Na trybunie: Narodowość przeszkodą w grze?


W dzisiejszych czasach określenie miana klubu pochodzącego z danego kraju nazwą narodowości zdecydowanie traci na znaczeniu. Głównie dlatego, że w drużynach jest coraz więcej zawodników pochodzących spoza granic państwa tej drużyny. Zdarzało się, że w składzie zespołu z jednego kraju nie ma ani jednego przedstawiciela tego państwa. O liczbie obcokrajowców w drużynach europejskich oraz o możliwości jej ograniczenia w ramach cyklu „Na trybunie” dyskutują: Tomasz Bejnarowicz, Artiom Dudarev, Łukasz Koszewski i Piotr Matuszak.


Udostępnij na Udostępnij na

A.D.: Związki piłkarskie w Europie nie mają jednoznacznego stanowiska w sprawie pozycji zagranicznych piłkarzy. Podczas gdy w zachodniej części Starego Kontynentu rządzą się prawami Unii, na Wschodzie zasady odgórnie ustala krajowa federacja piłkarska. Jak ta sytuacja wygląda w najsilniejszych ligach?

Semir Stilić (z prawej) stanowi o sile ofensywnej Lecha
Semir Stilić (z prawej) stanowi o sile ofensywnej Lecha (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

T.B.: W poprzednim sezonie w Premiership wystąpiło choćby w jednym spotkaniu 498 zawodników. Z tego tylko 170 graczy to byli Anglicy. Te liczby mówią jasno, że o sile ligi angielskiej w dużym stopniu decydują obcokrajowcy. Ale warto dodać, że dzięki przepisom występującym w Premiership(m.in. takim, że zawodnicy spoza Unii Europejskiej mają odpowiednią liczbę rozegranych spotkań w reprezentacji) zagraniczni zawodnicy prezentują naprawdę bardzo wysoki poziom.

P.M.: W lidze hiszpańskiej przepis regulujący liczbę obcokrajowców w składzie sporządzony jest nieco inaczej. W kadrze klubu może się bowiem znaleźć tylko trzech graczy spoza Unii Europejskiej. Wydawać by się mogło, że to bardzo mało, ale… do uzyskania obywatelstwa hiszpańskiego wystarczą tylko dwa lata gry na Półwyspie Iberyjskim, podczas gdy w większości krajów ten okres wynosi dziesięć lat. Większość zawodników występujących na boiskach La Liga pochodzących spoza UE ma więc na dzień dzisiejszy obywatelstwo hiszpańskie i „zwalnia” miejsce dla kolejnych graczy z innych kontynentów.

Ł.K.: W Rosji teoretycznie wygląda to mniej rygorystycznie. Na boisku podczas meczu może przebywać co najwyżej sześciu zawodników spoza… Rosji. Narzucone jest więc posiadanie obywatelstwa największego kraju świata. Nie jest to złe rozwiązanie, ponieważ zmusza rosyjskie kluby do ciągłego rozwoju krajowego futbolu. Zwłaszcza że obecnie na rosyjskich boiskach nie brakuje utalentowanej młodzieży.

T.B.: Przykład podany przez Piotrka ukazuje nam jedno z ważnych zagadnień współczesnego futbolu, a mianowicie przyjmowanie hiszpańskiego obywatelstwa ze względu na limity obcokrajowców w Primera Division. W wielu przypadkach zawodnik decyduje się na przyjęcie obywatelstwa właśnie tylko z tego względu. Według mnie to nie jest słuszne.

Ł.K.: Kluby hiszpańskie są najlepszym przykładem takiego zachowania. Gdy Lionel Messi przechodził do Barcelony, mógł zostać na lodzie i nie mieć prawa do gry w Primera Division, gdyby w trybie ekspresowym nie dostał hiszpańskiego obywatelstwa.

A.D.: W związku z tym, że w niektórych klubach trudno o obywateli kraju, w lidze którego występuje dana drużyna, wśród przedstawicieli UEFA pojawił się pomysł ograniczenia liczby obcokrajowców. Za możliwością przeprowadzenia takich zmian wypowiedział się m.in. Michel Platini. Czy podzielacie zdanie prezydenta UEFA?

Ł.K.: Myślę, że to dobry pomysł. Co prawda nikt nie powinien być dyskryminowany ze względu na narodowość, ale ciągłe sprowadzanie znanych piłkarzy zagranicznych w perspektywie długoterminowej nie jest zbyt korzystne. Na spektakularnych transferach klub bogaci się z tytułu sprzedaży koszulek i gadżetów, ale blokowany jest przez to rozwój młodych zawodników. Nikt nie będzie grać wiecznie i jeżeli nie będzie dopływu świeżej krwi, zabraknie kandydatów do reprezentacji, co równa się brakowi sukcesów kadry danego państwa.

T.B.: Z pewnością wielu jest zarówno zwolenników, jak i przeciwników tego pomysłu. Z jednej strony o tym, kto ma szansę grać w danym klubie, nie powinny decydować paszporty, a umiejętności poszczególnych graczy. Z drugiej jednak strony, gdy w angielskiej drużynie na placu gry nie ma żadnego angielskiego zawodnika, jest to dość niezwykła sytuacja.

P.M.: Według moich osobistych obserwacji idea prezydenta UEFA jest jak najbardziej trafna. Proszę spojrzeć na boiska hiszpańskie czy wspomniane przez Łukasza rosyjskie. Nie ma tam drużyny, która wystawia jedenastkę na mecz bez przynajmniej kilku rodzimych piłkarzy. W lidze angielskiej zdarzają się mecze, w których występują sami obcokrajowcy. Spójrzmy, jak to wpływa na grę reprezentacji narodowych. Hiszpania i Rosja? To obecnie czołowe zespoły w Europie i myślę, że także na świecie. Anglia? Drużyna bez sukcesów, teoretycznie wypełniona gwiazdami, ale nie ma „świeżej krwi”, która w przypadku wspomnianych wcześniej reprezentacji pomogła w odniesieniu sukcesu na Euro 2008.

T.B.: Sytuację w reprezentacji Anglii najlepiej obrazuje kłopot na pozycji pierwszego bramkarza. W wyjściowych składach czołowych zespołów z Premiership próżno szukać angielskiego golkipera. W drużynie narodowej w ostatnim czasie musieli występować tacy gracze jak Paul Robinson czy David James, którzy nie zaliczają się nawet do szerokiej czołówki najlepszych bramkarzy w Europie.

Ł.K.: Dla odmiany takich problemów nigdy nie mieli Niemcy, którzy dbają o rozwój swoich piłkarzy. Kontynuując temat bramkarzy, mówiło się, że po rezygnacji Jensa Lehmanna i Olivera Kahna nie będzie miał kto strzec ich bramki. A jest co najmniej czterech równorzędnych kandydatów: Robert Enke, Rene Adler, Tim Wiese i Michael Rensing.

A.D.: Mówimy tu o najsilniejszych ligach Europy i nieco zapominamy o własnym podwórku. Czy według was polskiej Ekstraklasie grozi problem ze zbyt dużą liczbą obcokrajowców, co zaowocuje koniecznością stosowania limitów?

P.M.: Jak na razie problem w naszej Ekstraklasie nie leży w liczbie obcokrajowców, ale w jakości scoutingu. Pomału ulega to zmianie, czego dobitnym dowodem są sukcesy Lecha Poznań, który swą siłę opiera na zagranicznych piłkarzach, ale spójrzmy na chociażby Legię Warszawa, która kupiła kilkunastu piłkarzy zza granicy, a dziś tylko kilku z nich łapie się do kadry meczowej. W naszej lidze jest bardzo dużo obcokrajowców, ale według mnie jak dotychczas nie blokują oni możliwości gry młodym polskim piłkarzom. Jednak jeśli poziom Ekstraklasy będzie się podnosił i kluby zaczną rozwijać zagraniczny scouting, to wkrótce możemy stanąć przed sytuacją, w której liczba dobrze grających obcokrajowców będzie problemem dla rodzimych graczy.

Ł.K.: Mnie się wydaje, że w najbliższym czasie naszej Ekstraklasie taki problem nie grozi. Przedstawiony przez Piotrka przykład Legii pokazuje, że młodzi piłkarze, jak Rybus, Borysiuk czy Paluchowski, mają jednak szanse na rozwój i zaistnienie. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek odważył się na zrobienie w Polsce „zagranicznego” klubu po tym, co stało się z brazylijską Pogonią Szczecin.

T.B.: Antoni Ptak i jego „brazylijska” Pogoń to był ewenement chyba nie tylko na skalę europejską. Scouting w Polsce dopiero raczkuje, choć widać już pierwsze wyniki (m.in. Stilić, Arboleda). Z Piotrkiem nie zgodzę się co do sprawy Lecha Poznań, bo o sukcesie tego klubu w równie wielkim stopniu decydują nie tylko obcokrajowcy, ale i polscy piłkarze, jak choćby Sławomir Peszko, Robert Lewandowski, Grzegorz Wojtkowiak czy Rafał Murawski.

P.M.: Oczywiście, że Lech nie opiera swojej gry wyłącznie na obcokrajowcach. Przykład „Kolejorza” podałem jako klub z dobrze rozwiniętą siecią scoutingu. Wspomniany Stilić czy Rengifo zostali wypatrzeni we właściwie nieznanych klubach i stali się podstawowymi graczami zespołu walczącego jak równy z równym przeciwko czołowym drużynom Europy Zachodniej. Więc, w żadnym wypadku nie umniejszając umiejętności Polaków w Lechu, stali się w pewnym stopniu filarami jedenastki „Kolejorza”.

Różne są zdania na temat liczby obcokrajowców w poszczególnych klubach i różne opinie na temat jej ograniczenia. To piłkarskie umiejętności, a nie pochodzenie powinny, powinny decydować o miejscu w składzie danego zespołu. Z drugiej strony jednak, jak można było nazwać klubem angielskim dochodzący do finału Ligi Mistrzów Arsenal, w którym nie było ani jednego Anglika? Najbardziej tracą na tym reprezentacje, do których zablokowany zostaje dopływ młodych i zdolnych piłkarzy. Czy zmiany Michela Platiniego przyniosą pożądany skutek i czy w ogóle wejdą w życie, przekonamy się wkrótce.

W dyskusji udział wzięli: Artiom Dudarev, Łukasz Koszewski (Premier Liga), Tomasz Bejnarowicz (Bundesliga) i Piotr Matuszak (Primera Division).

Na dalszą dyskusję dotyczącą liczby obcokrajowców w klubach piłkarskich oraz jej ewentualnym ograniczeniu zapraszamy do radia iGol FM. Audycja „EuroiGol” rozpocznie się o godzinie 21.

Komentarze
~konrado (gość) - 15 lat temu

moim zdaniem nie powinno być żadnych ograniczeń co
do obcokrajowców, przeciez chyba w piłce chodzi o to
jak ktoś gra w piłke a nie skąd pochodzi.

Odpowiedz
~milanek (gość) - 15 lat temu

tylko spójrz na skład Arsenalu w meczu Z romą, z
anglików tylko Walcott i to na ławce .

Odpowiedz
~Under (gość) - 15 lat temu

To wypatrzyło Zagłębie...

Odpowiedz
~ARSENAL!!! (gość) - 15 lat temu

;p;p ale 1 jest anglik :D ;p ;)

Odpowiedz
~t_78 (gość) - 15 lat temu

Jeżeli na zachodzie ograniczy się liczbę
obcokrajowców to jest szansa że w polskiej lidze
pozostanie wiecej wartościowych graczy i wiecej
takowych będzie mogło do nas trafić...

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze