Andres Iniesta. Piłkarz niewątpliwie wybitny. Maestro, dyrygent, lider. Czas jednak płynie nieubłaganie. Hiszpan jest coraz starszy. Na jego głowie jest coraz mniej włosów. Te, które pozostają, są coraz bardziej siwe. Andres wydaje się tym nie przejmować. Trwające Euro pokazuje, że on sam jest jak wino, im starszy, tym lepszy. Czy Hiszpania pod jego wodzą zatrzyma się dopiero w loży honorowej Saint-Denis, odbierając puchar za trzecie z rzędu mistrzostwo Europy?
Niewolnik MSN
Zanim jednak przyjrzymy się grze Hiszpana na francuskim turnieju, musimy się pochylić nad jego dyspozycją w klubie. Rola Iniesty stopniowo malała od momentu, w którym do „Dumy Katalonii” dołączyli najpierw Neymar, a później Luis Suarez. Dla Iniesty oznaczało to statystyczną śmierć. Zawodnik, który zawsze miał ogromny wpływ nie tylko na kreowanie gry „Barcy”, ale również, poprzez asysty, bezpośrednio na bramki, musiał pogodzić się z tym, że jego rola w drużynie zmalała.
Trio Messi-Suarez-Neymar jest samowystarczalne. 40 goli i 19 asyst „El Pistolero”, 26 bramek i 18 asyst Argentyńczyka oraz tyle samo asyst i 24 trafienia Brazylijczyka sprawiły, że zdobywanie goli i asystowanie przy nich zostało niemal całkowicie zmonopolizowane przez super tercet. Dla porównania, Iniesta zdobył w tym sezonie tylko jedną bramkę i cztery asysty. W ostatnim sezonie przed przyjściem Neymara statystyki te prezentowały się następująco: sześć goli i aż 23 asysty. Widać różnicę, prawda? Na szczęście jednak dla urodzonego we Fuentealbilla pomocnika żaden z członków MSN Hiszpanem nie jest.
Kolejnym aspektem, który wpływa na słabnącą rolę Iniesty na grę Barcelony, jest zmieniająca się ostatnio rola Leo Messiego. Argentyńczyk nie jest już napastnikiem czy skrzydłowym. Przyjście do klubu Lusia Suareza zdjęło z barków „Atomowej Pchły” odpowiedzialność za strzelanie goli. Teraz, gdy ten ciężar rozkłada się na większą liczbę zawodników, Leo ma jeszcze więcej swobody. Częściej cofa się po piłkę, rozgrywa, wchodzi w buty Iniesty i nieobecnego już w Barcelonie Xaviego. Ma więcej powietrza i tym samym zabiera to powietrze Hiszpanowi. Iniesta się dusi.
Teraz, gdy ten ciężar rozkłada się na większą liczbę zawodników, Leo ma jeszcze więcej swobody. Częściej cofa się po piłkę, rozgrywa, wchodzi w buty Iniesty i nieobecnego już w Barcelonie Xaviego. Ma więcej powietrza i tym samym zabiera to powietrze Hiszpanowi. Iniesta się dusi.
Iniesta znaczy lider
Gdy Iniesta przywdziewa czerwoną koszulkę reprezentacji, czas cofa się do 2012 roku. Andres jest o cztery lata młodszy. Tak przynajmniej możemy wywnioskować z jego gry. W reprezentacyjnym trykocie Iniesta może oddychać pełną piersią. Tutaj to on stawia stempel na wszystkich akcjach. Każdy atak przechodzi przez nogi pomocnika Barcelony. Iniesta z piłką przy nodze, to Iniesta szczęśliwy, pełny werwy, sił. Jest on przykładem zawodnika, któremu piłka przy nodze, niczym magiczny klucz, otwiera umysł, wyostrza zmysły. Iniesta z futbolówką między nogami widzi więcej, reaguje szybciej. Wybitnie pokazały to dwa pierwsze spotkania Hiszpanii w fazie grupowej. Zarówno w meczu przeciwko Czechom, jak i Turkom pomocnik został wybrany najlepszym zawodnikiem. To błysk jego geniuszu i zagranie „na nos” do Gerarda Pique pozwoliły sforsować obronę naszych południowych sąsiadów w samej końcówce tamtego meczu.
. Iniesta z piłką przy nodze, to Iniesta szczęśliwy, pełny werwy, sił. Jest on przykładem zawodnika, któremu piłka przy nodze, niczym magiczny klucz, otwiera umysł, wyostrza zmysły. Iniesta z futbolówką między nogami widzi więcej, reaguje szybciej.
Podobnymi, penetrującymi obronę rywala, podaniami Iniesta popisywał się w meczu z Turcją. W przegranym starciu z Chorwacją piłkarz „Barcy” również był aktywny. To po jego doskonałym podaniu w pole karne została podyktowana „jedenastka” dla „La Furia Roja”, którego nie wykorzystał Sergio Ramos. Ten mecz pokazał też inne oblicze lidera hiszpańskiej reprezentacji. W momencie, w którym Chorwacja przycisnęła, Iniesta był aktywny w grze w destrukcji. To pokazuje, że jest on prawdziwym generałem, który ma na celu dobro drużyny. W pierwszym turniejowym meczu Iniesta wyróżniał się w prawie każdej statystyce. Był drugim najczęściej podającym zawodnikiem. Aż 84 z 93 jego zagrań dotarło do adresata. Aż 45 z tych celnych podań było w strefę ataku. Oprócz tego Iniesta wykreował swoim kolegom aż pięć sytuacji bramkowych. Był też najczęściej dryblującym zawodnikiem.
Podobnie działo się cztery dni później, w meczu z Turcją. 93 z 99 podań było celnych. Po raz kolejny Andres okazał się w tym aspekcie najlepszy na boisku. 39 celnych zagrań w strefę ataku, z czego trzy, które stworzyły okazje bramkowe. Piłkarz Barcelony znów był najczęściej dryblującym graczem na boisku. Oprócz tego to właśnie jego najczęściej faulowano. W przegranym meczu z Chorwacją Iniesta ponownie brylował pod względem liczby podań. 87 z 94 było udanych.
Mistrzu, prowadź!
Czy awans do finału i dokonanie rzeczy niemożliwej – zdobycia mistrzostwa Europy po raz trzeci z rzędu – jest możliwe? No cóż, trzeba przyznać, że Hiszpanie sami bardzo utrudnili sobie tę sprawę. Zwycięstwo w meczu z Chorwacją dawało awans do 1/8 finału z 1. miejsca z grupy. To natomiast oznaczałoby, że Hiszpanie znaleźliby się w tej teoretycznie łatwiejszej części drabinki. Porażka sprawiła, że już w 1/8 finału będziemy świadkami powtórki ostatniego Euro. Oprócz tego w drodze do potencjalnego meczu finałowego podopieczni Del Bosque mogą trafić na Anglię, Francję, Niemcy.
Najpierw jednak trzeba będzie pokonać Włochów. Włochów, którzy jechali na turniej bez większych nadziei na końcowy triumf. Włochów, którzy jednak pozytywnie zaskoczyli i pokazali, że do walki o puchar Henriego Delaunaya będą się chcieli włączyć. Co to oznacza dla Iniesty? Z pewnością znów będzie najczęściej podającym zawodnikiem. Włosi uwielbiają grać cofnięci, oddawać inicjatywę przeciwnikom i czekać na kontrataki. To zwiastuje, że rozgrywający będzie miał pełne ręce roboty.
Czy jednak okaże się ona produktywna? Włosi bardzo zagęszczają strefę przed własnym polem karnym i w nim. Trójka środkowych obrońców, dwóch wahadłowych oraz środkowi pomocnicy – Parolo, Gieccherini i De Rossi. Wszyscy oni będą pilnować, by żadna z piłek zagrywanych przez Iniestę czy jego kolegów nie stanowiła zagrożenia dla bramki Buffona. A że potrafią to robić, udowodnili już w meczu z Belgią.
Po pierwszych dwóch spotkaniach w Hiszpanii zapanowała euforia. Kibice znów uwierzyli w końcowy triumf. Jednak po przegranej z Chorwacją oraz z pojedynkiem z Italią na horyzoncie wiara ta nieco osłabła. Niezachwiana jest jednak wiara w to, że generał środka pola „La Furia Roja” to piłkarz, bez którego końcowy triumf jest niemożliwy. Z nim i jego magiczną grą można nawet przenosić góry, jak wysokie by nie były.