Weekend z Premier League. Jakże długo przyszło nam na to czekać. Kibice piłki nożnej na najwyższym światowym poziomie usychali z tęsknoty za angielską ekstraklasą przeszło siedemdziesiąt siedem dni. Jednak podobnie – jeśli nie bardziej – stresujący ten okres był dla piłkarzy, którzy szykowali się do debiutu w najtrudniejszej lidze świata.
Debiutujących w miniony weekend było bez liku. A w związku z trwającym jeszcze okienkiem transferowym z pewnością ich przybędzie (West Brom – dla przykładu – nie zdążył jeszcze zarejestrować Serge’a Gnabry’ego i Salomona Rondona). Pierwszy mecz może dać impuls do dobrej serii występów przed serią trudnych gier (Liverpool – Joe Gomez i Nathaniel Clyne), skłonić do przemyśleń i poprawek (Arsenal), a w najgorszym wypadku podważyć wiarę menedżera w twoją przydatność (Jordan Ayew). My spojrzeliśmy na te nazwiska, o których warto napisać kilka zdań.
Petr Cech (Arsenal)
Po ponad 300 występach dla rywala zza miedzy, Chelsea, czeski golkiper przeniósł swoje talenty na Emirates. Transfer bramkarza z najwyższej półki rozgrzał kibiców Arsenalu do czerwoności. Ogłaszany dumnie marsz „Kanonierów” po mistrzostwo uświetnił triumf nad „The Blues” w spotkaniu o Tarczę Wspólnoty. Pierwsza ligowa kolejka wylała na rozgrzane głowy „The Gooners” hektolitry lodowatej wody. I to rękawicami samego zbawiciela zza naszej południowej granicy. Petr Cech popełnił spory błąd przy pierwszej bramce i razem z obroną Arsenalu nie zdołał zapobiec późniejszemu podwyższeniu prowadzenia West Hamu.
Arsenal concede from their first shot on target faced of the season, just like last year.
— Orbinho (@Orbinho) August 9, 2015
Reece Oxford (West Ham United)
Jeszcze dzień przed meczem ledwie 16-letni zawodnik londyńskich „Młotów” na Twitterze wyrażał swoją ekscytację zbliżającą się godziną rozpoczęcia kultowego „Match of the Day”. Już następnego wieczora jego nazwisko było z podziwem wymawiane przez prowadzącego i ekspertów „Match of the Day 2”. – Jeden z najbardziej dojrzałych z niedawnych debiutantów – piszą o nim na Wyspach i nietrudno się z brytyjskimi dziennikarzami nie zgodzić. Po nastolatkach spodziewamy się zaciekłości, fajerwerków i ułańskiej fantazji, a Reece w niedzielne popołudnie zagrał zgodnie z tym, co kryje się za jego nazwiskiem.
https://www.youtube.com/watch?v=lPsapv58OHs
Dimitri Payet (West Ham)
Najważniejszy element sobotniej niespodzianki na Emirates. Niespodzianki równej tej, jaką był sam przyjazd Francuza do zachodniego Londynu. Wychowanek Le Havre i Excelsioru swoją całą seniorską karierę spędził we Francji. Od lat pokazywał się w ojczyźnie z dobrej strony, ale na samolot z rodakami do Anglii, przy francuskich zaciągach Arsenalu czy później Newcastle, nigdy się nie załapał. Wyjazd w wieku dopiero 28 lat możemy więc uznać za (nie)małe zaskoczenie, podobnie jak przed rokiem jego kolegi z zespołu – Mathieu Valbuena. Po tym, jak przed rokiem w barwach OM asystował przy 17 trafieniach kolegów, podczas swojego pierwszego meczu w Premier League zdawał się każdym swoim podaniem mówić wszystkim wokół, że nawet tutaj chce swój wyczyn powtórzyć.
Andre Ayew (Swansea)
Kolejny z tych „twarzy” Ligue 1, o których latami mówiło się w kontekście wyjazdu za granicę. Doświadczony na najwyższym poziomie Ghańczyk, jeden z liderów reprezentacji i bardziej utalentowany z braci Ayew, w końcu zamienił Marsylię na walijskie Swansea. Nowy klubowy kolega Łukasza Fabiańskiego był zmorą dla obrońców mistrza Anglii, a wymarzony debiut zakończył z bramką na koncie.
Jordan Ayew & Rudy Gestede (Aston Villa)
Dużo gorzej poradził sobie (jak już ustaliliśmy, mniej utalentowany) jego brat, Jordan. Młodszego z ghańskich braci w szeregi swojego zespołu ściągnął Tim Sherwood. Nowe działo fana „Kanonierów” nie wystrzeliło w starciu ze słabym Bournemouth ani razu, więc po godzinie gry zostało zastąpione cięższą artylerią. Rudy Gestede to prawdziwy bombowiec wśród napastników. Francuz jest jednym z najlepszych lotników na swojej pozycji, ponieważ seryjnie trafia do bramki rywala głową. Artura Boruca w debiucie pokonał po dośrodkowaniu z rzutu rożnego mocnym strzałem, a jakże… głową.
Matteo Darmian (Manchester United)
Jedyny z nowych zawodników ściągniętych za niebotyczne pieniądze przez Eda Woodwarda do Manchesteru, na którym w spotkaniu z Tottenhamem można było zawiesić oko. Jego sesja fotograficzna u boku Louisa van Gaala może nie wzbudziła tylu emocji co Bastiana Schweinsteigera, Morgana Schneiderlian i Mephisa Depaya, ale to właśnie Włochowi (i świetnemu w sobotę Smallingowi) fani Manchesteru zawdzięczają czyste konto. Bo co do autora zwycięskiej inauguracji wszyscy jesteśmy zgodni.
http://media.giphy.com/media/kvr9KztukvNRu/giphy.gif
Georginio Wijnaldum (Newcastle)
Holandia to bardzo modny kierunek transferowy, choć w ostatnich latach nie dostarczyła Europie prawdziwej „bomby”. Takim transferowym hitem dla mieszkańców Newcastle okazać się może były kapitan PSV – Georginio Wijnaldum. Już sama cena za Holendra zwiastować miała wielkie umiejętności. Za Holendra zapłacono bowiem około 20 milionów euro, co czyni go trzecim po Alanie Shearerze i Michaelu Owenie najdroższym zawodnikiem w historii klubu. Odwdzięczył się już pierwszego dnia, strzelając bramkę głową i imponując celnością podań, walnie przyczyniając się do pierwszego wywalczonego przez „Sroki” punktu w starciu z Southampton.
Jakikolwiek by ten pierwszy mecz nie był, to nadal jedynie jedno spotkanie. Zawsze może być lepiej, a na murawach Premier League leży jeszcze 111 punktów. W końcu wszyscy wiemy, że debiut na tym poziomie może być tak stresujący, że nietrudno o zamieszanie w głowie.
"hektolitry lodowatej głowy" no cóż, Ok :)
Intrygujące sformulowanie, przyznaję
Ważne, że poprawione :)