Z taką obroną Polska nie ma czego szukać w barażach


Chociaż wygrywamy mecz z Łotwą, w obronie nie ustrzegliśmy się błędów

22 listopada 2023 Z taką obroną Polska nie ma czego szukać w barażach
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Chociaż wygraliśmy mecz z Łotwą 2:0, to patrząc na to, jak prezentuje się obrona reprezentacji Polski, nasza kadra nie będzie miała czego szukać w wiosennych barażach o Euro 2024. Formacja jako całość nie stanowi monolitu, a także jej poszczególne elementy nie prezentują najwyższej formy.


Udostępnij na Udostępnij na

Reprezentacja Polski zakończyła swoje piłkarskie zmagania w roku 2023 zwycięstwem nad Łotwą. Nie był to mecz najwyższych lotów, ale znaleźliśmy w nim kilka pozytywów. Choćby takich jak dobry debiut Marcina Bułki, no i kolejny kapitalny występ Nicoli Zalewskiego. My jednak w tym tekście skupimy się na problemie, który najbardziej razi po tym zgrupowaniu.

Obrona reprezentacji Polski mimo tak łatwego przeciwnika nie była monolitem i dopuściła piłkarzy znad Morza Bałtyckiego do kilku niebezpiecznych sytuacji, w których tylko ich indolencja strzelecka uratowała nas przed utratą gola. Jeżeli myślimy o wygraniu baraży Ligi Narodów i awansowaniu na Euro 2024, musimy wierzyć, że zawodnicy tej informacji będą prezentować dużo lepszą formę na wiosnę niż teraz.

Nawet w meczu z Łotwą popełniamy banalne błędy

Nawet w meczu z Łotwą nie potrafiliśmy ustrzec się dziecinnych błędów w formacji defensywnej. Zacznijmy od sytuacji z 24. minuty, w której koszmarne ustawienie trójki środkowych obrońców spowodowało, że Daskevics znalazł się przed bardzo dobrą okazją. Tutaj tylko jego słabe zabranie się z piłką uniemożliwiło mu zdobycie gola. W 39. minucie dośrodkowanie z lewej strony powinien wybić Jakub Kiwior.

A zamiast tego po raz kolejny skiksował, czym wystawił jak na patelni piłkę zawodnikowi Łotwy. Ten na szczęście nie zorientował się, gdzie ona się znajduje, dzięki czemu Nicola Zalewski mógł wybić ją na aut. Umiejętności naszego bramkarza testował jeszcze Ikaunieks i oczywiście znów była sytuacja po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, gdy w dziecinny sposób przegraliśmy pojedynek o piłkę.

Goście parę razy podchodzili pod naszą bramkę i niejednemu kibicowi serce także podchodziło do gardła. Ten bowiem wie, że nawet w meczach z teoretycznie słabymi rywalami nie jesteśmy w stanie uniknąć dziecinnych błędów w obronie. Na szczęście dla tej formacji, napastnicy znad Morza Bałtyckiego to nie byli egzekutorzy klasy Kyliana Mbappe, który za taki błąd skarciłby nas bramką. Jesteśmy przekonani, że zostalibyśmy ukarani nawet, gdyby stał tam przykładowy Nicolaescu, kat naszej drużyny z czerwcowego meczu. Ale nie wiemy, co będzie, gdy zmierzymy się na przykład z Walią bądź Ukrainą.

Obrona reprezentacji Polski ciągle szuka następcy Glika

Wiemy, że pewnie znowu się powtórzymy, że odwoływanie się do Kamila Glika nie ma już sensu. Ale jak do niego nie wracać, wiedząc, jaką ten gość przez lata był opoką w kadrze. Człowiekiem, który dyrygował swoimi kolegami, rozdzielał zadania i stanowił fundament solidnej obrony „Biało-czerwonych”. Dziś żaden z testowanych obrońców nie daje choćby połowy tego, co dawał Kamil Glik nawet w swoich słabszych momentach.

Jan Bednarek ma już 55 występów w kadrze i wielokrotnie pokazał, że nie ma odpowiednich walorów psychologicznych jako lider obrony. Rzadko kiedy możemy wskazać taki mecz, w którym powiedzielibyśmy, że był prawdziwym szefem. Teraz też tak było, a mówimy o piłkarzu, który założył w trakcie ostatniego meczu opaskę kapitana. Jakub Kiwior może sobie być zawodnikiem Arsenalu, ale patrzymy na jego statystyki minutowe i widzimy prostą zależność. Nie gra, a zatem nie ma rytmu meczowego i to widać na boisku. Na jego korzyść przemawia najlepsze wyprowadzenie piłki ze strefy obronnej i fakt, że to on gra najwięcej u nowego selekcjonera. Mateusz Wieteska miał wczoraj szansę pokazać, że może być ciekawą alternatywą dla Michała Probierza. Nie jesteśmy do końca przekonani, czy tę szansę wykorzystał. Patryk Peda to melodia przyszłości z Serie C, zaś Paweł Bochniewicz podobnie jak Wieteska, niczym szczególnym się nie wyróżnił.

Nadzieja w Dawidowiczu, który ostatni raz zagrał dwa lata temu

Bardzo dużo kibiców liczy na powrót Pawła Dawidowicza, któremu przepadły ostatnie dwa zgrupowania z powodu kontuzji. Jednak jak zdesperowani być musimy, że liczymy na człowieka, który ostatni mecz w reprezentacji rozegrał ponad dwa lata temu. To oznacza, że wcale nie musi stanowić panaceum na problemy obronne naszej ekipy. Fajnie byłoby go mieć w drużynie, ale nie róbmy z niego zbawiciela defensywy. Pozostali kandydaci, Michał Helik, Kamil Piątkowski, Sebastian Walukiewicz, Ariel Mosór czy Rafał Augustyniak to ciekawe alternatywy, ale które także nie gwarantują rozwiązania problemów. Gdyby czasu było trochę więcej, to może trener by ich sprawdził.

Obrona reprezentacji Polski drży przy każdym dośrodkowaniu

Co nas jeszcze boli w postawie obrony, to fakt, jak łatwo daje się zdekoncentrować i jak łatwo pozwala wzniecić pożar we własnym polu karnym. Widać to było choćby w meczu z Łotwą, w którym Marcin Bułka w teoretycznie w prostym meczu musiał kilka razy wykazać się swoimi umiejętnościami bramkarskimi. Mało? W eliminacjach do Euro 2024 Polacy stracili 10 goli i aż sześć z nich padło z bocznych stref boiska! Jaki z tego płynie wniosek?

Wystarczy prosta wrzutka, podanie w nasze pole karne i obrona reprezentacji Polski chwieje się w posadach. W taki sposób straciliśmy bramkę w ostatnim meczu z Czechami. Po dośrodkowaniu Coufala piłka odbiła się od Bochniewicza, dzięki czemu padła łupem Soucka i zrobił się remis. Po raz kolejny nie byliśmy w stanie wybić prostej piłki z naszej strefy. Kalkę tej sytuacji mieliśmy w 61. minucie tego samego meczu, tym razem po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

Kiwior kiksuje, Wojciech Szczęsny niepewnie interweniuje i robi się bardzo gorąco. Na ich oraz nasze szczęście, Zima przerzucił piłkę nad bramką. To tylko pokazuje, jak łatwo jest ukąsić nasz zespół tak banalnymi środkami. Co mecz to musi być jakiś feler. Nawet przeciwko Wyspom Owczym nie uniknęliśmy takiej sytuacji. Mówimy o tej akcji, w której Sølvi Vatnhamar, 37-letni budowlaniec, bezczelnie wkręcił w ziemię Tomasza Kędziorę. Na szczęście po tym efektownym zwodzie nie opanował piłki, którą potem wybiliśmy.

Obrona reprezentacji Polski musi być w lepszej formie na baraże

Do marcowych baraży pozostały jeszcze cztery miesiące, wiele w tym czasie może się zmienić. Jakub Kiwior może zacząć częściej grać w Arsenalu, a Paweł Dawidowicz może po raz kolejny nie złapie kontuzji. Ale patrząc na dotychczasową postawę naszej obrony, mamy spore obawy, jak to będzie wyglądało na wiosnę. Nie myślimy tutaj o meczu z Estonią. Ta drużyna prezentuje poziom zbliżony do Łotwy.

Dlatego patrząc na to, co ci drudzy pokazali w meczu z nami, musimy przejść Estończyków z zamkniętymi oczami. Ale to, co wystarczy na półfinał, może okazać się niewystarczające na finał. Walia czy Ukraina wykorzystają takie błędy jak te Kiwiora bezlitośnie. Na nic nam będzie dobry napastnik, dobry rozgrywający czy bramkarz, skoro obrona co mecz musi zrobić jakiegoś wielkiego babola.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze