu z drużyną z Gdańska Motor był cieniem samego siebie. Pierwszą połowę lepiej rozegrała Lechia, która była bliżej strzelenia bramki. Obydwie drużyny grały raczej zapobiegawczo, by nie ponieść strat. Jedyne, czym mogli pochwalić się podopieczni Mateusza Stolarskiego, było posiadanie piłki, które wynosiło prawie 60%. Jednakże na tym można by zakończyć pochwały dla Motoru, który poza składną akcją i zdobyciem gola nie pokazał kompletnie nic więcej oprócz zremisowania spotkania. Z pewnością swojej sytuacji może żałować Mbaye N’Diaye, który z bliskiej odległości trafił piłką w poprzeczkę.


Kolejne spotkanie to już mecz z Koroną Kielce, która podobnie jak Lechia była lepsza w pierwszej połowie. Obrońcy Motoru mieli problemy z wrzutkami, co mogło, a nawet powinno mieć wpływ na rezultat końcowy tego meczu. Najgroźniej jednak było pod koniec pierwszej połowy spotkania. Wówczas Martin Remacle oddał strzał sprzed pola karnego. Wyglądało to dość skromnie, jednakże to tylko pozory. Piłka po strzale uderzyła w słupek, czego kompletnie nie kontrolował Kacper Rosa.

Druga połowa to podobny obraz jak wcześniej. Ekipa Motoru Lublin wyczyniała w obronie rzeczy kuriozalne i wręcz kompromitujące, przez co w polu karnym pojawiał się ogromny chaos. Głównie za sprawą Mariusza Fornalczyka gracze Motoru mieli ogromne problemy. Były zawodnik Pogoni Szczecin dryblingiem i dużą dawką rozsądku powodował, że obrońcy nie wiedzieli, co zrobić. Finalnie drużyna z Lubelszczyzny przegrała 0:1 po bardzo kontrowersyjnym karnym. Był to drugi raz, kiedy motorowcy przegrali z drużyną walczącą o utrzymanie.

***

Po dwóch nieudanych spotkaniach Motor przyjechał na stadion mistrza Polski – Jagiellonii Białystok. W pierwszych minutach meczu z obu stron padały strzały ostrzegawcze. Raz po raz odgryzali się jedni i drudzy, co wpłynęło na początkowy przebieg widowiska. Jednakże mecz ustawiła głupio sprokurowana czerwona kartka dla Sergiego Sampera, który za nierozważny ostry faul na młodym zawodniku Jagiellonii obejrzał kartonik. W drugiej połowie Jagiellonia pokazała już typowo mistrzowską grę. Białostoczanie dali piękny popis ofensywnej, składnej gry i strzelili dwie bramki. Niemniej nie oznacza to jednak tego, że Motor kompletnie się cofnął. To nieprawda! Lublinianie na sam koniec meczu mieli jeszcze swoją sytuację na strzelenie honorowej bramki, jednak na nieszczęście przyjezdnych, nie została wykorzystana.

Ostatnie spotkanie w wykonaniu graczy Mateusza Stolarskiego to już bardziej optymistyczny prognostyk na dalszą część rundy. W meczu z GKS-em Katowice piłkarze Motoru pokazali, co znaczy prawdziwy futbol ofensywny. Po szybkiej bramce strzelonej przez rywali od razu rzucili się do odrabiania strat i już po 25 minutach padły trzy gole. Szybka wymiana ciosów, organizacja i chęć poszukania pierwszego zwycięstwa w nowym roku sprawiły, że Motor finalnie wygrał 3:2. Nie był to jednak mecz tak prosty, jak zostało to przekazane przed chwilą. Wielu jako faworyta wskazywało „GieKSę”, która w pierwszych trzech meczach zdobyła siedem punktów. Początkowo mecz toczył się pod dyktando graczy z Katowic. W pierwszej połowie Motor Lublin co prawda strzelił dwa gole, jednak może cieszyć się, że nie stracił więcej. W drugiej części gracze z Lublina nie dali już zbytnio szans przeciwnikowi i pewnie prowadzili grę.

Na czym polega problem Motoru?

Problemy drużyny z Lublina zaczynają się, gdy trzeba bronić obroną niską. Wówczas obrońcy popełniają wręcz szkolne błędy, które w ostatnich tygodniach kończyły się bramką. Aktualnie Motor na swoim koncie ma 35 bramek straconych, co czyni go jedną z najgorzej grających drużyn w PKO BP Ekstraklasie. O ile w zeszłej rundzie gole przez lublinian były tracone, o tyle gracze potrafili się odgryzać kolejnymi trafieniami, co często prowadziło do wyników hokejowych.

W ataku gracze Motoru nie mają jak na razie takiej fantazji i swobody jak w zeszłej rundzie, przez co są bardzo przewidywalni. Przykładem będzie chociażby mecz z Koroną, gdy z jakiejś przyczyny wybierali cały czas jeden sektor na skrzydle, przez co łatwiej było neutralizować ich ataki. Bardzo źle wygląda także pozycja bramkarza. Kacper Rosa to bramkarz, który po awansie wydawał się pewniakiem do gry w pierwszym składzie. Jednak rzeczywistość zweryfikowała Polaka, który w tym sezonie często po prostu nie dowoził. Bramkarze rezerwowi też mają swoje problemy, gdyż zarówno Brkić, jak i Tratnik zmagają się z kontuzjami wykluczającymi ich z walki o pierwszy skład.

Ekipa z Lublina ruszyła na rynek w poszukiwaniu bramkarza, który zapewni stabilność i pewność siebie. Jednym z kandydatów miał być Kacper Tobiasz, jednakże jego przyszłość została już prawdopodobnie rozstrzygnięta i bramkarz pozostanie w Warszawie. Problem może być jeszcze jeden. Otóż z drużyną pożegnał się 36-letni Rafał Król – bezapelacyjna legenda. Był z klubem na dobre i na złe, pomagał drużynie mentalnie i sportowo. W tym sezonie, mimo iż z minutami było słabo, to wciąż był ważnym elementem szatni Motoru Lublin.

Jednakże spotkanie z „GieKSą” pokazało, że z Motorem wcale nie jest tak źle. Mimo iż błędy w grze motorowców wciąż były widoczne, to finalnie udało się zwyciężyć po dobrej i ofensywnej grze. Zdaje się, że zespół potrzebował zwycięstwa jak tlenu, wcześniej bowiem wielokrotnie udowadniał, że ofensywny styl gry jest jego domeną. Pokazał również, że jeśli coś nie szło po jego myśli, to nie cofał się, by oczekiwać, aż mecz się skończy. W skrócie: lublinianie chcieli mimo trudności skraść show i pokazać, że nie są tylko zwykłym beniaminkiem.

Czy Motor odzyska miano najlepszego beniaminka?

Skoro aspekty sportowe, jak i wnioski pomeczowe zostały omówione, wspomnieć należy o mniemanym kryzysie. W tym roku Motor wygrał zaledwie raz, co dla wielu może być sporym zaskoczeniem. Poniedziałkowe starcie z GKS-em Katowice było bardzo istotne ze względu na to, iż dało nam odpowiedź, w jakim położeniu jest Motor. Mianowicie, o ile nazwanie kryzysem sytuacji w Lublinie to duże nadużycie, o tyle w przypadku porażki mogło być ono adekwatne.

Należy zadać sobie pytanie, jak poradzi sobie z tym zadaniem Mateusz Stolarski. Pytanie to jest o tyle istotne, że Stolarski to wciąż młody trener, który nie miał jeszcze dużego obycia w podobnych sytuacjach. Należy jednak pamiętać, że w Motorze występują zawodnicy doświadczeni, potrafiący dźwigać drużynę w kryzysowych momentach. Widać także, że w drużynie jest wielu zawodników, którzy nieraz udowadniali swoją przydatność na boisku. Niemniej jednak Motor Lublin to wciąż beniaminek, więc logiczny jest fakt, iż wciąż uczy się grania ekstraklasowego. Nie powinniśmy wymagać od Motoru, by zaczął ponownie wygrywać wszystko lub grać jak na początku sezonu, gdyż ekipa nie ma jeszcze dużego doświadczenia na tym poziomie. Oczywiste było, że kiedyś moment zadyszki musi przyjść, ponieważ jest to naturalna kolej rzeczy w przypadku młodych, niedoświadczonych ekip.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze