Alfredo Di Stefano i Diego Armando Maradona to zdecydowanie najbardziej znani piłkarze rodem z Argentyny. Pierwszy przez wiele lat był najskuteczniejszym zawodnikiem w historii Realu Madryt, drugi zaś ikoną SSC Napoli. Jest jednak jeszcze ktoś, kto może pochwalić się ponad dwudziestoma różnymi nagrodami. To Esteban Cambiasso.
34-latek, reprezentujący w minionym sezonie Premier League barwy Leicester City, może pochwalić się znaczną liczbą zdobytych tytułów, co daje mu miejsce w ścisłej czołówce najbardziej najczęściej nagradzanych futbolistów urodzonych na terenie drugiego największego – zaraz po Brazylii – państwa Ameryki Południowej. 27 różnych oficjalnych trofeów miał okazję wznosić do góry łysogłowy pomocnik „Lisów”, a zatem o dwa więcej od zmarłego w zeszłym roku Di Stefano i o dziewięć od Maradony. Takie osiągnięcie robi ogromne wrażenie, tym bardziej że kolega klubowy Marcina Wasilewskiego nigdy nie był graczem obdarzonym tak wielkim talentem jak dwaj wymienieni wcześniej wirtuozi.
Pasmo sukcesów
Ciężka praca, ambicja, hektolitry potu wylane na treningach oraz łut szczęścia – tak bardzo potrzebny przecież w życiu każdego człowieka – pozwoliły wychowankowi Argentinos Juniors Buenos Aires osiągnąć tyle co setki, a może nawet i tysiące, innych piłkarzy nie potrafiłyby zdobyć razem. Esteban cieszył się w swojej długiej karierze ze zdobycia mistrzostwa (5x), Pucharu Włoch (4x), Superpucharu Włoch (4x), mistrzostwa Argentyny, Pucharu Interkontynentalnego, mistrzostwa świata U-20, mistrzostwa oraz Superpucharu Hiszpanii, triumfu w Lidze Mistrzów, zdobycia klubowego mistrzostwa świata, a także Superpucharu UEFA. Indywidualny spis wyróżnień Cambiasso również działa na wyobraźnię, gdyż wśród nich znalazły się: nagroda Golden Pirate przyznawana przez kibiców Interu Mediolan dla najlepszego gracza roku, zwycięstwo w plebiscycie na najlepszego gracza Leicester w sezonie 2014/2015, miejsce w jedenastce roku Serie A tworzonej przez „La Gazetta dello Sport” oraz drużynie sezonu włoskiej ekstraklasy według portalu Goal.com.
https://www.youtube.com/watch?v=TZQCWY0qS5o
Uff, dużo tego, prawda? Nic dziwnego, że dla pozostałych zawodników Leicester ich kumpel stanowi niedościgniony wzór do naśladowania. Większość z nich może jedynie pomarzyć o grze dla takich klubów, z jakimi los połączył niegdyś 51-krotnego reprezentanta Argentyny. A były to: stołeczne Argentinos Juniors oraz River Plate Buenos Aires, CA Independiente de Avellaneda, Real Madryt, Inter Mediolan i, od 28 sierpnia 2014 r., Leicester City. Z tym ostatnim zespołem Argentyńczyk związany jest do końca czerwca, ale trener jedynego z trzech beniaminków, który potrafił zachować ekstraklasowy byt także na przyszły sezon, Nigel Pearson, zamierza zatrzymać Estabana w swojej drużynie jeszcze przez co najmniej sezon.
Trudno dziwić się temu, że angielski szkoleniowiec tak bardzo ceni sobie umiejętności naszego bohatera. Choć na Wyspy przybył on już podczas trwania rozgrywek 2014/2015, bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu i wywalczył miejsce w wyjściowym składzie „The Foxes”. W Premier League rozegrał 31 spotkań, zdobywając w nich pięć bramek, co jak na piłkarza występującego jako defensywny pomocnik jest osiągnięciem bardzo dobrym. Piłkę z sitaki po strzałach Cambiasso musieli wyjmować bramkarze Manchesteru United, Queens Park Rangers (w obu meczach pomiędzy tymi teamami), Evertonu F.C. oraz West Hamu United.
Pewnie niewielu kibiców „Lisów” liczyło, że mocno zaawansowana wiekowo była gwiazda europejskich boisk zdoła wnieść coś ekstra do ich ukochanego zespołu. Trener Pearson wykazał się jednak doskonałą intuicją, przyjmując kilka miesięcy temu E.C. pod swoje skrzydła, gdyż nikt wówczas nie wiedział tak naprawdę, w jakiej dyspozycji się on znajduje. Co prawda sezon 2013/2014 zakończył z 32 meczami na koncie, jeśli chodzi o Serie A, ale po wakacjach stało się jasne, że w Mediolanie jego czas dobiega końca. Walter Mazzarri dążył do odmłodzenia kadry „Nerazzurrich”, a rewolucja kadrowa dotknęła również Cambiasso.
Śladami Wasilewskiego…
Zapewne gdyby był kilka lat młodszy, nie miałby żadnego problemu ze znalezieniem nowego pracodawcy. Będąc jednak w wieku chrystusowym, nie liczył na oferty topowych klubów Starego Kontynentu. Ofertę z zimnej Anglii przyjął z dużym entuzjazmem, choć miał okazję powrócić do ojczyzny, by móc wreszcie powygrzewać wysłużone kości w gorących promieniach argentyńskiego słońca. Ale boiskowi koledzy Estebana zawsze cenili jego ambicję i decyzja o jego kolejnym transferze szczególnie ich nie zaskoczyła.
https://www.youtube.com/watch?v=4SgkVuPhr-Q
Działacze Leicester udowodnili już, że sprowadzając na King Power Stadium nowego zawodnika, liczą się dla nich przede wszystkim jego umiejętności, nie zaś metryka. Marcin Wasilewski też miał za sobą 30. urodziny, kiedy zasilał szeregi, występującego wówczas w Championship, klubu z hrabstwa Leicestershire. Mimo to bardzo szybko zdobył uznanie Pearsona, a teraz ma za sobą debiutancki sezon w Premiership, czym nie może pochwalić się wielu młodszych i bardziej znanych polskich futbolistów.
Cambiasso, podobnie jak „Wasyl”, grywał u 51-letniego menedżera bardzo regularnie, a jego olbrzymie doświadczenie okazało się kluczowe w decydującej fazie minionego sezonu, kiedy kilka drużyn walczyło o pozostanie w ekstraklasie. Argentyńczyk umiejętnie dyrygował swoimi kolegami, ładnie rozbijał ataki przeciwników, a czasami nawet sam stwarzał zagrożenie pod ich bramką. W ostatnich dziesięciu meczach „Lisy” zdołały odnieść siedem zwycięstw, co dało im upragnione utrzymanie. Dobrze, że tak się stało, ponieważ Leicester w przeciwieństwie do Queens Park i Burnley, czyli dwóch pozostałych beniaminków, prezentowało przyjemną dla oka grę.
Owszem, Wasilewskiemu i spółce zdarzały się serie porażek, ale kiedy już zaczynali wygrywać, to także od razu kilka meczów z rzędu. Serca Brytyjczyków „Biało-niebiescy” zdobyli 21 września ubiegło roku, pokonując przed własną publicznością Manchester United aż 5:3. Dodajmy tylko, że do 64. minuty gospodarze przegrywali 2:3. Wtedy jednak dał o sobie znać Cambiasso, którego wyrównujący gol tchnął w serca kolegów nadzieję na odniesienie zwycięstwa.
Klątwa dziewiętnastki
Tamten mecz był przełomowy dla wszystkich piłkarzy Leicester, których wiara we własne możliwości wzrosła znacząco, ale najbardziej z wygranej cieszył się Esteban. Zdobywając jedną z bramek, zaskarbił sobie sympatię kibiców swego nowego teamu i widział doskonale, że nie powtórzy się sytuacja sprzed wielu lat, gdy był piłkarzem Realu. Na Santiago Bernabeu, mimo zdobycia kilku pucharów, nie wiodło mu się najlepiej. Dla „Królewskich” rozegrał w sumie 67 spotkań, ale zawsze pozostawał w cieniu wielkich gwiazd pokroju Zidane’a, Figo czy Beckhama. Dwa lata spędzone na Półwyspie Iberyjskim były zdecydowanie najmniej udanym okresem w karierze Argentyńczyka.
#LCFCAwards – The #lcfc Player of the Year is ESTEBAN CAMBIASSO pic.twitter.com/yqduU0WKGH
— Leicester City (@LCFC) May 18, 2015
Kibice wymagali od niego takich samych popisów, jakimi zachwycali inni zawodnicy „Los Galacticos”, zapominając przy tym, że do jego obowiązków należało przede wszystkim wspomaganie obrońców. Cambiasso nie potrafił wkomponować się w zespół Realu, a po pewnym czasie socios zaczęli domagać się jego zwolnienia. Zaczęli oni przypominać o tzw. klątwie dziewiętnastki. Według nich piłkarze zeszłorocznego triumfatora Champions League, noszący koszulkę z tym numerem, nigdy nie zdołają dać drużynie tyle, ile się od nich oczekuje. W przeszłości przecież trykot z pechową liczbą nosili m.in. Nicolas Anelka, Walter Samuel czy Antonio Cassano, czyli zawodnicy, którzy nie zagrzali na dłużej miejsca w Hiszpanii. Później jednak argentyński pomocnik przeniósł się do Interu, z którym seryjnie zdobywał tytuły, a kolejni trenerzy „Nerazzurrich” ustalanie składu rozpoczynali właśnie od niego.
Młodzieżowy mistrz świata
„Cuchu”, jak wołają na Cambiasso jego przyjaciele, przez wiele lat reprezentował Argentynę. Wystąpił na kilku wielkich turniejach, z których nigdy nie dane było mu jednak wrócić ze złotym medalem na szyi. Jego największymi osiągnięciami wywalczonymi w barwach „Albicelestes” pozostaje drugie miejsce w Copa America 2004 (finał przegrany po serii rzutów karnych z Brazylią) oraz ta sama lokata zajęta przez Argentyńczyków w Pucharze Konfederacji 2005, w którym lepsi od nich ponownie okazali się „Canarinhos”. Zdecydowanie więcej szczęścia Esteban miał w czasach juniorskich, kiedy to w 1997 roku jego drużyna wywalczyła mistrzostwo świata U-20. W finałowym spotkaniu podopieczni Jose Nestora Pekermana pokonali Urugwaj 2:1, a jedną z bramek zdobył piwot Leicester.
Trudno przypuszczać, by na Wyspach Cambiasso zdołał powiększyć imponującą listę swoich sukcesów, gdyż nie wiadomo, czy jego kontrakt z 14. zespołem zakończonego już sezonu Premier League, który wygasa ostatniego dnia czerwca, zostanie przedłużony. Nigel Pearson powiedział w jednym z wywiadów: – Chcielibyśmy, aby w przyszłej kampanii ligowej był on nadal zawodnikiem naszego klubu, udowodnił on już bowiem, że potrafi, mimo zaawansowanego wieku, być wzmocnieniem dla zespołu (za www.goal.pl). Słowa te świadczą o wielkim uznaniu trenera względem swego podopiecznego, który powinien zostać w Anglii. Jest tu doceniany, a jego klub, jeżeli dokona odpowiednich wzmocnień, stać na walkę o miejsce w pierwszej dziesiątce ligi. Może pod koniec maja 2016 roku znany fan koszykówki i legendarnego Michaela Jordana ponownie zostanie wybrany na najlepszego piłkarza Leicester i tym samym zdobędzie 28. nagrodę w karierze, śrubując swój niesamowity rekord?