Drużyna VfB Stuttgart w tym sezonie z pewnością nie spisuje się tak, jakby oczekiwali tego działacze i kibice klubu. Zdecydowanie za ubytek w składzie można uznać transfer Mario Gomeza do Bayernu Monachium. Kto jednak myślał, że w Stuttgarcie nie będzie jego następcy, był w błędzie. Julian Schieber, bo o nim mowa, fanom szalenie przypomina Mario, a swoją cegiełkę w grze „Die Schwaben” zdążył już dołożyć. Teraz wszyscy w Niemczech wróżą mu wspaniałą karierę.
Luty, a dokładniej 13. dzień tego miesiąca, w 1989 roku stał się najważniejszym dla rodziców piłkarza. Wtedy to w związkowym kraju Badenii-Wirtembergii w miasteczku Backnang na świat przyszedł Julian Schieber. Uznawany jest on za prostego i bezpośredniego człowieka, który zawsze optymistycznie podchodzi do życia. Ponadto posiadanie niesamowitej skromności z pewnością wyniósł z domu. Występuje na pozycji, o której marzył, gdy był małym dzieckiem, jest bowiem napastnikiem.
Szybki i dynamiczny rozwój kariery Niemca spowodował, że jego talent dostał dostrzeżony w Stuttgarcie, gdzie właśnie stał się cenionym w swoim fachu człowiekiem. Jego niekwestionowanie mocną stroną jest lewa noga, którą niejednemu golkiperowi sprawia ogromne problemy. Tutaj wszakże sam zainteresowany mówi o swoich wadach – operowaniu futbolówki prawą nogą, a także skuteczności. Początkowo plany co do Schiebera były jednak inne. Julian kształcił się jako ogrodnik w rodzinnej szkółce leśnej, której tradycje przekazywane były z pokolenia na pokolenie. Szybko zamiłowanie do przyrody zmieniło się w chęć kopania piłki. Przejawiało się to między innymi w gadżetach, którymi dekorował swój pokój. Jest on bowiem wielkim fanem Jurgena Klinsmanna, którego plakaty zdobiły jego cztery kąty. Wiązało się to również z sympatią do klubu z Bawarii, Bayernu Monachium.
Kiedy Niemiec dorósł do wieku, w którym można było zacząć trenować z rówieśnikami, zrobił to bez wahania. Pierwsze piłkarskie kroki Schieber stawiał w młodzieżowej drużynie SV Unterweissach. Tam pod okiem szkoleniowca sumiennie pracował, by osiągnąć zamierzony cel w życiu – stać się wielką gwiazdą światowej piłki. W wieku zaledwie 16 lat przyszło mu po raz pierwszy w rozwijającej się przygodzie z futbolem zmienić barwy klubowe. Zawitał w drużynie z rodzimego miasteczka, a mianowicie TSG Backnang. Niedługo jednak trwał jego pobyt w tym zespole. Zaledwie rok później zapukali po niego działacze młodzieżowej drużyny ze Stuttgartu. „Die Roten” szybko zorientowali się, że diament, którym niewątpliwie był Schieber, trzeba dobrze oszlifować, zanim trafi to ekip seniorskich.
Seniorskie życie czas zacząć
W 2008 roku Julian Schieber wreszcie zadebiutował w rezerwach Stuttgartu. Nie był to co prawda wymarzony pierwszy zespół, grający w Bundeslidze, ale dla Niemca wszystko musiało odbyć się po kolei. Sezon 2008/2009 był jak marzenie dla 20-latka. Jego debiut przypadł na 26 lipca 2008, kiedy to w lidze regionalnej VfB II Stuttgart podejmował Kickers Offenbach. Wtedy to po raz pierwszy na boisku zaprezentował się utalentowany piłkarz, a jak się okazało, później było już tylko lepiej. Jak na napastnika przystało, należało strzelać bramki, by drzwi pierwszej kadry zespołu otworzyły się przed nim. Swoje premierowe trafienie Schieber zaliczył 14 września 2008 roku w zwycięskim 6:0 starciu rezerw „Die Schwaben” z FC Carl Zeiss Jena. W sumie bilans 19 rozegranych meczów, podczas gdy 10-krotnie trafiał do siatki rywali, nie mógł przejść bez echa i odzewu sztabu szkoleniowego uczestnika Bundesligi, VfB Stuttgart. W grudniu tego samego roku Julian wybiegł na boisko jako zawodnik podstawowej drużyny.
Nie straszna Bundesliga, nie straszna Europa
6 grudnia 2008 przyszedł czas na debiut, po którym nie sposób było zapomnieć młodego Niemca. Szybki jak strzała, silny w pojedynkach jeden na jeden, piłkę kopał niczym młot, uderzający o kowadło – to tylko kilka z wielu pojawiających się po meczu z Energie Cottbus komentarzy. Po takim rozgłosie i wzorowej opinii w Niemczech w porę obudzili się działacze klubu i przedstawili profesjonalny kontrakt swojemu rodakowi, by zatrzymać go w Stuttgarcie. Julian bez wahania złożył parafkę na umowie, wiążącej go z zespołem do czerwca 2011 roku. Grając już na samym szczycie drabinki tego klubu, Schieberowi nie trafiało się już tak łatwo do bramki przeciwnika. Jednak jego upór i ogromne zaangażowanie sprawiły, że stanęła przed nim szansa występu w europejskich pucharach. Spełniły się jego marzenia i 18 lutego 2009 roku zadebiutował w ówczesnych rozgrywkach Pucharu UEFA w starciu, którego rywalem był rosyjski Zenit Sankt Petersburg. Napastnik czuł się coraz lepiej i w ligowej konfrontacji z SC Freiburg zdobył swojego premierowego gola. W Bundeslidze staje się o nim coraz głośniej, a kolejne dwa trafienia w meczu wyjazdowym z Eintrachtem tylko potwierdziły nieprzeciętne umiejętności Niemca. Wśród fanów Stuttgartu bez ogródek mówi się, że godnym zastępcą Mario Gomeza jest właśnie Julian Schieber.
Czy Loew zadzwoni?
Przy tak szybkim i zmierzającym w dobrym kierunku rozwoju kariery młodego piłkarza nie sposób było o nim zapomnieć przy powołaniach reprezentacyjnych. Jego talent eksplodował właściwie w wieku 19-20 lat, dlatego od razu wystąpił w kadrze U21. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. Debiut w drużynie narodowej Schieber zaliczył 4 dnia września 2009 roku w spotkaniu, w którym rywalem była ekipa San Marino. Przeciwnik niewymagający, lecz dwie bramki snajpera w inaugurującym meczu w kadrze mogą robić wrażenie. Kolejne dwa mecze w tymże zespole przyniosły ponownie dwa trafienia. Nic zatem dziwnego, że spotkało się to z gromkimi wyrazami uznania. Lata jednak upływają i już niebawem wiek nie pozwoli Niemcowi grać w drużynie młodzieżowej. Jedyną drogą pozostanie wtedy kadra narodowa Joachima Loewa. Czy zatem telefon z powołaniem Schieber otrzyma w najbliższym czasie? Odpowiedź z pewnością przyniosą kolejne miesiące.