Nantes – tęsknota za trofeami


Jak radzi sobie jedyny Polski właściciel zagranicznego klubu?

24 sierpnia 2018 Nantes – tęsknota za trofeami

Gdyby scenariusz z filmu „Powrót do przyszłości” był możliwy, to pewnie wielu ludzi chciałoby skorzystać z tej możliwości. Jednymi z pierwszych byliby kibice Nantes, a rokiem, na jaki by się zdecydowali, byłby 1964. Wtedy to zaczął się złoty okres drużyny z kraju Loary.


Udostępnij na Udostępnij na

Mocne wejście

Nantes powstało w 1943 roku z fuzji czterech innych klubów jako drużyna reprezentująca stolicę swojego regionu. Po latach dobijania się do drzwi I ligi udało im się to w 1963 roku. Beniaminek prowadzony przez hiszpańskiego szkoleniowca, Jose Arribasa, zdołał osiągnąć przyzwoite ósme miejsce. Początek kampanii 1964/1965 zaczął się fatalnie od porażki z faworyzowanym AS Monaco aż 4:1. Późniejsza gra w kratkę zapowiadała miejsce w środku tabeli. Prawdziwe przebudzenie nastąpiło od 19. kolejki. W 16 występach „Kanarki” przegrały jedynie jedno spotkanie. Wygrane z: Girondins Bordeaux, Valenciennes i Olympique Lyon dały historyczne pierwsze mistrzostwo zdobyte w cuglach z przewagą ledwie dwóch punktów nad „Żyrondystami”. Walnie przyczynili się do tego dwaj zawodnicy mający Polskie korzenie: Robert Siatka i prawdziwa legenda klubu – Robert Budzynski. Następny sezon był jeszcze bardziej udany niż poprzedni. Nantes wygrało ligę z siedmioma oczkami przewagi nad drugim Bordeaux. Duża w tym zasługa Philippe Gondeta, napastnik zdobył zawrotną liczbę 36 goli i jako pierwszy z tego klubu sięgnął po tytuł najlepszego francuskiego piłkarza roku.

https://twitter.com/museecanaris/status/1027498058836267008

Przez następnych siedem lat zespół musiał ustępować miejsca AS Saint-Etienne i Olympique Marsylii. Mistrzostwo zdobyte w 1973 roku było trzecim i ostatnim w karierze Arribasa, później Hiszpan prowadził jeszcze Marsylię i LOSC Lille, ale bez większych sukcesów. Do dziś Bask uznawany jest za najwybitniejszego trenera w historii klubu. Mimo tego odejście legendarnego szkoleniowca podziałało dobrze na zespół „Kanarków”. Posadę przejął Jean Vincent. Może poszczycić się on aż dwoma mistrzostwami kraju zdobytymi w sezonach 1976/1977, z wybitnym reprezentantem Polski – Robertem Gadochą – w składzie, i 1979/1980. Najważniejszym zawodnikiem w składzie Vincenta był Maxime Bossis. Jako drugi i ostatni zawodnik klubu sięgnął po miano najlepszego francuskiego piłkarza roku w latach 1979 i 1981.

Przepisem na sukces Nantes po raz kolejny okazała się zmiana trenera. Od kampanii 1982/1983 drużynę pod swoje skrzydła wziął Jean-Claude Suaudeau. Francuz swoje pierwsze mistrzostwa zdobył jeszcze za czasów kariery piłkarskiej, pamiętał też pierwszy awans klubu do Ligue 1. Jego pierwsza przygoda w nowej roli zakończyła się wielkim sukcesem, jakim było zdobycie szóstego mistrzostwa. Jego kariera w roli coacha trwała aż 12 lat, przez które był związany tylko z klubem Nantes FC. W tym czasie zdobył jeszcze jedno mistrzostwo w 1995 oraz doszedł do półfinału Ligi Mistrzów w sezonie 1995/1996.

Raynald Denoueix to ostatni trener, który zapisał się złotymi zgłoskami w bogatej historii klubu. Były defensor klubu jako piłkarz zdołał zdobyć trzy tytuły mistrza kraju. Prowadząc zespół z ławki, nie szło mu gorzej. Do klubowej gabloty dołożył dwa puchary Francji i ostatnie do tej pory ósme mistrzostwo z sezonu 2000/2001. Jeszcze w grudniu tego samego roku pożegnał się z pracą po tym, jak klub znalazł się w strefie spadkowej.

Początek kłopotów

Późniejsze lata to dominacja Olympique Lyon. Nantes zaczęło notować coraz gorsze wyniki i lokować się na coraz niższych miejscach w tabeli. W tej sytuacji nie pomagało to, że klub popadał w duże problemy finansowe. Zwieńczeniem wszystkich kłopotów, które dotknęły „Kanarki”, był pierwszy spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej w 2007 roku z najgorszym wynikiem w całej lidze.

Polski biznesmen

Waldemar Kita w latach młodzieńczych wyemigrował do Francji. Tam ukończył szkołę optyczną. Kontynuacją profilu nauczania, który przebył, było otworzenie wielomilionowej firmy, którą prowadził do roku 2006. W latach 1998–2001 był prezesem szwajcarskiej Lausanne Sport. Tam po raz pierwszy miał do czynienia z Nantes. Jego klub mierzył się z „Kanarkami” w 3. rundzie Pucharu UEFA w 2000 roku. Starcie zakończyło się zwycięstwem Francuzów. Urodzony w Szczecinie biznesmen nie jest miło wspominany w Szwajcarii. Po jego odejściu klub popadł w problemy finansowe, za co obwiniano Polaka.

Kita u steru Nantes FC

Drugoligowy klub ze stolicy Loary odkupił od Rudiego Roussillona. Będący w rozsypce spadkowicz w pierwszym sezonie wywalczył powrót do elity. Szczęście nie trwało jednak długo, bo klub od razu zaliczył kolejną degradację. Na następny awans do francuskiej ekstraklasy trzeba było czekać aż do roku 2013. Od tego czasu klub zajmuje miejsca w środku tabeli, czasem blisko górnej części, czasem dolnej.

To, co prezentuje zespół, zdecydowanie nie odpowiada kibicom, którzy chcą nawiązania do jego bogatej przeszłości. Frustrację, która narastała przez niezadowalające wyniki i sposób, w jaki Kita prowadzi klub, wyładowali na właścicielu w 2016 roku. Fani wdarli się na trybunę honorową, na której znajdował się Polak. Na jego szczęście zostali powstrzymani przez służby porządkowe. Po tych wydarzeniach Waldemar Kita powiedział, że może sprzedać klub, ale nie ma na to chętnych. Po tej wypowiedzi kibice trochę odpuścili, jednak sytuacja do tej pory jest napięta. W trochę większym stopniu poprawić ją może budowa nowego stadionu, którą właściciel zapowiada.

Co czeka klub w sezonie 2018/2019?

Przed nową kampanią Nantes przeszło wiele zmian. Odeszło wielu ważnych zawodników, jak: Leo Dubois (Olympique Lyon), Adrien Thomasson (RC Strasbourg) czy Koffi Djidji (Torino). Ostatnio kontrakt rozwiązał były piłkarz Górnika Zabrze, Prejuce Nakoulma. Kita nie żałował pieniędzy na zakup nowych zawodników. Były obrońca Manchesteru United – Fabio – kosztował klub 2 mln, dwa razy więcej wydano na Lucasa Evangelistę sprowadzonego z Udinese. Nowy rekord transferowy ustanowił parę godzin temu Anthony Limbombe. Były już zawodnik Club Brugge kosztował 8 mln euro. Wrażenie mogą robić zawodnicy przychodzący do Nantes na zasadzie wypożyczenia – Matt Miazga z Chelsea i Gabriel Boschilia z AS Monaco uważani są za duże talenty macierzystych klubów.

Sezon „Kanarki” zaczęły fatalnie. Przegrana z AS Monaco 3:1 po dobrej grze jest jeszcze do usprawiedliwienia. Po niej przyszła jednak porażka 2:0 z drużyną FCO Dijon. W tym meczu Nantes oddało jedynie cztery strzały, z czego jeden był w światło bramki. Kiepska forma na starcie rozgrywek i wizja odejścia z klubu najlepszego strzelca – Emiliano Sala –nastawiają raczej na dolne rejony tabeli. Szansę na odbicie się od dnapodopieczni Miguela Cardoso mają już w najbliższej kolejce, w której ich przeciwnikiem będzie ekipa SM Caen.

https://twitter.com/FourFourTweet/status/979645393687506945

Polacy w Nantes za kadencji Kity

Matt Miazga to aktualnie jedyny zawodnik polskiego pochodzenia w drużynie „Kanarków”. Obrońca nie będzie jednak zawodnikiem reprezentacji Polski, ponieważ wybrał kadrę USA. Wcześniej w klubie znajdowali się młody Grzegorz Krychowiak i Mariusz Stępiński. Pierwszy przebywał tam na wypożyczeniu z zespołu Bordeaux, przez rok zagrał w 21 meczach, nie zdobywając żadnej bramki. Stępiński trafił na Stade de la Beaujoire-Louis Fontenau w 2016 roku z Ruchu Chorzów za 2 mln euro. Pierwszy rok zakończył z czterema golami w 22 meczach, następny spędził na wypożyczeniu w Chievo Verona, przez które został w tym roku wykupiony za 2,5 mln.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze