Najdziwniejsze warunki piłkarskich kontraktów


O zakazie lotów w kosmos, domkach z Lego i kursie gotowania

20 lutego 2019 Najdziwniejsze warunki piłkarskich kontraktów

Media często wspominają o wyimaginowanych wymaganiach artystów muzycznych, którzy nierzadko życzą sobie nietypowych rzeczy. Tak oto garderoba Madonny musi wyglądać dokładnie jak pomieszczenie w jej własnym domu, meble Paula McCartneya nie mogą być skórzane, a Bloodhoung Gang poprosili o małpę w garderobie. Piłkarze również mają wysokie wymagania wobec klubów albo i odwrotnie – kluby w stosunku do piłkarzy. Przypomnijmy więc sobie kilka naprawdę kuriozalnych zapisków kontraktowych albo sytuacji z nich wynikających.


Udostępnij na Udostępnij na

Oprócz stałych tygodniówek zarówno piłkarze, jak i kluby mają możliwość zawierania w umowie dodatkowych szczegółów i warunków danego kontraktu. Tak oto Krzysztof Piątek zagwarantował sobie w kontrakcie z AC Milan, że za każde pięć bramek zdobyte dla „Rossonegrich” otrzyma dodatkową premię pieniężną. W przypadku Piątka jest to jednak standardowa, niczym niewyróżniająca się klauzula. Ilu piłkarzy, tyle kontraktowych zapisów, a historia futbolu zna już wiele nietypowych przypadków.

Prywatny Legoland

Ustalając warunki z nową drużyną, warto być szczegółowym, bo małe niedopowiedzenie może powodować kuriozalne sytuacje. Przekonał się o tym Giuseppe Reina, niemiecki napastnik. Podpisując kontrakt z Arminią Bielefeld, zażyczył sobie nowego domu za każdy sezon gry na SchücoArena. Reina zdziwił się, jak hojny jest jego nowy klub, gdyż władze Arminii zdecydowały się zaakceptować postawione przez niego warunki.

Jeszcze większe zaskoczenie spotkało go, gdy przyszło mu odebrać obiecane wcześniej domy. Napastnik stał się posiadaczem trzech nowo zbudowanych domków z klocków Lego. Nie było bowiem ustalone, że mają być to domy nadające się do mieszkania. Gdyby piłkarz zdecydował się zostać w Bielefeld na dłużej, możliwe, że dorobiłby się większej liczby domów za kolejne lata gry. Prywatny Legoland? Dlaczego nie! Po trzech latach gry dla Arminii Niemiec odszedł jednak do Borussii Dortmund. Miasto z klocków w Bielefeld nie powstało, ale mogę założyć się, że Reina nadal trzyma na półce wywalczone w kontrakcie domki.

Betis nie lubi czerwieni

16 czerwca 2016 roku do ligi hiszpańskiej powracał Rafael van der Vaart. Transfer byłego zawodnika Realu Madryt był głośnym wydarzeniem, a hiszpańskie media uwielbiały rozpisywać się na temat jego powrotu na Półwysep Iberyjski. Holender, podpisując umowę z Betisem, musiał obiecać, że podczas swojej przygody z „Verdiblancos” nie założy w oficjalnych spotkaniach… czerwonego obuwia.

Pewnie nietrudno domyślić się, że władzom Betisu kolor czerwony kojarzy się z barwami lokalnego rywala – Sevilli. Były reprezentant Holandii miał zarobić dzięki temu dodatkowe 114 tysięcy euro miesięcznie. Całkiem sporo jak na unikanie tylko jednej barwy obuwia.

Lęk przed lataniem

To chyba najbardziej znany przypadek nietypowej klauzuli w piłkarskim kontrakcie. Dennis Bergkamp zastrzegł sobie w umowie z londyńskim Arsenalem, że klub nie będzie przymuszał Holendra do latania samolotem. Bergkamp prawie zawsze miał zapewniony alternatywny środek transportu. Niektóre źródła podają, że Holender był w stanie poświęcić nawet sto tysięcy euro swojej pensji, by zapis ten znalazł się w kontrakcie.

Holenderski napastnik zakończył karierę reprezentacyjną po przegranej Holandii w półfinale Euro 2000. Wychowanek Ajaksu Amsterdam najprawdopodobniej i tak nie udałby się na zbliżający się mundial w Korei i Japonii, bo jak sam twierdził, nie miałby jak na niego dotrzeć. Koniec końców Holendrzy i tak nie zdołali się na ten turniej zakwalifikować.

Podróż w kosmos

Zgoła odmienny zapis znalazł się w kontrakcie przechodzącego do Sunderlandu Stefana Schwarza. Transfer doszedł do skutku w 1999 roku, a Szwed zamienił wtedy Walencję na klub z północnej Anglii. Jak dowiedzieli się włodarze „Czarnych Kotów”, jeden z asystentów piłkarza miał wykupić bilety na lot kosmiczny zaplanowany na 2002 rok. Mimo że wyprawa ostatecznie się nie odbyła, w kontrakcie piłkarza znalazł się zakaz lotów w kosmos. Cała sytuacja sprawiła, że Schwarz otrzymał pseudonim „The Astronaut”.

Zagrasz u nas, jeśli zjesz owcze jądro!

W czołówce ześwirowanych ustaleń kontraktowych znajdzie się z pewnością przypadek Spencera Priora. Anglik zamieniał Manchester City na drużynę z Cardiff i gdy wszystkie szczegóły porozumienia klubu z zawodnikiem zostały już ustalone, ówczesny szef Cardiff City – Samir Hammam – stwierdził, że zawodnik musi zrobić coś wyjątkowego.

Właściciel walijskiej drużyny uznał, że nowy piłkarz Cardiff zjeść musi jądro owcy, co w libijskiej tradycji jest znakiem oddania i poświęcenia. Prior miał przystać na propozycję, jednak do dziś nie wiadomo, czy danie zaserwowane Anglikowi było faktycznie owczymi genitaliami, czy może zwykłym mięsem z kurczaka.

Bądź grzeczny!

Władze Liverpoolu postanowiły pobawić się w mamusię, uczącą swojego synka dobrego wychowania. Mario Balotelli mógł liczyć na ogromną premię związaną z właściwym zachowywaniem się. Jak dobrze wiemy, włoski napastnik znany jest ze swoich niecodziennych zachowań. Fajerwerki odpalane w toalecie, rozpalanie grilla na środku pokoju czy celowanie rzutkami w ludzi to jego specjalność. Szefostwo „The Reds” chciało najprawdopodobniej oszczędzić sobie kłopotów związanych z wybrykami Włocha.

Jak podaje „Football Leaks”, Balotelli mógł liczyć na premię w wysokości miliona funtów, wypłacaną po zakończeniu sezonu. Napastnik zobowiązywał się w ramach umowy nie pluć na rywali, nie atakować nikogo fizycznie ani werbalnie oraz ograniczyć swoje pozaboiskowe wybryki do maksimum trzech na sezon.

Dbając o zdolności kulinarne małżonki

Brytyjski dziennik „Guardian” podał informację o dość dziwnym szczególe w kontrakcie Rolfa-Christela Guie-Miena. Cała sytuacja miała miejsce w 1999 roku, kiedy to kongijski piłkarz miał zamienić drugoligowe wówczas Karlsruher SC na Eintracht Frankfurt. Zawodnik nie tylko troszczył się o indywidualne warunki umowy. Nowy pomocnik drużyny znad Menu postanowił również poprosić prezesa Eintrachtu o kurs gotowania dla swojej żony.

Piłkarz chciał podobno dobrze się odżywiać, a dotychczasowa wiedza kulinarna jego małżonki najprawdopodobniej na to nie pozwalała. Nie wiemy, czy klub spełnił prośbę Guie-Miena, jednak nie wydawała się ona trudna do zrealizowania. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że Kongijczyk zyskał dzięki transferowi nie tylko większą wypłatę, lecz także prawdziwą mistrzynię kuchni w domu.

Kto następny?

Powyższe przykłady to najprawdopodobniej jedne z najbardziej specyficznych. Kontraktowe warunki i ich skutki potrafią być nieźle ześwirowane, a futbol zna jeszcze wiele takich przypadków. Byli przecież jeszcze Ronaldo i Neymar z wysokimi premiami za podpisywanie kart kolekcjonerskich czy Neil Ruddock karany finansowo za każde przekroczenie 99,8 kg na wadze.

Mimo że wielokrotnie mieliśmy już szansę usłyszeć o ciekawych zdarzeniach okołoboiskowych, ciągle czeka nas dużo zaskakujących czy nietypowych sytuacji. Świat piłki wiele razy pokazywał nam, że to, co uważane jest za niemożliwe, zdarza się realne. Więc czego dalej życzyć będą sobie zawodnicy? Domu na księżycu, zdobycia Mount Everestu czy może własnego ogrodu zoologicznego? No i który piłkarz zostanie bohaterem kolejnych kontraktowych ustaleń? Odpowiedź na to pytanie dać nam nam mogą jedynie kolejne okienka transferowe.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze