Norwegia bez Euro, ale z perspektywami


Reprezentacja Norwegii nie zagra na Euro 2020, bo jest jeszcze melodią przyszłości

13 października 2020 Norwegia bez Euro, ale z perspektywami
sportsbibelen.com

Reprezentacja Norwegii, podobnie jak pięć lat temu, przegrała baraże o udział w mistrzostwach Europy. Ma jednak dużo lepsze perspektywy niż wówczas. Do głosu dochodzi bowiem nowe i przede wszystkim utalentowane pokolenie, którego symbolem jest oczywiście Erling Haaland.


Udostępnij na Udostępnij na

Ogółem Norwegowie nie byli na żadnej wielkiej imprezie od dwudziestu lat, czyli od Euro odbywającego się na boiskach Belgii i Holandii. W listopadzie 2015 roku w barażu musieli oni uznać wyższość reprezentacji Węgier, która wygrała w dwumeczu 3:1. Trzeba jednocześnie podkreślić, że obie kadry nie rywalizowałyby, gdyby nie poszerzenie liczby uczestników mistrzostw Europy.

Norwegia zajęła bowiem trzecie miejsce w swojej grupie, w której zresztą nie zachwycała. Zaliczyła wówczas między innymi remis z Azerbejdżanem, a także dotkliwą porażkę 1:5 z Chorwacją (później pokonała ją na własnym boisku 2:0).  Wpływ na takie, a nie inne wyniki miała z pewnością jakość piłkarska tamtej reprezentacji. Na próżno szukać w jej ówczesnym składzie choćby wschodzących gwiazd europejskiego futbolu.

Za wysokie progi

Na pierwszy rzut oka sytuacja samej kadry od tamtego czasu się nie zmieniła. Norwegowie ponownie zajęli trzecie miejsce w swojej grupie kwalifikacyjnej, występując w barażach dzięki wygranej w swojej grupie dywizji C Ligi Narodów. Tym razem ulegli jednak dużo wyżej notowanej drużynie niż Węgrzy. Na przeszkodzie stanęła im bowiem reprezentacja Serbii, naszpikowana gwiazdami czołowych europejskich lig.

Ostatecznie Norwegowie musieli uznać wyższość Serbów. W ostateczności liczy się oczywiście końcowy wynik, ale trzeba podkreślić, że Norwegia przegrała dopiero po dogrywce. Przed pięcioma laty norweska kadra nie miała tylu argumentów, aby napsuć krwi Węgrom, którzy są przecież dużo niżej notowani od Serbii.

– Na wynik z Serbią wpłynęło wiele czynników. Przede wszystkim to nie był dzień Norwegów. Było to widać od pierwszej do ostatniej minuty. Ale oczywiście taka teza byłaby za dużym uproszczeniem. Zadecydowały także błędy Larsa Lagerbacka. Selekcjoner dobrał złą taktykę i złych wykonawców. Szwed, decydując się na taktykę 4-4-2, wystawił czterech środkowych pomocników. Zagrali niegrający w klubie Henriksen czy Johansen i będący od dłuższego czasu bez klubu Aleesami. Nietrafione były także zmiany w trakcie meczu. Norwegowie byli po prostu bezradni – mówi w rozmowie z naszym portalem Adrian Adamus, twórca strony Piłkarska Norwegia.

Na otarcie łez

Trzy dni później Norwegowie mieli okazję przynajmniej częściowo zrehabilitować się za porażkę z Serbami. Do Oslo w ramach Ligi Narodów przyjechała reprezentacja Rumunii. Może nie rozdająca kart w Europie, ale wyraźnie nieleżąca Norwegom. Warto przypomnieć, że oba zespoły mierzyły się ze sobą w jednej grupie eliminacji do Euro 2020. Oba ich ubiegłoroczne spotkania zakończyły się remisami.

Tym razem o podziale punktów nie mogło być jednak mowy. Rumuni nie mieli niczego do powiedzenia w norweskiej stolicy i przegrali 0:4. Nie lada wyczynem popisał się wspomniany już Haaland. 20-letnia gwiazda Borussii Dortmund w swoim dopiero szóstym występie w kadrze narodowej zdobyła hat-tricka. Czwartą bramkę dla Norwegów dołożył z kolei Alexander Sorloth, czyli następca Timo Wernera w RB Lipsk.

Selekcjoner Norwegów przed meczem w Lidze Narodów dokonał czterech zmian w składzie w porównaniu z przegranym spotkaniem z Serbią. Jak widać, przyniosło to zdecydowanie pozytywne efekty. Norwegowie nie tylko wygrali wysoko, ale dodatkowo od pierwszej do ostatniej minuty wyraźnie zdominowali Rumunów. – Najważniejsze, że Lagerback wyciąga wnioski, co pokazał mecz z Rumunią. Norweska federacja będzie miała twardy orzech do zgryzienia, gdy za miesiąc przyjdzie jej ocenić całość pracy szwedzkiego szkoleniowca – komentuje ekspert.

Zostawić czy nie?

Wygrana z Rumunią była z pewnością efektowna, jednak trudno było oczekiwać, aby mogła ona zamknąć usta krytykom. Wszak nikt poważny nie uzna Ligi Narodów za rozgrywki choćby zbliżone prestiżem do mistrzostw Europy. Nic więc dziwnego, że ocena pracy Lagerbacka będzie sporą zagwozdką dla włodarzy norweskiej federacji. Po spotkaniu z Serbią szwedzkiemu szkoleniowcowi nie szczędzono bowiem słów krytyki.

Tak jak wspomniał już Adamus, 72-letniemu Szwedowi zarzucano nietrafiony dobór składu, taktyki oraz zmian w trakcie meczu. Sam Lagerback nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy o swoją przyszłość. Selekcjoner Norwegii twierdzi, że będzie rozmawiał na ten temat jedynie ze swoim pracodawcą. Tym samym decyzję o ewentualnym odejściu podejmie on sam albo Norweski Związek Piłki Nożnej (NFF). Lagerback podczas konferencji prasowej przyznał jednak, że nawet nie myślał o tych scenariuszach.

Norweskie media nie wierzą jednak w zmianę na stanowisku selekcjonera. Szwed całkiem niedawno przedłużył zresztą umowę z norweską federacją. Zdaniem ekspertów Lagerback nie tylko będzie prowadził reprezentację w jej listopadowych meczach, ale pozostanie na stanowisku do końca eliminacji do mistrzostw świata w 2022 roku. Jednocześnie nie wierzą oni, że uda mu się awansować na ten turniej.

Czas młodych

Jesper Mathisen, ekspert stacji TV2, nie wierzy w możliwość wydobycia przez Szweda potencjału drzemiącego w zawodnikach reprezentacji. Mecz z Serbią miał bowiem pokazać, że Lagerback, mając do dyspozycji utalentowanych piłkarzy, nie stworzył z nich jeszcze dobrze funkcjonującego kolektywu. Pojawiają się jednak głosy przeciwne. Były stoper reprezentacji Rune Bratseth twierdzi, że selekcjoner stworzył grupę dobrze współpracujących ze sobą graczy.

Mecz z Rumunią pokazał zresztą, że szwedzki trener nie tylko potrafi wyciągać wnioski ze swoich błędów, ale ma do dyspozycji właśnie grupę utalentowanych zawodników. Najwięcej mówi się oczywiście o duecie Haaland – Sorloth, lecz nie można także zapominać o Martinie Odegaardzie z Realu Madryt. 21-letni pomocnik po licznych wypożyczeniach zaczął w końcu grać w barwach „Królewskich”. W meczu z Rumunią był zresztą najlepszym zawodnikiem Norwegów obok Haalanda.

Na kogo także należy zwrócić uwagę? – Przede wszystkim na Jensa Pettera Haugego. 21-letni skrzydłowy ma za sobą niesamowity sezon w Bodo/Glimt i właśnie podpisał kontrakt z Milanem. W kolejce czekają tacy piłkarze, jak: Hakon Evjen, Birk Risa, Fredrik Andre Bjorkan czy Hugo Vetlesen. Zawodników pokroju Sandera Berge z Sheffield United czy Kristoffera Ajera z Celticu Glasgow trudno już nawet zaliczać do kategorii talentów, bo pierwszy z nich już jest ważną postacią drużyny z Premier League, a transfer drugiego do najlepszej ligi na świecie jest tylko kwestią czasu – zauważa Adamus.

Zabójczy duet?

Z pewnością najbardziej interesująco wygląda atak Norwegów. Duet Haaland i Sorloth zapewnił wszystkie bramki w meczu z Rumunią, o ich współpracy mówiono zaś już sporo w ubiegłym miesiącu. Obaj zawodnicy w wygranym 5:1 spotkaniu z Irlandią Północną strzelili po dwie bramki, a zawodnik Borussii asystował przy jednym z trafień napastnika Lipska. Sorloth podkreślał po tamtym meczu, że obaj doskonale się rozumieją, stąd Haaland, mając piłkę przy nodze, nie musi nawet podnosić wzroku. Wie bowiem doskonale, w którym miejscu ustawi się jego reprezentacyjny kolega.

Trudno jednak porównywać ze sobą obu napastników. Nie tylko z powodu faktu, że Sorloth jest starszy o cztery lata. Przede wszystkim piłkarz Lipska ma za sobą dopiero jeden rewelacyjny sezon. W barwach Trabzonsporu został bowiem najlepszym strzelcem ligi tureckiej. – Od zawsze był uważany za talent i od zawsze ciążyła na nim presja ojca, czyli byłego superstrzelca Rosenborga i reprezentacji. Jego kariera na razie przypomina jednak sinusoidę. Teraz przeszedł do Lipska, będąc w życiowej formie. Jeśli w Niemczech sobie nie poradzi, to w naprawdę wielkim futbolu już raczej nie zaistnieje – charakteryzuje Sorlotha ekspert od norweskiego futbolu.

Czy ustabilizowanie formy przez piłkarza Lipska może spowodować, że Norwegowie będą mogli pochwalić się jednym z najlepszych duetów napastników wśród europejskich reprezentacji? – Jak najbardziej tak może się stać. Haalanda już nic nie jest w stanie zatrzymać. Takiego napastnika w Norwegii, a także w Europie nie było dawno. Chłopak ma 20 lat i bije rekord za rekordem. Już jest w czołówce, a za dwa lub trzy lata będzie najlepszą dziewiątką na świecie – prognozuje Adamus.

***

W połowie 2000 roku reprezentacja Norwegii znalazła się na najwyższym miejscu w historii rankingu FIFA. Zajmowała wówczas 6. lokatę na świecie. Do powtórzenia tamtych sukcesów daleka droga, ale młode pokolenie daje w tej kwestii pewne nadzieje. – Zadecydowanie trzeba tak myśleć. Talentów jest teraz jeszcze więcej niż przed dwiema, trzema dekadami. Jedyne, czego potrzebuje teraz Norwegia, to prawdziwego sukcesu, jakim byłby awans na wielki turniej. Brak awansu na Euro jest rozczarowaniem, ale nie katastrofą. Ale taką może już być brak udziału w mundialu w Katarze – kończy założyciel Piłkarskiej Norwegii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze