Niedzielne spotkania 9. kolejki Premiership przyniosły dużo emocji, a największą niespodzianką był uratowany w 90. minucie meczu remis Liverpoolu z Tottenhamem.
„The Reds” widocznie odbija się czkawką środowe spotkanie z Olympique Marsylią w Lidze Mistrzów, które przegrali 0:1 grając przy tym fatalnie. Nikt jednak nie spodziewał się, że podopieczni Rafy Beniteza nie poradzą sobie ze słabo dysponowanym Tottenhamem. Niedzielny mecz rozpoczął się zresztą udanie dla gospodarzy. Już w 12. minucie wynik otworzył Andriy Voronin, który wykorzystał niepewną interwencję Paula Robinsona i wpakował piłkę do siatki z najbliższej odległości. Goście atakowali zdecydowanie, a dwukrotnie użądlił Robbie Keane. Najpierw w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, a potem dwie minuty po wznowieniu gry. Przy obu trafieniach asystował mu Dimitar Berbatov. W tym też momencie na Anfield Road zapachniało olbrzymią sensacją, jednak honor „The Reds” uratował Fernando Torres, który w doliczonym czasie gry wykorzystał dośrodkowanie Steve’a Finnana.
„Kogutom” jeden punkt przynajmniej do jutra pozwoli wydostać się ze strefy spadkowej, z kolei Liverpool gubi coraz więcej punktów do ligowej czołówki, mimo, że na swoim koncie nie ma jeszcze ani jednej porażki.
Do gry chyba na dobre wróciła londyńska Chelsea. The „Blues” po ograniu Valencii tym razem uporali się z Boltonem Wanderers, jednak sam mecz stał na niskim poziomie.
Nadal tempa nie zwalnia Manchester City. „Citizens” tym razem ograli Middlesbrough. Z nowym właścicielem I trenerem, drużyna, która w tamtym sezonie grała antyfutbol, teraz walczy o najwyższe laury grając przy tym ładna dla oka piłkę. Bohaterem spotkania był Brazylijczyk Elano, który dwukrotnie skierował piłkę do bramki strzeżonej przez Marka Schwarzera.
Świetne widowisko mogliśmy obejrzeć na St. Jame’s Park, gdzie Newcastle grało z Evertonem. Prawdziwym trenerskim nosem popisał się tutaj Sam Allardyce, który dokonał świetnych zmian wprowadzając na boisko Belozoglu Emre i Michaela Owena. Obaj strzelili bramki, które zapewniły „Srokom” zwycięstwo w tym spotkaniu.
Lider tabeli – Arsenal Londyn – nie bez problemów uporał się na własnym stadionie z Sunderlandem. Mimo, że „Kanonierzy” prowadzili już 2:0, to pozwolili sobie strzelić dwie bramki i gdyby niezawodny Robin van Persie – mielibyśmy największa sensację kolejki. W porównaniu do poprzednich spotkań tym razem piłkarze Arsene’a Wengera zagrali bardzo słabo, momentami nie mogąc skonstruować składnej akcji. Z kolei „Czarne koty” zagrały bardzo agresywnie pressingiem, dobrze kontratakowali, co przyniosło oczekiwany efekt w postaci 2 goli.