Notes taktyka: Lech Poznań – kolos na glinianych nogach?


Problemy taktyczne trenera Djurdjevicia

1 września 2018 Notes taktyka: Lech Poznań – kolos na glinianych nogach?

Lech Poznań trenera Djurdjevicia to drużyna unikatowa jak na polskie warunki: chcąca dominować na boisku, dobrze czująca się z piłką w posiadaniu, grająca przyjemny dla oka, ofensywny futbol. Ten styl gry ma swoje odbicie w statystykach: "Kolejorz" ze średnim posiadaniem piłki na poziomie 56% jest drużyną najdłużej utrzymującą się przy piłce w Lotto Ekstraklasie. Lech stosuje ustawienia z trójką obrońców: 3-5-2 i 3-4-3, które sprzyjają ofensywnej grze i jak przyznał sam szkoleniowiec, podkreślają atuty drużyny.


Udostępnij na Udostępnij na

Przymusowi wahadłowi

Dla każdego systemu z trójką obrońców kluczowa jest rola wahadłowych. Siedmiu piłkarzy wystąpiło na tej pozycji w drużynie Lecha w meczach o stawkę od początku sezonu. To pokazuje, jak długo musi szukać trener Djurdjević odpowiedniego piłkarza do tej roli. Z drugiej zaś strony, gra na wahadle wymaga dobrej znajomości systemu i żelaznej kondycji od piłkarza tak, by mógł wspierać ataki drużyny, a chwilę później odbudowywać ustawienie w obronie.

Niestety, wahadłowi „Kolejorza” często stawali się przyczyną problemów. Makuszewski z Jóźwiakiem dają niewątpliwie dużo możliwości w ofensywie, jednak mają problemy pod własną bramką. Z kolei Klupsiowi i Wasielewskiemu brakuje doświadczenia, za to rola De Marco na tej pozycji była jedynie epizodyczna. Na tle kolegów lepiej wypadają Tomasik i Kostewycz, nominalni obrońcy, jednak w ich grze również zauważalne są mankamenty. Wszyscy bywają spóźnieni, w złych momentach dochodzą do rywala, przegrywają pojedynki 1 na 1. W poniższej sytuacji Makuszewski jest spóźniony z kryciem Martina Kostala, co skutkuje pierwszym zagrożeniem pod bramką Buricia w meczu z Wisłą Kraków.

Wydaje się, że cała szóstka to wahadłowi bardziej z przymusu niż z wyboru. Trenerowi lechitów sprawy nie ułatwia system szkolenia młodzieży w Polsce nastawiony na grę z czwórką obrońców. Jeśli trener nie chce grać w ten sposób, to powinien pilnie rozejrzeć się za wahadłowymi, zanim zamknie się okno transferowe. Istnieje jeszcze inna opcja: można poczekać, aż drużyna przyzwyczai się do gry z trójką obrońców, ale – jak pokazała najnowsza historia – bardzo prawdopodobne, że wcześniej szkoleniowiec zostanie zwolniony.

Powolne rozegranie

Gra się tak, jak przeciwnik pozwala – ta stara piłkarska maksyma świetnie sprawdza się w kontekście budowania ataków przez Lecha Poznań. W ataku zespołu z Poznania występuje wielu zawodników o dużych umiejętnościach, ale zanim można będzie rozwinąć ofensywne możliwości, należy najpierw dobrze rozegrać piłkę. Tu pojawiają się problemy: im rywal jest bardziej wymagający, tym więcej podań odbywa się między bramkarzem a obrońcami czy też w poprzek boiska.

Świetnie wykorzystywało tę słabość rywala Zagłębie Lubin, ustawiając się na własnej połowie, przesuwając formacje i zagęszczając strefę, w której jest piłka. Lechowi brakowało ruchu, brakowało piłkarzy, którzy cofnęliby się do rozegrania i zagrali na jeden kontakt, by wyjść ze swojej połowy. Podobnie sytuacja wyglądała w meczu 3. kolejki Lotto Ekstraklasy przeciwko Śląskowi Wrocław, z tą różnicą, że Śląsk podchodził dużo wyżej od Zagłębia. W tej sytuacji piłkarze Śląska odcięli możliwe drogi podania Vernonowi de Marco, co poskutkowało stratą i dobrą okazją dla wrocławian, którą zmarnował Arkadiusz Piech. Zwróćmy uwagę na to, jak daleko stoją od siebie piłkarze „Kolejorza”, co znacznie utrudnia obrońcom rozegranie piłki.

Błyskotliwy atak

Ofensywa to zdecydowanie najmocniejsza strona Lecha. „Kolejorz” strzela najwięcej bramek w lidze, a do ataku angażuje aż sześciu zawodników. Gra lechitów w ofensywie opiera się na dobrej współpracy w bocznych strefach boiska: między wahadłowymi a bocznymi pomocnikami w systemie 3-5-2 i między bocznymi napastnikami a wahadłowymi w systemie 3-4-3. Pod tym względem gra z trzema obrońcami pasuje do charakterystyki zawodników Lecha, bo to właśnie na bokach grają najlepsi technicznie zawodnicy (Jóźwiak, Amaral) i bardzo szybki Maciej Makuszewski. Ich akcje wykańczają napastnicy, chyba najlepsi od czasów Teodorczyka, którymi są Gytkjaer i Tomczyk. Oprócz oddawanie strzałów na bramkę rywala od czasu do czasu wyciągają obrońców w głąb boiska, robiąc miejsce dla partnera/partnerów z ataku. Dużo dobrego w ofensywie robi środek pola, którego piłkarze często decydują się na prostopadłe, otwierające podania, tak jak np. Tomasz Cywka przy golu na 1:0 w meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Ten sam piłkarz pełni jeszcze jedną ważną funkcję: w systemie 3-5-2 wspomaga w polu karnym dwóch napastników.

Świetnie było to widać przy golu na 1:1 w meczu z Zagłębiem. Choć formalnie Lech grał w ustawieniu 3-4-3, to zawsze któryś z dwójki Tiba-Amaral cofał się do pomocy i w praktyce stawał się trzecim pomocnikiem w ustawieniu 3-5-2. Tak było przy tej akcji: Amaral się cofnął, Tiba zszedł z piłką do boku, w polu karnym był jedynie Gytkjaer i wtedy do akcji dołączył się Cywka. Tiba zagrał do Gytkjaera, ten miał przed sobą dwóch obrońców, więc oddał piłkę ofensywnemu pomocnikowi, a ten zdobył wyrównującą bramkę.

Agresywna defensywa

Cała gra Lecha bez piłki koncentruje się bardziej na tym, by szybko tę piłkę odzyskać, niż na tym, by bronić dostępu do własnej bramki. Elementem charakterystycznym dla poznańskiej drużyny jest tzw. gegenpressing: momentalnie po stracie piłki najbliższych 2-3 zawodników atakuje rywala. Pod tym względem poznański zespół przypomina Borussię Dortmund za najlepszych czasów i niewątpliwie inne drużyny mogą się na „Kolejorzu” wzorować. Lechici także wysoko atakują rywala podczas rozegrania, zmuszając go do grania długich piłek.

Niestety na tym dobra gra w obronie się kończy, bo Lech ma problem ze zbieraniem drugich piłek, przez co sam często staje się ofiarą własnej taktyki. Trójka obrońców nie skraca pola gry tak, jak powinna, co powoduje lukę między obroną a środkiem pola. Z drugiej strony, skrócenie pola gry mogłoby wpędzić Lecha w jeszcze większe tarapaty, bo defensywa Lecha do najszybszych nie należy. Również wahadłowi mają problemy z powrotem i grą w obronie, przez co większa odpowiedzialność spada na wspomniany tercet obrońców. Jak sobie on radzi z tą odpowiedzialnością? To pokazał mecz z Wisłą Kraków. Lech stracił w nim pięć bramek, a przy stracie czwartej błąd popełnił Vujadinović, który nie pokrył Kostala, asystenta przy golu Ondraska.

Trójka obrońców musi być sprawna, silna i zdyscyplinowana taktycznie. Tych cech piłkarzom formacji defensywnej wydaje się brakować. Popełniają błędy indywidualne, czasem źle się ustawiają przy kryciu (to szczególnie dotyczy młodego Orłowskiego). Mało wsparcia otrzymują od pomocników, którzy na swojej połowie tracą na agresywności, często niezbyt dobrze współpracują z defensorami i tak jak partnerzy bywają spóźnieni. Wszystkie wymienione czynniki sprawiają, że defensywa to najsłabszy punkt zespołu z ulicy Bułgarskiej.

Co czeka Lecha?

Trudno przewidywać. Jedno jest pewne: Lech Poznań ma bardzo silną kadrę jak na ekstraklasowe warunki. Jest ona mieszanką najzdolniejszej młodzieży wychowanej w klubowej akademii i napływowych piłkarzy sprowadzonych w ostatnim czasie, dających dużo jakości. W klubie jest też miejsce dla doświadczonych ligowców, jak np. Trałka, którzy powinni dowodzić swoimi formacjami na boisku.

Cel jest znany: mistrzostwo Polski, ale żeby go osiągnąć, trzeba będzie naprawić problem, którym jest wspomniana defensywa. Jak to zrobić? Możliwości jest kilka. Jednym z rozwiązań jest poszukanie na rynku transferowym i w drużynach młodzieżowych zawodników, którzy lepiej pasowaliby do założeń taktycznych niż obecni piłkarze. Z drugiej strony, można poświęcić więcej czasu na trening wytrzymałościowy i szlifowanie rozwiązań taktycznych tak, by doprowadzić takich piłkarzy jak Vujadinović do odpowiedniej formy i wykształcić w zawodnikach potrzebne mechanizmy. To dosyć ryzykowna opcja, ponieważ nikt nie zagwarantuje trenerowi, że plan się powiedzie, chociaż dobrą okazję do jego realizacji stanowi nadchodząca przerwa reprezentacyjna. Innym rozwiązaniem byłoby sugerowane przez niektórych ekspertów przejście na ustawienie z czwórką obrońców, jednak to oznaczałoby rezygnację ze śmiałej drogi, jaką podąża Ivan Djurdjević, i poniekąd pójście na łatwiznę. Tylko czy to sprawi, że Orłowski przestanie popełniać błędy przy kryciu, a Janicki ustrzeże się od indywidualnych pomyłek, takich jak w nieszczęsnym meczu z Wisłą? Czy to nie podetnie ofensywnych skrzydeł zespołu?

To już są dylematy trenera Djurdjevicia. Bez względu na to, którą opcję wybierze, będzie musiał wziąć za swój wybór pełną odpowiedzialność.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze