W czasie, gdy cała Polska żyje jeszcze potyczką Legii Warszawa z Realem Madryt, nieco w cieniu pozostaje osiągnięcie młodszych kolegów mistrzów Polski. Juniorzy stołecznego klubu minimalnie przegrali z Hiszpanami, po raz kolejny zostawiając po sobie bardzo dobre wrażenie. Czy po latach pewnej posuchy nadchodzi wreszcie utalentowana generacja legionistów?
0:2 z Borussią Dortmund u siebie, 2:2 ze Sportingiem i 2:3 z Realem na wyjazdach. Gdyby ktoś zaproponował Legii takie wyniki przed startem rozgrywek, trener Krzysztof Dębek zapewne wziąłby je w ciemno. Mając jednak świadomość stylu, jaki prezentują jego piłkarze w UEFA Youth League, osiągane rezultaty (w rozgrywkach młodzieżowych przecież nie aż tak istotne) nie do końca mogą satysfakcjonować. Młodzieżowy mistrz Niemiec wykorzystał początkową niepewność swoich polskich rówieśników, później gra była albo wyrównana, albo przeważali warszawianie, Felix Passlack – grający na co dzień w pierwszym zespole BVB – niespecjalnie wyróżniał się na tle swojego vis-a-vis, czyli Sebastiana Szymańskiego. W Portugalii wielki talent potwierdził Miłosz Szczepański, z Realem znakomicie funkcjonował środek pola, a do licznych okazji dochodził Sandro Kulenović. Trochę więcej szczęścia i zuchwałości, a zamiast jednego punktu po trzech meczach byłoby pięć.
Ciekawe kiedy w Polsce trenerzy przestaną wmawiać sobie i właścicielom klubów, że "młody nie da rady…" Brawo młoda Legia :)…
— Adam Gołubowski (@golySzczecin) September 27, 2016
Potrzeba matką wynalazków
Zanim rozpoczęły się rozgrywki UEFA Youth League, sztab młodej Legii obawiał się, że zespół z przyczyn proceduralnych będzie mocno cierpiał. Jak się bowiem okazało, jedyny ograny prawy obrońca (Jakub Szrek) nie może zostać zgłoszony do rozgrywek z powodu zbyt krótkiego stażu w klubie. Z braku innych opcji do defensywy wycofano niewystępującego wcześniej w tylnej formacji Tomasza Nawotkę. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania – młody skrzydłowy do atutów ofensywnych dołożył dużą waleczność, dzięki czemu stanowił jasny punkt zespołu. Może warto pozostać na tej pozycji na stałe?
W Madrycie zabrakło Mateusza Hołowni, prawdziwej jednoosobowej instytucji po drugiej stronie obrony. Lewy defensor cierpi z powodu przeciążenia. Trzecioligowe rezerwy, Centralna Liga Juniorów, młoda Liga Mistrzów i kadra narodowa – trochę tego za dużo jak na osiemnastolatka. W efekcie szansę na grę otrzymał Maciej Ostrowski, nominalny stoper. I też nie było źle, co dowodzi sporej wszechstronności wychowanków akademii Legii. Wcześniejszym potwierdzającym regułę przypadkiem był występ warszawian z Borussią, w którym po kontuzji Mateusza Żyry przez dobrą godzinę gospodarze grali z zaledwie dwoma nominalnymi defensorami.
Mówi się, że jeżeli jeden zawodnik z danego rocznika przebija się do pierwszego składu seniorskiej drużyny swojego klubu, to już jest sukces szkoleniowy. W przypadku obecnego zespołu młodzieżowego Legii potencjał na dużą karierę zdaje się mieć znacznie więcej piłkarzy.
Jedna szkoła mówi, że im bardziej wyspecjalizowany zawodnik, tym większa szansa na osiągnięcie przez niego wysokiego poziomu. Druga stanowi zaś, że wielokierunkowe kształcenie gracza znacznie ułatwia późniejszą karierę, bo po takich piłkarzy chętniej sięga sztab szkoleniowy. W przypadku stołecznego klubu bliższa jest chyba dewiza numer dwa.
Nadzieje na przyszłość
Mówi się, że jeżeli jeden zawodnik z danego rocznika przebija się do pierwszego składu seniorskiej drużyny swojego klubu, to już jest sukces szkoleniowy. W przypadku obecnego zespołu młodzieżowego Legii potencjał na dużą karierę zdaje się mieć znacznie więcej piłkarzy. Z „jedynką” trenują już (lub trenowali): Radosław Majecki, Tomasz Nawotka, Sebastian Szymański i Konrad Michalak, w kolejce czekają zaś kolejni zasługujący na szansę juniorzy. Dużo się mówi o Miłoszu Szczepańskim, który nawet na tle rówieśników z Lizbony wyróżniał się zdolnościami technicznymi. Bramkę za bramką zdobywa Sandro Kulenović, a wybitną jak na swój wiek piłkarską inteligencją wykazuje się Bartłomiej Urbański. Każdego z nich zapewne prędzej czy później sprawdzi Jacek Magiera.
Pozytywny kop?
Po wielkim sukcesie szkoleniowym rocznika 1992, z którego mniej więcej połowa zawodników gra lub grała co najmniej na poziomie ekstraklasy, nastały raczej chude lata stołecznej akademii. Kolejni gracze z różnych powodów odbijali się od poważnych rozgrywek, nie mówiąc już o zaistnieniu w samej Legii. Przy odpowiednim podejściu obecne sukcesy młodzieży mogą dać potężnego motywacyjnego kopa rozwijającym się karierom.
Odpowiedź na to, czy dobra gra stołecznej akademii w rozgrywkach UEFA Youth League to miły zbieg okoliczności, czy też wstęp do większych osiągnięć, przyjdzie pewnie poczekać ładnych kilka lat. Nam pozostaje cieszyć się, że młodzi polscy zawodnicy nie odstają poziomem od najlepszych graczy w swojej grupie wiekowej na świecie i potrafią grać z nimi jak równi z równymi. Daje to podstawy do sądzenia, że powoli skracamy dystans dzielący nas od europejskich potęg w kwestii szkolenia. Takiego kapitału nie sposób zmarnować.