Rok 2012 powoli szykuje się do definitywnego zejścia ze sceny, a każdy koniec skłania do podsumowań. Redakcja ligi angielskiej także nie zdołała oprzeć się tej nęcącej pokusie i postanowiliśmy zestawić dziesięć naszym zdaniem najlepszych transferów minionych dwunastu miesięcy w angielskiej Premier League.
Na wstępie musimy zaznaczyć, że takie rankingi należy traktować w kategoriach zabawy, i do tego też Was namawiamy. Piłka nożna nie jest dziedziną ścisłą i tym samym nie zawiera w sobie wymiernych czynników pozwalających jednoznacznie wskazać, kto z dwójki graczy o porównywalnych umiejętnościach jest lepszy, a kto gorszy. No bo jak wyłonić zwycięzcę w pojedynku np. Rooneya z RvP czy Juana Maty z Davidem Silvą? Różnice między nimi są tak subtelne i delikatne, że nie sposób obiektywnie wybrać lepszego. Nawet nie wspomnę o jałowych porównaniach piłkarzy z zespołów o dwóch skrajnych potencjałach (np. Swansea i Man United) czy z odmiennych pozycji na murawie (np. Michu z Vertonghenem). Niemniej jednak zapraszamy Was do zapoznania się z naszymi wyborami i namawiamy do zamieszczania Waszych wersji TOP 10 w komentarzach.
10. Jussi Jaaskalainen
Doświadczony Fin po piętnastu solidnych latach w Boltonie przeniósł się do West Hamu i momentalnie stał się pewnym punktem zespołu. Mimo 37 wiosen na karku wciąż błyszczy refleksem i sprawnością fizyczną, nie raz i nie dwa ratował „Młoty” przed utratą bramki. W dużej mierze dzięki jego świetnej postawie West Ham może się pochwalić piątą defensywą ligi pod względem straconych goli, a sam Jaaskalainen sześciokrotnie zachowywał czyste konto. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że były reprezentant Finlandii nie kosztował klubu z Boleyn Ground nawet pensa, Sam Allardyce zrobił złoty interes, za darmo sprowadzając kawał dobrego golkipera.
9. Papiss Demba Cisse
Jedyny styczniowy zakup, który znalazł się w naszej klasyfikacji. Gwoli prawdy należy podkreślić, że wyróżniamy Senegalczyka głównie dzięki pierwszej połowie roku, kiedy w czternastu spotkaniach Premiership aż trzynaście razy oszukiwał bramkarzy rywali. W obecnym sezonie znacząco zwolnił obroty, ledwie dwa razy trafiając w lidze. Pokłady cierpliwości Alana Pardew do niezdarnego podopiecznego wyschły szybciej niż butelki na studenckich imprezach, a w efekcie tego Cisse kilka spotkań podziwiał z ławki rezerwowych, biernie przyglądając się powolnej degrengoladzie Newcastle.
8. Christian Benteke
W porównaniu z nazwiskami, które latem pojawiły się na angielskiej giełdzie transferowej, młody Belg wyglądał, jakby był nikim znikąd. Benteke przychodził z dopiero trzeciego w belgijskiej Jupiler Pro League RC Genk, nie tylko nie będąc najlepszym strzelcem ligi, ale nawet klubu. Co prawda szesnaście bramek mogło robić wrażenie, jednak jak duża jest przepaść między Anglią a Belgią, pokazał chociażby Romelu Lukaku, który na debiutanckie trafienie w Premiership czekał dobry rok. Benteke postanowił zboczyć ze ścieżki wytyczonej przez młodszego krajana i już w debiucie wepchnął piłkę do bramki, pieczętując zwycięstwo Aston Villi nad Swansea. Od tego czasu jeszcze czterokrotnie pokonywał bramkarzy rywali, z meczu na mecz wchodząc na wyższy poziom futbolowego rzemiosła. Ze względu na jego zabójczą szybkością i niemal zwierzęcą siłę pojedynki 22-latka z obrońcami rywali przypominają zatrzymywanie pędzącego pociągu gołymi rękoma. Jako ciekawostkę można podać, że przenosząc się do „The Villans”, Benteke był przekonany, iż siedziba jego nowego pracodawcy mieści się w… Londynie.
7. Jan Vertonghen
Kolejny Belg, który wszedł do Premiership jak do siebie, bez żenady rozstawiając poprzednich domowników po kątach. Niezależnie od tego, czy występował na lewej obronie czy w środku, zawsze grał na wysokim poziomie. Szybki, dobrze się ustawiający, przyzwoicie grający w powietrzu Vertonghen niemal momentalnie stał się jednym z filarów Tottenhamu AVB. Rosły 26-latek może się także pochwalić świetnym statystykami – 3,2 przechwytu na mecz jest trzecią najlepszą średnią w lidze, natomiast 3,1 odbioru gwarantuje mu miejsce w TOP 10. Jeszcze bardziej imponująca jest skuteczność Belga w odbiorze – aż 42 z 52 prób zakończyły się sukcesem (82%). Bez niego trudno wyobrazić sobie linię defensywną „Kogutów”.
6. Dimitar Berbatow
Piękny, rzadki kwiat na jałowym, zachwaszczonym polu Fulham. Bułgar jest niekwestionowaną gwiazdą londyńskiego klubu, a cena, którą zapłacono za jego skrajnie niepospolite umiejętności, jest wręcz groteskowa – niecałe 5 milionów funtów. 31-letni snajper w tej chwili na swoim koncie zapisał pięć bramek i trzy asysty, jednak to tylko część jego wkładu w grę Fulham. Berbatow cofa się po piłkę, umiejętnie rozgrywa, absorbuje uwagę obrońców, dzięki czemu jego koledzy mają więcej miejsca na murawie. Ponadto nie gra samolubnie, ponieważ poza wspomnianymi trzema asystami wypracował swoim kolegom aż 27 sytuacji bramkowych (najlepszy wynik w ekipie z Craven Cottage). Trzeba to wyraźnie stwierdzić – Berbatow niczym mityczny Atlas na własnych barkach dźwiga całą grę ofensywną Fulham. Nieoceniony dla Martina Jola.
5. Santi Cazorla
Najdroższy zakup w historii Arsenalu szybko zaaklimatyzował się na Wyspach. Filigranowy dyrygent ma tylko jeden problem – przerasta większość kolegów o dwie, trzy klasy. W osiemnastu kolejkach zdołał wypracować aż 49 okazji, tymczasem ledwie cztery zostały sfinalizowane. Jego nieszablonowe pomysły na rozegranie akcji niejednokrotnie wiązały nogi mniej rozgarniętym obrońcom, a panowanie nad piłką doprowadzało do szału przeciwników jak Anglia długa i szeroka. Prawdopodobnie jedyny piłkarz z Emirates Stadium naprawdę światowej klasy.
4. Eden Hazard
Trzeci Belg z letniego desantu na Wyspy, prawdopodobnie najbardziej utalentowany. Do Premiership wszedł razem z bramą, w pierwszych meczach notując debiut, którego zapewne nikt długo nie powtórzy. Przez trzy kolejki Chelsea zdobyła osiem bramek, z czego przy siedmiu udział miał 21-letni Belg – przy czterech asystował, dwa razy wywalczył rzut karny, a jedną „jedenastkę” sam zamienił na gola, za każdym razem będąc najlepszy na boisku. Później nieco wyhamował, ale nawet wówczas grał na przyzwoitym poziomie. Drybling, wizja gry, szybkość, uderzenie z obu nóg – Hazard ma wszystko, by zostać jednym z najlepszych graczy w historii. Jeden z „Trzech Amigos”, jak komentatorzy stacji ESPN nazywają trójkę Hazard – Mata – Oscar, skądinąd bezceremonialnie rozbitą przez tymczasowego opiekuna, Rafę Beniteza. Belg razem ze wspomnianym Matą jest drugim asystentem ligi, do tej pory sześciokrotnie notując ostatnie podanie.
3. Mousa Dembele
Kluczowy gracz Tottenhamu. Z nim w składzie „Koguty” przegrały tylko raz w trzynastu spotkaniach Premier League, dwukrotnie zremisowały i aż dziesięć potyczek wygrały. Bez Dembele kapela z White Hart Line poległa z Chelsea, Arsenalem oraz Manchesterem City, a więc z całą górą tabeli. Oczywiście jego obecność na murawie nie gwarantowałaby Tottenhamowi zwycięstw, jednak bez wątpienia szanse na to znacząco by się zwiększyły. W porównaniu z występami w Fulham zmianie uległa rola, jaką odgrywa 25-letni pomocnik. W „The Cottagers” Dembele odpowiadał głównie za kreowanie gry, tymczasem u AVB dużo więcej uwagi poświęca defensywie. W związku z tym notuje więcej odbiorów, przechwytów i – co może się wydać dziwne – dryblingów, natomiast rzadziej uderza na bramkę oraz popisuje się kluczowymi podaniami. Jego spokój, dynamika i siła wielokrotnie pozwalały za pomocą szaleńczych pojedynków 1v 1 wyprowadzać piłkę spod własnego pola karnego. Jeśli White Hart Line opuści Gareth Bale, Tottenham może stać się za ciasny dla Dembele, którego umiejętności już teraz predestynują do gry w największych klubach Europy.
2. Robin van Persie
Jeden z najlepszych transferów Aleksa Fergusona. Jak na swój wiek kosztował sporo, ale kapitalną postawą udowodnił, że jest wart każdego funta. Piętnaście bramek w 22 meczach mówi samo za siebie. Razem z Wayne’em Rooneyem tworzy prawdopodobnie najlepszy duet napastników w Europie.
1. Michu
Odkrycie i bezapelacyjnie najlepszy zakup roku 2012. Za niewielkie pieniądze (niewiele ponad 2 miliony funtów) Swansea zakupiło strzelca pełną gębą, który potrafi trafić zarówno nogą, jak i głową. Michu idealnie wpasował się w techniczny, oparty na długiej wymianie krótkich podań styl walijskiego zespołu. Mimo pokaźnego wzrostu (191 cm) Hiszpan imponuje koordynacją i przyspieszeniem, którymi zamęczał swoich przeciwników od pierwszych kolejek. Ledwie sześć punktów straty do miejsca gwarantującego udział w eliminacjach Ligi Mistrzów jest w ogromnym stopniu zasługą jego skuteczności. Wielkim zaskoczeniem będzie, jeśli zimą nie opuści Liberty Stadium. Dodajmy, że za dużo, dużo większe pieniądze niż 2 miliony funtów.
Oto powody dla których Michu nie musi odchodzić ze
Swansea:
1.Nie chcą go sprzedać
2.Przecież zawodnicy do kadry powoływani do kadr
często grają w teoretycznie słabszych klubach np.
Podolski do niedawno grał w 1.FC Köln, Benat jest
piłkarzem Betisu, a Ogbonna Torino.
Zróbcie takie samo tylko z Bundesligą :D
Jak dla mnie wszystko jest dobrze poukładane.
Ciekawie będzie jak Swansea awansuje do LE już po
drugim sezonie w Premier League. Ale do tego potrzeba
bez wątpienia dobrej formy Michu, którą na razie
prezentuje.
Fajny ranking, trudno się z nim nie zgodzić.
Proszę jeszcze o tego typu rankingi z Bundesligą,
Eredivisie, La Liga, Ligue 1, Serie A i ZON Sagres.
Michu musisz zostać w swansea. Będziesz legenda tak
jak britton :)
napisaliście że ma 191cm a w kartotece u was ma 185
cm. To ile ma ? Czy trzeba wyliczać średnią.
1 miejsce dlatego że strzelił gola manu. Załosna
podnieta redaktorzyny.
13 goli i samodzielny lider strzelców.
Przydałby się jeszcze Gary Cahill.