Od skromnego, ale zasłużonego zwycięstwa nad Seattle Sounders rozpoczęli nowy sezon MLS piłkarze Red Bulls Nowy Jork. Ojcem sukcesu okazał się być rewelacyjny nastolatek Juan Agudelo, którego pierwsze trafienie w MLS wystarczyło do zdobycia trzech punktów. Wygrana mogła i powinna być bardziej okazała, ale w pierwszej połowie Thierry Henry nie strzelił karnego.
Korespondencja własna: Tomek Moczerniuk
Zdjęcia: Danny Blanik
Red Bulls zaczęli spotkanie z wielkim animuszem. W 4. minucie dwa strzały na bramkę oddał mający wielki apetyt na grę Thierry Henry, ale raz piłkę na rzut rożny sparował Kasey Keller natomiast drugie uderzenie Francuza minęło bramkę Sounders. W odpowiedzi minutę później, po fatalnym błędzie obrony gospodarzy, sam na sam z Gregiem Suttonem znalazł się Fredy Montero, ale 23-letni Kolumbijczyk był tak zaskoczony tym faktem, że nie zdołał dokładnie przyjąć piłki, która padła łupem 16-krotnego reprezentanta Kanady.
W 9. minucie gospodarze powinni objąć prowadzenie. Długim, crossowym podaniem spod własnej bramki popisał się nowy nabytek Red Bulls, Jan Gunnar Solli. Do piłki niefrasobliwie odbitej głową przez Jhona Kennedy’ego Hurtado dopadł Henry, który natychmiast puścił w bój Juana Agudelo. Rewelacyjny nastolatek, który ma na swoim koncie zaledwie trzy występy w barwach Red Bulls, włączył szósty bieg i kiedy próbował ograć Hurtado w polu karnym, ten popełnił kolejny karygodny błąd, bez pardonu wchodząc wślizgiem w nogi urodzonego w Kolumbii 18-latka. Rzecz miała miejsce w polu karnym, więc decyzja prowadzącego spotkanie Jaira Maruffo mogła być tylko jedna – „jedenastka”! Do piłki ustawionej na wapnie podszedł sam Henry i wszyscy spodziewali się pewnego trafienia. Wszyscy, za wyjątkiem 41-letniego weterana i legendy amerykańskiego soccera Kaseya Kellera, który wyczuł intencje strzelca i mimo mocno bitej piłki, zdołał wybić ją na róg.
Zmarnowana „setka” nie zraziła jednak „Byków”, które zaatakowały ze zdwojoną siłą. Mnóstwo zamieszania w szeregach defensywnych ekipy Sigi Schmidta robili Agudelo i Marokańczyk Mehdi Ballouchy, którzy dużo biegali i zmieniali się pozycjami. Lewą flanką co chwila szarżował Estończyk Joel Lindpere, a bramkę ostrzeliwali pozyskany z Ajaksu Amsterdam 51-krotny reprezentant Finlandii Teemu Tainio, Henry i dwukrotnie Dane Richards. Na prowadzenie w 16. minucie mogli jednak wyjść goście, którzy po szybko wyprowadzonym kontrataku stworzyli sobie dogodną sytuację. Znowu z dobrej strony pokazał się wszędobylski Montero, który ładnym lobem uruchomił mającego na swoim koncie 11 występów w barwach Urugwaju Alvaro Fernandeza, ale sytuację odważnym wyjściem zażegnał Sutton.
Po kwadransie nieudanego szturmu z gospodarzy uszło powietrze. Jeszcze w 18. minucie przed polem karnym zatańczył z piłką Agudelo, ale jego lob w pole karne w kierunku Henry’ego był bardzo niedokładny. Gra się uspokoiła i toczyła głównie w środku pola. Przez dłuższą chwilę emocji było jak na lekarstwo. W 27. minucie miejscowych z letargu mógł wybudzić kąśliwy strzał Montero z ponad 30 metrów, który sprawił sporo kłopotów Suttonowi. W końcówce pierwszej części mecz znowu nabrał rumieńców. Między 33. a 34. minutą dwoma dynamicznymi rajdami popisał się Richards, ale akcje 27-letniego Jamajczyka nie przyniosły powodzenia. Goście też nie ograniczali się do murowania bramki, a prym w ich poczynaniach wiódł grający kombinacyjnie i dwójkowo duet Fernandez – Montero, który stworzył sobie dwie wyborne sytuacje. Najpierw w 39. minucie Urugwajczyk puścił Montero w uliczkę, ale Sutton jakimś cudem zdołał obronić jego strzał, a w 45. piłka po strzale najlepszego strzelca w historii drużyny z Seattle z ostrego kąta minęła golkipera gospodarzy, ale ku wielkiej uldze miejscowych gol do szatni jednak nie padł, bo futbolówka trafiła w słupek!
Mnożące się sytuacje dla Seattle sprawiły, że drugą odsłonę Red Bulls rozpoczęli bardzo zachowawczo. Sounders też nie kwapili się do ataków i przez dłuższy czas z boiska wiało nudą. Przywdziewający opaskę kapitańską Henry zniknął gdzieś zupełnie i brakowało kogoś, kto mógłby szarpnąć i w pojedynkę spróbować rozstrzygnąć losy meczu. W 51. minucie z dystansu strzelał Rafa Marquez, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. Siedem minut później bliski szczęścia był Ballouchy, ale jego przypadkowy strzał – po dośrodkowaniu Marqueza z rzutu rożnego – o centymetry minął słupek bramki gości. W 64. minucie ładnym crossem popisał się Tim Ream, ale Richards po wygraniu pojedynku biegowego z obrońcą Seattle spisał się wręcz fatalnie, oddając anemiczny strzał, który nie mógł sprawić Kellerowi żadnych kłopotów.
I kiedy zanosiło się, że podział punktów będzie nieunikniony, padł gol z niczego. W 70. minucie do bezpańskiej piłki na własnej połowie dopadł Fin Tainio i bez namysłu posłał ją w stronę bramki Seattle. Futbolówka poszybowała nad głowami zarówno obrońców jak i Agudelo, który zachował się jak rasowy napastnik. Najpierw wyrwał się z rąk trzymającego go za koszulkę Hurtado i pognał na bramkę Seattle. Po drodze jeszcze niczym rozjuszony byk natarł barkiem na próbującego zabiec mu drogę Leonardo Gonzaleza i stanął oko w oko z Kellerem. Uderzył pięknie, zewnętrzną częścią stopy i piłka ugrzęzła w siatce, a Agudelo w ramionach kolegów. Był to jego pierwszy gol w MLS w zaledwie trzecim występie. Jego kariera toczy się w zawrotnym tempie – w ubiegłym roku zdążył zaliczyć dwa występy w reprezentacji USA i strzelić nawet zwycięską bramkę w debiucie przeciwko RPA.
Wynik już do końca nie uległ zmianie, choć oba zespoły stworzyły sobie po jeszcze jednej dogodnej sytuacji. W 88. minucie, po kolejnym rzucie rożnym wykonywanym przez Marqueza, strzałem głową popisał się wprowadzony na boisko w drugiej części Tony Tchani, ale Keller zdołał przerzucić piłkę nad poprzeczką. W odpowiedzi w 3. minucie doliczonego czasu gry rzut wolny z ok. 20 metrów od bramki Red Bulls wykonywał zmiennik Fernandeza, Argentyńczyk Mauro Morales. Lekko trącił piłkę, którą z wielką siłą kopnął na bramkę Montero. Sutton nie zdołał złapać podkręconej futbolówki i odbił ją przed siebie. Tam, na piątym metrze, dopadł do niej kolejny zmiennik Lamar Neagle, ale zamiast w bramkę, trafił w trybuny! Po chwili zabrzmiał końcowy gwizdek obwieszczający inauguracyjne zwycięstwo Red Bulls.
Za tydzień „Czerwone Byki” jadą do Columbus, aby zmierzyć się w starciu z prowadzonymi przez Roberta Warzychę Crew. Ekipa z Ohio przegrała w pierwszej kolejce na wyjeździe z D.C. United 1:3.
1. kolejka MLS
Red Bull Arena – Harrison, NJ
19 Marzec 2011, 19:30
Red Bulls New York – Seattle Sounders 1:0 (0:0)
1:0 – Juan Agudelo (1) 70’
New York Red Bulls (1:0): Greg Sutton – Jan Gunnar Solli, Rafael Marquez, Tim Ream, Roy Miller – Dane Richards (Danleigh Borman 90’), Teemu Tainio, Mehdi Ballouchy (Tony Tchani 68’), Joel Lindpere – Juan Agudelo, Thierry Henry (kapitan) Trener: Hans Backe
Seattle Sounders (0-2): Kasey Keller (kapitan) – James Riley, Jeff Parke, Jhon Kennedy Hurtado, Leo Gonzalez – Alvaro Fernandez (Mauro Rosales 68’), Servando Carrasco (Lamar Neagle 80’), Osvaldo Alonso, Erik Friberg – Fredy Montero, O’Brian White (Roger Levesque 73’) Trener: Sigi Schmidt
Sędziował: Jair Marrufo
Widzów: 20,982
Żółte: Hurtado (61’ – trzymanie za koszulkę Agudelo)