Niemieckie warzenie: Timo Werner robi się za duży dla RB Lipsk


Timo Werner gra sezon życia w Bundeslidze

24 listopada 2019 Niemieckie warzenie: Timo Werner robi się za duży dla RB Lipsk
racingpost.com

W obecnym sezonie Bundesligi wyraźnym liderem klasyfikacji strzeleckiej jest Robert Lewandowski. Polak pobił kolejne ligowe rekordy i goni wielkich piłkarzy w historycznej tabeli snajperów w Niemczech. Trochę w cieniu Polaka został Timo Werner. Napastnik RB Lipsk jest w wyśmienitej formie, co potwierdza 12 bramek zdobytych przez niego w 12 meczach. Reprezentant Niemiec rozgrywa sezon życia i pokazuje swoje wysokie ambicje. Czy „Byki” stają się dla niego za małym klubem?


Udostępnij na Udostępnij na

Timo Werner zadebiutował w Bundeslidze w 2013 roku. Swoją przygodę z piłką nożną rozpoczynał w Stuttgarcie, którego jest wychowankiem. Trzy lata po swoim pierwszym meczu w niemieckiej lidze postanowił zmienić otoczenie. Przeszedł do RB Lipsk, który pojawił się na „poważnej” mapie Niemiec. Projekt oparty przede wszystkim na młodych talentach, a nie ściąganiu gwiazd, spodobał się młodemu piłkarzowi. W nowym klubie poczynił wyraźne kroki do przodu i stał się jednym z liderów „Byków”. Dzięki dobrym występom został także głównym żądłem w reprezentacji Niemiec. Jeszcze niedawno chciał poczynić kolejny ruch.

Timo Werner chce do Bayernu

W nowej drużynie Timo Werner stał się przede wszystkim napastnikiem. Ze względu na jego dynamikę w Stuttgarcie często był ustawiany na skrzydle. Wysoki pressing i częste wykorzystywanie wolnych przestrzeni pozwoliły mu w Lipsku na ustawienie najwyżej ze wszystkich piłkarzy. I to w tej drużynie stał się etatowym zdobywcą goli, tak jak miało to miejsce w zespołach młodzieżowych z rodzinnego miasta.

Już w pierwszym sezonie w nowej ekipie udało się wywalczyć wicemistrzostwo Niemiec. W kolejnym sezonie nie było tak kolorowo, ale za to w ostatnich dwóch „Byki” nie zeszły już poniżej podium. Drużyna ze wschodnich Niemiec to doskonałe miejsce do rozwoju dla młodych piłkarzy. Można ich tu znaleźć wielu, a dzięki współpracy z Salzburgiem i innymi ośrodkami Red Bulla trafiają tutaj najzdolniejsi. I być może teraz nadchodzi ten krok do przodu dla 23-latka.

Reprezentant Niemiec jest głodny trofeów. Tego nie zapewnią mu w Lipsku, bo to jest projekt cały czas ukierunkowany na przyszłość. Jest to firma mogąca już wygrywać w pojedynczych meczach z najlepszymi w Niemczech, ale wciąż nie jest to odpowiedni rywal dla Bayernu czy Borussii, patrząc na dłuższą metę. To po części ma zmienić Julian Nagelsmann, który rozpoczął swoją misję w RBL w obecnym sezonie. Latem tego roku Timo Werner chciał przejść do mistrzów Niemiec. Kontrakt z obecną drużyną wygasał mu z końcem czerwca 2020 roku. 23-latek tylko czekał na sygnał od „Bawarczyków”. Ale przez problemy z innymi ruchami transferowymi nikt z Monachium nie zadzwonił do Niemca.

https://twitter.com/Bayern_mania/status/1164545061406875650

Ostatecznie Timo Werner nie trafił w minionym oknie transferowym do Bayernu. Ale „Bawarczycy” widzą go u siebie w przyszłym roku. Mistrz Niemiec ma plany związane z dalszymi zmianami w składzie. Do stolicy Bawarii mieliby trafić młodzi Niemcy w postaci Kaia Havertza, Leroya Sane, Alexandra Nübela i właśnie Wernera. 23-latek nie chciał jednak zostawić swojego obecnego klubu w sytuacji bez możliwości zarobienia pieniędzy na transferze. Dlatego przedłużył kontrakt z RB Lipsk do końca czerwca 2023 roku, ale podobno klauzula transferu w umowie wynosi 30 mln euro. Po średnim okienku transferowym w Monachium pewnie żałują, że nie zdecydowali się na pozyskanie reprezentanta Niemiec już teraz.

Sezon życia?

Obecna runda jesienna dla Wernera jest znakomita. 23-latek po 12 kolejkach ma zdobytych 12 goli i jest wiceliderem klasyfikacji strzeleckiej w Bundeslidze. Zwłaszcza teraz obudził się, kiedy Nagelsmannowi udało się wreszcie wyprowadzić RB Lipsk z lekkiego dołka. W ostatnich dziesięciu spotkaniach (licząc wszystkie rozgrywki) reprezentant Niemiec zdobył dziewięć goli. Tylko w trzech meczach Ligi Mistrzów i dwóch ligowych nie zdobył bramki. Nigdy w swojej karierze nie był tak skuteczny w pierwszej części sezonu, a jak tak dalej pójdzie, może przebić swój debiutancki sezon w „Bykach”.

Pewnie mistrzowie Niemiec żałują, że transfer latem był tylko na 50% – on chciał, oni nie. Teraz taki duet z Lewandowskim to byłoby coś niesamowitego. Patrząc na to, w jak wybitnej formie jest Polak, a i tak nie pomaga to Bayernowi wejść na szczyt tabeli Bundesligi. A tak to Timo Werner ma okazję godnie pożegnać się ze swoim klubem. O ile faktycznie będzie to jego ostatni sezon w Lipsku. Z pewnością lepszy humor ma selekcjoner reprezentacji Niemiec, bo z pozycją napastnika ma największy problem. A raczej problemem jest liczba kandydatów mogących grać na szpicy. W takiej formie nie ma się co przejmować innymi kandydatami.

Zanim przejdziemy do kwestii kadry, spójrzmy na inne statystyki związane z Wernerem. W obecnym sezonie częściej od niego strzela na bramkę tylko Lewandowski (4,8 do 3,8 na mecz). W lidze ma cztery bramki straty do liderującego kapitana reprezentacji Polski. Werner cały czas stara się wykorzystać swoją prędkość, dlatego często balansuje na linii spalonego (1,2 na mecz). W tej klasyfikacji zajmuje pierwsze miejsce wraz z dwoma innymi napastnikami. Jego występy w rundzie jesiennej zauważają też inni, stąd jest oceniany bardzo wysoko. Lepsze noty otrzymywał jedynie Lewandowski. Za to 23-latka częściej wybierano graczem meczu.

Porównując go jeszcze do zeszłych sezonów w RBL, poprawiła się jego celność podań (ponad 78% w stosunku do wcześniejszych maksymalnie 75%). Częściej stara się grać z partnerami, a też sam potrafi dostrzec lepiej ustawionego kolegę. Dlatego też w obecnych rozgrywkach już ma lepszą średnią kluczowych podań (2,0 na mecz). Oczywiście za tym poszedł też wskaźnik średniej liczby wykonanych podań. Jest to dość kluczowa sprawa w kontekście zmiany barw klubowych. W Bayernie trzeba często więcej grać podaniami, aby rozbić gęściej broniących przeciwników. Z tym jeszcze niedawno Werner mógł mieć problemy. O czym najlepiej świadczył mundial 2018.

Lekka rysa

Timo Werner rozegrał już prawie 30 meczów dla reprezentacji Niemiec. W tym czasie miał okazję pojawić się w składzie kadry narodowej na Pucharze Konfederacji w 2017 roku oraz na mistrzostwach świata w 2018 roku. W tej pierwszej imprezie Joachim Löw dał szansę „drugiemu garniturowi”, który sięgnął po trofeum. Na mundial do Rosji z tego składu pojechało część piłkarzy. W tym 23-letni zawodnik RB Lipsk, który na tym pierwszym turnieju strzelił trzy gole i zaliczył dwie asysty (w tym jedną przy jedynym golu w finale).

Został ustawiony jako wyjściowy napastnik i wraz z pozostałymi piłkarzami zawiódł. Obrońcom tytułu nie udało się wyjść z grupy. Sam Werner nie czuł się dobrze, grając przeciwko zwartej obronie rywali. Brakowało mu miejsca na pokazanie swoich atutów. Lepiej się poczuł dopiero, kiedy selekcjoner przestawił go na skrzydło. Ale to i tak nie odmieniło losów Niemiec.

Trzeba przyznać, że mistrzostwa świata w Rosji naniosły lekką rysę na wciąż rozwijający się talent Timo Wernera. Pojawiły się nawet głosy mówiące o tym, że nie nadaje się on do drużyn z czołówki światowej. Mało która ekipa z tych najlepszych w Europie (poza Atletico) bazuje głównie na kontrach i wykorzystywaniu wolnych przestrzeni. Na szczęście 23-latek nie załamał się po pierwszej większej wpadce i wziął się do pracy nad sobą.

Timo Werner wciąż robi postępy

Teraz jest go „pełno” na boisku. Stara się podążać za grą. Ustawia się po obu bokach murawy. Stał się bardziej ruchliwym zawodnikiem i faktycznie momentami może znikać przeciwnikowi z radarów. Takie przemieszczanie się pozwoliło mu na jeszcze lepsze wykorzystanie swoich atrybutów. W taki sposób pokazuje jasno, że powoli RB Lipsk staje się za małym klubem dla niego. Może to być krok w stronę gry w Bayernie. Choć tam wcale nie byłoby łatwo o grę w pierwszym składzie. Na pozycji napastnika monopol ma Lewandowski. Może dobrze byłoby go ustawić za Polakiem. A może powrót na skrzydła?

Istnieje jeszcze jedna opcja. Jest nią Liverpool, który widziałby u siebie Timo Wernera. Patrząc na szaleńczy i niezwykle mobilny tercet ofensywny „The Reds”, Niemiec mógłby tam poczuć się jak u siebie. Dlatego też Jürgen Klopp i jego wysłannicy przyglądają się bacznie grze reprezentanta Niemiec. Niby dla niego priorytetem jest zostanie w ojczyźnie i przejście do najbardziej utytułowanej drużyny w kraju, ale nie ma gwarancji miejsca w składzie.

Jeżeli dojdą do skutku wszystkie planowane ruchy transferowe „Bawarczyków”, rywalizacja o wyjściowy skład będzie ogromna. Trudno będzie wszystkich odpowiednio zestawić i niezbędna będzie rotacja. Czy coś takiego pasowałoby 23-latkowi? Trudno na ten moment powiedzieć. Może dlatego też zabezpieczył się kontraktem ważnym do 2023 roku. Na razie warto utrzymać obecną formę do końca sezonu. To da wtedy wszystkim jasno do myślenia, jakiej klasy zawodnikiem jest Timo Werner.

 

Pozostałe artykuły z cyklu „Niemieckie warzenie” znajdziecie w poniższym linku. Zapraszamy do przeczytania innych tekstów związanych z niemiecką piłką!

Niemieckie warzenie

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze