Wczoraj w Gdyni rozlosowano grupy finałów mistrzostw świata do lat 20, które na przełomie maja i czerwca zostaną rozegrane w naszym kraju. Widzowie śledzący wydarzenie po rozlosowaniu trzech z czterech koszyków mogli odnieść wrażenie, że obserwują moskiewską ceremonię z grudnia 2017 roku. Jednak odczucie deja vu prysło, kiedy czwartą drużyną w grupie A nie okazała się młodzieżówka z Japonii, co wywołało wyraźny jęk zawodu gości zebranych w gdyńskiej hali. Ostatecznie w „polskiej” grupie obok starych znajomych z Kolumbii i Senegalu znalazła się ekipa z dalekiego Tahiti.
Łatwa czy trudna grupa?
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że grupa nie jest zbyt wymagająca. W tym miejscu przypomnijmy sobie reakcje po wspomnianym „dobrym” losowaniu mundialu w Rosji. A teraz popatrzmy na końcową lokatę i wyniki osiągnięte przez Roberta Lewandowskiego i spółkę. Cóż, bezpieczniej będzie nazwać grupę mianem „tajemniczej”. Oczywiście dorosły i młodzieżowy futbol to nie to samo, jednak podobnie jak w przypadku pierwszych reprezentacji nazwy Senegal, Kolumbia czy tym bardziej Tahiti nie mogą powodować u kibica znad Wisły ataku paniki. Z drugiej strony po rosyjskim mundialu wiele się w tej kwestii mogło zmienić. Nie ulega wątpliwości, że największą niewiadomą jest egzotyczna ekipa Tahiti.
Drużyna z antypodów swoją obecność na polskich stadionach zawdzięcza zajęciu drugiego miejsca w zeszłorocznych młodzieżowych mistrzostwach Oceanii. Lepsza okazała się Nowa Zelandia, która w ostatnich latach dominuje w tych rozgrywkach. I to właśnie Nowozelandczycy obok Tahiti będą reprezentować federację OFC na mundialu w Polsce. Patrząc jednak na konkurencję tych zespołów, czyli takie „potęgi” jak Tonga, Samoa czy Wyspy Cooka, można odnieść wrażenie, że z powodzeniem mogłyby tam rywalizować ekipy pokroju San Marino i Gibraltaru.
W jedenastce Tahiti próżno szukać znajomych nazwisk. Największą „gwiazdą” jest pomocnik Eddy Kaspard, zawodnik na co dzień występujący we francuskim zespole Trelissac FC grającym na poziomie czwartej ligi. Dla Tahitańczyków będzie to dopiero drugi występ na mistrzostwach świata. Poprzednio w Egipcie w 2009 roku zakończyli swój udział w fazie grupowej, przegrywając z Hiszpanami oraz Wenezuelą w stosunku 0:8. Niewiele lepiej poszło im w starciu z Nigerią, gdzie rywale zaaplikowali im „jedynie” pięć goli. Polacy raczej nie powinni obawiać się tej drużyny.
Kolumbia i Senegal, a więc niemiłe wspomnienia do wymazania…
Niewątpliwie to nie Tahiti, a właśnie Senegal i przede wszystkim Kolumbia powinny stoczyć batalię o wyjście z grupy z gospodarzami turnieju. Senegalczycy potrafili odnosić sukcesy w tej kategorii wiekowej. Największym z nich było zajęcie czwartego miejsca na mundialu w 2015 roku. Wtedy też przegrali z drużyną Mali w wewnątrzafrykańskiej potyczce o najniższy stopień podium. Co ciekawe, również w tamtym turnieju Senegal rywalizował w grupie z Kolumbią, a mecz zakończył się remisem 1:1. W tegorocznym Pucharze Narodów Afryki do lat 20 po raz kolejny na drodze Senegalu stanęła reprezentacja Mali, która triumfowała w tych rozgrywkach.
Dorosła ekipa „Lwów Terangi”, jak nazywana jest drużyna Senegalu, znana jest z fizycznego stylu gry połączonego z szybkością poszczególnych graczy. Podobnie wygląda to w wykonaniu ich młodszych kolegów. Kilku zawodników z obecnej kadry występuje w europejskich klubach, choć o regularnych występach w podstawowych zespołach raczej nie ma mowy. Najlepszy strzelec reprezentacji Amadou Ndiaye występuje na co dzień w drużynie FC Metz, a więc liderze francuskiej Ligue 2. Prawdziwą gwiazdą tej ekipy jest za to inny piłkarz, który może zagrać na mundialu w barwach Senegalu, a więc 19-letni Ibrahima Niane. W tym sezonie zdobył już osiem bramek dla francuskiej drużyny. Potencjał ekipy z Afryki jest o wiele większy niż Tahiti, a sztab polskiej kadry będzie musiał szczegółowo przeanalizować grę młodych Senegalczyków.
Mimo wszystko najgroźniejszym rywalem Polaków w grupie A wydaje się Kolumbia. Jest to zespół, który wychował mnóstwo wielkich gwiazd futbolu na czele z Jamesem Rodriguezem, który brylował na młodzieżowym mundialu w 2011 roku rozgrywanym na własnej ziemi. Wystarczy wspomnieć spotkanie grupowe, w którym młodzi „Los Cafeteros” rozbili Francuzów 4:1, a bramki strzelali znani dziś Luis Muriel, Santiago Arias i właśnie Rodriguez. W składzie znajdował się również Duvan Zapata, a więc dzisiejszy rywal Krzysztofa Piątka w batalii o koronę króla strzelców Serie A.
Widać więc, że w drużynie, która w tym roku wystąpi w Łodzi i Lublinie, niemal na pewno grają przyszłe gwiazdy futbolu. Co prawda w tej chwili nazwiska Carlosa Cuesty czy Ivana Angulo nie mówią kibicom za wiele, za to w przyszłości prawdopodobnie będą oni stanowić o sile pierwszej reprezentacji. W tej chwili młodzieżowa kadra składa się przede wszystkim z zawodników grających na co dzień w rodzimych klubach, jednak udane występy nad Wisłą powinny otworzyć najlepszym graczom drzwi do Europy.
Co ciekawe, niewiele brakowało, a Kolumbijczyków w ogóle nie oglądalibyśmy na tegorocznych mistrzostwach. W zakończonym przed dwoma tygodniami turnieju o południowoamerykański puchar do lat 20 Kolumbia zajęła czwarte, ostatnie premiowane awansem, miejsce. Największym zaskoczeniem był fakt, że na piątej lokacie zmagania zakończyła Brazylia, która mundial obejrzy przed telewizorem. W najlepszej jedenastce tego turnieju znalazł się kolumbijski bramkarz Kevin Mier, którego gracze trenera Jacka Magiery będą musieli pokonać. Najlepszy wynik młodzieżowa reprezentacja Kolumbii osiągnęła na mundialu w 2003 roku. Podczas zmagań w Zjednoczonych Emiratach Arabskich pokonali oni najbardziej utytułowaną drużynę w historii młodzieżowych mistrzostw świata – Argentynę, dzięki czemu stanęli na najniższym stopniu podium.
Na co stać gospodarzy?
Polska jako gospodarz miała oczywiście zapewniony udział w czempionacie, w którym do tej pory rywalizowała tylko pięciokrotnie. Jednak zdążyliśmy w tym czasie zdobyć brązowe medale na turnieju w 1983 roku w Meksyku. Cztery lata wcześniej drużyna z m.in. Andrzejem Buncolem w składzie przegrała spotkanie o trzecie miejsce z Urugwajem. To właśnie na tamtym turnieju rozbłysła gwiazda wielkiego Diego Maradony, który poprowadził Argentynę do tytułu. Ostatni występ naszych młodzieżowców na turnieju mistrzowskim to m.in. pamiętne zwycięstwo nad Brazylią w meczu otwarcia mundialu w 2007 roku w Kanadzie.
Zwycięstwo podopiecznym Michała Globisza kapitalnym strzałem z rzutu wolnego zapewnił Grzegorz Krychowiak. W składzie znaleźli się jeszcze m.in. Bartosz Białkowski, Dawid Janczyk i Patryk Małecki. W wyjściowej jedenastce było też miejsce dla… Krzysztofa Strugarka i Bena Starosty. To pokazuje, że piłkarze grający w młodzieżowych reprezentacjach mogą zrobić kariery na miarę wtedy rezerwowego Wojtka Szczęsnego lub też kompletnie przepaść.
Nazwiska zawodników obecnie reprezentujących nasz kraj w tej kategorii wiekowej znane są tylko dobrze obeznanym w ligowej układance kibicom. Radosław Majecki, Sebastian Walukiewicz czy Tomasz Makowski to piłkarze o wyrobionej, pozytywnej marce w ekstraklasie. Jednak zapewne niewiele mówią przeciętnemu Polakowi. Ale czy nie podobnie było ze wspomnianym już Grzegorzem Krychowiakiem? Należy dać szansę wykazać się młodym graczom w najtrudniejszym teście w ich karierze. Niewielu było piłkarzy mających okazję zaprezentować się przed własną publicznością w turnieju o takiej randze. Jako sukces nie należy jednak traktować już samego podejmowania przeciwników na własnym podwórku. Trzeba to podwórko obronić i z grupy z Kolumbią, Senegalem i Tahiti po prostu awansować.