Przed startem obecnego sezonu Manchester United obiecująco wyglądał w sparingach. Głównie za sprawą objęcia posady trenera przez Erika ten Haga kibice tego klubu mogli być optymistami. Holender kojarzony głównie z Ajaksem Amsterdam ma być inicjatorem dużych zmian przy Old Trafford oraz atrakcyjnej dla oka gry zespołu. Wraz z pierwszą kolejką ligowych rozgrywek stare demony "Czerwonych Diabłów" powróciły.
Porażka z Brighton, nawet biorąc pod uwagę poprzedni sezon, była niespodziewana. Mecz u siebie z zespołem Grahama Pottera, który się nie wzmocnił, a nadal musi sobie radzić bez Jakuba Modera, powinien być pokazem siły Manchesteru. Zamiast tego mieliśmy pokaz bezradności i bierności, goście zabrali ze sobą do domu trzy punkty, a momentami mogli poczuć się jak na treningowej gierce.
De Gea bardzo zawiódł
Jednym z zawodników, który w poprzednim sezonie jako jeden z nielicznych prezentował solidną formę, był David de Gea. Hiszpan potrafi prezentować się w bramce bardzo różnie. Czasem wykonuje interwencje, po których ręce same składają się do oklasków, a czasem jest bardzo bojaźliwy i broni w sposób, który odbiera pewność kolegom z zespołu. W spotkaniu z Brighton mieliśmy okazję obserwować to gorsze oblicze byłego zawodnika Atletico Madryt.
Mógł zachować się lepiej przy obu trafieniach dla „Mew”. Szczególnie jego zachowanie przy pierwszej bramce było bardzo dziwne i trudno stwierdzić, co 31-latek właściwie chciał w tej sytuacji zrobić. Drugi gol obciąża jego konto w mniejszym stopniu, niemniej jednak też nasuwa się wniosek, że można było lepiej interweniować po strzale Solly’ego Marcha.
Nowoczesny futbol wymaga od czołowych bramkarzy bardzo dobrej gry nogami. Czasy, gdy zawodnicy grający na tej pozycji ciągle wybijali piłkę byle dalej od własnej bramki, już dawno minęły. Najlepszym przykładem tego, jak powinno wprowadzać się piłkę do gry, są Manuel Neuer i Ederson. Nie jest to oczywiście element pozbawiony w ich wykonaniu ryzyka, ale trzeba przyznać, że koniec końców gra warta jest świeczki. De Gea pod tym względem jest niestety przeciętny i biorąc pod uwagę jego wiek, niewiele się w tej kwestii zmieni. Taki styl kompletnie nie pasuje do filozofii futbolu, której zwolennikiem jest nowy trener „Czerwonych Diabłów”.
https://twitter.com/Kst10i/status/1556269195960238080?s=20&t=-vF_Vy6qxlFqxEGYHirXig
Środek pomocy nie istniał
Można pokusić się o stwierdzenie, że Manchester United środek pola ma obsadzony tylko w teorii. Gra w inauguracyjnej kolejce Scotta McTominaya i Freda wołała o pomstę do nieba. Brazylijczyk miewa czasem przebłyski dużych umiejętności, natomiast Szkot to chyba nie jest piłkarz, który powinien być pierwszym wyborem na swojej pozycji. Gdy obaj wymienieni zawodnicy nie mają swojego dnia, wówczas rywale mogą robić w centralnej strefie boiska to, na co mają ochotę. Najlepszym podsumowaniem występu McTominaya jest jego strata przy pierwszej bramce Pascala Grossa. Powinien też być wdzięczny sędziemu, bo to spotkanie powinno się dla niego skończyć już w 27. minucie:
Yes, McTominay should have received a red card for both the atrocious tackle and lack of footballing ability pic.twitter.com/xiwbOarcga
— Has the Referee or VAR made a poor decision? (@PoorEPLreferees) August 7, 2022
Środkowi pomocnicy to również bardzo ważne elementy w układance Erika ten Haga. Trudno powiedzieć, z czego wynika ta opieszałość klubu na rynku transferowym, ale niedługo będzie się rozliczać Holendra za jego pracę, do której nie ma odpowiednich narzędzi. Okienko transferowe trwa do końca sierpnia, a w Anglii szczególnie emocjonująco bywa podczas tzw. „deadline day”, ale robienie wzmocnień na ostatnią chwilę często nie jest najlepszym pomysłem. Szkoleniowiec w pomeczowej wypowiedzi zwrócił uwagę, że Manchester United nie może notować tak prostych strat:
– Po pierwsze jestem rozczarowany, to oczywiste. Musimy wyciągnąć wnioski. Powinniśmy grać lepiej z piłką przy nodze. Popełniliśmy zbyt dużo łatwych błędów. Nie mieliśmy odpowiedniej organizacji bez piłki przy nodze. Gdyby było inaczej, to bramki dla Brighton by nie padły.
Brak odpowiednich wzmocnień
Jeżeli ktoś liczył na to, że Manchester czeka kadrowa rewolucja, to może czuć się zawiedziony. Klub pozyskał Lisandro Martineza, Christiana Eriksena oraz Tyrella Malacię. Nie są to nazwiska, które rzucają na kolana, choć oczywiście Eriksen może być bardzo pożyteczny, a dwaj pozostali z wymienionych piłkarzy są perspektywiczni. Jednak kadra „Czerwonych Diabłów” ciągle wymaga wzmocnień, a jeśli takowe będą, to nie przepracują z kolegami okresu przygotowawczego, co nie będzie dla nich korzystną okolicznością.
Wskutek odejścia z Old Trafford Edinsona Cavaniego zespołowi brakuje środkowego napastnika. Być może na tej pozycji występować będzie Cristiano Ronaldo, jednak przyszłość Portugalczyka nie jest jeszcze do końca znana, a pamiętać też należy o jego wieku. Z pewnością nie rozegra wszystkich spotkań i przydałby mu się zmiennik bądź ktoś do rywalizacji.
W drużynie wielu jest piłkarzy, których umiejętności do gry na takim poziomie są kwestionowane. Trudno znaleźć taką pozycję, o której można powiedzieć, że jest na niej odpowiednia jakość i nie wymaga ona wzmocnienia. Wszystko to trwa jednak bardzo długo, a telenowela z przyjściem Frenkiego de Jonga zaraz przebije kultową „Modę na sukces”. Przed kibicami Manchesteru United kolejny trudny sezon, a za nimi zimny prysznic w spotkaniu z Brighton.
Xavi: “I don't know what will happen to Frenkie de Jong. Until August 31st anything can happen…”. 🚨🔵🔴 #FCB
“He knows what I think and what the club want and need. Of course I'm counting on him, he's a great player”. pic.twitter.com/muavQByPho
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) August 7, 2022