Kibice SSC Napoli mogą być zachwyceni postawą swoich ulubieńców. Po ośmiu ligowych kolejkach zespół z kompletem zwycięstw przewodzi tabeli Serie A. Włoski klub z tego powodu skupia się na walce o mistrzostwo Włoch, dlatego rywalizacja w Lidze Europy nie jest dla niego priorytetem.
Dwa pierwsze mecze w fazie grupowej LE zdają się zresztą potwierdzać tę tezę. Pierwsze spotkanie z Leicester zakończyło się remisem 2:2, a Napoli w zasadzie rzutem na taśmę uratowało jeden punkt. Jeszcze gorzej było w meczu ze Spartakiem Moskwa. Włosi przegrali z Rosjanami 2:3, grając w osłabieniu przez większość spotkania po czerwonej kartce dla Mario Ruiego.
Dobra zmiana
Poprzedni sezon był wyjątkowo trudny dla „Azzurrich”. Kontuzje i przypadki zakażenia koronawirusem zdziesiątkowały zespół zwłaszcza w środku rozgrywek. Trener Gennaro Gattuso w wielu spotkaniach nie mógł jednocześnie skorzystać z kilku podstawowych zawodników. Z drugiej strony podobne problemy miały także inne zespoły należące do ścisłej czołówki Serie A, dlatego braku awansu do Ligi Mistrzów nie można usprawiedliwić jedynie absencjami.
Zwłaszcza że Gattuso pod koniec rozgrywek miał już dużo szersze pole manewru. Prowadzony przez niego zespół nie awansował więc do fazy grupowej LM, bo w ostatniej kolejce rozegrał katastrofalny mecz z Hellasem Werona. Po tym spotkaniu prezes klubu, Aurelio De Laurentiis, nie miał wątpliwości, że przygoda Gattuso z jego klubem właśnie dobiegła końca.
Tak naprawdę był to jednak tylko pretekst. Relacje pomiędzy właścicielem Napoli a szkoleniowcem pogarszały się z każdym tygodniem. Już miesiąc przed spotkaniem z Hellasem media informowały, że odejście Gattuso jest przesądzone. Ostatecznie De Laurentiis ogłosił pod koniec maja zatrudnienie Luciano Spallettiego.
Tym samym Spalletti po blisko dwóch latach przerwy powrócił na trenerską ławkę. Tak długa rozłąka z codzienną pracą szkoleniowca jednak nie wpłynęła na niego negatywnie. Eksperci są zgodni, że Napoli prezentuje się najlepiej od czasów Maurizio Sarriego. Jednocześnie sam szkoleniowiec „Azzurrich” tonuje nastroje. Jego zdaniem kandydatów do zdobycia scudetto jest w tej chwili siedmiu.
Napoli ma kim postraszyć
Kontuzje i zakażenia koronawirusem najmocniej odbiły się na ofensywie Napoli. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt odsunięcia od zespołu Arkadiusza Milika. Następcą reprezentanta Polski miał być sprowadzony z Lille Victor Osimhen, ale należał on do ścisłej czołówki Serie A pod względem absencji. Ostatecznie nie był on dostępny w 13 spotkaniach ligowych swojego zespołu. Kontuzje nie ominęły także ulubieńca kibiców „Azzurrich”, czyli Driesa Mertensa.
Sytuacja w tym sezonie znacząco się zmieniła. Osimhen nie tylko pozostaje do dyspozycji Spallettiego, ale i zamyka usta krytykom sprowadzenia go za blisko 70 milionów euro. Bilans reprezentanta Nigerii w tym sezonie to pięć bramek w siedmiu ligowych spotkaniach, a także trzy trafienia w dwóch meczach LE. Wydaje się zresztą, że Osimhen z każdym meczem gra coraz lepiej.
W niezłej formie znajduje się również Lorenzo Insigne, który niedawno przebił barierę 400 spotkań rozegranych w barwach Napoli. Problemem kapitana włoskiego zespołu jest jednak skuteczność przy rzutach karnych. Insigne zmarnował bowiem w tym sezonie już trzy „jedenastki”. Trener „Azzurrich” po ostatnim meczu z Torino podkreślił jednak, że reprezentant Włoch będzie je dalej wykonywał.
Siła ofensywna Napoli to także inni zawodnicy: Piotr Zieliński, Matteo Politano, Andrea Petagna, Dries Mertens czy Adam Ounas. Najmniejszą rolę w zespole obecnie odgrywają trzej ostatni. Ounas na tę chwilę jest kontuzjowany, Mertens dopiero wraca po urazie, natomiast Petagna ma straszyć przeciwników w końcówce spotkań. Każdy z nich może więc stanowić poważne zagrożenie.
Defensywa sobie radzi
Kalidou Koulibaly to zawodnik, którego nie trzeba przedstawiać. W chwili obecnej trudno wyobrazić sobie defensywę Napoli bez rosłego kapitana reprezentacji Senegalu. Na dodatek Koulibaly jest groźny w polu karnym przy stałych fragmentach gry, a w razie potrzeby podłącza się pod akcje ofensywne „Azzurrich”. Sprawa obsady drugiego stopera wygląda jednak dużo gorzej.
Kostas Manolas jest z pewnością jednym z największych rozczarowań transferowych Napoli ostatnich lat. Poprzedni sezon w jego wykonaniu był bardzo słaby, dlatego latem dużo mówiło się o jego odejściu do Olympiakosu Pireus. Grecki obrońca ostatecznie pozostał w Neapolu, jednak stracił miejsce w składzie na rzecz Amira Rrahmaniego. Kosowski obrońca znajduje się zaś w wysokiej formie.
To samo można zresztą powiedzieć o wspomnianym już Ruim. Portugalski obrońca, podobnie jak jego grecki kolega, musiał wręcz przyzwyczaić się do krytyki. W tym sezonie negatywnie można jednak oceniać tylko jego czerwoną kartkę w spotkaniu ze Spartakiem. Rui jest obecnie pewnym punktem defensywy, a także świetnie współpracuje po lewej stronie z Insigne.
Intensywność spotkań Napoli Luciano Spallettiego jest wprost porażająca. Ale najlepsze jest to, że 62-letni trener stworzył maszynę, w której ważny jest każdy jej trybik. Wszyscy zawodnicy mają swoje role i zadania. Nawet wyszydzany Mário Rui okazał się pożyteczny.#włoskarobota pic.twitter.com/2L3dvgaUO1
— Jakub Glibowski (@JGlibowski) September 23, 2021
O ile lewa obrona była uważana za piętę achillesową Napoli, o tyle po prawej stronie nie było podobnych problemów. Niekwestionowaną pozycję w zespole ma na niej Giovanni Di Lorenzo. Reprezentant Włoch nie tylko gra świetnie w destrukcji, ale uczestniczy bardzo często w akcjach ofensywnych. W porównaniu do poprzedniego sezonu nie przełożyło się to jeszcze jednak na jego statystyki.
Liga Europy
Nie wszystkie filary Napoli jednak wystąpią w meczu z Legią. Wiadomo już, że z powodu kontuzji nie zagra Piotr Zieliński. Urazy wykluczyły również z gry „wiecznie kontuzjowanego” prawego obrońcę Kevina Malcuita oraz Ounasa, czyli zawodników odgrywających marginalną rolę w zespole. Rui pauzuje natomiast z powodu już wspomnianej czerwonej kartki w meczu ze Spartakiem.
Spalletti dokona zapewne większej liczby roszad w składzie. W poprzednim spotkaniu ze Spartakiem w wyjściowym składzie na pozycji numer dziewięć wyszedł Petagna, Andre Zambo Anguissę zastąpił Eljif Elmas, natomiast na bramce za Davida Ospinę wystąpił Alex Meret. Najprawdopodobniej z Legią w pomocy Zielińskiego zastąpi Diego Demme, z kolei na prawym skrzydle zamiast Politano zagra Lozano.
Tak Sky Sport widzi skład Napoli na mecz z Legią:
Meret – Di Lorenzo, Manolas, Koulibaly, Juan Jesus – Demme, Fabian – Lozano, Elmas, Insigne – Mertens
Trochę zmian, ale skład wciąż bardzo mocny. Demme, Lozano czy Mertens mają sporo do udowodnienia – odpuszczania nie będzie.
— Bartek Szulga (@BartekSzulga) October 21, 2021
Rotacja jest bowiem nieunikniona, jeśli Napoli pierwszy raz od 1990 roku zamierza sięgnąć po scudetto. Włoskie zespoły (za wyjątkiem Interu w ubiegłym roku) są znane z lekceważącego stosunku do LE, a w przypadku „Azzurrich” trudno się temu dziwić. Zwłaszcza że w już w niedzielę Napoli w „Derbach Słońca” zagra z AS Roma, czyli jednym ze swoich głównych rywali.