Najpiękniejsza piłkarska piosenka świata


Hymn każego kibica futbolu

3 listopada 2018 Najpiękniejsza piłkarska piosenka świata

„You’ll Never Walk Alone” – piosenka współcześnie związana z Liverpoolem jest kojarzona przez kibiców futbolu na całym świecie. Utwór towarzyszył na Wyspach wielu tragediom na stadionach czy chwilom zwątpienia i kryzysu całej drużyny „The Reds”. Klub jest na tyle związany ze swoim hymnem, że tytuł trafił do klubowego herbu oraz na bramę prowadzącą na Anfield Road. Jak każda pieśń piłkarska ma swoją niezwykłą historię.


Udostępnij na Udostępnij na

Początki utworu

Pierwotna wersja utworu powstała w 1945 roku na Broadway. Jego twórcą byli dwaj klasycy musicalu – Richard Rogers oraz Oscar Hammerstein II. Główną osią interpretacyjną miała być więź pomiędzy mężami, ojcami czy synami, którzy nie wrócili do Stanów Zjednoczonych, tylko pozostali w Europie po zakończeniu II wojny światowej. W tamtym okresie piosenkę tę śpiewali między innymi Luis Armstrong, Ray Charles, Elvis Presley czy Frank Sinatra. Ostatnia dwójka łączyła „You’ll never walk alone” z „Blue Moon”, który jest grany przed meczami Manchesteru City.

Na piłkarskich boiskach pieśń zadebiutowała w październiku 1963 roku. Twórca utworu Gerry Marsden nagrał autorską wersję piosenki dla swojego zespołu (Gerry and the Pacemakers). Szybko zyskała ona popularność w całej Anglii oraz na piłkarskich stadionach na Wyspach. Jak czytamy w książce Stefana Szczepłka pt. „Moja historia futbolu”, mówiono wówczas o narodzinach „nowego fenomenu kulturowego na stadionie piłkarskim i dziwiono się, jak tyle tysięcy ludzi, bez żadnego dyrygenta, potrafi nie tylko równo śpiewać, ale jeszcze wtrącać w nową melodię słowa pochodzące z innych starych piosenek”.

Piłkarskie tragedie

Początkowo pieśń była związana z Liverpoolem, jednak kilkanaście lat później należała już do całego piłkarskiego świata. Utwór stał się również pieśnią żałobną i towarzyszył wielu stadionowym tragediom w tamtym czasie. Jednoczył sympatyków angielskich zespołów po zawaleniu się trybuny w Bradford w 1985 roku, kiedy zginęło 55 osób. W wyniku tego wydarzenia Gerry Marsden nagrał nową wersję piosenki, nie biorąc za nią żadnego honorarium, a całość dochodu przeznaczając na pomoc rodzinom ofiar. Warto zaznaczyć, że był to wówczas najlepiej sprzedający się singiel w tamtym roku.

Niespełna cztery lata później w półfinałowym meczu o Puchar Anglii Liverpool–Nottingham Forest doszło do dużo większej tragedii. 96 kibiców „The Reds” poniosło śmierć w wyniku stratowania, nie dając sobie rady z napierającym tłumem. Wówczas na wielu stadionach Europy w trakcie 6. minuty meczu (podczas której doszło do tragedii) przerywano go, aby następnie odśpiewać „You’ll never walk alone”. Trzy lata po tym wydarzeniu w celu jego upamiętnienia postanowiono umieścić słowa na herbie klubu oraz bramie prowadzącej na Anfield Road.

 

„You’ll never walk alone”

Innym popularnymi hymnami na Wyspach są „I’m forever blowing bubbles” oraz „Blue is the colour”. Pierwszy śpiewany przez kibiców West Hamu opowiada o unoszących się bańkach oraz marzeniach. Dlatego też nieodłącznym elementem podczas odśpiewywania hymnu są właśnie unoszące się bańki mydlane. Drugi śpiewany przez fanów Chelsea jest również bardzo popularny i ląduje wysoko na angielskich listach przebojów. Jednak żaden nie ma takiej marki i nie jest tak rozpoznawalny w każdym zakątku piłkarskiego świata jak „You’ll never walk alone”.

O sile tego utworu przekonał się nawet polski bramkarz Jerzy Dudek. Po fatalnie przepuszczonym golu z Manchesterem United schodząc na ławkę, zamiast odgłosów niezadowolenia czy gwizdów usłyszał słynne „Nigdy nie będziesz sam”.  W nawiązaniu do polskiego bramkarza, zapytałem jego brata Dariusza Dudka (obecnie trener GKS Katowice) jakie odczucia towarzyszyły mu słuchając „You’ll never walk alone” na stadionie Liverpoolu: – Pamiętam jak byłem pierwszy raz na Anfield i kibice zaczęli go śpiewać – pojawiła się gęsia skórka i duża dawka emocji. Jego wykonanie spowodowało u mnie uczucie solidarności z klubem, z kibicami  i moim bratem Jerzym. Popłakałem się ze szczęścia jak zobaczyłem go na bramce. Ciężko to ubrać w słowa.

Podobna sytuacja miała miejsce po finale Ligi Mistrzów, kiedy fatalna postawa Lorisa Kariusa pozbawiła Liverpool szans na tytuł. Piłkarze Liverpoolu w myśl swojego hymnu podeszli do kolegi z drużyny, aby udzielić mu wsparcia i pocieszyć. Obecnie utwór jest również hymnem szkockiego Celticu Glasgow oraz niemieckiego St. Pauli.

„You’ll never walk alone” to ponad pół wieku ciekawej historii. Każdy mecz Liverpoolu poprzedza śpiewający chór oraz tysiące kibiców stojących z rozwiniętymi szalikami. Chociaż na wielu stadionach świata śpiewano ten utwór, to nigdzie nie brzmi on tak emocjonalnie jak na Anfield.

Komentarze
Jurek (gość) - 5 lat temu

Poprawcie to bo wstyd. Żaden Gary Madness! Kto to jest Gary Madness???
Powinno być GERRY MARSDEN !!!

Odpowiedz
(gość) - 5 lat temu

Niedopatrzenie, już poprawione :)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze