Nieudane pożegnanie z Europą. Lech przegrywa 0:2 z Rangersami


"Kolejorz" poległ w ostatnim meczu i zakończył swój udział w tegorocznej edycji Ligi Europy

10 grudnia 2020 Nieudane pożegnanie z Europą. Lech przegrywa 0:2 z Rangersami

Sześć spotkań za nami. To by było na tyle, koniec. Lech kończy swoją przygodę z europejskimi pucharami. Dziś bił się o to, aby zakończyć zmagania na trzecim miejscu. Korzystny rezultat dawał też benefity dla polskich drużyn w postaci punktów rankingowych w kontekście przyszłego sezonu i walki o Europę. Każdy wygrany mecz to też profity finansowe. Z kolei Rangersi walczyli o zajęcie pierwszego miejsca w grupie. Czy trudno znaleźć w sobie na takie spotkanie wystarczająco motywacji? Nie był to mecz "o pietruszkę", choć trudno go też nazwać niezwykle emocjonującym starciem.


Udostępnij na Udostępnij na

Trener Dariusz Żuraw ponownie zamieszał w składzie. Nie zdecydował się na wystawienie od pierwszych minut Modera czy Daniego Ramireza. Desygnował do gry choćby Muhara. Wierzył, że wybrańcy na ten wieczór przy Bułgarskiej sprawdzą się w walce o jak najlepszy rezultat.

Godne pożegnanie

Jeśli wiele więcej nie da się zrobić, to trzeba po sobie pozostawić choćby dobre wrażenie. Takowym mogło być na pewno zwycięstwo. W przypadku „Kolejorza” nawet gorszy wynik, ale za to styl, który zaprezentowali, też pozostawiałby przyjemne wspomnienia. Choć wiadomo, że lepsze jest zwycięskie 1:0 po kiepskiej grze niż przegrana po najpiękniejszym meczu. Po latach pamięta się wyniki, a nie styl.

Pomimo tego, że Lech nie wyszedł na ten mecz najmocniejszym składem, nie można powiedzieć, że poznaniacy myśleli tylko, aby ten mecz „odbębnić”. Chcieli się zaprezentować najlepiej, jak potrafią, bo w każdym spotkaniu trzeba walczyć o zwycięstwo. Nawet będąc na straconej pozycji czy nie będąc w roli faworyta. Dlatego tym bardziej w Poznaniu wszystkim zależało na godnym pożegnaniu się z pucharami. Jednak od myśli do wykonania daleka droga.

Zdobyte w dotychczasowych grupowych konfrontacjach trzy punkty nie zaspokajały lechitów. Na pewno nie oddawały rzeczywistych możliwości i aspiracji poznańskiego klubu. Dlatego teraz, gdy mieli ostatnią dogodną do tego sytuację, chcieli poprawić swój bilans punktowy. Tym bardziej że nie wiadomo było, jakim rezultatem zakończy się spotkanie Standardu Liege z Benficą. Belgijski klub mógł zepchnąć Lecha na ostatnie, czwarte miejsce. A tego w Poznaniu na pewno nie chcieli.

Pechowy początek

Jakby mało było problemów, na początku meczu miało miejsce bolesne wydarzenie dla poznańskiej lokomotywy. Ważny element składu – Michał Skóraś, w 5. minucie doznał groźnie wyglądającej kontuzji stawu skokowego. Zdarzyło się to bardzo pechowo, bez kontaktu z przeciwnikiem. Kostka uległa tak mocnemu wykręceniu, że „Skóra” nie dał rady kontynuować gry. Trener Żuraw był zmuszony wykorzystać pierwszą zmianę. Na placu gry pojawił się Jan Sykora, czyli także ofensywny zawodnik. Jeśli w pierwszej chwili uraz Skórasia wyglądał fatalnie, to potem okazało się, że może nie jest aż tak źle. 20-latek był w stanie sam opuścić boisko i dojść do ławki rezerwowych. Niepotrzebne było dalsze narażanie skrzydłowego na pogłębienie kontuzji. Prawdopodobnie i tak czeka go długa absencja.

Co by nie mówić, starcie z Rangersami zaczęło się chyba najgorzej, jak tylko mogło. Taki cios na samym początku. A potem było tylko gorzej.

Fatalny błąd na własnej połowie popełnił Jakub Kamiński. Niedokładnie podał i wyłożył przeciwnikowi piłkę jak na tacy. Nawet można rzec, że zaliczył asystę. Cedric Itten nie zmarnował sytuacji i pokonał Filipa Bednarka. Po pół godzinie gry podopieczni Stevena Gerrarda mogli cieszyć się z prowadzenia. Lech kolejny raz sprezentował rywalowi bramkę. Po stracie gola widać było, że piłkarze znowu nie mogli się otrząsnąć i siedziało to w ich głowach. Nie mogli też realnie zagrozić Rangersom. Trudno się dziwić, skoro napastnik „Kolejorza”, Mikael Ishak, był odcięty od podań. Brakowało siły rażenia.

Smutny koniec

Po przerwie trener Żuraw zdecydował się wprowadzić Modera i Kravetsa, którzy zastąpili na boisku odpowiednio Tibę i Kamińskiego. Trzeba było szukać rozwiązań, coś zmienić. Szkoleniowiec pokazał też, że zawodnicy muszą nieustannie się starać, ponieważ w każdej chwili mogą wylecieć z boiska. Nawet jeśli jakiś czas temu na nie weszli. Doświadczył tego Sykora, który na początku meczu zastąpił na boisku kontuzjowanego Skórasia, ale opuścił murawę w drugiej połowie. Tak powinno być. Słabo się prezentujesz? Sorry, ale dalej nie grasz. Nie pomagasz zespołowi, który i tak ma już trudno.

Może na przykład dlatego, że traci kolejną bramkę? Po dośrodkowaniu Rangersów z rzutu wolnego piłka odbiła się najpierw od poprzeczki, a potem spadła na linię bramkową. Ianis Hagi dla pewności głową skierował ją do siatki i to jemu zostało zapisane trafienie. Lepiej w tej sytuacji mógł się zachować golkiper poznaniaków. Sytuacja Lecha była bardzo zła. Trudno było myśleć o korzystnym rezultacie, jakiejkolwiek pogoni. Wynik nie uległ zmianie. „Kolejorz” z Ligą Europy żegna się porażką.

Rangersi wygrali grupę D, a Lech ją zamyka i zajmuje ostatnie miejsce. W sześciu spotkaniach odniósł jedno zwycięstwo, które przyniosło jedynie trzy punkty.

Czy jesteśmy rozczarowani? Na pewno tak. Niezadowolenie jest duże, jak kilka miesięcy temu ogromna była radość, szczególnie wśród fanów „Kolejorza”. Czar prysł szybko. Ile znowu przyjdzie nam czekać na Lecha bądź w ogóle jakąś polską drużynę w pucharach? Tego nie wie nikt. Udział w tych rozgrywkach to bez wątpienia prestiż, zasilenie klubowej kasy, marzenie wielu. Zawodnicy mogą się wypromować, pokazać innym klubom. Nawet mimo niekorzystnych wyników ktoś może ich zauważyć i wyłowić.

Z jednej strony chcielibyśmy, aby jakiś polski klub regularnie pojawiał się w europejskich rozgrywkach. Z drugiej strony, gdy mamy tak się prezentować i nie być do tego przygotowanym pod wieloma względami, to może lepiej odpuścić? Dopiero jak będziemy w pełni gotowi, to warto powalczyć. Tak na serio, nie za wszelką cenę.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze