Mistycznej chemii jak z Milikiem nie było. Duet Lewandowski – Świerczok nie zbudował polskich nadziei na Euro


Meczem z Islandią Świerczok nie przekonał do siebie Paulo Sousy

8 czerwca 2021 Mistycznej chemii jak z Milikiem nie było. Duet Lewandowski – Świerczok nie zbudował polskich nadziei na Euro
Foto: Rafal Rusek / PressFocus

Na miesiąc przed pierwszym spotkaniem Polski na mistrzostwach Europy z turnieju wypadł Krzysztof Piątek, a z powodu kontuzji kolana wyeliminowany z gry na dłuższy czas zostaje także Arkadiusz Milik. Sytuacja w linii ofensywnej "Biało-czerwonych" stała się bardzo skomplikowana, a nadziei na znalezienie kompana dla Lewandowskiego upatrywano w Jakubie Świerczoku. Jak pokazało jednak dzisiejsze spotkanie – niesłusznie. Duet Lewandowski – Świerczok zawiódł, więc Paulo Sousa będzie musiał na szybko szukać innej alternatywy w polskiej ofensywie.


Udostępnij na Udostępnij na

Rzecz jasna całokształt gry polskiej reprezentacji, eufemistycznie rzecz ujmując, nie zachwycił. Problemy w defensywie, proste błędy w rozegraniu, nieporadność w ataku. Egzaminu przed Euro 2020 nie zdało wielu. W tym także Jakub Świerczok, który po spotkaniu z Rosją we Wrocławiu upatrywany był w roli wspierającego Roberta Lewandowskiego.

Współpraca tylko na papierze

Szybko strzelony gol Rosjanom we Wrocławiu, duża aktywność w rozegraniu piłki, umiejętność mądrego rozporządzenia piłką. Jakub Świerczok w spotkaniu przed tygodniem jawił się jako postać mogąca niespodziewanie wejść w buty Arkadiusza Milika u boku Roberta Lewandowskiego. Mecz z Islandią miał być już jasną odpowiedzią, czy należy oczekiwać tego duetu już podczas zbliżających się mistrzostw Europy.

I odpowiedź dostaliśmy. Choć nie taką, która napawałaby optymizmem przed inauguracją Euro 2020 ze Słowacją, bo jakiejkolwiek współpracy na linii obu polskich napastników trudno się doszukiwać. Przez 58 minut, które Świerczok i Lewandowski spędzili razem na boisku, wymienili między sobą zaledwie cztery podania. Cóż, wynik dosyć marny.

I żeby była jasność, nie oczekujemy, że z miejsca obaj panowie złapią ze sobą perfekcyjną więź i woń ich boiskowej chemii będzie unosić się nad stadionami podczas mistrzostw Europy. Fajerwerków spodziewać się od zaraz nie można, ale choćby paru ciekawych wymian i zagrań już powinniśmy oczekiwać. A tego też dzisiaj brakło.

Więcej pożytku w rozegraniu niż w polu karnym

Od początku spotkania można było odczuć, że obaj zawodnicy będą dosyć swobodnie wymieniać się pozycjami i aktywnie uczestniczyć w rozegraniu akcji. Taki plan też szybko zaczął być realizowany. Gdy niżej był Lewandowski, na szpicę schodził Świerczok, a kiedy napastnik Piasta podchodził do rozegrania, wyżej pojawiał się „Lewy”.

Tej aktywności w rozegraniu akcji było czasem aż nadto. Jeszcze przed upływem kwadransa gry doszło do sytuacji, w której przy dośrodkowaniu z bocznej strefy boiska w polu karnym Islandczyków nie było ani Lewandowskiego, ani Świerczoka. Większa aktywność w podłączaniu się do prowadzenia gry cechowała jednak rzecz jasna napastnika Bayernu, ale w wielu przypadkach niestety z marnym skutkiem. Niedokładnych podań w pierwszej części spotkania kapitana reprezentacji Polski było wiele.

A bezpośredniej współpracy ze Świerczokiem w zasadzie wcale. W 32. minucie spotkania będący w bocznej strefie pola karnego Lewandowski przegapił moment, w którym mógł podaniem wzdłuż islandzkiej bramki obsłużyć napastnika Piasta Gliwice. Na chwilę przed końcem pierwszej połowy meczu Świerczok posłał z kolei w stronę Lewandowskiego groźne podanie za przedostatniego obrońcę Islandii. I był to w zasadzie jedyny dowód interakcji obu polskich napastników.

Lewandowski i Świerczok na Słowację?

Po przerwie znacznej poprawy nie było. Jedynym konkretnym ofensywnym akcentem pobytu na boisku Świerczoka był oddany na chwilę przed opuszczeniem placu gry strzał na bramkę Kristinssona, po wcześniejszej indywidualnej akcji na skrzydle Roberta Lewandowskiego. Strzał, który jednak żadnej krzywdy Islandczykom nie zrobił. (moment uderzenia na grafice poniżej)

Bez dwóch zdań na słabość dwójki polskich napastników wpływ miał także marazm całego zespołu. Gdyby środek pola polskiej reprezentacji funkcjonował właściwie, to ani Lewandowski, ani Świerczok nie musieliby z taką częstotliwością cofać się po piłkę i włączać się do rozegrania. Ułatwionego zadania napastnicy „Biało-czerwonych” dziś z pewnością nie mieli.

Analogicznych sytuacji jak ta była masa. Mała liczba polskich piłkarzy w rozegraniu, cofający się Lewandowski, Świerczok ustawiony w pozycji niepozwalającej na posłanie prostopadłego zagrania. Choć nie wszystko można usprawiedliwić nieporadnością drugiej linii. Zarówno Świerczok, jak i Lewandowski z Islandią nie rozegrali swoich dobrych meczów.

Trudno zatem spodziewać się, że taki duet wystąpi od pierwszej minuty przeciwko Słowacji już podczas Euro 2020. Swoją kandydaturę do wyjściowej jedenastki wysłał także Karol Świderski, który nie tylko swój niespełna 15-minutowy czas gry okrasił golem, lecz także był bardzo przydatny w wyprowadzaniu akcji. Czasu coraz mniej, a miejsce u boku Lewandowskiego co najwyżej jedno. Bo kto wie, być może Paulo Sousa szykuje specjalne rozwiązanie na potyczkę ze Słowacją?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze