Tym razem na celownik wzięliśmy najbardziej doświadczonych piłkarzy w ESA. W polskiej lidze w każdej drużynie takich graczy nie brakuje. Jedni mają w swoim CV zagraniczną przygodę, a drudzy na najwyższym poziomie w kraju grają „od zawsze”. Ostatecznie wyróżniliśmy najlepszych pięciu weteranów spośród dziesięciu piłkarzy. Po przeliczeniu naszych głosów udało się nawet wybrać zawodników z każdej pozycji, od bramki aż po atak. Z naszym ostatecznym wyborem nie musicie się zgadzać. Rankingi są też po to, żeby toczyła się dyskusja. Ale najpierw nasz wybór.
Zanim przejdziemy do najlepszej piątki to w pierwszej kolejności parę słów na temat tych, którzy nie załapali się do czołówki. W Górniku Łęczna jednym z najlepszych piłkarzy był Grzegorz Bonin. Skrzydłowy z Lubelszczyzny strzelił sześć goli i zaliczył osiem asyst. Głównie dzięki niemu Górnik był w walce o utrzymanie do ostatniej kolejki. Również z tego samego klubu chcielibyśmy wyróżnić Przemysława Pitrego. U Franciszka Smudy 35-latego odnalazł się dobrze na nowej pozycji i z napastnika został obrońcą. Co ciekawe, eksperyment się powiódł, a my zastanawiamy się, czy Pitry zostanie w defensywie? Gdyby nie Marian Kelemen, to Jagiellonia nie walczyłaby o mistrzostwo. Słowacki bramkarz miał świetny sezon, a więcej o tym przeczytacie w rankingu bramkarzy. W otoczeniu szczecińskiej młodzieży cały czas prym w środku pola wiedzie Rafał Murawski. Kapitan „Portowców” trzymał równy poziom cały sezon. Ostatnim, który się nie załapał, jest Grzegorz Wojtkowiak. Piłkarz Lechii miał przyzwoitą jesień, ale już na wiosnę wypadł ze składu drużyny z Trójmiasta.
4. miejsce – Miroslav Radović (Legia Warszawa)
W naszym demokratycznym głosowaniu tak się złożyło, że akurat tyle samo punktów dostali dwaj piłkarze zamykający najlepszą piątkę weteranów. Przedstawiamy graczy w kolejności alfabetycznej.
Kiedy po półtorarocznej przerwie Miroslav Radović wracał do Legii, nie wszyscy byli takimi optymistami jak ówczesny sternik drużyny z Warszawy – Bogusław Leśnodorski. Serb ani nie zwojował Chin, ani później Słowenii, a powrót do ojczyzny był bardzo krótki i bez rewelacji. Tam dom twój, gdzie serce twoje. Ta maksyma najbardziej pasuje do „Rado”, bo w momencie, gdy założył z powrotem koszulkę z „L” po lewej stronie, wróciła dawna moc. 33-latek może nie miał perfekcyjnego sezonu, ale w trudnych momentach (runda jesienna) ciągnął drużynę.
Statystycznie w rundzie rewanżowej Serb był już gorszy, ale to głównie przez konieczność gry na szpicy. Nowe nabytki Legii nie sprawdziły się, a też drużyna musiała dostosować się do nowej sytuacji bez nominalnego snajpera w składzie. W minionym sezonie Radović ogólnie zanotował jedenaście goli oraz dziewięć asyst. W drugiej części sezonu występował jako kapitan, co najlepiej pokazuje, jaką ma pozycję w zespole. Na koniec razem z Jakubem Rzeźniczakiem podniósł w górę puchar za mistrzostwo Polski.
4. miejsce – Jakub Wawrzyniak (Lechia Gdańsk)
Jakub Wawrzyniak w Lechii w obecnym sezonie nie zagrał tylko w dwóch meczach. Raz jesienią, bo musiał pauzować za kartki. Drugi raz w przedostatniej kolejce, bo był oszczędzany na najważniejszy mecz sezonu przeciwko Legii w Warszawie. Kiedyś krążyło słynne powiedzenie stadionowe: „grajcie na Wawrzyniaka, on jest cienki”. W minionej edycji ekstraklasy pokazał, że wcale nie jest z niego taki „cienki Bolek”. Świetnie odnajdywał się w rotacjach systemowych Piotra Nowaka. Czy gra na lewym skrzydle, czy jako środkowy obrońca – dla 33-latka nie stanowiło to problemu.
Lechia Gdańsk to oczywiście największy przegrany tego roku, bo zajęła najgorsze miejsce, tuż za podium. Akurat nikt nie obwinia formacji obronnej, więc m.in. nikt nie „goni” Wawrzyniaka. Ogólnie „Wawrzyn” zanotował w tym sezonie sześć asyst. Głównie zapisywał się w notesie statystyków, kiedy grał jako boczny obrońca. Być może jeszcze 33-latek dostanie szansę od Adama Nawałki na pokazanie się w kadrze. W tym sezonie nie pojawił się w kadrze.
3. miejsce – Arkadiusz Malarz (Legia Warszawa)
O Arkadiuszu Malarzu już dużo napisaliśmy przy okazji rankingu bramkarzy. Forma 36-latka przez cały sezon była bardzo wysoka. Często ratował Legię, a zwłaszcza w Lidze Mistrzów. Podobnie jak Radović, w trudnych momentach starał się motywować i pobudzać kolegów na boisku. Wielu ekspertów jest święcie przekonanych, że gdyby bramkarz Legii był z dziesięć lat młodszy, to byłby powoływany do kadry Polski. W końcu nie bez powodu liczył się on do końca w walce o najlepszego bramkarza sezonu.
2. miejsce – Konstantin Vassiljev (Jagiellonia Białystok)
Jak ważnym piłkarzem Jagiellonii był Estończyk, nie trzeba zbyt długo tłumaczyć fanom ekstraklasy. Zresztą już od rundy jesiennej często na Twitterze można było śledzić dyskusje na temat tego, kto jest najlepszym piłkarzem w polskiej lidze: Kosta czy Vadis? 32-latek wykręcił świetne statystyki. W 32 meczach strzelił 13 bramek i dorzucił do tego 14 asyst. Bez niego byłoby bardzo trudno osiągnąć „Jadze” historyczne wicemistrzostwo. Najgorsza dla niego i całego Białegostoku była kontuzja, która przytrafiła się mu na przełomie końca fazy zasadniczej i podziału na grupy. Bez niego drużyna z Podlasia nie obniżyła poziomu, ale może z nim na boisku mistrzostwo świętowano by gdzie indziej? Niestety po powrocie do gry na końcówkę sezonu Estończyk nie strzelił żadnego gola ani nie zanotował żadnej asysty.
Mimo „ślamazarności”, którą widać w reprezentacji w starciach z innymi silnymi ekipami europejskimi, Kosta na polskiej ziemi świetnie się czuje. Był to jego trzeci rok w Polsce i z sezonu na sezon wyglądał coraz lepiej. Pytanie, co teraz? Vassiljevowi kontrakt wygasa pod koniec czerwca i wciąż nie wiadomo, czy zostanie w Białymstoku. Dzięki wicemistrzostwu Jagiellonia zagra w I rundzie eliminacji do Ligi Europy, a będzie to miało miejsce już 29 czerwca. Władze „Jagi” będą musiały jak najszybciej usiąść do rozmów z Estończykiem. A może po tak fantastycznym sezonie Kosta będzie chciał spróbować sił w innym miejscu?
1. miejsce – Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków)
To jest jedyny ranking, w którym Arkadiusz Głowacki mógłby zająć pierwsze miejsce. Prawdziwy weteran ekstraklasy. Legenda Wisły Kraków, która mimo wieku cały czas utrzymuje przyzwoity poziom. W zasadzie wygrał z Vassiljevem „na ostatniej prostej”. Można nam zarzucić, że kapitan wiślaków znajduje się niesłusznie tak wysoko. Byli lepsi, a to Wisła niczego wielkiego nie pokazała. Ale popatrzmy na to trochę z innej strony. Głosowaliśmy w rankingu weteranów i akurat w redakcji najbardziej zauroczył nas 38-latek. Niewielu jest piłkarzy grających w polu w podobnym wieku i trzymający odpowiedni poziom jak na ekstraklasę. Jeżeli Głowacki odstawałby formą czy umiejętnościami, to nie miałby miejsca w wyjściowym składzie wiślaków. Mimo 38 wiosen na karku stoper z Krakowa cały czas prezentuje to samo, co choćby 10 lat temu. Zadziorność, agresję, walkę w powietrzu oraz przywództwo na boisku i w szatni.
Wiek robi swoje i Głowacki nie zagrał we wszystkich spotkaniach minionego sezonu ekstraklasy. W rundzie jesiennej opuścił kilka meczów ze względu na kontuzje. Na wiosnę też ominęło go kilka pojedynków. Ale ogólnie zebrał 27 spotkań i dołożył do tego dwie bramki. Jedną w grudniu w pojedynku z ówczesnym liderem, Lechią, w którym zapoczątkował wysoką wygraną 3:0. Drugą z Górnikiem, na zakończenie rundy zasadniczej (porażka 1:3). Pewnie obecnie Głowacki lepiej stoi niż biega na boisku, ale w Krakowie nikt nie chciałby zamieniać kapitana na kogoś innego. Kontrakt ma do końca następnego sezonu. Kto wie, czy to nie będzie ostatni rok Głowy w Wiśle. Niewykluczone, że i za rok na czele weteranów ekstraklasy ponownie stanie Arkadiusz Głowacki.