„Do Chelsea trafił z francuskiego Rennes za stosunkowo niewielkie pieniądze. W swoich pierwszych trzech spotkaniach ligowych pokazał się z naprawdę dobrej strony, nie wpuszczając ani jednej bramki. Jego postawa między słupkami sprawiła, że sympatycy „The Blues” nie musieli się już obawiać ataków przeciwników” – powyższy wstęp mógłby się znaleźć w biografiach dwóch piłkarzy. Pierwszym jest oczywiście Petr Cech, który dzięki swoimi dokonaniom mógłby zapisać co najmniej kolejnych 100 stron w swojej książce. Drugim z nich jest Edouard Mendy, który jest dopiero na początku tworzenia swojej historii, jednak trzeba przyznać, że zaczyna się ona obiecująco.
Co by nie mówić, początki 28-latka w Chelsea nie należały do najtrudniejszych. Do klubu przychodził jako zbawca, który miał zastąpić fatalnie spisującego się Kepę Arrizabalagę. Oczywiście, w odwodzie był również Willy Caballero, jednak Argentyńczyk był zaledwie mniejszym złem. A jak mawiał słynny Geralt z Rivii: „Jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale”. Taką samą taktykę obrał Frank Lampard, decydując się na zakup Edouarda Mendy’ego. Jak się okazało – był to strzał w dziesiątkę.
OGŁOSZENIE: Zatrudnię bramkarza w firmie Chelsea Football Club
Nie zawsze jednak kariera Mendy’ego układała się po jego myśli. Blisko sześć lat temu Senegalczyk pozostawał bez klubu, po tym jak pokazano mu drzwi w drużynie, która grała na co dzień na piątym szczeblu rozgrywkowym. Bezrobotny wówczas 23-latek udał się do… urzędu pracy. Tam opowiadał o swoim doświadczeniu i chęci zostania zawodowym bramkarzem. Doradca zawodowy przekazał mu, że nic nie może zrobić, skoro dalej nie zakończył kariery i ciągle szuka klubu. Proponował mu, żeby porzucił marzenia i skupił się na „normalnej pracy”.
Mendy jednak się nie poddawał. Dołączył do zespołu Le Havre, w którym pozwolono mu trenować jako wolny zawodnik. Liczył, że dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu dostanie swoją upragnioną szansę. Ta nadeszła od Olympique Marsylia, w której zaproponowano mu kontrakt dla czwartego golkipera. Co prawda, szanse na debiut w pierwszej drużynie były znikome, jednak Senegalczyk mógł szkolić się pod okiem trenerów w jednym z najlepszych francuskich klubów. Jak się okazało, dla Mendy’ego był to początek drogi na szczyt. W 2016 roku na zasadzie wolnego transferu przeszedł do Stade Reims, w którym zadebiutował w Ligue 1. Po trzech latach spędzonych w tym zespole został sprzedany do Rennais za nieco ponad 7 milionów euro. Grając w barwach klubu położonego w Bretanii, przykuł uwagę dyrektora sportowego Chelsea Petra Cecha. Co było dalej? Doskonale wiemy. I tak oto 28-letni Senegalczyk, który sześć lat temu szukał zatrudnienia w urzędzie pracy, dołączył do jednego z największych zespołów w Europie. Trzeba przyznać, że wszedł do niego bez większych kompleksów.
The Edouard Mendy story:
-Unemployed at the age of 23.
-First professional contract in Ligue 2 at 24.
-Promoted to Ligue 1 at 26.
-8th place finish with newly-promoted Reims at 27.
-3rd place finish with Rennes and a move to Chelsea at 28.This is what dreams are made of.
— ExpectedChelsea (@ExpectedChelsea) September 11, 2020
Spokój
Początek Mendy’ego w Chelsea wygląda naprawdę obiecująco. W swoich pierwszych trzech meczach ligowych nie wpuścił ani jednej bramki. Ostatnio tak dobre wejście między słupki w zespole „The Blues” miał wspomniany już wcześniej… Petr Cech. Wielu kibiców ekipy z zachodniego Londynu jest przekonanych, że Senegalczyk pójdzie w ślady Czecha i zostanie ostoją w bramce na lata. Duża sympatia do 28-latka wynika również z ogromnej niechęci do Kepy Arrizabalagi, który swoimi występami w tym sezonie przelał czarę goryczy.
Zostawmy jednak Hiszpana i wróćmy do Mendy’ego. Były golkiper Rennais wprowadził między słupki Chelsea dużo spokoju. Co więcej, z Senegalczykiem w bramce poczynania obrony wyglądają o niebo lepiej. W dużej mierze jest to zasługa dobrej komunikacji. Cała formacja defensywna „The Blues” może posługiwać się językiem francuskim, co znacznie ułatwiło 28-latkowi wejście do zespołu.
Pojawienie się Mendy’ego w polu karnym pomogło również rozwiązać kolejny problem, z którym Chelsea borykała się w poprzednim sezonie. Mam na myśli obronę stałych fragmentów gry i wyjście do dośrodkowań. Kepa miał ogromne problemy z grą na przedpolu. Mogło to wynikać ze słabych warunków fizycznych Hiszpana. Często był zastawiany przez rosłych obrońców i nie miał szans na wyłapanie długiej piłki, która zmierzała w pole karne „The Blues”. Przyjście Senegalczyka znacznie poprawiło organizację gry defensywnej w tej tercji boiska. 196 cm wzrostu i długi zasięg ramion sprawiają, że Mendy świetnie znajduje się na przedpolu. Odkąd 28-latek pojawił się w bramce, kibice Chelsea nie muszą się już bać, że każde dośrodkowanie będzie kończyło się groźnym strzałem rywala.
Liczby nie kłamią
Jak przyjrzymy się konkretnym statystykom Kepy, zobaczymy, jak bardzo konieczny był transfer Mendy’ego. W poprzednim sezonie Chelsea dopuszczała do piątej najniższej liczby dogodnych okazji w lidze. Wskaźnik expected goals w obronie był ma poziomie 41,1 (oznacza to, że podopieczni Franka Lamparda powinni stracić tylko 41 goli). W rzeczywistości aż 54 razy rywale potrafili znaleźć drogę do bramki „The Blues”. Co jest zatem przyczyną, że klub ze Stamford Bridge stracił 13 goli ponad stan? Oczywiście bardzo zła postawa bramkarza. Kepa miał najniższy procent obronionych strzałów w całej lidze (53,92%). W efekcie co drugi strzał na bramkę Hiszpana kończył się utratą bramki.
Kepa Arrizabalaga has now made three errors leading to goals in just three Premier League appearances this season.
At least two more than any other player in the competition. pic.twitter.com/3gK2mhtBHn
— Squawka (@Squawka) October 17, 2020
Były piłkarz Athleticu Bilbao miał szansę zrehabilitować się po fatalnej poprzedniej kampanii, grając w pierwszych spotkaniach tego sezonu. Okazało się, że z meczu na mecz wygląda to coraz gorzej. W zaledwie trzech starciach 26-latek popełnił aż trzy błędy, które bezpośrednio prowadziły do utraty bramki. Wydaje się, że Kepa nieprędko wróci między słupki, tym bardziej że z kolei bardzo dobre liczby wyśrubował Edouard Mendy. Senegalczyk w sześciu spotkaniach w barwach Chelsea wpuścił tylko jedną bramkę. Przepaść między nim a Hiszpanem jest widoczna praktycznie na każdym polu. Niech podsumowaniem będzie statystyka najdłuższej serii czystych kont w barwach „The Blues”.
Kepa Arrizabalaga – 3 (w 98 meczach)
Edouard Mendy – 5 (w 6 meczach)
🤩 Edouard Mendy has kept four clean sheets in his first five appearances for Chelsea
😬 Kepa Arrizabalaga has managed only five clean sheets in 17 appearances for Chelsea in 2020 pic.twitter.com/4TYtUIzAJk
— WhoScored.com (@WhoScored) October 29, 2020
To dopiero początek
Są jeszcze jednak aspekty, nad którymi Mendy musi popracować. Na pewno jest to gra nogami. Niejednemu kibicowi Chelsea stanęło serce w meczu z Sevillą, gdy Senegalczyk prawie wpakował piłkę do własnej siatki. Dodatkowo 28-latek często wybija piłkę na oślep w momencie, gdy mógłby spokojnie rozegrać od tyłu z obrońcami. Przyczepić możemy się również do częstego piąstkowania, jednak jest to szczegół, który nie wpływa znacząco na ocenę pierwszych meczów Mendy’ego w barwach „The Blues”.
Zaczyna się to wszystko obiecująco. Głównym zadaniem Senegalczyka było przywrócenie spokoju w bramce Chelsea. Co by nie mówić, na razie bez zarzutów wykonuje swoje obowiązki. Na Stamford Bridge są jednak przekonani, że to nie wszystko, na co stać 28-latka. – To bramkarz, który ciągle może się rozwijać, ma chęć i pracuje ciężko, by być lepszym każdego dnia. Jestem pewien, że jeszcze się rozwinie, a te występy to dopiero początek, najlepsze dopiero jest przed nami – wspomina legendarny golkiper Petr Cech.