Gdy dwaj środkowi pomocnicy mają razem 66 lat na karku, pojawiają się wątpliwości. Czy wiek aby na pewno nie stanie się dla nich przeszkodą? Szczególnie w tak newralgicznym punkcie boiska, gdzie eksploatacja organizmu piłkarza bardzo często stoi na najwyższym poziomie? Cóż, jak widać po meczu Śląska Wrocław z Cracovią, takie teorie na razie trzeba wyrzucić do kosza. Ba, można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że Sobota i Mączyński stworzą najlepszy środek pola w ekstraklasie.
Nie da się ukryć, że wyczekiwaliśmy wspólnego występu tego duetu w ekstraklasie. Fakt, że ta sposobność nadarzyła się dopiero w 6. kolejce, pochodzi oczywiście z decyzji Krzysztofa Mączyńskiego o operacji łąkotki, która wykluczyła kapitana Śląska na pięć tygodni. W międzyczasie za parę do tańca dla Soboty służył Jakub Łabojko będący nie tylko świetnym zastępstwem, ale nawet kimś więcej. I gdyby nie jego transfer do Włoch, sztab szkoleniowy WKS-u miałby niemały ból głowy przy ustalaniu zestawienia środkowych pomocników. Ów problem bogactwa jednak zniknął. Co więcej, nagle okazuje się, że z takim doświadczeniem, umiejętnościami i charyzmą dwaj 33-latkowie mają potencjał na wygranie każdej wojny.
Statystyki z meczu Śląska z Cracovią (3:1)
Przywódca i motor napędowy – wymarzony środek pola rodem z FIFA
Gdyby przenieść realia widzianej przez nas rzeczywistości na poletko gry komputerowej, obaj piłkarze otrzymaliby po jednej, niezwykle ważnej cesze szczególnej. Sobota, jako były skrzydłowy (zresztą wciąż ze sporą szybkością), a dziś środkowy pomocnik, z miejsca byłby motorem napędowym. Mączyński natomiast mógłby pochwalić się przymiotem, jakiego w grze paradoksalnie nie posiada zbyt wielu piłkarzy. Mowa o roli przywódcy, obok którego cały zespół prezentuje się zdecydowanie lepiej.
Niby poruszamy się po frazach pochodzących z wcześniej wspomnianej FIFA, a mimo to nie da się nie odnieść wrażenia, że w karierze klubowej żaden z nas, czyli potencjalnie wirtualnych menadżerów, nie chciałby rozdzielić tej pary ani w grze, ani w świecie realnym. To wymowne. „Mąka” jako profilowy gracz na pozycji nr 6, a „Waldek” według tej samej klasyfikacji nieco wyżej, jako bardziej ofensywna „ósemka”. Choć jak pokazują mapy średniego ustawienia Śląska Wrocław na przestrzeni spotkania z Cracovią, aż tak wyraźnego podziału nie było.
Z perspektywy trybun trzeba jednak zaznaczyć, że to Waldemar Sobota miał zielone światło na rajdy z głębi pola, kiedy w tym samym czasie kapitan WKS-u asekurował wolną przestrzeń pod ewentualne kontry rywala. To Sobotę zapamiętamy z ponadprzeciętnej wizji gry i wielu prostopadłych podań czy dryblingów, ale o „Mące” też nie możemy przecież zapomnieć. Trzykrotny mistrz Polski dłużny nie był i swoją robotę także wykonał. Niech świadczy o tym fakt, że zaliczył asystę drugiego stopnia przy pierwszym golu Exposito. Sobota również, tyle że w drugiej odsłonie spotkania, kiedy otwierającym zagraniem znalazł Lubambo Musondę.
Wynik? Godny pochwały. Dwaj środkowi pomocnicy zbudowali w spotkaniu z Cracovią po jednej akcji zakończonej strzeleniem bramki, a mogło być ich zdecydowanie więcej, gdyby koledzy z boiska wykazali się tego dnia lepszą skutecznością. Co tu dużo mówić, tu trzeba prostego równania. Zmysł kreacji + walory defensywne + duże doświadczenie + znacząca inteligencja taktyczna + niezła szybkość (tu wyłącznie Sobota) = materiał na parę kozaków w skali całej ligi.
Mączyński i Sobota? Polonez na najwyższym poziomie ligowym
Jeżeli Mączyński i Sobota będą prezentować podobną formę w kolejnych spotkaniach, o notowanie świetnych wyników Śląsk nie musi się martwić. Losy bardzo istotnej części boiska leżą w naprawdę dobrych rękach. Jeśli na przeszkodzie nie staną problemy zdrowotne żadnego z piłkarzy, Dariusz Sztylka będzie mógł świętować swój sukces transferowy podwójnie. Najpierw po strzale w dziesiątkę, jakim od samego początku wydawało się sprowadzenie Waldemara Soboty do Polski. Później dlatego, że udało się skomponować imponujący duet. Może nie na lata, ale co najmniej 25 kolejek sezonu ekstraklasy.
Sobota ▶️ Celeban ▶️ Bramka ⚽️ Powoli zaczynamy się przyzwyczajać do takiej kombinacji 😉 Tak strzelanie rozpoczął wczoraj Śląsk, by ostatecznie zatrzymać się na trzech golach i zdobyć punkt w #ŚLĄLPO pic.twitter.com/dxBp9AoZ8p
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) September 13, 2020
Z drugiej strony niewykluczone, że to była historia wyłącznie jednego meczu. I to, co zobaczyliśmy przez 90 minut z Cracovią, już nigdy się nie powtórzy. Pewnie, to prawdopodobne, ale nawet na tle przeciętnej drużyny „Pasów” taki występ nie może być pojedynczym występkiem. Tym bardziej że Sobota wyglądał (nie pierwszy raz) tak, jakby przerastał polskich ligowców o głowę, a Mączyński zagrał jak profesor w pierwszym meczu po długiej przerwie bez praktyki meczowej.
Gdyby obaj panowie wybrali się na studniówkowy wieczór w najbliższych miesiącach, na parkiecie nie byłoby czego zbierać po tak wyśmienitym tańcu. Czy to chwilowy zachwyt? Skąd. Tylko ślepiec lub ignorant nie zgodziłby się, że we wspólnej grze tej pary drzemie ogromny potencjał. Widać, że obaj zawodnicy się uzupełniają i już na papierze to zestawienie prezentowało się obiecująco, a w praktyce wypadło nawet lepiej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać.
Waldemar Sobota po pięciu meczach ligowych w Śląsku:
– bramka
– dwie asysty
– asysta drugiego stopnia
– pięć kluczowych podań
Żeby nie było jednak zbyt kolorowo, nie można zignorować faktu, że to zawodnicy z rocznika 87′. Trzeba więc założyć, że pełnego sezonu na wysokim pułapie z pewnością nie zagrają. Z drugiej strony nikt nie powinien mieć wątpliwości, że Sobota z Mączyńskim jeszcze nie raz w sposób wyraźny przyczynią się do zwycięstw WKS-u. Już zaczęli to robić, to znaczy do tej pory sam Sobota, ale jak widać, również i „Mąka” ponownie pracuje na status piłkarza niezastąpionego. W teorii takim był przez ostatni rok, ale w obecnych rozgrywkach widzimy, że pod nieobecność 33-latka Śląsk wcale nie musi tracić na jakości. Co nam to mówi? Że maszyna Lavicki ma rezerwy, tu i tam. To świetny prognostyk dla kibiców.