Tak dziwnie się złożyło, że wszystkie kraje w Europie, które zaczynają się na literę „L”, nie należą do największych piłkarskich potęg na kontynencie. Kolejnym miejscem, w którym poszukujemy talentów, jest Luksemburg – państwo, które od zawsze pełniło rolę czerwonej latarni europejskiego futbolu. Sporo jednak wskazuje na to, że w najbliższych latach status ten może ulec lekkiej poprawie.
Wylosowanie reprezentacji Luksemburga w grupie eliminacyjnej do dużego turnieju zawsze odbierane jest z dużą satysfakcją wśród rywali, podobnie sprawa ma się z drużynami klubowymi – tam dwumecze piłkarze z najmniejszego kraju Beneluksu wygrywają raz na kilkadziesiąt lat – jak chociażby w 1959 roku, gdy Jeunesse Esch sensacyjnie rozgromiło u siebie ŁKS Łódź (5:0, cała rywalizacja wygrana 6:2), co do dziś uznawane jest za największą kompromitację polskiej piłki klubowej w Europie. Podobny wstyd uczynili sobie piłkarze austriackiego giganta z Salzburga, którzy niespełna trzy lata temu odpadli z eliminacji Ligi Mistrzów z F91 Dundelange.
Obecna kadra narodowa Luksemburga ma kilku przyzwoitych zawodników, którzy dają sobie radę na niezłym poziomie, brakuje jednak wyraźnego lidera. W latach 60. „Czerwonymi Lwami” na boisku dowodził Louis Pilot, jeden z najlepszych pomocników w historii ligi belgijskiej, legenda Standardu Liege. Lata dziewięćdziesiąte i początek XXI wieku upłynęły pod znakiem Jeffa Strassera, rekordzisty pod względem występów w kadrze, podstawowego obrońcy takich klubów jak Borussia Moenchengladbach czy FC Metz. Kilka lat temu w luksemburskiej młodzieżówce szalał chłopak, który miał wszystko, by zrobić wielką karierę i niesamowicie podnieść poziom piłki w maleńkim kraju. Wspomniany piłkarz karierę zrobił (i nadal robi), niestety jednak zdecydował się grać dla kraju, z którego wyjechał jako mały chłopiec. Mowa oczywiście o Miralemie Pjaniciu, jednym z najlepszych ofensywnych pomocników na świecie.
Zajmowane obecnie przez Luksemburg 146. miejsce w rankingu FIFA z pewnością dalekie jest od tego, o czym marzą kibice w tym kraju. Co bardziej dobijające, licząca niemal dwa razy mniej mieszkańców Islandia z powodzeniem walczyła o zakwalifikowanie się na najbliższe mistrzostwa Europy, co pokazuje tylko, że przy odpowiednich nakładach na szkolenie (na co Luksemburg bez wątpienia stać) może być liczącą się siłą, nawet gdy piłki nie trenuje milion osób. Kilka nazwisk daje jednak nadzieję na to, że z „Czerwonymi Lwami” inni będą się przynajmniej liczyć.
1) Christopher Martins Pereira (Olympique Lyon B, 18 lat)
Zwycięzcą rankingu jest zawodnik, który naprawdę ma papiery na dużą piłkę. Lewonożny, urodzony w stolicy Luksemburga piłkarz mógł grać dla reprezentacji Republiki Zielonego Przylądka, tym razem jednak w jego kraju nie popełniono podobnego błędu jak w przypadku Pjanicia – skoro w wieku zaledwie 16 lat przerastał już całą ligę, a rok później zakupiony został przez francuskiego giganta, w kadrze grał już jako siedemnastolatek. Jak dotychczas uniwersalny gracz rozegrał dziesięć spotkań w reprezentacji, co jak na jego wiek jest niemałym wyczynem. Pereira to bardzo uniwersalny zawodnik – z racji swojej szybkości, waleczności i techniki może grać zarówno jako lewoskrzydłowy, środkowy pomocnik (nieważne czy defensywny, czy ofensywny), jak i lewy obrońca. Nie miał jeszcze okazji zadebiutować w pierwszej drużynie Olympique, trenuje z nią jednak regularnie, do tego jest gwiazdą zespołu występującego w UEFA Youth League (jesienią sześć meczów i trzy gole). Pjaniciem nie zostanie, powinno jednak kiedyś być o nim głośno.
2) Chris Phillips (Preussen Muenster, 21 lat)
Na drugim miejscu ląduje następca Jeffa Strassera, który prawdopodobnie pobije jego rekordową liczbę występów dla kadry narodowej (98 meczów). Chris Phillips to bardzo doświadczony jak na swój wiek środkowy obrońca wypożyczony ze słynącego ze świetnej pracy z młodzieżą Metz do niemieckiego trzecioligowca z Muenster (klubu, w którym grał Christoph Metzelder), w którym jest podstawowym zawodnikiem. Jeśli młodzieżowiec ma na koncie już niemal 30(!) występów w kadrze, wiedz, że musiał zostać obdarzony wielkim zaufaniem i to na tak newralgicznej pozycji. Debiutował zanim mógł kupić piwo w polskim sklepie, z miejsca stając się piłkarzem wyjściowej jedenastki. Phillips jest szybki, dobrze czyta grę, umie się odpowiednio ustawić. W dodatku bardzo dobrze wyprowadza piłkę spod pola karnego. Książkowa definicja nowoczesnego stopera.
3) Dwayn Holter (CS Fola Esch, 20 lat)
Kolejny piłkarz odpowiedzialny głównie za destrukcję. Holter to defensywny pomocnik wypożyczony do ekipy mistrza Luksemburga z niemieckiego klubu Greuther Fuerth. Jeden z najstarszych mistrzów naszych zachodnich sąsiadów wypatrzył chłopaka w Racingu Luksemburg, gdy ten miał 16 lat, dostrzegając w nim wielki talent. Holter w Niemczech nauczył się konstruowania akcji ofensywnych, niemniej ciągle najlepiej czuje się, przerywając akcje rywali. Jak dotąd jedenaście razy ubierał koszulkę „Czerwonych Lwów”. Jeśli w przyszłym sezonie przebije się w drugiej Bundeslidze, kadra będzie miała z niego wielką pociechę.
4) Cedric Sacras (FC Metz B, 19 lat)
Na czwartym miejscu następny piłkarz o defensywnym usposobieniu. Cedric Sacras to podstawowy zawodnik rezerw FC Metz, klubu ze słynną w całej Francji szkółką młodzieżową. Niedawno po raz pierwszy powołany do reprezentacji (jeszcze bez debiutu) nastolatek najlepiej czuje się na pozycji numer „sześć”, może jednak również grać na każdej pozycji w linii obronnej. Sacres jeszcze nie dostał szansy w dorosłej piłce na poważnym poziomie, nie wiadomo więc, czy będzie w stanie wskoczyć na wysoki poziom, w kadrach juniorskich był jednak jednym z liderów zespołu.
5) Ricardo Delgado (Jeunesse Esch, 21 lat)
Na ostatnim miejscu, cóż za zaskoczenie, obrońca. Dysponujący również portugalskim obywatelstwem Delgado to rosły piłkarz nominalnie grający z prawej strony bloku defensywnego. Z racji swojej postury gra bardzo fizycznie, niezbyt często włącza się do akcji ofensywnych swojej drużyny. We wrześniu miał okazję po raz pierwszy zagrać w reprezentacji. Delgado już teraz należy do grona największych gwiazd swojej ligi, z której powinien czym prędzej wyjechać, jeśli nie chce być tylko królem swojego podwórka. Papiery na grę ma, niemniej czas nie działa na jego korzyść – do rosnącego doświadczenia powinien powoli dochodzić rosnący poziom, w lidze luksemburskiej osiągnął już chyba jednak swój „sufit”.