Zlatan Ibrahimović chce swój pomnik zamiast wieży Eiffla. W dzisiejszym "Niedorzeczniku Kibica" cała otoczka sprawy. Czy już niedługo w Paryżu stanie statua łudząco podobna do jednego z napastników ekstraklasy?
Nevada, USA. Słynna, owiana legendą Strefa 51, tajna baza amerykańskiego lotnictwa. Jeśli ujawnilibyśmy to, w jaki sposób zdobyliśmy przepustki, do naszych drzwi wkrótce zapukałyby wszystkie tajne służby świata włącznie z Terakotową Armią. Mijamy słynne statki kosmiczne z Roswell i podchodzimy do człowieka w białym uniformie, na którego plecy opadają siwe, długie włosy.
– O, tu będzie wieża stała – mówi podekscytowany pan Mieciu, zaplatając siwe włosy w kucyk.
– A gdzie Zlatan? – pytamy z niedowierzaniem w głosie.
– No jak gdzie, w Gdańsku.
Lot z Nowego Jorku do Warszawy, potem przesiadka do Gdańska – 15 godzin i znów jesteśmy w centrum wydarzeń. Słynna stocznia Gdańska, mimo iż nie funkcjonuje już tak prężnie, to jednak czuć w niej ciągłą gotowość do walki o przodownictwo w pracy. Szukamy choćby śladu powstającego Zlatana, ale szwedzkiego pomnika ani widu, ani słychu. Zerkamy na ceglany mur, a naszym oczom ukazuje się człowiek o tysiącu twarzy, pan Mieczysław.
Pan Mietek bierze nas pod rękę i prowadzi do katakumb stoczni, gdzie słychać brzęk stali. Otwiera przed nami drzwi, natychmiast bucha w nas ogień z rozgrzanych pieców.
– Chodźta, pokaże wam, gdzie to robim.
Panu Mietkowi nie sposób odmówić. Podążamy za lekko kaczkowatym krokiem naszego przewodnika-obieżyświata. Wchodzimy do pracowni architekta powstającego pomnika, a naszym oczom ukazuje się…
– Prijo, goście przyszli, chcą pogadać – mówi łamanym serbskim pan Mieciu, czyli naczelny poliglota Polskiej Akademii Nauk.
Po krótkiej rozmowie wiemy, że piłkarz Legii to brat bliźniak Zlatana, który jest jednak utrzymywany z dala od Szweda, aby nie zagrozić jego dominacji. Sytuacja do złudzenia przypominająca historyczne wydarzenia z XVII-wiecznej Francji. Łudzące podobieństwo predysponuje go do bycia idealnym modelem dla powstającego pomnika.
Poziom absurdu, ale także zagmatwania i tajemniczości całej tej sytuacji przekracza granicę naszej percepcji – zagubionych w labiryncie układów i układzików dziennikarzy „Niedorzecznika”. Ten reportaż jest jednak dowodem na to, że nie uciekamy przed tematami trudnymi, ale także niebezpiecznymi i wymagającymi zaangażowania.
„Niedorzecznik Kibica” – 100% humoru, 0% faktów!