Nierówna gra reprezentacji, czyli dominacja w pierwszej odsłonie, a marazm w drugiej


Czy widać progres w grze reprezentacji Polski?

19 listopada 2019 Nierówna gra reprezentacji, czyli dominacja w pierwszej odsłonie, a marazm w drugiej

Punkty są, ale styl cały czas się klaruje. Pragmatyzm, z którego słynęli podopieczni Jerzego Brzęczka w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy, najlepiej przedstawia tabela naszej eliminacyjnej grupy. W dotychczasowych dziewięciu spotkaniach Polacy stracili raptem trzy gole, w tym dwa w jednym meczu. Lepsi od nas są tylko Belgowie. I o ile zdobycz punktowa z pewnością cieszy, bo przecież jedziemy na nadchodzący turniej, o tyle martwić może brak stabilizacji w grze naszej kadry. Nierówna forma reprezentacji Polski objawia się między innymi grą przez 45 minut…


Udostępnij na Udostępnij na

Oglądając mecze reprezentacji Polski pod wodzą Jerzego Brzęczka, nie sposób nie odnieść wrażenia, że gramy dość nierówno. Polacy z reguły rozgrywają dość dobrą jedną połowę spotkania, by w drugiej odsłonie troszkę spuścić z tonu. Doskonale było to widoczne już w premierowym meczu pod wodzą obecnego selekcjonera.

Bardzo podobnie było również w ostatnim spotkaniu z Izraelem. Po pierwszych 45 minutach powinniśmy schodzić do szatni z co najmniej dwubramkowym prowadzeniem. Ostatecznie do przerwy prowadziliśmy raptem 1:0, co było najmniejszym wymiarem kary. Natomiast w drugiej odsłonie nie mieliśmy już wielu okazji do zdobycia bramki, aczkolwiek może cieszyć fakt, że udało się podwyższyć prowadzenie, a dodatkowo ostatecznie je utrzymać. 

Niby mały, ale progres

W debiucie Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera udało nam się ugrać jedynie oczko. I oczywiście nie ma się czemu dziwić, w końcu świeżo upieczony szkoleniowiec swoich nowych podopiecznych miał do dyspozycji tylko przez kilka dni. Jednakże mimo wszystko można się było cieszyć, że przez ponad 50% czasu dominowaliśmy nad rywalem, i to nie byle jakim.

W pierwszym i dotychczas ostatnim meczu nie sposób zauważyć wspomnianych wcześniej podobieństw. Polacy w Bolonii tak samo jak w Jerozolimie rozegrali jedynie fantastyczną pierwszą odsłonę. No, może w Izraelu dobra gra naszych piłkarzy trwała jakieś 15–20 minut dłużej, co również można sklasyfikować jako mały, ale jednak, progres. Zresztą niemalże identyczny był rewanżowy mecz z Łotwą. Wówczas Polacy wystrzelali się w pierwszych dwóch kwadransach, kompletnie zapominając o drugiej odsłonie…

Dobry mecz podopiecznych Jerzego Brzęczka. Oceny Polaków po meczu Izrael – Polska

Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo dobra, jednak druga pokazała, jak futbol może być zmienny – tłumaczył po zwycięstwie nad Izraelem Jerzy Brzęczek. Mówiłem zawodnikom w przerwie, żeby zapomnieli o pierwszej części, ponieważ druga będzie zupełnie inna. Rywale przeszli na system z czterema obrońcami, łatwiej było im rozgrywać piłkę. Najpierw kontrolowaliśmy przebieg spotkania, ale nie udało nam się go „zamknąć”. Nie wykorzystywaliśmy stwarzanych okazji – ocenił selekcjoner. 

Co do stylu gry naszej reprezentacji, to trzeba wspomnieć, że faktycznie w ostatnim spotkaniu było znacznie lepiej. Nie brakowało w mediach społecznościowych, mimo nie najlepszej drugiej połowy, głosów, jakoby był to najprzyjemniejszy do oglądania mecz pod wodzą Jerzego Brzęczka. To, co się rzucało w oczy, to od samego początku wysoki pressing i przede wszystkim gra piłką, co jak dotąd w eliminacjach do nadchodzących mistrzostw Europy w naszym wykonaniu było rzadkością.

Do tej pory, czy to w pierwszym meczu z Łotwą, czy w starciu z Macedonią, gra „Biało-czerwonych” nie należała do widowiskowych. Mieliśmy zdobyć punkt, toteż to uczyniliśmy, nie była istotna nasza nierówna gra – pragmatyzm pełną gębą. Najważniejsze, że z siedmiu na dziewięć starć wyszliśmy zwycięsko. Oczywiście zaowocowało to awansem na przyszłoroczną imprezę.

„Jesteśmy nieobliczalni”

Nie da się nie odnieść wrażenia, że Polacy najczęściej mobilizują się, wiedząc, że czeka na nich mocny rywal. Z tymi słabszymi chcemy jedynie wygrać. Nieważne jak, nieważne w jakim stylu, byleby zdobyć komplet punktów. Jak wiadomo, drużyny z góry skazane na porażkę nic nie muszą, ale mogą.

O tym samym mówił ostatnio Krzysztof Piątek w rozmowie z TVP Sport. – Mamy dużą jakość w zespole, ale potrzebujemy stabilizacji. Jesteśmy nieobliczalni, bo potrafimy zagrać znakomicie ze świetnym przeciwnikiem, ale z tymi słabszymi zdarzają nam się gorsze momenty. Jesteśmy dobrą grupą. W kadrze jest jak w rodzinie. To tak jak z żoną – czasami zdarzają się zgrzyty. To normalne. Gdy nie widać jakości, każdy się frustruje. Ale jesteśmy zgranym teamem i dzięki temu awansowaliśmy na Euro – przyznał napastnik Milanu.

Gorsze momenty w eliminacjach do Euro zdarzały nam się wielokrotnie. Jednakże jak na razie, z małym wyjątkiem – porażka ze Słowenią – trzeba przyznać, że z większości starć wychodziliśmy zwycięską ręką. A to chyba najważniejsze. Martwić jedynie może wspomniana nierówna gra naszej reprezentacji.

Dzisiaj przed podopiecznymi Jerzego Brzęczka nie tylko znakomita okazja do zrewanżowania się Słoweńcom za porażkę sprzed dwóch miesięcy, ale również ostatnia okazja w tym roku do zaprezentowania się swojej publiczności. A jak wiadomo – „Biało-czerwoni” niesieni dopingiem na PGE Narodowym jeszcze pod wodzą Brzęczka nie przegrali!

Najnowsze