30 lat minęło. Mistrzowski zespół Liverpoolu z sezonu 1989/1990


Obecnie Salah, Mane czy van Dijk. Wtedy Barnes, Rush i Hansen. Przedstawiamy zespół Liverpoolu z pamiętnego dla „The Reds” sezonu 1989/1990

25 czerwca 2020 30 lat minęło. Mistrzowski zespół Liverpoolu z sezonu 1989/1990
www.thisisanfield.com

Wielkie odliczanie w czerwonej części Merseyside do 19. mistrzostwa Anglii dobiegło właśnie końca. Na kolejny tytuł najlepszej drużyny w kraju „The Reds” czekali 30 lat. Obecnie w zespole z Anfield Road błyszczą Mohamed Salah, Sadio Mane czy Virgil van Dijk. W drużynie sir Kenny'ego Dalglisha zachwycali natomiast John Barnes, Ian Rush oraz Alan Hansen. Przedstawiamy mistrzowski zespół Liverpoolu z sezonu 1989/1990.


Udostępnij na Udostępnij na

Przez 30 lat w futbolu zaszły olbrzymie zmiany. Na Anfield Road jedną z niewielu stałych pozostawały jednak nieudane próby odzyskania mistrzostwa Anglii. „The Reds” przegrywali wyścig o trofeum często w kuriozalny sposób, zaprzepaszczając szanse na sukces w decydującej fazie sezonu. Po trzech dekadach starania o tytuł najlepszej drużyny w kraju w końcu jednak zakończyły się sukcesem. Zespół Jürgena Kloppa w imponującym stylu zdystansował rywali, pewnie sięgając po trofeum. Podobnie jak w sezonie 1989/1990 drużyna prowadzona przez sir Kenny’ego Dalglisha, która również sięgnęła po tytuł, zachwycając widowiskowym stylem gry i indywidualnościami.

Liverpool strzelał wtedy znacznie więcej goli niż cała reszta ligi. Ciężar zdobywania bramek spoczywał na dwóch fantastycznych napastnikach, Ianie Rushu i Peterze Beardsleyu. Atakujących wspierał ze skrzydła John Barnes, który zdobył wtedy nagrodę Football Writers Association (FWA) Player of the Year. Sam sir Kenny Dalglish nadal był zarejestrowany jako zawodnik. Mając jednak świetne opcje w ataku, wolał pozostawać na ławce w roli trenera. Trio Ian Rush – Peter Beardsley – John Barnes można uznać za najjaśniej świecące gwiazdy Liverpoolu w mistrzowskim sezonie 1989/1990 – mówi w rozmowie z naszym portalem Maciej Konofol z Fan Klubu Liverpool FC Polska.

Kapitalny Barnes i środek Liverpoolu, który robił różnicę

W dobie starobrytyjskiego stylu gry opartego na inicjowaniu akcji ofensywnych długimi podaniami oraz licznymi dośrodkowaniami w pole karne zespół sir Kenny’ego Dalglisha wyłamywał się ze schematu. Liverpool opierał ataki głównie na świetnie dysponowanym Johnie Barnesie, który imponował skutecznością oraz obsługiwaniem partnerów decydującym podaniem. W całej ligowej kampanii Anglik 22 razy trafiał do siatki rywali, notując także 12 asyst. Decyzję o rezygnacji z kolektywu i zezwoleniu na swobodę w w grze Johnowi Barnesowi w książce „The Liverpool Year”, będącej swoistym pamiętnikiem, wytłumaczył sir Kenny Dalglish.

Niektórzy wydawali się zaskoczeni, że zawodnik o tak oczywistym usposobieniu indywidualnym jak John [Barnes] dołączył do klubu takiego jak Liverpool (w lipcu 1987 roku – przyp. red.), którego sukces opierał się na pracy zespołowej. […] Podziwiałem go jednak od dawna. Wiedziałem, że dysponuje szybkością i umiejętnością mijania rywali. Był jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym piłkarzem w brytyjskim futbolu. Wiedziałem, że wniesie duży wkład do zespołu. […] John zawsze robił na nas wrażenie jako przeciwnik, grając dla Watfordu. Obserwowaliśmy go, zawsze podobały nam się jego występy. Nie miałem wątpliwości, że ma cechy, które pozwolą nam ulepszyć nasz zespół – pisał w pamiętniku sir Kenny Dalglish.

Swoboda w ofensywie Johna Barnsea, ale także Iana Rusha oraz Petera Beardsleya, podobnie jak w zespole Jürgena Kloppa, była możliwa przede wszystkim dzięki ciężko pracującej drugiej linii zespołu. W środkowej strefie boiska brylował szczególnie Steve McMahon, który wraz z pozostałymi pomocnikami świetnie wywiązywał się z zadań w destrukcji. Nierzadko wpisując się także na listę strzelców, co najlepiej świadczy o potencjale ofensywnym Liverpoolu z sezonu 1989/1990.

Silnikiem drużyny w samym środku boiska byli Steve McMahon i Ronnie Whelan. Trudno zrozumieć, dlaczego McMahon jest tak rzadko wymieniany, kiedy mówi się o legendach Liverpoolu. Ma spory staż w klubie, ma trofea, ma bardzo dobre liczby. To był bardzo twardy zawodnik, którego praca pozwalała ofensywnym piłkarzom na swobodne rozwijanie skrzydeł. Sam również nierzadko wpisywał się także na listę strzelców (50 bramek dla klubu). Jan Molby nadal zmagał się wtedy z problemami, które przez dwa, trzy lata blokowały jego karierę. Inni pomocnicy świetnie wypełniali jednak swoje obowiązki przy częstych absencjach Duńczyka – dodaje Maciej Konofol.

Alan Hansen – ówczesny Virgil van Dijk

Podstawą sukcesu Liverpoolu w sezonie 1989/1990 oprócz indywidualności w ofensywie oraz ciężko pracującej drugiej linii była także najlepsza defensywa w lidze. Blok obronny „The Reds” stracił najmniej bramek ze wszystkich zespołów w rozgrywkach, choć nie ustrzegł się także błędów. Pomyłek na tle rywali było jednak stosunkowo niewiele i z powodu świetnie dysponowanej przedniej formacji rzadko przyczyniały się do porażki.

W defensywie kapitan Alan Hansen był otoczony zawodnikami, których nazwiska nie powalają współczesnych kibiców. Niektórzy są dziś mocno zapomniani. Najczęściej towarzyszyli mu Glenn Hysen, Barry Venison i David Burrows. Steve Nicol był wtedy przesunięty na prawą pomoc, gdzie radził sobie równie dobrze jak na swojej naturalnej pozycji, choć oczywiście nie był tak dobrym dryblerem i łowcą bramek jak John Barnes. Tak skonstruowana obrona oraz bramkarz Bruce Grobbelaar nie tracili zbyt wielu bramek. Statystycznie Liverpool stracił w tamtym sezonie najmniej goli w lidze. Alan Hansen świetnie wykorzystywał doświadczenie, by dyrygować defensywą, w której grali po prostu nieźli zawodnicy – komentuje nasz rozmówca.

***

Zespół Liverpoolu z sezonu 1989/1990 oraz obecny łączy wiele punktów wspólnych. Znakomici zawodnicy w przedniej formacji, tytaniczna praca drugiej linii, lider w defensywie i ofensywny styl gry. Nie brakuje także różnic, lecz odchodzą one w cień z uwagi na fakt, że obie drużyny sięgnęły po mistrzowski tytuł. 30 lat oczekiwania zostało właśnie zamknięte piękną klamrą. Przez drużynę nie mniej znakomitą od jedenastki sir Kenny’ego Dalglisha.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze