Mocne otwarcie spadkowiczów. Ten sezon Fortuna 1. Ligi będzie należał do nich


Spadkowicze pokazali się z bardzo dobrej strony w 1. kolejce Fortuna 1. Ligi

3 września 2020 Mocne otwarcie spadkowiczów. Ten sezon Fortuna 1. Ligi będzie należał do nich
Artur Kraszewski/ŁKS Łódź

Spadkowicze z PKO Ekstraklasy dobrze rozpoczęli sezon. ŁKS i Arka Gdynia pewnie wygrały swoje spotkania, za to Korona Kielce zremisowała z Chrobrym Głogów. Czym jest spowodowana tak dobra forma drużyn, które niedawno spadły z najwyższej klasy rozgrywkowej? Czy możliwy jest szybki powrót trzech spadkowiczów? Na razie możemy powiedzieć, że są w dobrej formie i na pewno mają ambicję na błyskawiczny awans.


Udostępnij na Udostępnij na

Korona Kielce, Arka Gdynia i ŁKS Łódź z hukiem spadli z PKO Ekstraklasy. Już kilka kolejek przed zakończeniem rozgrywek wiedzieliśmy, kto spadnie. Można więc stwierdzić, że wszystkie trzy wyżej wymienione zespoły wyraźnie odstawały od reszty. Jak na razie odbiegają też od reszty w Fortuna 1. Lidze. Arka już w pierwszej połowie pokazała miejsce w szeregu GKS-owi Jastrzębie. ŁKS także bez problemów poradził sobie z Odrą Opole. Jedyne problemy miała Korona, która po wyrównanym spotkaniu zremisowała mocnym Chrobrym Głogów.

Laga do przodu – zaczynamy sezon w niższych ligach!

Tiki-taka w końcu przynosi efekty

Z czego zapamiętaliśmy ŁKS Łódź, gdy występował w piłkarskiej elicie? Z konsekwentnego grania od tyłu i podaniami. Próbował tak grać Kazimierz Moskal, ale też Wojciech Stawowy, który w trakcie sezonu został szkoleniowcem „Rycerzy Wiosny”. W PKO Ekstraklasie jednak łodzianie się zbłaźnili takim podejściem. Po pierwszym meczu nowego sezonu można stwierdzić, że w końcu oczekiwana gra przynosi efekty. W postaci zwycięstw, a nie tylko cieszenia oka.

ŁKS pokazuje też, że ważna jest konsekwencja. Wszedł do ekstraklasy dość niespodziewanie, nie przebudował jednak kadry. Spodziewał się, że spadnie. Teraz wydaje się, że kadra jest lepsza od tej sprzed roku. Jan Sobociński w ekstraklasie sobie nie radził, jego niektóre mecze były fatalne, błąd gonił błąd. Obecnie wyrasta na ważną postać w ŁKS-ie. Można powiedzieć, że ponownie, gdyż przed awansem zapowiadał się na solidnego obrońcę.

https://twitter.com/Pawel7231_PL/status/1300531660073689091

Ofensywna, otwarta, czasami bezkompromisowa piłka Wojciecha Stawowego doprowadziła do pierwszego zwycięstwa „Rycerzy Wiosny”. Choć warto przypomnieć, że już wcześniej ŁKS ograł w Pucharze Polski Śląsk Wrocław. W meczu z Odrą Opole łodzianie zdecydowanie przeważali, a najlepiej pokazuje to wysoki wynik 4:0. Dobrze zaprezentowali się krytykowani wcześniej Pirulo i Łukasz Sekulski. Kibice ŁKS naprawdę mogą być dumni, gdyż wygląda na to, że ich klub wyrasta na faworyta 1. ligi. W końcu wszystko się ustabilizowało w klubie, oczywiście oprócz szarpanej, ale skutecznej gry za kadencji Wojciecha Stawowego.

Stabilizacja w Gdyni

W ostatnich latach Arka balansowała na krawędzi spadku do 1. ligi. Co roku było blisko, ale zawsze na koniec arkowcy byli nad kreską. W końcu nadszedł jednak moment, w którym Arka ponownie zawitała na drugi szczebel rozgrywkowy. Czy na długo? Po 1. kolejce można mieć wątpliwości. GKS Jastrzębie to może nie najtrudniejszy rywal, lecz na pochwałę zasługuje styl, w którym został pokonany. Ireneusz Mamrot wraz z nowym prezesem stworzyli drużynę, która będzie się biła o awans.

Z tą tezą akurat trudno się nie zgodzić. Arka już przed sezonem była typowana na jednego z głównych faworytów. Pierwszy mecz utwierdza nas tylko o prawdziwości tej tezy. Podobnie jak inny spadkowicz „Śledzie” wygrały 4:0 z GKS-em Jastrzębie. W bardzo dobrym stylu, choć z pewnością jest jeszcze do poprawy. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę także trener gdynian Ireneusz Mamrot. A propos szkoleniowca to ma on duże doświadczenie w Fortuna 1. Lidze, gdyż przez siedem lat prowadził Chrobrego Głogów.

Postawimy odważną tezę. Arka Gdynia ma najlepszą kadrę. Można się nie zgodzić, lecz jedenastka, która wyszła na spotkanie w Jastrzębiu, robi wrażenie. Jak na warunki 1. ligi to niektórzy zawodnicy wyrastają ponad te rozgrywki. Pokazał to choćby Juliusz Letniowski, który został zawodnikiem kolejki. Nie zapominajmy też, że Ireneusz Mamrot ma jeszcze w kadrze choćby: Michała Marcjanika (ostatnio Empoli), Bartosza Kwietnia (przez wiele sezonów Jagiellonia), Adama Marciniaka (cztery sezony w Arce). Te nazwiska robią wrażenie, a można by wymienić jeszcze kilka odbudowujących się zawodników. Zatem potencjał ludzki w Arce jest ogromny. Pytanie tylko, czy będą umieć to wykorzystać.

Lekki falstart w Kielcach

Arka oraz ŁKS w większości zachowały swój skład, który występował w PKO Ekstraklasie. W Kielcach poszli jednak inną drogą. Kadra przeszła totalną transformację. Z klubu odeszło 18 piłkarzy, w tym wielu kluczowych, jak: Adnan Kovacević, Jakub Żubrowski czy Petteri Forsell. Jeśli porównamy jedenastkę, która wybiegła na boisku w meczu z Rakowem Częstochowa z poprzedniego sezonu, to okaże się, że w Kielcach pozostali tylko Jacek Kiełb, Marek Kozioł i Grzegorz Szymusik.

To chyba jednak zbyt duża transformacja, aby ot tak zaskoczyło wszystko. Na wszystko potrzeba czasu. Cieszyć może, że tym razem w Kielcach poszli w stronę Polaków i oczywiście wychowanków, którzy zdobyli mistrzostwo Polski juniorów. Choć oni też potrzebują czasu, dlatego na inaugurację Korona zaprezentowała się po prostu średnio. Ważny dla nich jest jednak jeden punkt, który udało się wyszarpać. Była nawet szansa na trzy, ale sędzia główny popełnił wyraźny błąd.

– Rywale w pewnym sensie obnażyli to, czego się obawialiśmy przed meczem. Wiedzieliśmy, że od pierwszego spotkania nie da się wyglądać jak zgrany i dobrze funkcjonujący zespół. Cieszę się, że każda kolejna zmiana sprawiała, że drużyna dążyła do wyrównania. I w końcówce doprowadziliśmy do tego – skomentował po meczu trener Korony Maciej Bartoszek. 

„Scyzory” jednak i tak będą w gronie w kandydatów do awansu. To drużyna bardzo ambitna i o dziwo bardzo młoda. W ostatnich latach przyzwyczailiśmy się, że w Koronie jest pełno średnio utalentowanych obcokrajowców. W tym sezonie wygląda to inaczej. Koroniarze mają średnią wieku 23,1 roku, co daje najniższą w całej lidze. Na co jednak może liczyć Korona Kielce w obecnym sezonie? Chciałoby się rzec, czas pokaże, a tenże czas działa na korzyść kielczan. Z każdym meczem powinna być to lepsza drużyna. 

Tak dobrych spadkowiczów dawno nie było

Choć brzmi to trochę dziwnie, to przyzwyczailiśmy się już do faktu, że po spadku drużyny się po prostu rozpadają, trafiają w wir problemów, a kończy się na minusowym bilansie w Excelu. Tak było z Ruchem Chorzów czy Polonią Bytom. Tym razem wygląda na to, że kluby po spadku szybko się ogarnęły, zbudowały mocne kadry i pewnie powalczą o szybki powrót do elity. Ostatnią drużyną, której udało się powrócić po roku, był Górnik Zabrze w 2017 roku. Od tego momentu spadkowicze musieli się uporać z wieloma problemami i żaden z nich nie awansował. 

Termalica po spadku na stałe osiadła w środku pierwszoligowej stawki. Sandecję za to cieszy utrzymanie, a do powrotu brakuje jej bardzo dużo. Najlepiej po spadku prezentowała się Miedź Legnica, ale to wciąż tylko 5. miejsce i przegrana w barażach. Znacznie gorzej poradziło sobie Zagłębie Sosnowiec, które zajęło zalewie 11. miejsce, a nad strefą spadkową miało przewagę tylko czterech punktów. 

Losy spadkowiczów toczą się różnie, w ostatnich latach jednak przeważają te złe historie. Ten sezon wydaje się jakimś odstępstwem od reguły. ŁKS i Arka mają zakusy na szybki powrót i zdecydowanie się temu nie dziwimy. Za to Korona buduje drużynę, która ma zamieszać. Nie zdziwimy się, gdy główne role będą odgrywać właśnie spadkowicze.

Najnowsze