Mocna liga szóstek


2 sierpnia 2013 Mocna liga szóstek

Mówi się, że w kraju mamy blisko 40 milionów selekcjonerów, którzy kadrę poskładaliby lepiej od wybranego trenera. Z tym wyborem, odnoszę wrażenie, jest podobnie jak z umiejętnościami gry, kiedy to w pubach lub innych miejscach publicznych słyszy się o „patałachach”, „zezujących” czy „przepłacanych gwiazdorach”. Jest jednak w Polsce grupa ludzi, którzy nie będąc zarejestrowanymi piłkarzami, zmagają się na wielu boiskach, w pocie czoła stawiając opór kolejnym przeciwnikom.


Udostępnij na Udostępnij na

Inwestując w to pieniądze, uzyskują różne rezultaty: satysfakcję po wygranej, podtrzymanie sprawności fizycznej, kontuzje i pieniądze pozostawione w gabinetach prywatnych lekarzy, przyjemność płynącą ze spotkania z kumplami lub gorycz po porażce i analizę, po której zespół, wyciągając odpowiednie wnioski, staje się mocniejszy. Być może uczestnicy rozmaitych lig szóstkowych, których w Polsce jest tak dużo, nie należą do rzeszy pastwiącej się nad umiejętnościami naszych zawodowców.

Poziom emocji uczestników w ligach amatorskich jest zbliżony do tego profesjonalistów
Poziom emocji uczestników w ligach amatorskich jest zbliżony do tego profesjonalistów (fot. Mateusz Pierasiewicz / iGol.pl)

Grając od wielu lat w jednej z takich lig, zacząłem się zastanawiać, dlaczego pomimo upływających lat i ledwo przyzwoitego poziomu koordynacji ruchowej mam ochotę dalej się w to bawić. Przecież amator, bez odpowiedniego przygotowania czy zaplecza, łatwiej może doznać kontuzji, która wyeliminowałaby go na jakiś czas z życia codziennego. A do pracy chodzić przecież trzeba – nie mówiąc już o tysiącach przyziemnych spraw. Tak naprawdę każdy, kto próbował, odpowiedź mógłby znaleźć sam. Na podstawie własnych doświadczeń podzielę się swoimi spostrzeżeniami.

Pierwszym powodem jest chęć do stawania się lepszym. Może to zabrzmieć zbyt dumnie, jednak chodzi o kwestię zgrania z partnerami do tego stopnia, że gra sama chodzi. I to niezależnie od umiejętności indywidualnych. Kolejną rzeczą jest uczestniczenie w pewnym wydarzeniu lub – może nawet dosadniej – możliwość kreowania pewnej postawy społecznej zgodnej ze sportowym duchem. Nie bez znaczenia, a czasem nawet kluczowe, jest stworzenie zespołu z kolegami z podwórka. Takich historii, i tu chyba nie przesadzę, są tysiące. Umacnianie zespołu może się odbywać dwojako. Zwycięstwa budują, dodając pewności, a porażki wzmacniają poprzez chęć poprawy pewnych niedociągnięć. W obu przypadkach uczestniczymy w pewnej konsolidacji, co ma ogromny sens.

Przyglądając się popularności wszelkich rozgrywek, w których na boisku po jednej stronie biega sześciu lub siedmiu piłkarzy, doszedłem do wniosku, że jest to kwestia pewnego układu idealnego. Przygotowywane pod rozgrywki murawy, hale itd. mają gabaryty odpowiednie dla człowieka, który oprócz piłki w tygodniu spędza jeszcze 40 godzin przy komputerze. Jest to spore uogólnienie, jednak życie pokazuje, że poza udziałem w rozgrywkach amatorskich niektórzy nie mają w ogóle dodatkowego treningu. Na tym poziomie widać już różnicę między graczami potrafiącymi utrzymać regularny pressing czy być w ciągłym ruchu, zajmować odpowiednie pozycje. Piękne jest to, że już na tym szczeblu takie detale odróżniają od siebie zawodników.

Aby kolorowo jednak nie było, trzeba zaznaczyć, iż tego typu rozgrywki przyciągają również zawodowców. Niejednokrotnie byłem świadkiem meczu, w którym drużyna bazująca na umiejętnościach profesjonalistów – delikatnie to określając – sprowadzała przeciwnika do parteru. Przekonałem się, co takich graczy motywuje do uczestnictwa w rozgrywkach, i chociaż odpowiedzi mogą być oczywiste, są i takie, które zaskakują.

Grają starzy, grają młodzi

Zacznę od tego, że jest grupa piłkarzy, którzy uczestniczą w rozgrywkach regionalnych lub nawet trzeciej lidze, poświęcając swój czas również na ligi szóstek. Nikomu nie trzeba uświadamiać, iż takie drużyny mają na wstępie kolosalną przewagę, a sami gracze poprzez te mecze zapewniają sobie dodatkowy ruch i luźny trening. Bez problemu w każdym zakątku Polski znalazłaby się w lidze osoba, która miałaby za sobą barwną piłkarską karierę. Z rodzimej ligi wymienię tylko Mariusza Unierzyskiego, zdobywcę mistrzostwa Polski z Polonią Warszawa.

Z własnego podwórka wiem, że wielu zawodników grających niegdyś zawodowo bierze udział w rozgrywkach, ponieważ ich duch sportu wciąż jest spragniony kolejnych wyzwań. Można by się pastwić nad losem młodych i niedoświadczonych graczy, ale to chodząca od nogi do nogi piłka i dobre ustawienie są kluczem do zwycięstwa, a nie szybkość i młodzieńczy entuzjazm. Szczególnie to ostatnie jest cechą raczej krótkotrwałą w przypadku niepowodzeń. Nie zaryzykuję stwierdzenia, iż to doświadczenia wynoszone z wieloletnich bojów na różnych boiskach stanowią o sile ekip wygrywających szóstki.

Uczestnicząc w lidze, miałem okazję się przekonać, że wiek nie stanowi różnicy również w drugą stronę. Pragnąc zapewnić sobie i kilku kolegom piłkarskie emocje na weekend, stworzyłem z nimi drużynę, której dane było się zmierzyć z młodymi piłkarzami drugoligowej Legionovii. Mając blisko 30 lat na karku i grając przeciwko chłopakom o średniej wieku osiemnaście lat, zakładałem, że odrobina treningu biegowego, przewaga fizyczna oraz duch walki wystarczą, aby przeciwstawić się ich ekipie. Rzeczywistość, i to na całe szczęście, okazała się inna. Odkładając emocje na bok, należy uznać klasę chłopaków, których regularne treningi w klubie dobitnie przekładają się na poziom gry pośród amatorów.

Trzeba zauważyć, że w wieku szesnastu, siedemnastu lat w życiu młodego gracza powstaje klasyczny dylemat, w którą stronę iść dalej. Pomimo satysfakcji i świetnych doświadczeń całkowite poświęcenie się piłce może oznaczać zamknięcie sobie drzwi przed studiami tudzież innymi możliwościami rozwoju. Ogromną rolę odgrywa w tym wypadku przekonanie do swoich umiejętności, ale jeszcze większą charakter. Ośmielę się stwierdzić, że w tym kraju większości zawodników wciąż trudno jest się wybić z racji trudności, których za granicą już dawno się pozbyto. Pragnąc rozwinąć ten temat, trzeba byłoby powołać komisję narodową, a mowa przecież o codziennych wyborach. Kiedy nie jest się naturalnym talentem, trzeba ciężko popracować, aby swoimi umiejętnościami zwrócić na siebie uwagę.

Z moim rozmówcą, Mateuszem Gębarowskim, kapitanem wspomnianej drużyny oraz człowiekiem zaangażowanym w działalność Legionovii, miałem okazję porozmawiać o ambicjach, zaangażowaniu w sport oraz spostrzeżeniach wyniesionych z szatni profesjonalnych piłkarzy. Podobnie jak w każdej dziedzinie życia, tak i w tym przypadku szczegóły mają ogromne znaczenie, a mowa o możliwości podglądania zawodowców w sytuacjach pozaboiskowych. Jest z kolei jedna rzecz, która absolutnie łączy amatorów z zawodowcami, czyli boiskowe emocje. Rozgrywanie meczów w lidze szóstek jest okazją do przetarcia i szkołą panowania nad nerwami. Odnosząc się do pewnego meczu: dla trzynastoletniego bramkarza będącego w strukturach profesjonalnego klubu jest to bezcenna nauka i taka liga odgrywa ważną rolę.

Graj i nie płacz

Od uczestników ligi zwykle ważniejsza jest osoba, która całą zabawę organizuje. W naszym kraju wielkość ligi jest uzależniona od wielkości miejscowości, w której organizuje się rozgrywki. Przykładem są ligi szóstek w Krakowie czy Toruniu, gdzie istnieje sześć czy siedem poziomów, co musi dawać dużo satysfakcji, gdy drużynie miesiącami, a nawet latami udaje się piąć w górę. Sam skupię się na tym, w czym mam odrobinę doświadczenia, ale też przede wszystkim dlatego, że wiem, jak sprawa wygląda od strony organizacyjnej. W tej kwestii zadałem kilka pytań obecnemu prezesowi zarządu Legionowskiej Ligi Szóstek Piłkarskich, Robertowi Utce.

Od ilu lat jesteś piłkarskim uczestnikiem ligi, a od ilu zajmujesz się jej prowadzeniem?

Chociaż mniej okazałe od prezentowanego, to jednak zdobywane przez amatorów puchary przynoszą dużo satysfakcji
Chociaż mniej okazałe od prezentowanego, to jednak zdobywane przez amatorów puchary przynoszą dużo satysfakcji (fot. KNVB.nl)

Uczestnikiem Legionowskiej Ligi Szóstek Piłkarskich jestem od momentu jej powstania, tj. 1995 roku. Do rozgrywek w ramach powstającej ligi zgłosiliśmy drużynę pod nazwą „Juniorzy”. Nazwa wzięła się od tego, że większość zawodników w tamtym czasie trenowała w zespole juniorów Legionovii. Do roku 2003 liga była prowadzona przez jej założyciela, pana Mieczysława Bernata, oraz grono osób pomagających jako sędziowie lub organizatorzy. W większości byli to byli zawodnicy Legionovii lub też uczestnicy rozgrywek. W 2003 roku Legionovia zrezygnowała z organizowania ligi i jej organizację przejęło nowo powstałe Stowarzyszenie Legionowskiej Ligi Szóstek Piłkarskich. Ponieważ w lidze szóstek grałem od samego jej początku, jednocześnie będąc czynnym zawodnikiem Legionovii, to z osobami zajmującymi się organizacją spotykałem się dosyć często.

Zainteresowanie i podpowiadanie samoistnie przerodziło się w czynną pomoc. W przeciwieństwie do wielu osób nie ograniczyłem się do często anonimowego krytykowania błędów i niedociągnięć organizacyjnych, chciałem mieć realny wpływ na ich wyeliminowanie. Z biegiem czasu zostałem członkiem zarządu stowarzyszenia, później wiceprezesem, a od 2007 jego prezesem. Po odejściu A. Bieńki byłem jednym z pomysłodawców i założycieli Stowarzyszenia Legionowskie Amatorskie Ligi Piłkarskie, którego jestem prezesem od momentu powstania. W przybliżeniu można przyjąć, że pomocą przy rozgrywkach zajmuję się od dziesięciu lat. Organizacja rozgrywek jest zatem i hobby, i pewnego rodzaju przyzwyczajeniem. Stanowi też oderwanie się od codziennych obowiązków zawodowych i wyzwanie. Wyzwaniem jest chęć stworzenia czegoś, pozostawienia czegoś nieźle funkcjonującego.

Liga kiedyś, a liga dzisiaj. Czy na poziomie amatorskim widzisz różnicę? Być może widać ją w wieku uczestnikówcoraz więcej młodych drużyn kontra stara gwardia trzymająca pieczę nad pierwszą ligą. Masz w tej kwestii jakieś spostrzeżenia?

Porównując obecne rozgrywki do tych sprzed pięciu, dziesięciu czy piętnastu lat, widać zdecydowaną różnicę. Różnicę zarówno w wymiarze sportowym, jak i organizacyjnym czy w warunkach do gry. Przypomnę, że przez wiele lat rozgrywki odbywały się na boisku piaszczystym, które w zależności od warunków atmosferycznych zamieniało się w wielkie bajoro błotne lub też w wyschniętą na kamień pustynię. W tym drugim przypadku często z pomocą przychodziła straż pożarna, która przed rozgrywkami polewała boisko wodą. Od pięciu, sześciu lat korzystamy już z dobrodziejstwa boiska ze sztuczną nawierzchnią. Zwiększyła się liczba jednocześnie rozgrywanych meczów. Pojawiła się również spora grupa sędziów, z których większość ma licencję PZS. Także zawodnicy grający w lidze prezentują dużo wyższy poziom sportowy i organizacyjny, zwłaszcza w pierwszej lidze. Większość osób grających w pierwszej lub drugiej lidze to byli piłkarze, którzy przez wiele lat grali i trenowali w klubach sportowych.

Z biegiem lat zmieniały się także zasady rozgrywek. Od pełnej partyzantki aż do obecnej formy ewoluował regulamin rozgrywek. Od kilku lat przed spotkaniem sędziowie otrzymują protokoły meczowe z nazwiskami zawodników – na początku zawierały tylko nazwy drużyn, i to nie zawsze. Liga ma własną stronę internetową, która doczekała się już drugiej wersji, forum służące wymianie wiadomości, a także profil na portalu społecznościowym. Jest podawany szereg informacji, których ilość dodatkowo uległa zwiększeniu na nowej stronie internetowej. Większość drużyn w pierwszej i drugiej lidze prezentuje bardzo wysoki poziom pod względem sprzętu sportowego, którego mogłyby pozazdrościć niektóre drużyny klubowe. To wszystko pozwoliło na przekształcenie lokalnych rozgrywek w ligę mającą renomę w całym powiecie.

***

Rozmowa, chociaż dotycząca konkretnej ligi, mogłaby zostać przeniesiona na wiele innych, poza pewnymi szczegółami. Z Robertem rozmawiałem jeszcze o satysfakcji oraz prywatnym sukcesie, którym jest każdy zakończony sezon. Stowarzyszenie jest wszakże zobligowane do wywiązywania się z nałożonych ustawowo obowiązków sprawozdawczych. Istnieje również szereg innych zobowiązań wobec urzędów tudzież partnerów ligi. W wielu przypadkach obowiązki te spoczywają na jednej osobie, która musi je ustawić w kolejce z życiem prywatnym, pracą i resztą zadań. Dodam jedynie, że gdyby załatwianie formalności odbywało się spokojnie, to możliwe, że liga nie byłaby dla jej prowadzącego problemem. Mówimy jednak o organizacji, przy której należy kontrolować masę rzeczy oraz mieć umiejętności interpersonalne pomagające zmagać się z osobami często stojącymi na drodze stowarzyszenia.

„La Furia Roja”

Mając możliwość porównania kwestii amatorskich lig szóstek, które znamy z własnego podwórka, i tych w Barcelonie, która wprowadza ostatnio do światowego futbolu gwiazdy najwyższego formatu, zadałem kilka pytań uczestnikowi obu rozgrywek. Nietrudno się domyśleć, że podobnie jak w przypadku piłki na najwyższym krajowym poziomie, tak i w przypadku amatorszczyzny różnica w organizacji i podejściu do dyscypliny jest ogromna.

Pierwszą różnicą jest liczba uczestników, których przypada po siedmiu na drużynę. Wynika to z tego, iż rozmiary boiska są zmniejszone proporcjonalnie do rzeczywistych, przez co siódemka przypadająca na drużynę jest w pełni wykorzystywana. Kolejnym rozróżniającym czynnikiem jest mnogość zawodników o gabarytach Xaviego. Należy to ująć w następujący sposób: różnice wynikające z pewnych regionalnych uwarunkowań przenoszą się również na rozgrywki, w których gra fizyczna jest czymś raczej egotycznym, a preferuje się szybką i techniczną piłkę już od najniższej ligi.

Ponieważ miałem pewne doświadczenia, interesowała mnie opinia na temat poziomu kultury, który w profesjonalnej piłce czy też tej szóstkowej może być mocno zróżnicowany, zależnie oczywiście od samych zawodników. Chociaż nie jestem za uogólnianiem, to w tej kwestii niestety mocno odstajemy od Hiszpanów, którzy szanują swojego przeciwnika. Mówimy oczywiście o respekcie dla jego zdrowia, a nie stanie straconych bramek. Wszelkie drobne rzeczy, o których miałem okazję się dowiedzieć, niestety nie mówią zbyt dobrze o poziomie technicznym i – na szczęście o wiele rzadziej – organizacyjnym w Polsce. Nie ma jednak co się pastwić nad własnym losem, kiedy samemu można prezentować przynajmniej bazowe wartości propagowane w świecie futbolu na całym świecie. Reasumując: należy się skupić na pozytywach i przezwyciężać sztywne barykady rzeczywistości, dając przykład kolejnym pokoleniom.

Z pewnością uczestniczenie w rozgrywkach lig szóstkowych jest dla wielu graczy długoletnią przygodą, jedną z nielicznych, którą może być im dane przeżyć. Mam teraz na myśli długoterminowość, a nie mnogość wrażeń. Tych drugich samo życie dostarcza nam wystarczająco dużo. Możliwość budowy czegoś, co z czasem staje się lepsze, jest po prostu uczestniczeniem w wieloletnim projekcie, którego efekty z każdym meczem przynoszą tak istotną w naszym życiu satysfakcję. O wszystkim decydują detale, które szybko przeobrażają podjęte przedsięwzięcia w pozytywne rezultaty lub ciąg nieudanych prób. Zależnie od grupy znajomych pasjonatów dyscypliny drużyna może wypalić niczym pocisk lub trafić niczym kula w płot.

Komentarze
~Piotrek (gość) - 11 lat temu

Łukasz szacun za artykuł , świetnie napisany aż
miło przeczytać:)

Odpowiedz
~Mateć (gość) - 11 lat temu

Super tekst, dobrze napisany, interesujący temat.
Dla gimbazy zapewne będzie za długi, ale to już
nie minus artykułu, tylko społeczeństwa . ;)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze