Śląsk Wrocław nie zdołał powstrzymać nabierającej rozpędu Legii i poległ w Warszawie różnicą trzech bramek. Pomimo skutecznej gry ofensywnej to niezdobyte bramki świadczyły o klasowej postawie mistrzów Polski. Drużyna z Łazienkowskiej imponowała przede wszystkim cierpliwością oraz kulturą gry, którą tak rzadko spotykamy na boiskach ekstraklasy.
Budowa od defensywy
Stare piłkarskie porzekadło mówi, że solidny zespół powinien opierać się na dobrej grze obronnej. Choć w dzisiejszym spotkaniu w ekipie Legii występował zaledwie jeden nowy defensor, to gra całego zespołu w tyłach uległa znacznym zmianom. Dotyczą one nie tylko walorów stricte defensywnych, lecz również rozprowadzania gry.
Michał Pazdan i William Remy grali wyjątkowo wysoko i wraz z bocznymi defensorami próbowali przeszkadzać rywalom jeszcze przed polem karnym Malarza. Schemat ten miał miejsce również w Lubinie, gdzie cała linia defensywna operowała nawet na 30. metrze przed bramką.
Niezwykle ważną rolę w takim systemie gry obronnej odgrywają środkowi pomocnicy, którzy muszą wykazać się rzetelną pracą i odpowiedzialnością za własne strefy. Mączyński, Antolic oraz ustawiony najgłębiej Philipps oprócz solidnego rozegrania oferują również walory defensywne. Dzięki temu obrona Legii wygląda na znacznie bardziej skonsolidowaną niż na początku sezonu.
Powyższe zestawienie umożliwiało zespołowi ze stolicy nie tylko solidność w defensywie, ale również spokój i kreatywność w rozegraniu. Dzięki temu niemal każda akcja Legii rozpoczynała się od krótkich podań z własnej strefy obronnej.
Imponujący środek pola
Do tej pory pomoc Legii była pełna jakości, jednak brakowało w niej odpowiednich proporcji. Mączyński i Moulin nie gwarantowali odpowiedniego balansu. Mecz z Zagłębiem i potyczka ze Śląskiem sprawiły, że kibice z pewnością nieprędko zatęsknią za Francuzem.
Antolic i Philipps przy pomocy byłego piłkarza Wisły znów niemal całkowicie zdominowali drugą linię. Dobra technika użytkowa oraz umiejętność rozprowadzania piłki sprawiły, że Legia od 1. minuty kontrolowała przebieg spotkania. Istotny był również sposób poruszania się gospodarzy, którzy za każdym razem grali bardzo blisko siebie.
Jednym z nowych elementów w grze podopiecznych Jozaka jest wysoki pressing. To dzięki niemu gospodarze zdobyli drugiego gola, który podciął skrzydła Śląskowi. Wybiegana i dobrze zbalansowana druga linia sprawiła, że Legia miała możliwość wysokiego ataku na przeciwnika.
Kontrola środka pola ułatwiła Legii kreowanie groźnych sytuacji poprzez otwarcie wolnych przestrzeni na skrzydłach. Grający bliżej środka Hamalainen i Eduardo bez problemu przemieszczali się w tłoku, zaś Jędrzejczyk i Broź zyskiwali wiele swobody w swoich strefach.
Legia świetna do czasu
Popisowy występ mistrzów Polski nie trwał przez pełne 90 minut. Po zmianach przeprowadzonych przez Jozaka Legia zatraciła odpowiedni balans i pozwoliła Śląskowi na powrót do gry. Choć goście nie kreowali wielu groźnych sytuacji, to potrafili opanować środek pola.
Było to w dużej mierze efektem pojawiania się na placu gry Radovicia, który nie jest jeszcze gotowy na tak aktywną grę w pressingu, której wymaga Jozak. Z nową pozycją nieszczególnie radzi sobie również Michał Kucharczyk, który preferuje grę bliżej bocznej strefy boiska. W systemie z trójką atakujących wymaga się jednak operowania w dużej mierze tuż za wysuniętym napastnikiem.
Kłopoty Legii pojawiały się wówczas, gdy goście zdołali ominąć drugą linię gospodarzy. W przedstawionej powyżej sytuacji trójka pomocników znajduje się za linią piłki, zaś źle względem Koseckiego ustawiony jest Jędrzejczyk.
Gdy Śląsk chwilowo przejął kontrolę, kluczowym zawodnikiem był Michał Chrapek. Jego zejście z boiska niemal całkowicie zabiło spotkanie i odcięło gościom jakiekolwiek nadzieje na odniesienie honorowego rezultatu. Jan Urban liczył na skuteczne kontry, które w większości przypadków były jednak kasowane jeszcze w drugiej linii gospodarzy.
Jednym z gorszych akcentów spotkania był kolejny błąd Pazdana, który doprowadził do utraty bramki. Broź i Remy ustawili się wysoko i podobny ruch powinien wykonać reprezentant Polski. Obrońca cofnął się jednak zbyt głęboko i umożliwił swobodne dogranie piłki na 16. metr.
Pomimo pozytywnego obrazu w świetle całego spotkania Legia wciąż musi pracować nad regularnością. W Lubinie dobre były momenty, zaś w starciu ze Śląskiem za udaną należy uznać całą pierwszą połowę. W drugiej części gospodarze jednak spuścili z tonu i stracili kontrolę nad spotkaniem – w starciu z silniejszym rywalem jest to absolutnie niedopuszczalne.
Kolejny krok w dobrym kierunku
Rezultaty Legii podczas obozu przygotowawczego mogły nieco niepokoić kibiców. W starciach ligowych mistrzowie Polski udowadniają jednak, że są dobrze przygotowani do walki o obronę tytułu.
Nowi zawodnicy prędko wkomponowali się do zespołu i od pierwszych minut w ekstraklasie dobitnie pokazują, że nie są przypadkowymi piłkarzami. W tym przypadku główną rolę odgrywają nie tylko indywidualne umiejętności, ale przede wszystkim dopasowanie do określonego przez Jozaka stylu gry.
Na wyróżnienie zasługuje również umiejętność gry na małej przestrzeni, w której to ekipa Jozaka czuje się coraz lepiej. Budowanie trójkątów podczas ataku pozycyjnego okazało się kluczowe podczas wykreowania pierwszej akcji bramkowej.
Swoboda, którą miał Eduardo przed podaniem do Hamalainena, była efektem wcześniejszego rozegrania. Brazylijczyk z chorwackim paszportem jest na tyle klasowym graczem, że pozostawienie mu takiej przestrzeni musi skutkować utratą bramki.
Legia wygląda coraz solidniej i z każdym kolejnym spotkaniem może nabierać rozpędu. W kadrze mistrzów Polski nie brakuje jakości oraz rywalizacji o miejsce w składzie, co może działać wyłącznie pozytywie na zawodników. Jak na razie podopieczni Jozaka zaskakują nas kulturą swojej gry. Poważne sprawdziany dopiero jednak nadejdą i z określaniem Legii mianem najsilniejszego zespołu w Polsce należy jeszcze poczekać.
Dzięki za ciekawą analizę.
Przy okazji - zmiana wyglądu strony na bardzo duży plus!