Po raz drugi w przeciągu miesiąca Red Bulls Nowy Jork podejmowali na własnym boisku LA Galaxy. 4 października górą byli gospodarze, a wygrana 2:0 pozwoliła nowojorczykom na zachowanie nadziei na awans do playoffs. Awans ten stał się faktem, a kilkanaście dni później los skojarzył te dwie drużyny w półfinałach Konferencji Zachodniej. W pierwszym spotkaniu tego dwumeczu minimalnie lepsi okazali się goście, którzy wygrali 1:0, co w obliczu czwartkowego rewanżu stawia ich w komfortowej sytuacji.
Oba zespoły przystąpiły do meczu w niemal najsilniejszych składach. W Los Angeles od pierwszej minuty zagrali pauzujący ostatnio z powodu kontuzji Landon Donovan oraz Robbie Keane, a do pierwszej jedenastki ekipy z Nowego Jorku powrócił Luke Rodgers. Lepiej na zmarzniętym boisku radzili sobie piłkarze z Kalifornii, którzy już w 12. minucie mogli objąć prowadzenie. Dobrym crossem popisał się David Beckham, piłka trafiła do Mike’a Magee, który zdołał się z nią obrócić, ale ładnym wślizgiem niebezpieczeństwo chwilowo zażegnał Stephen Keel. Chwilowo, bo futbolówka trafiła do Keane’a, który zwiódł obrońcę i huknął prawą nogą jak z armaty. Piłka minęła nawet niepróbującego interweniować Franka Rosta, grzmotnęła w słupek i… trafiła w głowę Magee, ale ostatecznie przeszła nad poprzeczką. Dwie minuty później Becks rozegrał rzut wolny z Juninho i wrzucił w pole karne wiszącą piłkę. Nie przeciął jej lotu żaden z obrońców Red Bulls, którzy byli akurat zajęci łapaniem na spalonym Keane’a, i trafiła do zupełnie niepilnowanego na lewym skrzydle Magee. Były gracz Red Bulls (w latach 2003-2008) najpierw poczekał aż odbije się ona od znajdującej się w fatalnym stanie (po przejściu burzy śnieżnej) murawy, a potem kropnął lewą nogą z woleja tuż przy długim słupku niemieckiego golkipera.
Goście mogli podwyższyć prowadzenie tuż przed przerwą po fatalnym błędzie Dane Richardsa, który główkując w stronę swojej bramki, wyłożył piłkę jak na tacy Keane’owi. Reprezentant Irlandii jednym zwodem minął Rosta, ale zamiast strzelać, próbował przełożyć sobie piłkę na prawą nogę, co pozwoliło eksgraczowi Werdera Brema na efektowny powrót i skuteczną interwencję.
Po przerwie Red Bulls ruszyli do ataku. 35 sekund po pierwszym gwizdku pochodzącego z Polski Aleksa Prusa Rafa Marquez ładnym podaniem uruchomił Richardsa, ale ten w dogodnej sytuacji nie zdołał przerzucić piłki nad wychodzącym z bramki Joshem Saundersem. Minutę później nastąpiła niemal kopia tej akcji – Marquez znowu wrzucił miękką piłkę pomiędzy obrońców, gdzie powalczył o nią Rodgers. Anglik zszedł na lewą stronę i dośrodkował w stronę wbiegającego w pole karne Thierry’ego Henry. Piłkę próbował wybić obrońca, ale trafiła ona do stojącego tyłem do bramki Francuza, który uderzył pięknie przewrotką, ale jednak się pomylił. W 49. minucie znowu prawą stroną urwał się Richards, ładnym zwodem zgubił Todda Dunivanta i ostro zacentrował na trzeci metr, wprost na nogę Joela Lindpere. Ten odbił piłkę w kierunku bramki LA, ale tam świetną paradą popisał się urodzony w Oregonie, ale występujący w kadrze… Portoryko Saunders.
Nowy Jork atakował, ale gola powinni strzelić goście. W 55. minucie długą piłkę z własnej połowy zagrał Dunivant, Tim Ream próbował ją wybić, ale w koszmarny sposób pośliznął się, w związku z czym oko w oko z Rostem stanął Donovan, który nie zwykł marnować takich okazji. Rekordzista USA pod względem bramek w kadrze narodowej strzelił podobnie do Magee – mocno i w długi róg z woleja, ale tym razem Rost stanął na wysokości zadania.
W końcówce znowu przycisnęli gospodarze, ale mimo kilku okazji – zabrakło im skuteczności. W 89. minucie po kornerze wykonywanym przez Marqueza Carlos Mendes uderzył głową tuż nad poprzeczką, a już w doliczonym czasie gry po akcji Lindpere – Henry – Marquez strzał reprezentanta Meksyku tuż zza linii pola karnego w ładnym stylu obronił Saunders.
Po końcowym gwizdku arbitra doszło do rękoczynów: Donovan rzucił w stronę Marqueza kilka niezbyt cenzuralnych słów, na co ten odpowiedział, ciskając w niego piłką. W obronie swojego kapitana stanął Adam Cristman, ale po chwili padł na murawę zwalony ciosem Marqueza. Zawodnicy rzucili się na siebie i kolejną ofiarą przepychanek był Stephen Keel, któremu oberwało się od Juninho. Arbiter ukarał najbardziej krewkich uczestników zdarzenia czerwonymi kartkami, w związku z czym ani młody Brazylijczyk, ani ekszawodnik Barcelony nie zagrają w czwartkowym rewanżu. Będzie więc ciekawie, tym bardziej że stojący pod ścianą Red Bulls muszą pokusić się o pokonanie Galaxy na Home Depot Center, co w tym sezonie nie udało się żadnej z siedemnastu ekip.
Półfinał Konferencji Zachodniej MLS, mecz nr 1:
Red Bull Arena, Harrison, NJ, 30 października 2011, 15:00
Red Bulls Nowy Jork – Los Angeles Galaxy 0:1 (0:1)
0:1 – Mike Magee (15′)
LA Galaxy: Josh Saunders, A.J. DeLaGarza, Omar Gonzalez, Sean Franklin, Todd Dunivant, Mike Magee, David Beckham, Juninho, Landon Donovan, Robbie Keane (Chris Birchall 83′), Chad Barrett (Adam Cristman 67′). Trener: Bruce Arena.
Rezerwowi: Paolo Cardozo, Frankie Hejduk, Dasan Robinson, Michael Stephens, Donovan Ricketts.
New York Red Bulls: Frank Rost, Carlos Mendes, Stephen Keel, Tim Ream, Roy Miller, Dane Richards, Rafael Marquez, Teemu Tainio, Joel Lindpere, Luke Rodgers (Mehdi Ballouchy 80′), Thierry Henry. Trener: Hans Backe.
Rezerwowi: Juan Agudelo, Stephane Auvray, Dax McCarty, Bouna Coundoul.
Sędziował: Alex Prus
Żółte: Franklin (40′ faul), Henry (44′ faul)
Czerwone: Marquez (90′ bójka), Juninho (90′ bójka)
Widzów: 22,663