Zair był dziwnym krajem. Rządzony przez niesławnego Mobutu Sese Seko stał się państwem, w którym głód, morderstwa i korupcja były na porządku dziennym. W stolicy tej byłej belgijskiej kolonii, Kinszasie, 17 lipca 1991 roku przyszedł na świat niejaki Jean-Marie Daniel Mwanga.
Obecnie, już pod nazwą Demokratycznej Republiki Kongo, ojczyzna naszego bohatera ma się raczej dobrze. Kiedyś jednak strach było wyjść tam na ulicę nawet za dnia. W wieku niespełna sześciu lat Danny przeżył rodzinną tragedię Jego ojciec, Belmond, był doradcą wspomnianego wyżej dyktatora. Niestety, w roku 1997 podczas wojny cywilnej „zniknął” bez śladu.
Matka, bojąc się pozostać w kraju, przeniosła się do Stanów Zjednoczonych, pozostawiając syna z siostrami pod opieką babci. Dopiero w 2006 roku Danny, otrzymawszy status uchodźcy, mógł zamieszkać wraz z nią w Portland w stanie Oregon.
Szybko okazało się, że młody przybysz z Afryki ma spory talent do piłki nożnej. Już jako 15-latek otrzymał ofertę profesjonalnego kontraktu od Portland Timbers. Zdecydował się jednak jej nie przyjmować i grał w juniorskiej drużynie Westside Metro Club.
Niełatwo było Danielowi przyzwyczaić się do nowego środowiska. Tym bardziej że z powodu słabej znajomości języka angielskiego miał problemy z komunikowaniem się z ludźmi z najbliższego otoczenia.
Nieoceniony dla rozwoju młodego Kongijczyka okazał się trener Metro Club, Monty Hawkins. Nie tylko pomagał mu na boisku, lecz okazał się wsparciem również poza nim. Był dla Danny’ego kimś w rodzaju drugiego ojca.
Dzięki pomocy szkoleniowca Daniel na tyle rozwinął się piłkarsko, że w szkolnych rozgrywkach był wyróżniającą się postacią. Dość powiedzieć, iż swego czasu, reprezentując barwy Jefferson High School, zdobył… 53 gole w zaledwie dziewięciu meczach. – Wyglądało na to, jakby profesjonalny piłkarz grał z 15-letnimi chłopcami – wspomniał Hawkins.
W 2008 roku Mwanga przeniósł się do ekipy Oregon State Beavers. Tam w jedenastu spotkaniach zdobył cztery gole i został wybrany debiutantem roku. Szybko okazało się, że „Bobry” mają w składzie prawdziwą perełkę.
Nic dziwnego, że marzący o grze we Francji Danny szybko wpadł w oko drużynom z Europy. Przebywał nawet na testach w Auxerre, Lille i Strasburgu. Ostatecznie jednak zdecydował się pozostać w Stanach Zjednoczonych, gdzie miałby większe szanse na regularne występy. Wkrótce podpisał dwuletni kontrakt z MLS jako jeden z przedstawicieli tak zwanej Generacji Adidasa, zrzeszającej najbardziej obiecujących piłkarzy w USA.
W 2010 roku Danny został wybrany z numerem jeden w SuperDrafcie MLS przez nową ekipę – Philadelphia Union. Wkrótce okazał się poważnym wzmocnieniem drużyny trenowanej przez Piotra Nowaka. Już w pierwszych dziewięciu meczach ligowych strzelił pięć goli.
Prawdziwy popis umiejętności Mwangi miał miejsce w meczu z Houston Dynamo. Danny wszedł na boisko przy stanie gry 1:1, cztery minuty później jego drużyna straciła zaś bramkę. Po kolejnych trzech nasz bohater zaliczył asystę przy golu Sebastiena Le Toux, by samemu zdobyć zwycięską bramkę w doliczonym czasie gry.
Na razie ligowy licznik Daniela Mwangi zatrzymał się na 24 meczach i siedmiu bramkach. W Filadelfii liczą, że zostanie z nimi na wiele lat. Sam piłkarz ma jednak inne plany. – Dorastałem, marząc o grze we Francji, chciałbym przenieść się do Olympique Marsylia – wspomina 19-latek, którego kolejnym pragnieniem są występy w Chelsea Londyn.
Dlaczego tak utalentowany piłkarz nie ma jeszcze na koncie żadnych gier reprezentacyjnych, zapytacie? Otóż nie chce on występować w barwach kraju, w którym przyszedł na świat. – Byłoby dla mnie zaszczytem, gdybym mógł reprezentować Stany Zjednoczone. Chciałbym zagrać w ich barwach na mistrzostwach świata – stwierdził Mwanga, który nie ma jeszcze nawet amerykańskiego obywatelstwa.
Mwanga miał wielkie szanse na nagrodę debiutanta roku w MLS. Ostatecznie przegrał jednak z zawodnikiem stołecznego DC United, Andym Najarem, bohaterem jednego z poprzednich odcinków tego cyklu.
no i bedzie gral we Francji...
ogladajac film widac jak cieszy sie pilka, co
ciekawe, nie robi jak wiekszosc gwiazd, nie strzela
na sile. zawsze lekko i technicznie. te bramki to nic
specjalnego, ale nie liczy sie efektownosc tylko
efektywnosc. poza tym wiem ze bramka ktora mozna bylo
wybronic bo to taka "szmata", leci powoli i wpada do
bramki, wyprowadza bramkarza z rownowagi
niesamowicie. on ma do tego talent, jeszcze o nim
uslyszymy w europie, jestem pewien.
ma w sobie 'to coś' ;p
danny szybko zawita na europejskich salonach . Swego
rodzaju perła mls
Nie było tak jak z Freedym Adu.