Gra u boku Sebastiana Walukiewicza w młodzieżowych kadrach reprezentacji Polski, szkolenie w akademii Legii Warszawa, a do tego doświadczenie z kilku klubów. To wszystko ma za sobą Michał Król, czyli etatowy prawy obrońca Motoru Lublin. 20-letni zawodnik opowiedział w rozmowie z iGol.pl o formie swojej drużyny, współpracy z Markiem Saganowskim i grze swoich dawnych kolegów z kadry U-17. Zachęcamy do lektury.
Jak oceniasz pierwszą część sezonu w wykonaniu Motoru?
Myślę, że to był nasz średni występ. My, kibice i zarząd spodziewaliśmy się czegoś więcej. Były momenty bardzo dobrej gry, ale to nie zawsze przekładało się na wynik. Na pewno szkoda tego, że w paru meczach popełniliśmy głupie błędy i wypadły nam z rąk cenne punkty. Wiemy, jaka jest ta liga. Wygrawszy dwa mecze z rzędu, można piąć się wysoko w tabeli, a zremisowawszy lub przegrawszy, można spaść, tak jak my na początku sezonu.
Postronni kibice mogli pomyśleć: „Motor przez kilka ostatnich sezonów był w III lidze, a teraz jest w środku tabeli II ligi, czyli chyba nie jest aż tak źle”.
Oczywiście, ale też trzeba patrzeć na to, jakie ten klub ma ambicje. Nie zadowalamy się tym, że jesteśmy teraz na 11. miejscu, na pewno nasze cele są dużo, dużo wyższe. Nie ukrywajmy, każdy chce zawsze walczyć o miejsca w top 3.
W grudniu w Motorze pożegnano się z trenerem Mirosławem Hajdą. Jak wspominasz współpracę z tym szkoleniowcem?
Na pewno bardzo dużo się nauczyłem od trenera Hajdy. Jest trochę niekomfortowo oceniać trenera przez zawodnika, ale ze swojej strony mogę powiedzieć, że nauczył mnie wielu rzeczy, i jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Zobaczcie pierwszy wywiad Marka Saganowskiego dla MotorTV 📽🎞🎙📺💻📱 https://t.co/NEj7Umdi06
— Motor Lublin (@MotorLublin) December 14, 2020
Teraz współpracujecie z trenerem Markiem Saganowskim, rozpoczęliście przygotowania do drugiej części sezonu. Czy po zmianie szkoleniowca widać wielkie różnice w treningu?
Byłem w przeszłości zawodnikiem akademii Legii Warszawa. Widzę dużo podobieństw w sposobie pracy i metod, jakie były stosowane w stołecznym klubie. To są standardy na bardzo wysokim poziomie.
Kładziecie teraz większy nacisk na przygotowanie fizyczne? Może poznajecie jakieś nowinki taktyczne?
Szczerze mówiąc, mamy za sobą dopiero pełne dwa tygodnie współpracy. Przez pierwsze cztery dni mieliśmy testy, wprowadzenie do treningu. Myślę, że jest za wcześnie, żeby mówić o szczególnych różnicach.
Ale pewnie się uśmiechnąłeś pod nosem, kiedy dowiedziałeś się, że nowy trener będzie ze znanego Ci środowiska, czyli z Legii?
Nie pracowałem wcześniej szczególnie długo z trenerem Saganowskim. Oczywista sprawa, że jeżeli zna się danego szkoleniowca, to można spodziewać się pewnych rzeczy. To na pewno trener z wielkim doświadczeniem. Bardzo dużo w piłce osiągnął i myślę, że możemy się od niego wiele nauczyć. Od każdego szkoleniowca można coś wyciągnąć. Trener Marek Saganowski ma naprawdę duże doświadczenie, czy to jako zawodnik, reprezentant Polski, czy jako trener, który zdobył mistrzostwo kraju. Dla nas, jako piłkarzy, rozpoczęta niedawno współpraca jest dużą szansą na rozwój.
Tak jak powiedziałeś, trochę znasz Marka Saganowskiego. Jaki to jest styl trenera? Jest autorytarny czy to bardziej psycholog? Czy jest może bardziej luzacki w podejściu?
Na pewno to jest trener, który ma swoje zasady i mocno się ich trzyma. Ponadto skupia się na niuansach. Od początku sztab szkoleniowy zwraca dużą uwagę na techniczne zagadnienia: rozegranie, przyjęcie. Widać, że to grupa trenerów, która doskonale wie, w którą stronę chce iść.
Swoją drogą teraz w klubie macie do czynienia z prawdziwym gwiazdozbiorem. Pojawił się trener Saganowski, jest dyrektor sportowy Michał Żewłakow, już od jakiegoś czasu w klubie pracuje Arkadiusz Onyszko. Bardzo dużo takich charakterystycznych osobowości.
Zgadza się. Trener Onyszko jest z Lublina i to było naturalną rzeczą, że jest tutaj w sztabie. Jego osiągnięcia zawodnicze i trenerskie są na bardzo wysokim poziomie. Tak samo jak nasz dyrektor sportowy pan Michał Żewłakow czy inne osoby to są ludzie z dużymi nazwiskami. Mogę się tylko cieszyć, że Motor jest w stanie przyciągnąć do siebie takie osobistości.
Przejdę teraz do Twojej kariery. Przed przejściem do Motoru grałeś w Legii, byłeś wypożyczany do Wisły Puławy i do Wigier Suwałki. Jak na człowieka, który ma niespełna 21 lat, to chyba dość duży bagaż doświadczeń.
Na pewno zobaczyłem trochę świata. W wieku 15 lat przeprowadziłem się do Warszawy, potem byłem na wypożyczeniu w Puławach. Podczas mojego pobytu w Suwałkach jakikolwiek wyjazd oznaczał 10 godzin drogi w jedną stronę. Z każdego klubu wyciągnąłem pewne doświadczenia i wiele się w tych miejscach nauczyłem.
Porównując doświadczenia z Warszawy i Suwałk, uważasz, że różnica poziomu obiektów, szkoleniowców jest naprawdę aż tak widoczna czy to tylko czcze gadanie?
W akademii Legii osoby pracujące na stanowiskach szkoleniowych są niewątpliwie wyselekcjonowane z szerokiego grona. To jest przewaga dużych klubów. W mniejszych ośrodkach pracują zazwyczaj trenerzy lokalni. Trudno mi się odnieść, bo nie pracowałem w drużynach młodzieżowych w innym klubie. Akademia Legii to gwarancja jakości. Nie ma wątpliwości, że jest to jedna z najlepszych akademii w Polsce. Biorąc pod uwagę obecny ośrodek treningowy, nie sposób nie powiedzieć o znakomitych warunkach do pracy i rozwoju.
A czy na poziomach I i II ligi da się odczuć dużą różnicę w umiejętnościach poszczególnych zespołów czy zawodników?
Nie uważam, by to była ogromna różnica. Wiadomo, że w I lidze są zawodnicy często lepiej wyszkoleni indywidualnie, ale to nie jest aż tak widoczne, by piłkarz przechodzący z II ligi do I ligi miał sobie nie poradzić. Nie ma ogromnego przeskoku.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że w Lublinie są wielkie perspektywy. Patrząc na działania Motoru w ciągu ostatnich miesięcy, dochodzę do wniosku, że takie wrażenie się pogłębia. Budowa akademii, sponsorzy. Chyba dużo się dzieje?
Tak. W ostatnim czasie tego w Lublinie brakowało. To duże miasto, w którym od dawna nie było piłki na wysokim szczeblu. Przez ostatnich sześć lat był to poziom trzecioligowy. Myślę, że fani, mimo że nie mogą wchodzić teraz na stadion, są głodni poważnej piłki. Nie tylko kibice, lecz także całe miasto. Bo wiadomo, że jeśli Motor będzie grał w ekstraklasie, to też będzie duża reklama dla Lublina. Tutaj każdemu zależy, żeby było lepiej. A wszystkie działania przybliżają nas do tego, żeby klub był na bardzo wysokim poziomie.
Wyobrażasz sobie czasem Motor wchodzący do Ekstraklasy z Tobą jako jedną z gwiazd zespołu?
Oczywiście, że wyobrażam sobie, jak wchodzę z Motorem do Ekstraklasy. Uważam, że jest to realne. Myślę, że każdy w naszej szatni tak uważa. Nie oszukujmy się, wszyscy mają w zespole ambicje, by awansować razem z drużyną i być coraz wyżej. Tak jak mówiłem, Motor jest dużym klubem z historią. Nie ukrywam, że moim marzeniem i celem jest znalezienie się w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Prezes Motoru Lublin: Doświadczenie Bogusława Leśnodorskiego to ogromny kapitał (WYWIAD)
Teraz przeskoczę do tematu, o który pewnie jesteś często pytany, czyli kadrę U-17. Grałeś tam z takimi zawodnikami, jak: Walukiewicz, Kiwior, Praszelik i Skóraś. Gdy ich obserwowałeś, to spodziewałeś się, że aż tak wystrzelą z formą?
Myślę, że tak. To już wtedy były wiodące postaci w reprezentacji. Najbardziej to było widać po Sebastianie Walukiewiczu. Spodziewałem się, że zrobi dużą karierę, choć nie spodziewałem się, że aż tak szybko. Już wtedy miał spokój na boisku, jakby nie posiadał układu nerwowego. Michał Skóraś też zawsze był silny i szybki, a teraz nadal to potwierdza. Był również dobry technicznie. Kuba Kiwior – bardzo mocny w obronie, wygrać z nim pojedynek w powietrzu czy jeden na jeden było niesamowicie trudno. Mateusz Praszelik też zawsze miał dryg do gry ofensywnej. Teraz w ekstraklasie to pokazuje. Oglądając mecze Śląska, widzę, że jego zagrania są bardzo podobne do tych z przeszłości. Jednak wiadomo, jak to jest w piłce, czasami ci najlepsi nie zrobią kariery. A czasami zawodnicy potrzebują dłuższego czasu, żeby się rozwinąć i później wchodzą na topowy poziom.
Zapomnij o skromności i powiedz, czy porównując umiejętności Twoje i wspomnianych kolegów, byłbyś w stanie grać na takim samym poziomie? Czy jednak czegoś Ci brakuje, a może jesteś lepszy?
Uważam, że byłbym w stanie zagrać na takim poziomie. Raczej nie myśli się w kategoriach „nie poradziłbym sobie”, a przynajmniej ja tak mam. To jest mój cel, żeby grać w Ekstraklasie czy – tak jak Sebastian – w Serie A. Powiedzmy, że w top 5 lig na świecie. Na pewno nie myślę, że jestem gorszy. Oni są teraz dużo wyżej niż ja, a mi zostaje tylko ciężko pracować, bo to zawsze przynosi efekt. Chcę dążyć do ich poziomu.
Jesteś prawym obrońcą. Ale gdy przeglądałem informacje o kadrze U-17, to zauważyłem, że byłeś ustawiany tam na prawym skrzydle.
To był specyficzny turniej. Graliśmy w eliminacjach do mistrzostw Europy. Wtedy trener potrzebował zawodnika, który też pomoże w obronie. Pierwszy mecz rozegraliśmy przeciwko Hiszpanii, a potem mierzyliśmy się z Portugalią i Grecją. To są bardzo mocne zespoły, w szczególności te dwa pierwsze. Dobrze czuję się w roli skrzydłowego, ale lepiej na prawej obronie. Ale wiadomo, że na jakiej pozycji nie wystawiłby mnie trener, to dam z siebie wszystko i nie ma co myśleć, czy gdzieś się czuję dobrze, czy nie.
Z reguły na koniec wywiadów pytam ludzi, czego im życzyć na przyszłość. Tym razem zapytam Cię w inny sposób. Ile razy zostaniesz graczem meczu w rundzie wiosennej?
Trudne pytanie. Oficjalnie do tej pory nie byłem nim ani razu. Nie wiem. Powiedzmy, że sześć (śmiech).