Połowa maja to moment, w którym większość lig zakończyła sezon z uwagi na nadchodzące Euro. Jako że nasz kontynent wcale nie składa się wyłącznie z TOP 5 i polskiej ekstraklasy, postanowiliśmy sprawdzić, kto świętuje zdobycie mistrzowskich tytułów we wszystkich krajach Europy. Dziś pora na nasze najbliższe sąsiedztwo.
Czechy – Viktoria Pilzno (30 meczów, 71 punktów; 57–25)
Zaskoczenia brak. Klub z jednego z najbardziej piwnych miast świata pewnie obronił tytuł, wyprzedzając drugą w tabeli Spartę Praga o siedem oczek. Wynik byłby o wiele bardziej pokaźny, gdyby nie trzy porażki na zakończenie sezonu, w tym upokarzająca przegrana w ostatniej kolejce ze Slavią Praga na wyjeździe (0:5). Dla Viktorii to czwarte mistrzostwo Czech, po raz pierwszy udało się obronić wcześniej wywalczony tytuł (poprzednie triumfy: 2011, 2013, 2015).
Najistotniejszym ogniwem w zespole Karola Krejciego bez wątpienia był słowacki napastnik Michal Duris. 27-latek zaliczył najlepszy sezon w karierze, kończąc go z dorobkiem 15 trafień. W klasyfikacji strzeleckiej wyprzedził go tylko David Lafata ze Sparty Praga, który po imponującym finiszu sezonu
Biorąc pod uwagę współczynniki klubowe UEFA, Viktoria Pilzno może okazać się rywalem Legii Warszawa w ostatniej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów (jako zespół rozstawiony). Czesi wygrywają z naszym mistrzem doświadczeniem pucharowym, choć wydaje się, że z całego grona teoretycznie najlepszych ekip można trafić znacznie gorzej.
Słowacja – AS Trenczyn (32 mecze, 78 punktów; 71–27)
Na Słowacji także zero zaskoczenia. O ile zwycięstwo Trenczyna w poprzednim roku, pierwsze w historii klubu, było odbierane poza granicami naszego sąsiada z lekkim zdziwieniem, o tyle obrona tytułu wydawała się sprawą naturalną. Podopieczni Martina Seveli reprezentują bowiem zdecydowanie najzdrowszy klub w kraju, wzorowo zarządzany, z więcej niż przyzwoitą akademią piłkarską, która co jakiś czas wypuszcza spod swoich bram prawdziwe perełki. Nie dziwi więc dziesięć punktów przewagi nad drugim Slovanem Bratysława i 19 nad trzecim Spartakiem Myjava. Niczego nie zmieni także ostatnia kolejka Fortuna Ligi, która rozegrana zostanie 20 maja.
Trenczyn. którego właścicielem jest były reprezentant Holandii, Tschen La Ling, korzysta ze znajomości swojego szefa, co rusz ściągając nastoletnich Afrykańczyków i Azjatów, którzy wnoszą dużą wartość dodaną i odsprzedawani są z zyskiem do mocniejszych klubów. Kontakty La Linga sprawiły też, że na Słowację przyjechał Gino van Kessel, strzelec 16 bramek w tym sezonie. Jedno trafienie mniej ma uznawany za najzdolniejszego Słowaka biegającego jeszcze w Fortuna Lidze 20-letni Matus Bero. W małym mieście przy granicy z Czechami powstają podwaliny pod lokalną potęgę.
Ukraina – Dynamo Kijów (26 meczów, 70 punktów; 51–11)
Nie miało z kim przegrać Dynamo w obecnym sezonie ligi ukraińskiej. Co prawda wciąż całkiem mocny jest Szachtar Donieck, niemniej stołeczny klub, choćby z uwagi na możliwość gry w komfortowych warunkach, znajduje się o pół długości przed wschodnioukraińską potęgą, całą resztę wyprzedza o lata świetlne. Strata jedenastu punktów w całym sezonie dobitnie pokazuje, co stało się z dynamicznie niegdyś rozwijającą się ligą.
Z uwagi na współczynniki podopieczni Serhija Rebrowa zapewnili już sobie awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Największym możliwym „wzmocnieniem”, jakiego mogliby dokonać włodarze klubu, byłoby utrzymanie w składzie największej obecnie gwiazdy ukraińskiej piłki, a więc Andrija Jarmolenki. Będzie to jednak bardzo trudne, poważne zakusy na najlepszego strzelca i asystenta klubu mają bowiem Everton i Borussia Dortmund.
https://youtu.be/1uxIszX5JPI
Białoruś – BATE Borysów (26 meczów, 65 punktów; 44–11)
Jeśli Dynamo nie miało z kim przegrać w lidze ukraińskiej, to co dopiero ma powiedzieć BATE? Jedna porażka w całym sezonie, 12 punktów przewagi, dodatkowo wygrany puchar i superpuchar kraju. Podopieczni Aleksandra Jermakowicza przygotowują się już do eliminacji Ligi Mistrzów. Dużym atutem po stronie Białorusinów pozostaje fakt, że ich liga rozgrywana jest systemem wiosna – jesień, co gwarantuje im zachowanie rytmu w okresie pierwszych faz europejskich pucharów.
Gdyby nie było żadnych sensacji na wcześniejszych etapach, BATE może stać się potencjalnym rywalem Legii Warszawa w IV rundzie kwalifikacyjnej do Champions League. Wydaje się, że z możliwego obecnie grona zespołów z najwyższym współczynnikiem klubowym BATE jest najłatwiejszym, obok APOEL-u Nikozja, możliwym przeciwnikiem dla Polaków.
Litwa – Żalgiris Wilno (36 meczów, 94 punkty; 104–25)
Kolejna liga jednego zespołu. Żalgiris to ten sam klub, który niedawno przebąkiwał coś o chęci występowania w naszej ekstraklasie. Różnica w poziomie organizacyjnym między stołeczną ekipą a resztą litewskiej A Lyga jest mniej więcej taka, jak pomiędzy PSG a Troyes w Ligue 1. Niestety wydaje się, że potencjał sportowy wilnian uprawniałby ich co najwyżej do występów w naszej I lidze.
Żalgiris ligę wygrał w cuglach, z przewagą dziesięciu oczek nad FK Troki. W drugiej rundzie eliminacji do Champions League będą potencjalnie jednym z najprostszych możliwych rywali. Na Litwinów z pewnością bardzo by chcieli trafić i włodarze, i kibice Legii, gdyż wyjazd do Wilna jest najbliższym z możliwych.
Łotwa – FK Lipawa (24 mecze, 52 punkty; 48–23)
Narzekamy czasem na tę naszą ekstraklasę, że daleko jej pod względami organizacyjnymi do Zachodu. Co w takim razie mają powiedzieć Łotysze, których liga to już kompletne studium patologii? Sprawa mistrzostwa była rozstrzygnięta w sposób sportowy, natomiast spadek… Do drugiej ligi zleciał… wicemistrz, czyli Skonto Ryga (najbardziej utytułowany łotewski klub), w barażach o utrzymanie grał ostatni w tabeli klub, w dodatku liga wystartowała w składzie… siedmiozespołowym, z powodu wycofania się FK Gulbene już na starcie sezonu. Kosmos.
FK Lipawa przystąpi do II rundy eliminacji Ligi Mistrzów jako zespół nierozstawiony, a trafienie na niego przez Legię odebrane by było jako dar od losu. Dlaczego? Za odpowiedź wystarczy, że wielką gwiazdą klubu jest Vladimirs Kamess, który zupełnie nie poradził sobie w Pogoni Szczecin. Dalszy komentarz w zasadzie zbędny.
Estonia – Flora Tallinn (36 meczów, 84 punkty; 72–24)
Kolejny przedstawiciel mało poważnej ligi, choć spośród bałtyckich na pewno zdecydowanie najlepiej zarządzanej. Stołeczna Flora w Meistrlidze poradziła sobie świetnie, wygrywając z największym rywalem, Levadią, o osiem punktów. W klubie nie ma wybijających się gwiazd, zespół stawia na kolektyw. Bardzo młody trener, Norbert Hurt, zbudował drużynę, która, jak na krajowe warunki, świetnie broni i strzela dużo goli.
Mimo wszystko trafienie na Florę byłoby dla Legii bardzo dobrą wiadomością, choć mając w pamięci co Levadia zrobiła z Wisłą Kraków, jakiś mały stres towarzyszyłby z pewnością temu dwumeczowi.
Viktoria Pilzno nie przegrała 5-0 z wicemistrzem Sparta Praga tylko ze Slavia,natomiast David Lafata w ostaniej kolejce strzelił 5 bramek co daje mu 20 goli..
Dzięki za zwrócenie uwagi, już poprawione. Głupota i niedopatrzenie z mojej strony.