„Morderca o twarzy dziecka” znowu zabija. Udany powrót Solskjaera do Manchesteru


Norweg mocno pracuje na to, by na stałe objąć „Czerwone Diabły”

7 stycznia 2019 „Morderca o twarzy dziecka” znowu zabija. Udany powrót Solskjaera do Manchesteru
manchestereveningnews.co.uk

„History is made. Manchester United are the champions of Europe” – te słowa z 1999 roku wypowiedziane przez angielskiego komentatora z pewnością wciąż pobrzmiewają w uszach kibiców klubu z Old Trafford. Były one oczywiście wypowiedziane po słynnym finale Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi Monachium. Decydującego gola strzelił Ole Gunnar Solskjaer. Norweski napastnik uratował skórę zespołowi, który był w sporych opałach. Teraz także to robi, ale już jako menedżer.


Udostępnij na Udostępnij na

Ole Gunnar Solskjaer zna doskonale ławkę rezerwowych, czyli miejsce, na którym obecnie zasiada jako menedżer „Czerwonych Diabłów”. Będąc piłkarzem, w Manchesterze United często się na niej znajdował, chociaż ilekroć się z niej podnosił, to niemalże za każdym razem wykorzystywał swoją szansę. Nie bez powodu dorobił się przydomku „Morderca o twarzy dziecka”. Był niezwykle skuteczny i niejednokrotnie potrafił odmienić losy meczu, wchodząc z ławki rezerwowych. Był asem wyciąganym z rękawa przez sir Aleksa Fergusona. Jego największym wyczynem było strzelenie w lutym 1999 roku czterech bramek w ciągu 12 minut w meczu przeciwko Nottingham Forest (8:1). A poza tym rzeczywiście miał (i w sumie wciąż ma) twarz dziecka.

Pokorny zawodnik

Mimo że nie zawodził, to jednak na dłuższą metę nie był w stanie wywalczyć miejsca w pierwszym składzie. Sir Alex Ferguson przyznał po latach, że Solskjaer był prawdopodobnie najbardziej niesprawiedliwie traktowanym piłkarzem w historii Manchesteru United. Być może Fergusonowi łatwiej było posadzić na ławce piłkarza, który nie dopominał się o swoje i nie miał w zwyczaju sprzeciwiać się decyzji menedżera. Wciąż z pokorą robił swoje. Co więcej, kiedy po kilku latach spędzonych w Manchesterze Solskjaera chciał kupić Tottenham, który gwarantował Norwegowi więcej okazji do gry, klub był skłonny go sprzedać. Jednakże Solskjaer poszedł do Fergusona i powiedział, że nie chce odchodzić. Takim przywiązaniem do barw zyskał wieczną sympatię kibiców Manchesteru United.

– Ole Gunnar Solskjaer to postać nietuzinkowa. Serca kibiców Manchesteru United zdobył już w 1999 roku, gdy w doliczonym czasie finałowego spotkania Ligi Mistrzów odprawił z kwitkiem Bayern Monachium. Jego drugi epizod na Old Trafford to trochę jak taki miłosny rollercoaster zakończony happy endem. Rozstajecie się, bo przychodzi na to czas, ale później, gdy wracasz po raz kolejny, to czujesz, że to miejsce zawsze miało swój dom w twoim sercu. Tak właśnie wygląda relacja na linii Solskjaer – Manchester United. Norweg niezależnie od tego, czy w maju zakończy swoją przygodę, czy nie, zapisze się na kartach historii klubu z Old Trafford – powiedział Maciej Ławrynowicz – redaktor portalu manutd.pl.

Nagła przemiana zespołu

Solskjaer ma perfekcyjny start w roli menedżera Manchesteru United. Pięć meczów, pięć zwycięstw. Rywale nie byli najsilniejsi, ale sposób, w jaki „Czerwone Diabły” odprawiły z kwitkiem swoich przeciwników, jest imponujący. Klub z Old Trafford w końcu gra efektowną i ładną dla oka piłkę. Tak grający Manchester United w kilku meczach z rzędu widzieliśmy ostatnio za kadencji sir Aleksa Fergusona. Jose Mourinho przekonywał, że kadra zespołu nie jest zbyt silna. „Czerwone Diabły” za kadencji Portugalczyka grały nudną, defensywną piłkę. Charakterystyczną w ostatnich latach dla Jose Mourinho.

Kiedy przyszedł Solskjaer, wszystko obróciło się o 180 stopni. Norweg zaczął przekonywać na konferencjach prasowych, że ten zespół jest silny i ma duży potencjał. Jego słowa przekuły się w czyny na boisku. Manchester United po raz pierwszy od dawna zaczął grać stricte ofensywnie i już teraz nie zadowala się minimalnym prowadzeniem i nie stara się go za wszelką cenę bronić. Widać jak na dłoni, że Solskjaer to uczeń Fergusona. Zresztą Norweg już w wieku 28 lat zaczął robić notatki z treningów Manchesteru United. Solskjaer czerpie garściami z dziedzictwa, które pozostawił Ferguson. „Czerwone Diabły” wracają do korzeni.

– Osobiście spodziewałem się, że zmiana jednego człowieka zmieni wiele, ale z pewnością nie w tak krótkim wymiarze czasowym. Jose Mourinho wytworzył wokół siebie ostentacyjną aurę ordynarności. Właśnie ta wspomniana cyniczna atmosfera była przeszkodą w dążeniu do sukcesów. „The Special One” ewidentnie stracił szatnię, a jak wiemy, w dzisiejszym świecie trofea wygrywają ci, którzy w jednym momencie potrafią zaspokoić ego jak największej liczby zawodników. Solskjaer rozpoczął z wysokiego c. To trener, który wyznaje zasadę: pozwólcie mordercy zabijać. Wszak w pięciu spotkaniach jego podopieczni zdobyli aż 16 goli – takiego wyniku nie spodziewali się chyba nawet najśmielsi marzyciele – dodaje Ławrynowicz.

Władze Manchesteru United, zatrudniając Solskjaera, doskonale zdawały sobie sprawę, że Norweg nie będzie miał trudnego wejścia do zespołu, jeśli chodzi o kalendarz. Wiedzieli, że będzie to idealny okres dla Solskjaera, żeby nabrać rozpędu i dobrze zacząć pracę z zespołem. Jednakże mało kto się spodziewał, że będą to aż tak efektowne zwycięstwa.

Niewykluczone, że te pięć meczów wygrałby także Jose Mourinho, ale pewnie byłyby to po raz kolejny wymęczone zwycięstwa, a na grę „Czerwonych Diabłów” znowu prawdopodobnie nie dałoby się patrzeć. „The Special One” po prostu nie nadąża za nowymi trendami w futbolu. Dzisiaj grając w ten sposób, nie ma szans na sukces. Solskjaer trafił do głów piłkarzy i uwolnił pełnię ich potencjału ofensywnego.

Zostanie czy odejdzie?

W końcowej fazie kadencji Mourinho Manchester United znalazł się w sytuacji, w której większość obserwatorów znacząco obniżyła oczekiwania wobec „Czerwonych Diabłów”. Niektórzy zaczęli się wręcz zastanawiać, czy zespół z Old Trafford można w ogóle zaliczać do tzw. big six. Solskjaerowi wystarczyło pięć meczów, żeby udowodnić wszystkim, że ten zespół stać na wiele.

– Jeśli Solskjaer podtrzyma dyspozycję z pierwszych pięciu spotkań, to zapewne w maju będzie cieszył się posadą stałego menedżera „Czerwonych Diabłów”. Czy jednak uda mu się rozprawić z każdym kolejnym przeciwnikiem? Oczywiście, że nie. Prawdziwych zwycięzców poznaje się po tym, jak radzą sobie w kryzysie. Gorsze chwile przyjdą jeszcze nie raz i nie dwa. Pierwsza poważna weryfikacja już za niespełna tydzień, gdy „Czerwone Diabły” zmierzą się z Tottenhamem. Warto zaznaczyć, że na tym etapie pomimo kapitalnej gry z przodu choćby Newcastle zdążyło obnażyć braki defensywne podopiecznych Solskjaera. Reasumując – jest nad czym popracować. Wizja byłego piłkarza, który ratuje sezon i zostaje menedżerem na stałe, jest romantycznym pragnieniem każdego fana Manchesteru United. Wszyscy mamy nadzieję, że Solskjaer ponownie zrobi z Old Trafford “Teatr Marzeń”, choć hurraoptymistyczne nastroje po kilku zwycięstwach z pewnością należy wciąż tonować – przestrzega Ławrynowicz.

To, co najtrudniejsze, dopiero przed Solskjaerem, ale wiele osób życzy mu pozostania na dłużej na stanowisku. Byłoby to coś wspaniałego. Klubowa ikona, która niejednokrotnie ratowała skórę zespołowi w roli piłkarza, teraz robi to samo jako menedżer i zostaje za to doceniony. Jako piłkarz był bohaterem drugiego planu, teraz w końcu jest na świeczniku. Pozostanie na dłużej Solskjaera byłoby filmową historią. Wciąż jednak nie ma pewności, czy to się ziści.

– Swego czasu Larry Bird powiedział, że Jordan jest bogiem przebranym za Michaela Jordana. Ole Gunnar Solskjaer z pewnością bogiem w Manchesterze nie jest, ale w 1999 roku stał się obiektem kultu najmłodszych fanów. Gol w finale Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi dał mu chwałę, która nieco się zakurzyła, ale obecny sezon po raz kolejny może ją odświeżyć – podsumowuje Ławrynowicz.

Jose Mourinho niedługo po zwolnieniu z ekipy „Czerwonych Diabłów” powiedział, że Manchester United ma przyszłość bez niego. Portugalczyk, wypowiadając te słowa, nie mógł przypuszczać, że będzie to tak pozytywna przyszłość.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze