Kolejną pozycją, na której wybieraliśmy najbardziej wartościowych zawodników w minionym sezonie ekstraklasy, są „6” i „8”, czyli defensywny i środkowy pomocnik. Pozycja, której zadaniem jest jednocześnie zabezpieczenie wolnych stref, ale też kontrolowanie tempa i kreowanie gry. Gra w środkowej strefie wymaga również odpowiedniego przygotowania fizycznego i „piłkarskiej inteligencji”. Po głosowaniu naszej redakcji uznaliśmy, że w pierwszej piątce tego zestawienia jest miejsce dla odkryć.
5. miejsce – Mateusz Matras (Pogoń Szczecin)
Już 26-letni zawodnik Pogoni od początku pobytu w Szczecinie grał w większości spotkań. Za każdego trenera –Wdowczyka, Kociana czy Michniewicza. Ale jak się okazało, w minionym sezonie, już pod wodzą Kazimierza Moskala, pokazał, że może być ważnym punktem zespołu. Razem z Rafałem Murawskim potrafił kontrolować środkową strefę i wspomagać defensywę.
Wydaje się, że przez zaufanie, jakim obdarzył go były już szkoleniowiec Moskal, i dzięki wspólnym treningom z wcześniej wymienionym byłym reprezentantem Polski Mateusz Matras potrafił niejednokrotnie być wyróżniającą się postacią, a do tego groźnym graczem pod bramką przeciwników. Jak na pozycję, na której występuje, wygląda to całkiem przyzwoicie, ponieważ w trzydziestu trzech spotkaniach zdobył pięć bramek i dorzucił trzy asysty. To był jego najlepszy rok pod tym względem w ekstraklasie. W większości swoich występów ligowych był ustawiony jako defensywny pomocnik, ale zdarzyło mu się zagrać w środku defensywy, jak w ostatniej kolejce z Koroną, czy też na prawej obronie.
W trakcie sezonu 2016/2017 Pogoń Szczecin starała się przekonać Mateusza Matrasa do podpisania nowego kontraktu, ponieważ umowa jest ważna jedynie do 31 czerwca 2016 roku. Jednak piłkarz już na początku bieżącego roku stwierdził, że potrzebuje nowych wyzwań. Dokładnie trzeciego lutego złożył podpis pod umową z Lechią Gdańsk.
OFICJALNIE: Mateusz Matras od lipca w Lechii. Szczegóły ➡️ https://t.co/hXgGrLWcX9 pic.twitter.com/fOV0t3PFZa
— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) February 3, 2017
3. miejsce – Thibault Moulin (Legia Warszawa)
Opuszczamy czwartą pozycję w klasyfikacji ze względu na to, że na ostatnim miejscu podium naszego rankingu znalazło się dwóch piłkarzy. Proszę nie zwracać uwagi na kolejność opisu, ponieważ zawodnicy uzyskali taką samą liczbę punktów, ale są tak wymieniani ze względu na pozycję ich klubów w tabeli.
Francuski pomocnik został sprowadzony jeszcze przez Besnika Hasiego. Na początku sezonu w dwóch pierwszych spotkaniach był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Jednak im dalej w las, było coraz gorzej. Potem przyszedł okres, kiedy Legia miała problemy w fazie grupowej Ligi Mistrzów i notorycznie traciła punkty albo miała kłopoty z zespołami teoretycznie słabszymi w naszej lidze.
Po zwolnieniu trenera i pojawieniu się Jacka Magiery wydawało się, że kozłami ofiarnymi zostaną Langil, Ofoe i właśnie Moulin. Jednak po spadku formy sportowej, pewnie też fizycznej ze względu na wczesne przygotowania do eliminacji Ligi Mistrzów, 27-letni Francuz zaczął wracać do odpowiedniej dyspozycji. Jak się później okazało, do końca rozgrywek grał równo i nie zawodził. Był jednym z najbardziej eksploatowanych graczy w drużynie mistrza Polski, a jednak potrafił być ważną postacią w każdym spotkaniu. Statystyki mogłyby być lepsze, bo dwie bramki i pięć asyst to z pewnością mierny wynik. Patrząc na to, jak wiele dawał Legii w ofensywie, można śmiało powiedzieć, że przy lepszych zdobyczach trudno byłoby go zatrzymać w Warszawie na dłużej.
3. miejsce Petar Brlek (Wisła Kraków)
https://www.instagram.com/p/BRQOkaOBW3W/?taken-by=wislakrakowsa&hl=pl
Petar Brlek w lutym 2016 roku przyszedł do Wisły z chorwackiej Slaveny Belupo. Jest pierwszym piłkarzem, który w ostatnim czasie został kupiony za większe pieniądze, dokładnie 400 tysięcy euro. Jak wiadomo, Wisła ma swoje problemy, ale jednak wierzono w ogromną skalę talentu zawodnika. Krakowski klub inwestując w niego, był świadomy, że sprzedadzą go za większe pieniądze.
Po rundzie wiosennej sezonu 2015/2016 wszyscy zgodnie mówili, że potrzebuje się przyzwyczaić do polskich realiów, szczególnie że był to dopiero 22-letni piłkarz. Rozegrał wtedy raptem siedem spotkań, między innymi ze względu na uraz stopy.
Weryfikacja przyszła z początkiem sezonu 2016/2017. Od początku zdobył uznanie w oczach Dariusza Wdowczyka, jednak kolejne porażki drużyny były konsekwencją tego, że dla Chorwata brakowało miejsca. Po kilku kolejkach, kiedy zespół przegrywał, a popularny „Wdowiec” został zwolniony, Brlek musiał od nowa walczyć o miejsce w składzie, potrzebował na to prawie miesiąc, aby Radosław Sobolewski zdecydował się dać mu szansę. Jak się później okazało, nie oddał miejsca do końca rozgrywek, pomijając pauzę za kartki i drobny uraz. Nawet powrót Semira Stilicia nie zmienił za wiele w hierarchii. Regularnie występował w „11” i pokazał, że może być ważną postacią Wisły Kraków. Jednak wszyscy w Krakowie podkreślają, że nie pokazuje jeszcze tyle co chociażby na treningach. Jego ogromną zaletą jest możliwość gry na każdej pozycji w środku pola, ponieważ potrafi grać w defensywie, ale przede wszystkim dobrze odnajduje się w tzw. „krakowskiej piłce”, co powinno świadczyć o jego umiejętnościach technicznych. Do tego potrafi wygrać pojedynek jeden na jednego i ma dobre uderzenie z dystansu, o czym przekonaliśmy się kilkakrotnie podczas minionych rozgrywek.
Oczywiście do tego brakuje mu trochę powtarzalności, bo za rzadko pokazuje swoje wysokie umiejętności. Zresztą jego talent już dostrzegają zagraniczne kluby.
2. miejsce – Krzysztof Mączyński (Wisła Kraków)
Jeden z najbardziej eksploatowanych zawodników w Wiśle, rozegrał trzydzieści jeden spotkań. W większości wystąpił w pełnym wymiarze, mało kiedy był zdejmowany z boiska, niezależnie od trenera na ławce. Doświadczony, bo 30-letni reprezentant Polski jest kluczowym ogniwem w krakowskim klubie. Jest jej wychowankiem, co zresztą widać w wielu kluczowych momentach meczów. To Mączyński będąc najbardziej defensywnym zawodnikiem środka pola, potrafi przejąć piłkę, a oprócz tego minąć kilku rywali, tworząc przewagę.
Po mistrzostwach Europy 2016 zyskał dodatkowo pewność siebie, ale przede wszystkim uznanie w oczach kibiców. Przez to mógł pokazać jeszcze więcej na polskich boiskach, gdzie robił różnicę w prawie każdym spotkaniu i z każdym rywalem, niezależnie czy to była Legia, Lech czy każdy inny zespół. Potrafił nie zatrzymywać się przez cały mecz i być groźnym pod bramką rywali. Jednocześnie był sercem Wisły (oczywiście wraz z Arkadiuszem Głowackim, który wygrał już jeden ranking) „nakręcającym” resztę do jeszcze większego wysiłku, szczególnie w trudnych momentach, kiedy zespół przegrywał.
Jedynym minusem wydaje się być statystyka bramek, ponieważ strzelił tylko jedną, ale już asysty, czyli sześć, to jest dość dobry wynik jak na defensywnego pomocnika.
1. miejsce – Jacek Góralski (Jagiellonia Białystok)
Jak w każdym rankingu nie może zabraknąć miejsca dla zawodnika Jagiellonii Białystok. Drużyna, która do ostatniej kolejki walczyła o historyczne mistrzostwo Polski, praktycznie na każdej pozycji miała gracza, którego należy nazwać odkryciem sezonu, ale jeśli chodzi o środkowych i defensywnych pomocników, patrząc na wyniki głosowania, bezapelacyjnie wygrał Jacek Góralski.
Michał Probierz stworzył zespół, który idealnie współgra, a wszystko dlatego że znalazł zawodników o odpowiedniej charakterystyce. Postawił na kilku mniej znanych piłkarzy. Jednym z nich był Jacek Góralski, który w sezonie 2015/2016 dostawał swoje szanse, ale jednak nie był znaczącą postacią drużyny. W zakończonych rozgrywkach był już filarem, który idealnie uzupełniał się z resztą zespołu.
Początek sezonu był dla niego nieudany, ponieważ w pierwszej „11” zagrał dopiero w ósmej kolejce z wymienioną wcześniej Wisłą Kraków. Ale jak już zaczął występować od początku, to rozegrał w sumie dwadzieścia dziewięć spotkań, a opuścił raptem trzy ze względu na kartki. Zdobył w tym czasie trzy bramki i tyle samo asyst. Ale oprócz tego był liderem zespołu, który potrafił doskonale asekurować, przy tym oddawać serce, walcząc o każdą piłkę. To jest jego znak firmowy, który wyróżnia go na tle innych. Oprócz tego, gdy zaczął dostawać powołania od selekcjonera, zyskał na pewności i niejednokrotnie pokazał, że jest przebojowy i robi różnicę w ofensywie.
24-letni reprezentant Polski nie miał jeszcze przyjemności zadebiutować u Adama Nawałki w oficjalnym spotkaniu, ale w bieżącym sezonie był regularnie powoływany i to jest tylko potwierdzenie znakomitej i przede wszystkim regularnej dyspozycji, w jakiej się znajduje. Niejednokrotnie można było zauważyć, że kto jak kto, ale sztab szkoleniowy reprezentacji skrupulatnie analizuje każdego piłkarza i nie ma w tym przypadku, że Jacek Góralski jest częścią tego zespołu.