Lechia Gdańsk nie najlepiej rozpoczęła drugą rundę rozgrywek PKO Ekstraklasy. Piłkarze trenera Piotra Stokowca grają w kratkę i dobre mecze przeplatają słabszymi. Kibiców może cieszyć widowiskowa i ofensywna gra zespołu, lecz niestety nie ma ona za bardzo przełożenia na wyniki drużyny. Wiemy, że zimą w Lechii było głośno o problemach finansowych, przez co klub musiał pozbyć się paru piłkarzy z wysokimi kontraktami. Napływające wiadomości o problemach oraz duże rozsady w składzie ekipie Piotra Stokowca zapewne mają wpływ na postawę drużyny na boisku. Pomimo nie najlepszego początku gdańszczanie ciągle mają szansę na zajęcie miejsca, które daje możliwość gry w europejskich pucharach w przyszłym sezonie, choć też muszą oglądać się za plecy, bo ich przewaga nad ekipami, które walczą o grupę mistrzowską, jest niewielka.
Dwie wygrane, dwa remisy i dwie porażki, tak prezentuje się bilans Lechii Gdańsk w pierwszych sześciu meczach rundy wiosennej rozgrywek PKO Ekstraklasy. Lechiści prezentują widowiskowy i ofensywny futbol, lecz niestabilna forma podopiecznych Piotra Stokowca zaczyna martwić kibiców. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, iż zimą w Lechii doszło sporych zmian. Klub z powodu kłopotów finansowych musiał się rozstać z czołowymi graczami, którzy stanowili o sile drużyny w rundzie jesiennej.
Czyli najciekawsze transfery w zimowym oknie transferowym przeprowadził klub z wielomilionowymi długami (Wisła Kraków) oraz klub, który co jakiś czas zalega piłkarzom z wypłatami (Lechia Gdańsk).
Tak trzeba żyć.
— Damian Smyk (@D_Smyk) February 13, 2020
W ich miejsce przyszli piłkarze, którzy jak na realia polskiej ekstraklasy powinni być wyróżniającymi się postaciami w naszej lidze. Jednak, jak wiemy, ci piłkarze potrzebują czasu, aby zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu i poznać taktykę oraz schematy trenera Stokowca. O ile mecze ze Śląskiem Wrocław i Zagłębiem Lubin w wykonaniu lechistów były bardzo przyjemne do oglądania, o tyle w spotkaniach z Lechem i z Legią, piłkarze Piotra Stokowca byli jak dzieci we mgle. Do końca rundy zasadniczej pozostały tylko cztery mecze i jeśli lechiści nie uzyskają w nich pozytywnych rezultatów, to europejskie puchary mogą pozostać tylko marzeniem, a trzeba też się oglądać za rywali w walce o najlepszą ósemkę.
Brak stabilności w pierwszych meczach
W rundzie wiosennej mecze Lechii Gdańsk potrafią być bardzo emocjonujące i widowiskowe, a ofensywna gra w niektórych meczach była przyjemna dla każdego kibica naszej ligi. Już w pierwszym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław mogliśmy obejrzeć wspaniałe widowisko. Gdańszczanie w spotkaniu ze Śląskiem nie byli faworytami, a jednak pokazali kawał dobrego futbolu. Od początku spotkania narzucili wysokie tempo, gra ofensywna podopiecznych trenera Stokowca mogła się podobać również w defensywie zespół spisywał się bez zarzutów. Wydawałoby się, że dwubramkowa przewaga, jaką mieli piłkarze Lechii, jest bezpieczna, jednak niestety zbyt wysokie tempo narzucone przez nich dało o sobie znać w końcówce meczu. W ostatnich dwudziestu minutach piłkarze Śląska zdołali wbić lechistom dwie bramki i zremisowali to spotkanie 2:2.
Co nie udało się ze Śląskiem, to udało się z mistrzem Polski z Piastem Gliwice, gdy Lechia Gdańsk pokonała podopiecznych trenera Waldemara Fornalika 1:0. Później niestety przyszła porażka z Lechem Poznań, gdy piłkarze Lechii rozegrali bardzo słabe spotkanie. Właściwie w każdym aspekcie gry byli bezradni. Po Lechu przyszedł czas na mecz z Koroną i tutaj kibice nie wyobrażali sobie innego scenariusza niż zwycięstwo ze słabo grającą kielecką drużyną. Piłkarzom trenera Stokowca udało się wygrać to spotkanie 1:2, lecz gra zespołu nie była tak imponująca jak w spotkaniach ze Śląskiem czy z Piastem.
W 25. kolejce Lechia Gdańsk zmierzyła się z Legią Warszawa, niestety to spotkanie wyglądało praktycznie tak samo, jak potyczka lechistów z Lechem Poznań. Podopieczni trenera Stokowca wyglądali przez całe spotkanie bardzo słabo przez większą część spotkania nie potrafili zagrozić bramce Radosława Majeckiego, a w obronie przytrafiały się im proste błędy. W ostatnim spotkaniu przeciwko Zagłębiu Lubin byliśmy świadkami prawdziwego widowiska, a piłkarze obu drużyn dali prawdziwy koncert zgromadzonym kibicom. Obie ekipy w tym meczu strzeliły po cztery gole, a kiedy wydawało się, że piłkarze Lechii wywiozą z Lubina komplet punktów, to niestety brak koncentracji dał się we znaki piłkarzom Piotra Stokowca. Tak samo jak w pierwszym spotkaniu ze Śląskiem, obrońcy Lechii dali sobie wbić bramkę w końcówce spotkania i ponownie musieli nacieszyć się tylko jednym punktem.
Lechia Gdańsk, klub który rok temu walczył o mistrza Polski. 0.15 expected goals w meczu z Legią. Rzadko widzi się tak niski współczynnik "oczekiwanych goli"… pic.twitter.com/3bNM29dX7q
— Piotr Głos (@piotr_glos) March 6, 2020
Patrząc na dotychczasowe wyniki gdańszczan, można odnieść wrażenie, że zespołowi brakuje stabilności. Trener Stokowiec przed rozpoczęciem rozgrywek miał trudne zadanie, bo musiał praktycznie poukładać zespół od nowa oraz w tej trudnej sytuacji zmotywować zespół do walki. W dodatku część nowych piłkarzy przyszła do klubu nieprzygotowana, co pokazują dotychczasowe mecze. O sile zespołu stanowią zawodnicy, którzy byli ważnymi postaciami zespołu w rundzie jesiennej. Z nowych nabytków, poza Conrado, trudno kogokolwiek wyróżnić. Zarówno trener, jak i kibice wierzą, że z każdym meczem ci nowi piłkarze będą pokazywać się z coraz lepszej strony.
Ofensywa na plus, defensywa na minus
Na początku rundy wiosennej drużyna Piotra Stokowca pokazuje dwie twarze. Dobrą w formacji ofensywnej, gdzie Lechia Gdańsk gra tak, jak wcześniej wspominaliśmy, dobrze i widowiskowo, i tą złą w formacji defensywnej, gdzie obrona lechistów popełnia błędy i brakuje jej koncentracji. Przejdźmy najpierw jednak do ofensywy „Biało-zielonych”, która w dotychczasowych sześciu rozegranych spotkaniach strzeliła dziewięć bramek. Ten wynik daje piłkarzom Piotra Stokowca średnią 1,5 bramki na mecz, który należy do czołowych wyników w PKO Ekstraklasie. W czterech z sześciu spotkań Lechia schodziła z boiska przynajmniej z jedną strzeloną bramką. Najwięcej goli strzeliła w ostatnim zremisowanym spotkaniu z Zagłębiem Lubin – cztery bramki. Martwić natomiast może fakt, iż przeciwko Legii i Lechowi, lechiści nie zdołali pokonać bramkarza rywali, a i ofensywa na tle obrońców z Poznania i z Warszawy wyglądała bardzo słabo.
Od początku drugiej rundy rozgrywek ekstraklasy bardzo dobrze spisujeę się Portugalczyk, Flavio Paixao, który należy do liderów ofensywy gdańszczan. Portugalski napastnik wiosnę zaczął bardzo dobrze, bowiem na pięć meczów, jakie rozegrał w rundzie wiosennej, zdobył cztery bramki, czyli na dziewięć strzelonych bramek Lechii Paixao strzelił prawie połowę. Drugim piłkarzem, którego można pochwalić, jest nowy nabytek lechistów Brazylijczyk Conrado. 22-latek, jak na razie, okazuje się najlepszym transferem drużyny z Gdańska w zimowym oknie transferowym. Na pięć spotkań, jakie rozegrał dotychczas, zdobył jedną bramkę i zaliczył trzy asysty. Conrado jest skrzydłowym, choć też może grać jako ofensywny pomocnik, zagrał na tej pozycji w ostatnim spotkaniu przeciwko Zagłębiu Lubin, z którym to właśnie zdobył swoją premierową bramkę w ekstraklasie.
Conrado i Jaroslav Mihalik byli bez wątpienia bohaterami meczu w Lubinie. Zobaczmy jeszcze raz akcję, jaką przeprowadzili, wyprowadzając nas na dwubramkowe prowadzenie 💪⚽️💚 pic.twitter.com/YUL4EBawnp
— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) March 8, 2020
Gorzej za to wygląda gra w obronie podopiecznych trenera Piotra Stokowca, bowiem w dotychczasowych rozegranych meczach Lechia Gdańsk straciła aż 11 bramek, co daje średnią prawie dwóch bramek straconych na mecz. Jest to, jak na razie, drugi najgorszy wynik w lidze, więcej bramek straconych ma Zagłębie Lubin – 12. Trzeba też spojrzeć, że formacja defensywna Lechii jest bardzo słabo obsadzona. Parę środkowych obrońców tworzą Michał Nalepa i Mario Maloca, którzy jak widzimy, nie grają zbyt dobrze. Jednak trudno znaleźć kogoś, kto mógłby wygryźć ze składu jednego z nich. Błażej Augustyn jest po kontuzji, a i też kończy mu się po sezonie kontrakt, który nie zostanie przedłużony, więc trudno oczekiwać, aby on wybiegł w tym sezonie jeszcze na boisko. Nowy nabytek Kristers Tobers, który jest środkowym obrońcą, występuje na pozycji defensywnego pomocnika.
W spotkaniu z Legią Michała Nalepę na środku obrony zastąpił młodzieżowiec Rafał Kobryń, który zazwyczaj gra na prawej obronie. Jednak jak można było zauważyć, nie był to zbyt udany występ 20-latka. Widać, że lepiej się czuje na prawej stronie obrony. Zniżkę formy ma także młodzieżowiec Karol Fila, który w rundzie jesiennej grał całkiem przyzwoicie i był praktycznie pewniakiem do gry w pierwszym składzie. W rundzie wiosennej Fila już nie może być tego taki pewien, bowiem trener Stokowiec częściej sięga po wspomnianego Kobrynia.
Jedynym piłkarzem z linii obrony, do którego nie można mieć pretensji, jest Filip Mladenović, który jest w dobrej formie od rundy jesiennej. Serb oprócz pewnej gry w obronie prezentuje się dobrze także w ofensywnych akcjach drużyny. Lewy obrońca w rundzie wiosennej rozgrywek PKO Ekstraklasy ma na swoim koncie już dwie asysty. Zapewne nie ma co się łudzić, że jest to raczej ostatni sezon Serba w Gdańsku, który miał już zimą odejść do lepszej ligi i miał być jednym z tych piłkarzy, który dzięki z sprzedaży podreperuje nadszarpnięte finanse klubu.
Trudny terminarz
Do końca rundy zasadniczej w PKO Ekstraklasie zostały cztery mecze. Patrząc na to, z kim przyjdzie się zmierzyć piłkarzom Lechii w tych spotkaniach, to trzeba powiedzieć, iż nie będą to łatwe mecze. O ile w derbowym spotkaniu Arką Gdynia zawodnicy Piotra Stokowca będą faworytami, o tyle co do reszty spotkań nie można już być tego pewnym. Pierwszy mecz gdańszczanie w najbliższy weekend rozegrają z Arką. Z zespołem, który również ma swoje problemy organizacyjne i który do tego meczu przystąpi z nowym trenerem. Trzeba jednak dodać, iż mecze derbowe rządzą się swoimi prawami i z natury każda z drużyn dostaje dużej motywacji, do tego Arka również potrzebuje punktów w kontekście walki o utrzymanie.
Kolejne mecze, jakie czekają Lechię w lidze, to spotkanie z Górnikiem Zabrze, który w rundzie wiosennej wzmocniony solidnymi piłkarzami gra całkiem dobrze i ma ciągle szansę na grę w najlepszej ósemce. Ostatnie dwie potyczki w rundzie zasadniczej podopiecznych Piotra Stokowca to mecze z Cracovią i z Pogonią Szczecin. Tutaj trzeba powiedzieć, że faworytami są przeciwnicy. Cracovia oczywiście ostatnio jest w dołku, ale wciąż liczy się w walce o mistrza Polski. Natomiast Pogoń również przeżywa kryzys, lecz z ekipą Kosty Runjaica też trzeba się liczyć, tym bardziej że szczecinianie ciągle nie mogą być pewni gry w grupie mistrzowskiej.
Nie zapominajmy, iż Lechia Gdańsk gra też w rozgrywkach Pucharu Polski, w których już dzisiaj podejmie Piast Gliwice. Drużyna Waldemara Fornalika na pewno będzie chciała zemsty za porażkę w 22. kolejce PKO Ekstraklasy, gdy górą wtedy byli gdańszczanie. Natomiast Lechia, aby myśleć o grze w europejskich pucharach, to musi dać z siebie maksimum w Pucharze Polski. Dobrze wiemy, że trener Stokowiec na pewno wystawi najmocniejszy skład, bowiem już w spotkaniu z Zagłębiem dał odpocząć paru podstawowym piłkarzom.
Jednak trzeba też spojrzeć, ile z tak wąską kadrą może osiągnąć trener Lechii? Lechia Gdańsk w każdym ze spotkań nie może sobie pozwolić na potknięcie, bowiem może ją to sporo kosztować. Każda porażka w lidze może pozbawić ją gry w grupie mistrzowskiej PKO Ekstraklasy. Nie zapominajmy, iż problemy w Gdańsku są dalej i to też w jakimś stopniu odgrywa rolę na niestabilnej grze Lechii. Jeśli trenerowi Piotrowi Stokowcowi uda się w tym ciężkim czasie dla klubu zdobyć Puchar Polski lub zająć miejsce na podium w lidze. Wtedy nie będzie wątpliwości, że mamy do czynienia z najlepszym trenerem w PKO Ekstraklasie.