Darmstadt, miasto w Hesji. Ingolstadt, miasto w Bawarii. Darmstadt to ważny ośrodek kultury niemieckiej. W Ingolstadt siedzibę ma dobrze znany wszystkim koncern samochodowy Audi. Co łączy te dwa miasta? Bundesliga. A mianowicie wspólny awans w sezonie 2014/2015, świetny wynik osiągnięty w czasie bycia beniaminkami najwyższej niemieckiej ligi i niestety kłopoty w obecnie trwających rozgrywkach.
Przed startem sezonu 2015/2016 większość ekspertów była zgoda i wskazywała w gronie kandydatów do spadku FC Ingolstadt 04 i SV Darmstadt 98. Obaj beniaminkowie wbrew tym prognozom i bez większych kompleksów pewnie wkroczyli w rozgrywki Bundesligi. Na półmetku zajmowali odpowiednio 11. i 13. miejsce. Runda rewanżowa w Niemczech zwykle weryfikuje umiejętności nowicjuszy, ale tym razem było inaczej. Pozycje na koniec sezonu to dla Ingolstadtu 11. miejsce, a dla Darmstadtu 14. miejsce. Po raz pierwszy od 2010 roku żaden z beniaminków nie spadł z ligi.
Runda rewanżowa w Niemczech zwykle weryfikuje umiejętności nowicjuszy, ale tym razem było inaczej. Pozycje na koniec sezonu to dla Ingolstadtu 11. miejsce, a dla Darmstadtu 14. miejsce. Po raz pierwszy od 2010 roku żaden z beniaminków nie spadł z ligi.
Szczególnie warty uwagi był ofensywny styl gry Ingolstadtu. Nawet po awansie „Die Schanzer” nie zmienili stylu gry na defensywny, a właśnie atakiem i wysoką grą starali się utrudniać życie rywalom. Byli bardzo wybiegani i długo cieszyli się mianem jednej z szczelniejszych obron w lidze. Dla nich to był pierwszy sezon w Bundeslidze w historii drużyny. Darmstadt z kolei wykorzystał początek sezonu, gdzie przeciwnicy tak dobrze nie znali ich. Skupiali się głównie na zachowaniu czystego konta. Pod koniec sezonu „Die Lilien” musieli grać bardziej ofensywnie, żeby uciec od drużyn zagrożonych spadkiem. Warto zaznaczyć, że dla Darmstadtu gra w poprzednim sezonie w Bundeslidze była powrotem po 33 latach.
Kluczowe straty
Sukces utrzymania dla obu drużyn był konsekwencją przyszłych strat. W Ingolstadcie udało się utrzymać w składzie kluczowych piłkarzy drugiej linii i formacji ataku. Ucierpiała za to mocniej defensywa. „Die Schanzer” udało się utrzymać w składzie najważniejszych piłkarzy: Marvina Matipa, Markusa Suttnera, Pascala Grossa, Rogera, Lukasa Hinterseera i najlepszego strzelca – Moritza Hartmanna. W Darmstadcie podobnie jak w Ingolstadcie przede wszystkim straty poniosła formacja defensywna. Tylko w przypadku „Die Lilien” ważni piłkarze innych formacji też odeszli, a drużyna została całkiem przebudowana. Udało się zatrzymać Aytaca Sulu, Jerome’a Gondorfa i Marcela Hellera. Ale straty kadrowe nie były najstraszniejsze. Utrzymanie i dobry styl gry zachęcił inne, lepsze, bogatsze ekipy do zatrudnienia „generałów”. Ojcami sukcesu pozostania w Bundeslidze Ingolstadtu i Darmstadtu byli trenerzy. Dla obu sezon 2015/2016 był pierwszym w karierze trenerskiej na najwyższym szczeblu piłkarskim w Niemczech. Ralph Hasenhuettl odszedł z „Die Schanzer” do RB Lipsk, a Dirk Schuster wybrał ofertę od FC Augsburg. W ich miejsce zostali zatrudnieni kolejno Markus Kauczinski (młody, związany do tej pory tylko z Karlsruherem) i Norbert Meier (doświadczony pracą głównie w 2.Bundeslidze).
Straty kadrowe nie były najstraszniejsze. Utrzymanie i dobry styl gry zachęcił inne lepsze, bogatsze ekipy do zatrudnienia „generałów”. Ojcami sukcesu pozostania w Bundeslidze Ingolstadtu i Darmstadtu byli trenerzy. Ralph Hasenhuettl odszedł z „Die Schanzer” do RB Lipsk, a Dirk Schuster wybrał ofertę od FC Augsburg.
Koncern Audi nie jest biedny, ale przede wszystkim władze Ingolstadtu chcą budować drużynę na spokojnie. Nie dokonano rewolucji, a mądrze powzmacniano kadrę. Na bramkę kupiono z Den Haag absolwenta szkółki Liverpoolu Martina Hansena. Do obrony zakupiono reprezentanta DRK Marcela Tisseranda i młodego Szwajcara Florenta Hadergjonaja. Większe szaleństwo zakupów nastało w Darmstadcie. Wymieniono wszystkich bramkarzy, kupiono siedmiu nowych obrońców (m.in. wypożyczono Alexandra Milosevica, Leona Guwarę, kupiono Artema Fedetskiego) oraz dziewięciu piłkarzy ofensywnych (m.in.Victora Obinnę, Svena Schipplocka i Antonio Colaka).
Koszmarna jesień
Kolejny sezon w Bundeslidze nie zapowiadał się łatwiejszy od pierwszego. Więcej powodów do optymizmu mieli kibice FC Ingolstadt 04. Główni aktorzy zostali w zespole, a osiągający dobre wyniki z Karlsruher Kauczinski zapowiadał się na odpowiedniego trenera. Bundesligowa rzeczywistość okazała się być inna. Nowy trener na początku nie chciał za dużo zmieniać w taktyce, pozostając wierny ustawieniu 4–3–3, jak za Hasenhuettla. Stare pomysły w nowym sezonie nie sprawdziły się, a dodatkowo forma kluczowych piłkarzy pozostawiała wiele do życzenia. Kłopoty ze strzelaniem goli powodowały „większy stres” w defensywie i braki koncentracji. Po serii porażek Kauczinski przestawił zespół na 4–2–3–1 lub 4–1–4–1. Najlepszy mecz za byłego trenera Karlsruher „Die Schanzer” zagrali w 8. kolejce przeciwko Borussii Dortmund. Byli bardzo blisko sprawienia niespodzianki, ale w samej końcówce rywal wyszarpał remis. Dzięki wynikowi 3:3 wywalczyli dopiero drugi punkt w sezonie! To „osiągnięcie” było blisko niechlubnego rekordu w historii Bundesligi. Czarę goryczy przelały jeszcze dwie porażki i władze Ingolstadtu postanowiły zmienić trenera. Szanse prowadzenie ekipy z Bawarii dostał Maik Walpurgis. Do tej pory prowadził on drużyny w 3. lidze niemieckiej. Z nowym trenerem przyszła pierwsza wygrana oraz rozpoczęła się wreszcie seria zdobywania punktów. 43-letek z Herfordu wniósł powiew świeżości w taktykę „Die Schanzer” i za przykładem innych młodych trenerów Bundesligi stopniowo przestawił zespół na ustawienie 3–4–3. Ingolstadt przestał tracić jako pierwszy bramki w starciach z innymi rywalami oraz sami piłkarze byli bardziej skoncentrowani. Do dwóch oczek za Kauczinskiego Walpurgis dorzucił dziesięć, odbijając drużynę od dna i dając nadzieję na uratowanie bytu w Bundeslidze podczas rundy rewanżowej.
Za dużo optymizmu nie było wśród kibiców SV Darmstadt 98. Po stracie czołowych piłkarzy w klubie pojawiły się problemy ze znalezieniem następców. Niektórzy kandydaci na nowych zawodników nie chcieli grać w drużynie „Die Lilien”, mając świadomość trudnej walki o utrzymanie oraz skromnych możliwości finansowych tego klubu. Norbert Meier musiał budować zespół na nowo. Początek sezonu miał obiecujący. Udało mu się zdobyć osiem punktów po ośmiu kolejkach Bundesligi. Mimo to cały czas styl gry Darmstadtu pozostawiał wiele do życzenia. Nie było takiego spotkania, w którym to zawodnicy „Die Lilien” mieliby przewagę nad rywalem. Statystyki w poszczególnych spotkaniach nie przemawiały za drużyną z Hesji. Dodatkowo wielu nowych zawodników ofensywnych nie prezentowało poziomu Sandra Wagnera, który rok temu był ważną postacią w kontekście utrzymania drużyny. Od następnej kolejki zaczęła się seria porażek. Zmorą sezonu były mecze wyjazdowe, wszystkie przegrane. Zmartwieniem były jeszcze tracone gole zaraz w pierwszym kwadransie po przerwie. Po części mogło to świadczyć o braku pomysłu Meiera na rywala lub łatwe rozszyfrowanie jego zamiarów przez przeciwnego trenera i odpowiednie skorygowanie drużyny do warunków prezentowanych przez Darmstadt. Po pięciu przegranych z rzędu zwolniono trenera. Do końca rundy tymczasowo drużynę prowadził Ramon Berndroth, który jest zatrudniony w Darmstadcie przy szkoleniu młodzieży. Nie pomógł on w powiększeniu dorobku punktowego, a na koniec rundy jesiennej „Die Lilien” zamykali tabele Bundesligi z ośmioma punktami na koncie. Są zdecydowanie najsłabszą drużyną w lidze. Nie jest przypadkowa tak mała zdobycz punktowa, najlepiej pokazują to poniższe statystyki.
Nadzieja umiera ostatnia
Sezon 2016/2017 Bundesligi jest jednym z najciekawszych w historii. W czołówce tabeli znajdują się RB Lipsk, Eintracht Frankfurt czy TSG 1899 Hoffenheim. O wejściu do górnej części tabeli marzą takie firmy jak Schalke 04, Borussia Moenchengladbach czy VfL Wolfsburg. Szybko utrzymanie chcą sobie zapewnić choćby Werder Brema czy Hamburger SV. W tabeli jest bardzo ciasno. Nie jest to dobra informacja ani dla Ingolstadtu, ani dla Darmstadtu. Po 18. kolejce „Die Lilien” tracą do HSV cztery punkty, a do bezpiecznej strefy aż siedem punktów. „Die Schanzer” mają tylko jedno oczko do Werderu i wyjścia ze strefy zagrożenia. Do następnej pozycji tylko cztery oczka. Za plecami cały czas kręci się „mistrz wychodzenia z beznadziejnych sytuacji”, czyli HSV. Do szczęścia dla drużyny z Bawarii wydaje się, że dużo nie trzeba. Problemem jest to, że nad strefą spadkową krążą takie firmy jak przed chwilą wspomniany Werder, Wolfsburg, BMG, Augsburg, Schalke czy Mainz. To są drużyny w zasięgu punktowym Ingolstadtu i Darmstadtu. Teoretycznie. Te drużny, poza Augsburgiem, dokonały wzmocnień w składzie. Ich celem jest marsz w górę, a to oznacza ucieczkę przed strefą spadkową. W czubie tabeli zespoły nie mogą sobie pozwolić na wpadkę z drużynami ze strefy spadkowej, bo to może oznaczać stratę szans na grę w europejskich pucharach.
Po 18. kolejce „Die Lilien” tracą do HSV cztery punkty, a do bezpiecznej strefy aż siedem punktów. „Die Schanzer” mają tylko jedno oczko do Werderu i wyjścia ze strefy zagrożenia. Do następnej pozycji tylko cztery oczka. Za plecami cały czas kręci się „mistrz wychodzenia z beznadziejnych sytuacji”, czyli HSV.
Na wiosnę będzie bardzo trudno o punkty. Dlatego utrzymanie się Ingolstadtu, a szczególnie Darmstadtu przy obecnej sytuacji będzie olbrzymim wyzwaniem. Szybka reakcja władz „Die Schanzer” pozwala mieć więcej nadziei. Zmiana na trenera Walpurgisa zaczęła przynosić efekty już jesienią i na start rundy rewanżowej zespół minimalnie przegrał z Schalke oraz pokonał pewnie HSV. W Darmstadcie po skończonej rundzie jesiennej postawiono na trenerskiego żółtodzioba Torstena Fringsa. Dla byłego świetnego piłkarza jest to pierwsza praca w roli pierwszego trenera i zarazem wyzwanie życia. Jeżeli uda mu się dokonać cudu i utrzymać „Die Lilien” w Bundeslidze, to automatycznie otworzy sobie przepustkę do lepszej drużyny. Jak poniesie klęskę, to niewykluczone, że będzie musiał zacząć drugie podejście szczebel niżej. Sprowadził do drużyny kolejnych nowych graczy ofensywnych. Wypożyczono z Schalke Sidneya Sama oraz kupiono z Lipska Terrenca Boyda. Na razie Fringsowi udało się przerwać serię porażek (remis z BMG) i przerwać passę meczów bez gola, ale ostatni mecz z Koeln (1:6) nie przyniósł chluby. Przed nim i jego piłkarzami jeszcze sporo pracy, a kibice Darmstadtu czekają już na wygraną od dziesięciu spotkań.
W Darmstadcie po skończonej rundzie jesiennej postawiono na trenerskiego żółtodzioba Torstena Fringsa. Dla byłego świetnego piłkarza jest to pierwsza praca w roli pierwszego trenera i zarazem wyzwanie życia. Jeżeli uda mu się dokonać cudu i utrzymać „Die Lilien” w Bundeslidze, to automatycznie otworzy sobie przepustkę do lepszej drużyny.
Po 18. kolejce Bundesligi bliżej utrzymania jest Ingolstadt, ale przed nim jeszcze daleka droga. W najbliższych kolejkach czekają go pojedynki z Herthą, Bayernem, Eintrachtem, BMG i Hoffenheim. Terminarz łagodniejszy dla nich będzie po 25. kolejce. Darmstadt już poniósł porażkę z wymagającym rywalem, a w kolejce czekają Eintracht, BVB i Hoffenheim. Trudno będzie także pod koniec sezonu, ale to właśnie teraz „Die Lilien” muszą zacząć łapać punkty. Inaczej szybko poznamy pierwszego spadkowicza.