Real Madryt, choć do przerwy przegrywał z Mallorcą 1:2, ostatecznie pokonał swojego rywala 5:2. Kapitalne zawody rozegrał Luka Modrić, zdobywca jednej bramki. Na listę strzelców wpisali się także Higuain (dwukrotnie), Ronaldo i Benzema. Dla gości gole strzelili Nsue i Alfaro.

Nawet pomimo dość eksperymentalnego składu desygnowanego przez Jose Mourinho nikt chyba nie przypuszczał, że Mallorca będzie w stanie na Bernabeu nawiązać równorzędną walkę z ciągle obecnym mistrzem kraju. „Królewscy” od początku postawili na atak, ale już w 5. minucie zostali skarceni po kontrze wyspiarzy. Dos Santos uciekł Arbeloi, idealnie dośrodkował do kompletnie niepilnowanego Nsue, który wpakował piłkę do siatki. Zganić za tę sytuację trzeba Fabio Coentrao, który w ostatniej chwili zorientował się, że to on jest odpowiedzialny za krycie atakującego Mallorki. Stracony gol niczego w poczynaniach Realu nie zmienił. Madrytczycy nadal atakowali i przeważali, a już po dwóch minutach mogli doprowadzić do wyrównania, ale Morata nie zdołał pokonać Aouate’a po podaniu Higuaina. W kolejnych minutach akcje gospodarzy napędzał Luka Modrić, który ewidentnie złapał bardzo dobrą formę. Występ z Manchesterem United nie był jednorazowym wybrykiem. To Chorwat odgrywał dzisiaj w pierwszej połowie główną rolę i po jego podaniu padła bramka na 1:1. Były gracz Tottenhamu fantastycznie wypatrzył wbiegającego w pole karne Pepego, ten z kolei wystawił patelnię Higuainowi, który potwierdził, że komu jak komu, ale Mallorce to on bramki potrafi strzelać. Inna sprawa, że gdyby w tej sytuacji do siatki nie trafił, to… Szkoda gadać.
W akcjach Realu Madryt brakowało jednak finezji, świeżości – brakowało nawet zaangażowania większości piłkarzy. Ronaldo był niewidoczny, a dwie okazje, które stworzyli mu koledzy, fatalnie zmarnował. Kompletnie bezproduktywny był również Kaka, który tak na dobrą sprawę zagrał tylko jedną dobrą piłkę, jeśli nie policzymy podań do tyłu lub w poprzek boiska. Niepewny był nawet Raphel Varane, który przecież słynie z tego, że nie rozgrywa słabych meczów. Wspomniany Modrić jako jedyny zaprezentował się z dobrej strony. Kiedy trzeba było, przyspieszał grę, w innych sytuacjach umiejętnie ją zwalniał, posyłał długie i dokładne piłki. Niestety, poziomem nie dostosowali się do niego partnerzy, dlatego nikogo nie powinien dziwić fakt, że po 45 minutach Mallorca prowadziła 2:1. Przy drugim golu znowu w roli głównej wystąpił dos Santos. Meksykanin świetnie dośrodkował do Huttona, ten przedłużył piłkę do Alfaro, który strzałem z najmniejszej odległości pokonał Diego Lopeza.

Sygnał od Jose Mourinho w przerwie był jasny. Portugalczyk wytoczył wszystkie działa. Na ławce usiedli Arbeloa i Morata, a na boisko weszli Karim Benzema i Mesut Oezil. Poczynione przez Mourinho zmiany bardzo szybko przyniosły oczekiwany efekt. Real zaczął grać zdecydowanie szybciej i dokładniej, a co najważniejsze, Modrić miał w postaci Oezila kompana do efektownej gry. „Królewscy” już siedem minut po wznowieniu gry doprowadzili do wyrównania. Ronaldo wykorzystał dośrodkowanie wspomnianego Oezila z rzutu rożnego. Chwilę później swój znakomity występ golem ukoronował Modrić, popisując się cudownym uderzeniem sprzed pola karnego. Kolejna akcja Realu i kolejny gol. Kaka z Oezilem wymanewrowali obronę Mallorki, ten drugi dograł piłkę do Higuaina, któremu znowu pozostało tylko wpakować ją do pustej bramki. Jeszcze przez kilkanaście minut madrytczycy bawili się grą i zamykali rywala pod jego polem karnym. Mallorca tylko co jakiś czas próbowała ofensywnych szarż, a najlepszą okazję miał wprowadzony z ławki Tomer Hemed, ale znakomicie interweniował Diego Lopez, który zaliczył kolejny bardzo dobry występ. Wyspiarze nie przypominali drużyny z pierwszej połowy. Trzeba jednak zaznaczyć, że to tak naprawdę nie ich wina. To Real nie przypominał siebie przed przerwą, a po zmianie stron i poczynionych zmianach podopieczni Mourinho wyraźnie przyspieszyli. Mallorca po trochu jednak skazała siebie na taki los. Momentami ilość miejsca zostawianego graczom gospodarzy przez defensywę gości była po prostu porażająca. Oezil biegał z piłką przed polem karnym przyjezdnych kompletnie niekryty.
Wynik 4:2 miejscowych wyraźnie zadowalał. Modrić i spółka nie forsowali już tempa, ale jeśli nadarzała się okazja, próbowali jeszcze podwyższyć prowadzenie. Najlepszą sytuację miał na osiem minut przed końcem meczu Gonzalo Higuain, ale Aouate wygrał z Argentyńczykiem pojedynek jeden na jeden. Chwilę później niewykorzystana szansa mogła się zemścić. Brak koncentracji w szeregach obronnych Realu doprowadził do doskonałej okazji dos Santosa, ale znowu znakomicie w bramce spisał się Diego Lopez, dwukrotnie (do spółki z Coentrao) ratując swój zespół od utraty gola. W doliczonym czasie gry w końcu padła bramka, która od dłuższego czasu wisiała w powietrzu. Xabi fantastycznie dograł do Higuaina, ten bez przyjęcia oddał piłkę do Benzemy, a Francuz skierował ją do pustej bramki. Chwilę później Mateu Lahoz gwizdnął po raz ostatni.
Bramka Modricia to mistorzostwo
Luka poezja :D bravo Igła :D super Vamos Real ;D
kardinalem Bergolgio Vamos Real