Poziom prezentowany przez zawodników ze Wschodu intensywnie rośnie. O wielkości miejscowych piłkarzy przekonały ostatnie mistrzostwa Europy. To dzięki nim sportowy światek dowiedział się, co tak naprawdę potrafią Roman Pawliuczenko, Andriej Arszawin i Jurij Żyrkow. Jednak Rosja to nie tylko gracze ofensywni. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem gry kwartetu: Aleksandr Aniukow, Wasilij Bieriezucki, Siergiej Ignaszewicz i wspomniany Żyrkow. Jednak niedługo miejsce któregoś z nich może zostać poważnie zagrożone.
Rodzice czasem bywają bardzo przewidujący. Wierząc w świetlaną i medialną przyszłość swoich dzieci, nadają im unikalne imiona. Te często bardzo pomagają potomkom w karierze. Przykładami takich osób są między innymi: piosenkarz Elvis Presley czy wokalistka Madonna Veronica Louise Ciccone. W podobny przebieg zdarzeń u swojego syna wierzył również mieszkający w leżącej na terenie dzisiejszej Gruzji Gagrze Jenwier Chagusz. Swojemu urodzonemu 23 listopada 1986 roku synowi zdecydował się nadać imię, które należy przetłumaczyć jako Henryk. Dziecko nie otrzymało jednak rosyjskiej wersji tego imienia – Gienrich, a jego francuski odpowiednik – Anri (transkrypcja z Henry). Chłopiec od początku przejawiał zainteresowanie sportem. Szczególnie pokochał piłkę nożną, której postanowił oddać swoje życie.

W pewnym momencie swojego życia mógł powiedzieć, że ma szczęście. Został bowiem wypatrzony przez skautów jednego z najlepszych i chyba najpopularniejszego na świecie klubu pochodzącego z największego kraju świata, Spartaka Moskwa. Nieźle radził sobie w zespole rezerw. W końcu w roku 2004 prowadzący „Miaso” Nevio Scala zdecydował się na przesunięcie młodego defensora do pierwszej drużyny. Tam musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Często nie znajdował się nawet w meczowej 18-stce. Pod koniec sezonu nastąpiła w „Czerwono-białych” zmiana trenera – włoskiego szkoleniowca zastąpił Łotysz Aleksandrs Starkovs. Jednak u niego Anri również sobie nie pograł. Po zakończeniu rozgrywek zdecydował się odejść z Łużnik.
Kolejną drużyną, w jakiej zakotwiczył stawiający swoje pierwsze piłkarskie kroki Chagusz, okazał się Spartak Niżny Nowogród. Obrońca wierzył, że, wybierając team z Pierwszego Dywizjonu (odpowiednik obecnej I ligi w Polsce), będzie miał więcej czasu na regularne występy. Po raz kolejny przeżył jednak wielkie rozczarowanie. Opiekun jego ekipy niechętnie na niego stawiał. Zupełnie nie widział bohatera niniejszego tekstu w składzie, pozwalając mu jedynie na zasiadanie na ławce rezerwowych. Jeżeli udało mu się wyjść w pierwszej jedenastce, najczęściej było to efektem osłabienia Spartaka z powodu kontuzji lub nadmiaru kartek. Ostatecznie w drużynie z Niżnego Nowogrodu rozegrał tylko 13 spotkań, w których zdecydowanie częściej zmieniał kolegów z boiska.
Anri nie czuł się dobrze na Uralu. Postanowił ponownie zmienić klub. Na jego szczęście na jego drodze pojawił się ktoś, kto postanowił wyciągnąć do niego rękę. Tym kimś okazał się Wiktor Gonczarenko, trener jednego z czołowych teamów na Białorusi – BATE Borysów. Chagusz z początku nie potrafił wywalczyć sobie miejsca w składzie klubu znad Berezyny. Wydawało się, że podpisanie kontraktu z tą ekipą okaże się kolejnym niewypałem w jego karierze. W ciągu pierwszego sezonu pobytu w kraju naszych wschodnich sąsiadów wziął udział tylko w 11 spotkaniach (czterech w lidze, sześciu w pucharze i jednym w rozgrywkach europejskich). Bez jego pomocy koledzy z boiska zainkasowali tytuł mistrza Białorusi. Tym razem jednak się nie poddał.
W przygotowaniach do następnego sezonu dał z siebie wszystko. Zaowocowało to obdarzeniem go przez Gonczarenkę większym zaufaniem, dzięki czemu stał się pełnoprawnym członkiem pierwszego składu. Jego skuteczne interwencje często nie dopuszczały do zagrożenia bramki Siergieja Wieriemki. W samej lidze białoruskiej na placu gry pojawił się 22 razy. Zdobył także swojego pierwszego w profesjonalnej karierze gola. Okazał się również jednym z głównych autorów kolejnego, drugiego z rzędu, a czwartego w historii, mistrzostwa kraju. Zainteresował się nim nawet opiekun rosyjskiej młodzieżówki, lecz dał mu szansę pokazania się zaledwie raz.

Najlepsze jednak było dopiero przed nim. Sezon 2008 BATE rozpoczęło z wysokiego „C”. Od początku uplasowało się na pozycji lidera, której nie oddawało. Dodatkowo w lipcu przystąpiło do eliminacji elitarnej Ligi Mistrzów. W pierwszej rundzie Anri i spółka zmierzyli się z Velurem Reykjavik, którego odprawili 2:0 i 1:0. W drugiej borysowianom wróżono rychłe odpadnięcie w potyczce z Anderlechtem Bruksela. W stolicy Belgii Białorusini pokonali przeciwników 2:1, a u siebie udało im się uzyskać remis 2:2, co dało im promocję. W trzeciej rundzie czekał Lewski Sofia. Bułgarów gracze Gonczarenki również się nie przestraszyli. Zwycięstwo 1:0 na wyjeździe i remis 1:1 u siebie spowodowały, że mistrz Białorusi po raz pierwszy zagrał w Champions League. Nad Berezyną liczono na niespodziankę. Nastroje zepsuło losowanie, w którym los przydzielił BATE grupę śmierci, w której znaleźli się także: Zenit Sankt Petersburg, Juventus Turyn i Real Madryt. Chagusz zyskał w ten sposób niewyobrażalną okazję do pokazania piłkarskiemu światu swoich umiejętności. Jemu i jego kolegom z boiska udało się zdobyć zaledwie trzy punkty dzięki remisom z Włochami (dwukrotnie) i Rosjanami. Piłkarze z Borysowa szybko pożegnali się z europejskimi pucharami, ale nie mieli się czego wstydzić. Odnieśli w końcu największy sukces w historii swojego klubu. Na krajowym podwórku Anri i spółka nie dali się wyprzedzić i zdobyli trzecie kolejne mistrzostwo kraju. Najwięcej na tym sukcesie zyskał liczący 22 lata defensor z Gagry.
Wszystko wskazywało na to, że zimą 2008/2009 Chagusz zmieni klub. Tym razem okazało się to nie efektem nieradzenia sobie z miejscem w składzie, a rywalizacją o niego wielkich rosyjskiego futbolu. Chęć zakontraktowania bohatera obecnego tekstu wyraził między innymi Zenit Sankt Petersburg. Gracz jednak zdecydował się na zaakceptowanie oferty aktualnego mistrza Rosji, Rubinu Kazań. Jednak z podopiecznymi Kurbana Bierdyjewa za długo nie potrenował. Turkmeńczyk, nie widząc dla niego szans w konkurencji z Dato Kwirkwelią, Laszą Salukwadze, Cristianem Ansaldim, Romanem Szaronowem, Cesarem Navasem, Aleksiejem Popowem i wypożyczonym z FK Moskwa Witalijem Kaliszynem, zdecydował się na roczne wynajęcie go Kubaniowi Krasnodar. Anri nie miał większych problemów z wywalczeniem sobie miejsca w podstawowej jedenastce zespołu prowadzonego przez Siergieja Owczinnikowa. Tam bez problemu wygrał walkę o miejsce na środku defensywy. Stał się jedną z wyróżniających się postaci swojej ekipy. Nie stracił swojej pozycji nawet po zmianie szkoleniowca, kiedy to znakomitego niegdyś bramkarza zastąpił Pogos Gałtsian. Jego wypożyczenie kończy się w grudniu. W tym samym okresie upłynie również czas korzystania Rubinu z Kalieszyna. Wydaje się, że po powrocie do Kazania, wobec braku większego zaufania trenera Bierdyjewa do Gruzinów oraz wiekowego Popowa, droga do podstawowej jedenastki „Tatarów” jest prosta jak drut. Niemniej jednak 23-latek musi jeszcze udowodnić swoją wartość dobrymi występami w barwach Kubania do końca sezonu.
Bohater niniejszego tekstu nie miał w życiu szczęścia. W jego dwóch pierwszych klubach nie otrzymał nawet szansy na pokazanie tego, co potrafi. Dopiero wyjazd na Białoruś sprawił, że został dostrzeżony i doceniony przez wielkich futbolu w swojej ojczyźnie. Obecnie parę środkowych obrońców Sbornej tworzą Siergiej Ignaszewicz i Wasilij Bieriezucki, a najbardziej naciska na nich Deni Kołodin. Jeżeli kariera Chagusza będzie się tak rozwijała, może stać się on jednym z głównych kandydatów do przejęcie po nich pałeczki. Swoimi występami w BATE Borysów i Kubaniu udowodnił, że w piłkę grać potrafi i stać go na podjęcie wszelakich wyzwań. Teraz musi jedynie ciężko pracować i liczyć na zauważenie najpierw przez Kurbana Bierdyjewa, a potem przez Guusa Hiddinka.