Michał Banasiak: Wszystko idzie zgodnie z planem Kataru [WYWIAD]


Rozmowa o wątkach politycznych mundialu

9 grudnia 2022 Michał Banasiak: Wszystko idzie zgodnie z planem Kataru [WYWIAD]
Pro Shots/SIPA USA/PressFocus

Mundial w Katarze jest pełen politycznych wątków. Piłkarze też nie stronią od politycznych gestów czy manifestacji. Mimo odpadnięcia Kataru wciąż te mistrzostwa są dla niego ważne. Postanowiliśmy przybliżyć Wam większość z nich, zapraszamy na rozmowę z Michałem Banasiakiem, dziennikarzem zajmującym się wątkami politycznymi w sporcie.


Udostępnij na Udostępnij na

Po co w ogóle Katarowi jest ten mundial?

Katar potrzebował tego mundialu, żeby poprawić swoją pozycję polityczną i w regionie, i na świecie na kilku obszarach. Przede wszystkim chodzi o wzrost rozpoznawalności Kataru, bo gdybyśmy gdzieś 15 lat temu zapytali każdego jednego człowieka, co wie o Katarze, to pewnie w takiej ankiecie odpowiedzi byłyby zupełnie inne niż teraz, kiedy o tym Katarze się dowiedzieliśmy, kiedy mieliśmy tyle relacji medialnych, kiedy tyle osób do Kataru pojechało. Zainteresowaliśmy się tym, jaki ten kraj jest duży, jaką ma powierzchnię, ile tam osób mieszka itd. Rozpoznawalność Kataru znacznie wzrosła, a to jest w kontekście polityki, zwłaszcza tej bliskowschodniej, bardzo ważna sprawa.

Poza tym w tym bliskowschodnim tyglu, gdzie mamy tyle podziałów i religijnych, i etnicznych, tyle sporów międzypaństwowych, Katar od lat próbuje wybić się na pozycję minimum wicelidera, jeśli nie lidera regionu, którym od lat jest Arabia Saudyjska. Katar wszelkimi siłami próbuje tę Arabię Saudyjską podgryźć, m.in. przez Al-Dżazirę, czyli swoją narodową telewizję, która działa od połowy lat 90.

W ostatnich latach Katar próbuje się pokazać przez finansowanie sportu: organizację imprez sportowych, sponsorowanie klubów piłkarskich czy też ich zakup, tak jak było to w przypadku PSG. Pozycja Kataru znacznie wzrosła, oczywiście przede wszystkim przez sprzedaż surowców naturalnych, ale obecność w piłce nożnej ją ugruntowuje. Już podczas ceremonii otwarcia tych mistrzostw widać było, jak wielu czołowych polityków zasiadało w loży VIP. Ani przez chwilę nie był rozważany bojkot tej imprezy, bo z Katarem każdy chce dobrze żyć i próbuje to robić.

A czy te plany działają w ten sposób, jak Katar tego chciał, czy to jednak nie jest do końca to, czego oczekiwał?

Zawsze mogłoby być lepiej, ale wydaje się, że wszystko idzie zgodnie z planem, bo od kiedy Katar dostał w 2010 roku prawo do organizacji tego mundialu, to ani przez chwilę nikt na poważnie mimo tylu zastrzeżeń nie rozważał, aby to prawo Katarowi zabrać. Oczywiście ta krytyka mistrzostw narastała tuż przed samym mundialem, natomiast ani przez chwilę na agendzie fifowskiej nie leżał pomysł, aby ten mundial Katarowi odebrać. Co więcej, Katarczycy w wielu kwestiach mimo krytyki postawili na swoim, przecież dosłownie za pięć 12 zmienili zapisy w umowie dotyczącej sprzedaży alkoholu w okolicy stadionów i nikt nie był w stanie nic z tym zrobić.

Oczywiście w naszym świecie zachodnim próbowaliśmy się postawić, wytykać wiele kwestii dotyczących praw człowieka, praw pracowniczych, ale Katarczycy się tym nie przejęli. Dlaczego? Bo mają dużo do ugrania w świecie arabskim, który liczy ponad 440 milionów osób, czyli mniej więcej tyle, ile mamy w Unii Europejskiej. A więc Katarczycy nie mieli zamiaru kłaniać się nam, światu zachodniemu, oni woleli pozostać strażnikami swoich wartości.

No i też przed mundialem nam się nałożyła czasowo wojna. W kontekście odejścia od rosyjskich surowców, zwłaszcza gazu ziemnego, Katar zyskał. Więc przez tę wojnę właściwie każdy z Katarem musi dobrze żyć. Pierwszy telefon, który wykonało wiele stolic europejskich, kiedy zdano sobie sprawę, że trzeba szukać alternatywy dla gazu rosyjskiego, to był właśnie telefon do Kataru.

Patrząc też, ile spotkań politycznych odbywa się w trakcie tego mundialu, to wydaje się, że Katarczycy są z tych mistrzostw zadowoleni. Też w kontekście polityki bliskowschodniej kwitnie przyjaźń katarsko-saudyjska. Te dwa kraje do niedawna były w bardzo złych relacjach, teraz – przynajmniej pozornie – są w bardzo dobrych, więc chyba wszystkie te klocki, które miały Katarowi się ułożyć, układają się w całość. Zobaczymy jeszcze, co się stanie po mistrzostwach, kiedy FIFA swoje wesołe miasteczko z Kataru zabierze.

Jak już Pan wspominał o Arabii Saudyjskiej. Saudowie biorą przykład z Kataru, chcąc organizować imprezy sportowe, takie jak Puchar Azji czy mistrzostwa świata?

Arabia Saudyjska już jakiś czas organizuje cykliczne imprezy golfowe, organizowała u siebie kilka prestiżowych walk bokserskich, grand prix Formuły 1. Natomiast widać ostatnio, że to zainteresowanie finansowaniem sportu bardzo się wzmogło, i Arabia chce organizować coraz więcej dużych imprez, również piłkarskich.Wiemy, że Saudyjczycy chcą startować w walce o organizację mundialu w 2030 roku w koalicji z Grecją i Egiptem.

Pozostali jedynym kandydatem do przyjęcia Pucharu Azji w 2027 roku, walczą też o prawo do goszczenia kobiecego Pucharu Azji w 2026 roku. Do tego w roku 2021 mieliśmy zakończony długi proces przejęcia Newcastle United, więc tutaj Saudyjczycy będą też mieli duże pole do popisu. Na razie Newcastle pobiło już swój rekord transferowy, piłkarze tego klubu jeżdżą na obozy treningowe do Arabii Saudyjskiej, saudyjscy sponsorzy do tego klubu weszli. Więc trochę to wygląda jak droga katarska.

Nie wiem, czy to jest ściąganie czy zdanie sobie sprawy z tego, że to jest ciekawy kierunek. Gdybyśmy też spojrzeli sobie wstecz, to ZEA przejęły Manchester City, więc pewnie jest to też takiego rodzaju rozgrywka bliskowschodnia, komu uda się najwięcej osiągnąć w sporcie. I chyba jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że za kilka lat będziemy mieli Newcastle, City i PSG, a być może jeszcze jakieś inne kluby, bo dużo mówi się o tym, że Saudyjczycy wraz z Katarczykami mają przejąć Liverpool, że będziemy mieli Ligę Mistrzów, która będzie taką wewnętrzną ligą właścicieli bliskowschodnich.

A przejęcie Newcastle też jest powiązane z planami Saudyjczyków?

Saudyjska obecność w futbolu jest coraz większa i to właśnie obserwujemy na podstawie tych kandydatur do organizacji dużych imprez piłkarskich. Newcastle to też nie jest pierwszy klub. Saudyjczycy też mają w swoim portfolio inne kluby, m.in. Sheffield United, natomiast to jest pierwsza tak duża operacja, bo tutaj mówimy już o klubie z Premier League, i to klubie, który w tej lidze za chwilę może zacząć się liczyć, więc to jest jakiś większy plan obecności w piłce nożnej i dopiero jak będą kolejne etapy tego planu realizowane, będziemy w stanie zobaczyć, co tam Saudyjczycy sobie uknuli.

Dobrze, zamkniemy sobie już temat Arabii Saudyjskiej, przejdźmy do Iranu. Jak mocno w protesty w czasie mundialu, a także przed zaangażowali się piłkarze. Były jakieś inne, pomniejsze gesty oprócz nieśpiewania hymnu czy założenia czarnych dresów z zakrytym herbem federacji?

Piłkarze Iranu też bardzo aktywnie udzielali się w social mediach i to też było dla władzy irańskiej irytujące, bo niektórzy piłkarze mają na swoich profilach po kilka milionów obserwujących i dla demonstrantów poparcie zawodników to był ważny sygnał. My czasami możemy powiedzieć, że to nie był wielki wysiłek, żeby coś napisać na Facebooku czy Instagramie, ale kiedy ma się szerokie zasięgi, posłuch społeczny, to jednak jest ważny element solidaryzowania się i władze irańskie to dostrzegły. Trener reprezentacji Carlos Queiroz był pod presją, żeby tych najbardziej aktywnych piłkarzy na mundial nie zabrać.

Natomiast Queiroz się nie ugiął, postawił na swoim, bo doszedł do porozumienia z władzami, że do Kataru jadą osiągnąć wynik, i to nie czas, by karać piłkarzy. Natomiast już na samym mundialu widzieliśmy, że każdy mecz Iranu był wydarzeniem politycznym w kontekście polityki wewnętrznej tego kraju i to mogliśmy obserwować wśród piłkarzy, a zwłaszcza kibiców.

Jak już Pan wspominał o Carlosie Queirozu – będzie się liczył z jakimiś konsekwencjami tego, że zabrał tych aktywnych w mediach piłkarzy?

Myślę, że nie, to, że on taką kadrę zabrał, musiało być już ustalone z władzami na pewnym etapie przed mistrzostwami świata. Tak sobie to wyobrażam, że jeśli była jakaś bezpośrednia rozmowa z władzami Iranu, to on postawił je przed dylematem, czy jedziemy tam po sukces sportowy, czy chcemy karać za manifestowanie poparcia dla protestów.

Samo to, że on dostał pracę w tej reprezentacji, to już duży kredyt zaufania, bo nie prowadził tej reprezentacji w eliminacjach. Queiroz jest bardzo szanowaną postacią w Iranie, wcześniej już prowadził tę reprezentację przez osiem lat. Zresztą on na konferencjach prasowych bronił dość mocno Iranu. On ma też ten komfort, że w każdej chwili może spakować się i wylecieć, być może będzie musiał to zrobić, bo nie wiadomo, czy zostanie z nim przedłużony kontrakt. Akurat o jego bezpieczeństwo bym się nie bał.

A irańscy piłkarze, którzy grają w lidze irańskiej?

Dziewięciu na 26 piłkarzy, którzy pojechali na ten mundial, to są piłkarze z ligi irańskiej. Cóż, musimy poczekać. Od odpadnięcia Iranu już minęło kilka dni, a nie mamy żadnych sygnałów, żeby komukolwiek coś się przydarzyło. Oczywiście osoby publiczne mają trochę łatwiej, można im więcej nawet w takim kraju jak Iran. Natomiast już w trakcie mundialu mieliśmy przykład irańskiego piłkarza, Vorii Ghafouriego, byłego reprezentanta kraju, który został aresztowany właśnie pod zarzutem zszargania reputacji drużyny narodowej.

To moim zdaniem była taka pokazówka dla innych piłkarzy: słuchajcie, nie róbcie niepotrzebnych rzeczy, bo może was czekać to samo. Jednak ten piłkarz po kilku dniach wyszedł, nie spotkały go inne niż krótki areszt konsekwencje.

Jeśli już chodzi o tych konkretnych piłkarzy, którzy grali w Katarze, to jest jeszcze trochę za wcześnie, abyśmy mogli coś stwierdzić, a moim zdaniem nie będą ukarani chociażby za nieodśpiewanie hymnu. Nawet już po odpadnięciu z mistrzostw reakcje w irańskich mediach były dość łagodne, skupiono się na wyniku sportowym. Zresztą władze w Iranie mają teraz znacznie większy problem z demonstrantami i nie powinny się zajmować karaniem kilku piłkarzy, zwłaszcza że po mundialu oni wizerunkowej krzywdy już władzom nie zrobią.

A spodziewa się Pan kary w postaci pomijania przy kolejnych powołaniach?

To jest możliwe. Nie wiemy jeszcze, kto będzie teraz selekcjonerem, czy to będzie Queiroz, czy może będzie to irański trener, który będzie podatny na instrukcje od władzy. Taka kara jak najbardziej jest możliwa, bo już nie ma mundialu, nie trzeba się martwić o wynik sportowy. Taka kara mogłaby być sygnałem dla innych piłkarzy, że nie warto manifestować. Z drugiej strony, niesie to za sobą ryzyko, że inni piłkarze się zsolidaryzują z zawieszonymi czy pomijanymi kolegami i nie będą chcieli grać dla takiej reprezentacji.

Głośno było o jednym z nagłówków w irańskiej prasie po meczu z Anglią. Jak inne mecze zostały wykorzystane politycznie?

Przy tym klimacie politycznym, który teraz jest w Iranie, społeczeństwo jest podzielone, bo część Irańczyków chciała, żeby ta kadra zaszła jak najdalej z kibicowskich, patriotycznych pobudek. Niektórzy uważali, że to jest drużyna, która władzy się sprzeciwia. Ale była też część społeczeństwa, która nie kibicowała temu zespołowi, która cieszyła się z porażek i odpadnięcia, bo mimo wszystko uważa, że jest to zespół reprezentujący reżim. Na poziomie kibicowskim mieliśmy podziały, więc władzy trudno było wykorzystać wyniki kadry politycznie, choć rzeczywiście porażkę z Anglią tłumaczono tymi zdrajcami.

Po meczu z USA i odpadnięciu z turnieju w najbardziej prorządowej gazecie pisano, że piłkarze byli poddawani ciągłej presji i trudno im było skupić się w pełni na sporcie, ale piłkarze dali z siebie wszystko, zachowali się patriotycznie. Nie do końca więc wiedziano, jak się za to zabrać. Wydaje się, że gdyby Iran pokonał Stany Zjednoczone, to byłoby łatwiej, od razu pojawiłoby się, że „jesteśmy lepsi” czy „pokonaliśmy Wielkiego Szatana”.

Jak wyglądały nastroje kibiców przed meczem z USA?

Atmosfera politycznego napięcia przed tym meczem był budowana według mnie przede wszystkim na Zachodzie. Nawet w irańskiej prorządowej prasie nie było jakiegoś pompowania balonika. Kibice irańscy też podchodzili do tego spokojnie. Mieliśmy relacje sprzed meczu, w których i amerykańscy, i irańscy kibice wspólnie się cieszyli, robili sobie zdjęcia, tłumaczyli, że oni wzajemnie do siebie nic nie mają, że to władza nakręca złe emocje.

Fakt, że te kraje nie utrzymują ze sobą stosunków dyplomatycznych od lat 40., nie oznacza, że kibice mają się nienawidzić. O ile mówiono, że będzie to najbardziej polityczny mecz tego mundialu, bo taki był kontekst tego spotkania, o tyle sam mecz i atmosfera na trybunach nie były nacechowane politycznie. Wszystko przebiegło gładko, mecz nie był brutalny i nie było więcej politycznych haseł niż na innych spotkaniach, więc wbrew zapowiedziom wokół tego meczu nie było brudnej polityki.

Tak zahaczając o ten mecz Iranu z USA. Rosja dorzuciła do niego swoje trzy grosze, chodzi o billboard w Moskwie. To był jeden taki przypadek w czasie mundialu czy Rosja starała się jeszcze w kontekście innych spotkań coś zrobić?

Przede wszystkim Rosjanom jest bardzo źle z tym, że ich na tych mistrzostwach świata nie ma. Rosyjskie media sportowe relacjonują ten mundial, rosyjscy dziennikarze są na miejscu, ale to jest wszystko. Zostali wyrzuceni z baraży, odebrano im prawo do walki o udział w mundialu i oczywiście Rosjan bardzo to boli. Możemy doszukiwać się jakichś wątków rosyjskich, bo mamy serbskich kibiców, którzy wznosili okrzyki o serbsko-rosyjskim braterstwie na zawsze, ale to nie jest nic nowego, to już z serbskich trybun niestety znamy. Wiemy, że w Serbii jest duże poparcie dla polityki zagranicznej Rosji, nawet w trakcie tej wojny, szkoda, że do takich scen doszło też w Katarze, ale nie jest to niczym nowym.

Rosjanie mają też mocno ograniczone działanie tam, gdzie ich nie ma, i to jest też dowód na to, że sankcje działają, bo chyba nikt by nie chciał w cywilizowanym świecie, żeby Rosjanie mieli okazję gry na tych mistrzostwach i żeby mieli szansę demonstrować cokolwiek związanego z wojną. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że gdybyśmy mieli Rosję na tym mundialu, to być może któryś z piłkarzy pokazałby „Z”, może mielibyśmy różne prowojenne flagi na trybunach. Doszłoby po prostu do niepotrzebnych prowokacji czy demonstracji.

Bardzo dobrze, że Rosjanie zostali wykluczeni. Sankcje w sporcie działają i teraz kwestia tego, żeby jak najdłużej je utrzymać, bo wiemy, że ten gorset sankcji coraz mocniej trzeszczy i prawnie, i zakulisowo, bo poprzez lobbing Rosjanie próbują te sankcje ograniczać i jest ryzyko, że to im się będzie powoli udawać w różnych dyscyplinach.

Przed mundialem mówiono, że np. za noszenie tęczowej opaski kapitańskiej na mundialu będą żółte kartki, a reprezentacja USA postanowiła to w inny sposób zamanifestować i w niektórych miejsca można było zobaczyć tęczowe logo federacji. Czy spotkają ją za to jakieś kary, bo wiemy oczywiście, że Katarczykom się to nie podoba?

Katarczykom się to nie podoba i FIFA została postawiona między młotem a kowadłem, bo to ona jest organizatorem mundialu. FIFA odpowiada za to, co się dzieje w obrębie stadionów, i może za to karać albo przymykać oko. To, co FIFA miała zrobić, aby się przypodobać Katarczykom, to już zrobiła, czyli właśnie te grożenie palcem za zamiar noszenia tęczowych opasek czy „niewłaściwych” koszulek. Przecież Duńczycy dostali zakaz wyjścia z napisem na koszulkach „prawa człowieka dla wszystkich”.

To grożenie zadziałało i jeśli były jakieś małe gesty, jak chociażby to zasłonięcie ust przez Niemców czy jakieś małe tęczowe elementy, to było to na tyle niezauważalne, że FIFA według mnie nie będzie w żaden sposób interweniować. To trochę taka niepisana umowa – nie pozwalacie nam na zrobienie czegoś większego, to my zrobimy coś mniejszego, żeby w ogóle coś zrobić, a wy przymkniecie na to oko. Karanie za takie błahostki mogłoby tylko FIF-ie zaszkodzić, a i Katarczycy nie chcą być tak kojarzeni. Dlatego też był taki nacisk przed wykonaniem tych gestów, bo nie chodziło o to, aby karać za ich wykonanie, tylko żeby im zapobiec i nie sprzątać rozlanego mleka.

A podobnie jest w przypadku tego, że po drugim meczu grupowym Amerykanie przedstawili tabelę swojej grupy z flagą Iranu bez godła?

Tutaj też nie słychać, żeby FIFA się tym w jakikolwiek sposób zainteresowała. W irańskich prorządowych mediach, a konkretnie w jednej agencji informacyjnej było nawoływanie, żeby Amerykanów ukarać. Powoływano się na przepisy FIFA. Natomiast to powoływanie się było dość naciągane, a Amerykanie wydali oświadczenie, że oni tylko na 24 godziny przerobili tę flagę. Amerykanie wykonali pewien gest, bardzo dobrze, że go wykonali, bo solidaryzowanie się jest ważne, ale to nie było na tyle mocne i zauważalne, żeby FIFA miała w jakikolwiek sposób interweniować.

Pozwolę sobie przejść na temat Palestyny. Wiemy, że np. Maroko po wygranej z Hiszpanami celebrowało z flagą Palestyny. Dlaczego FIFA przymyka oko akurat na to?

Flaga Palestyny jest najczęściej pojawiającą się w Katarze poza flagami uczestników mundialu. To też pewnie jest część jakiejś niepisanej umowy. Teoretycznie pewnie moglibyśmy wywierać presję, aby FIFA karała za każdą flagę nieuczestnika mistrzostw, bo jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że ktoś pokazuje się z flagą Rosji. Natomiast FIFA doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że kwestia Palestyny jest bardzo ważna dla całego świata arabskiego, dla Kataru również, bo Katar jest bardzo istotnym mecenasem sprawy palestyńskiej, wspiera ją finansowo i politycznie.

Skoro już dało się ten mundial światu arabskiemu i Katarowi, to trzeba się było liczyć z tym, że kwestia palestyńska będzie podnoszona. Ta flaga to jest nieodłączny element towarzyszący od początku mundialu meczom Arabii Saudyjskiej,Tunezji, Maroka czy Kataru. Ona się pojawiała i pozostanie z nami co najmniej tak długo, jak długo na tym mundialu pozostanie Maroko.

Na czas mundialu izraelscy kibice mogą przylecieć ze swojego kraju do Kataru. Jak mocno FIF-ie zależało na tym, aby tak się faktycznie stało?

FIFA uczestniczyła w tych negocjacjach, zależało jej, żeby doszło do takiego porozumienia i żeby wszyscy ci, którzy chcą ten mundial oglądać, mogli to zrobić, niezależnie od tego, z jakiego pochodzą kraju. FIFA bardzo mocno się chwaliła, że uczestniczyła w tym procesie negocjacyjnym. Jak mocno, to nie wiemy, ale na pewno zależało jej na tym, znamy tę organizację, żeby pokazać się w roli takiego promotora pokoju.

Przejdźmy do pewnych spięć na linii Hiszpania – Maroko. Czy zawodnicy mogli zwracać na to uwagę, mieli może jakąś podwójną motywację, żeby trochę utrzeć nosa rywalom?

Nie sądzę. Te relacje hiszpańsko-marokańskie na poziomie politycznym bywają napięte, ale na co dzień takie nie są. Czasem się jakiemuś marokańskiemu politykowi wyrwie, że te tereny hiszpańskie graniczące z Marokiem powinny należeć do Maroka, i wtedy mamy jakieś dyplomatyczne incydenty, wzywanie ambasadorów itd. Czasami też migracja jest też używana jako narzędzie wymierzone w Hiszpanię. Nie są to jednak takie relacje jak np. serbsko-albańskie, żeby piłkarze mieli podlaną politycznie podwójną motywację. Też wielu piłkarzy nie urodziło się na terenie Maroka, wychowali się poza Marokiem, a to już jest zawsze inne odbieranie tej krajowej rzeczywistości, inne podejście.

Po meczu Belgii z Marokiem miały miejsce jakieś pojedyncze rozruby, bo wiemy, że w Belgii tych Marokańczyków jest sporo, w Hiszpanii jest ich jeszcze więcej. Czy miały miejsce podobne incydenty po tym meczu?

Były pojedyncze incydenty, nie tylko w Hiszpanii, ale znowu we Francji i w Belgii. Natomiast nie łączyłbym tego ze wszystkim marokańskimi kibicami, tylko z wybrykami chuligańskimi. Oczywiście w mediach łatwiej jest się przebić jakiejś informacji negatywnej i obrazkom palonych samochodów czy policji, ale jakby zrobić taką zbiorczą bazę tego, jak Marokańczycy świętowali, to było to pokojowe i radosne. Jak przeglądałem filmiki, to przede wszystkim trąbienie, okrzyki, wspólne śpiewanie, jeżdżenie z flagami czy odpalanie fajerwerków.

Oczywiście znaleźli się i tacy, którzy szukali rozróby, bo to też jest niestety stała część tego, w jaki sposób niektórzy wykorzystują piłkę nożną, żeby się pościerać z policją, dać ujście swojej agresji. Niestety później widzimy takie, a nie inne obrazki. Natomiast ja jestem za tym, żeby łączyć to z grupami chuligańskimi i nazywać to po imieniu, bo tacy ludzie nie zasługują na miano kibiców.

Tak, czyli mecz to był tylko pretekst.

Tak, mecz to tylko pretekst do tego, żeby właśnie wyjść i z policją się trochę potłuc, bo jak mówiła belgijska policja, już przed tym meczem Maroka z Belgią część chuliganów zaczepiała gdzieś policjantów, więc im było obojętne, jaki będzie wynik meczu.

W tureckiej telewizji podczas meczu Kanady z Marokiem komentator przypomniał, że Hakan Sukur jest zdobywcą najszybciej strzelonego gola na mundialu. Wiemy, że przez to ten dziennikarz stracił pracę, czy mogło spotkać go coś jeszcze?

W Turcji Hakan Sukur to persona non grata, jeśli chodzi o obecne tureckie władze. On wypowiadał się wielokrotnie negatywnie o prezydencie Erdoganie i jest postrzegany przez obóz władzy za wroga państwa. Sukur mieszka w Stanach Zjednoczonych, a obóz rządzących stara się go wymazać z historii tureckiej piłki. To absurdalne, bo mówimy tu nie tylko o strzelcu najszybszego gola na mundialu, lecz także o prawdopodobnie najlepszym piłkarzu w historii Turcji.

O człowieku, który znacznie przyczynił się do tego, że Turcja zdobyła swój jedyny medal mistrzostw świata w 2002 roku. To też jest absurdalne, że dziennikarza spotkały takie konsekwencje, za samą wzmiankę o tym zawodniku. Absurdalna sytuacja, pokazująca, że brudna polityka może dosięgnąć nawet piłkarza, który już dawno zawiesił buty na kołku.

Czy wypowiedzi Seppa Blatttera przed mundialem miały na celu coś innego niż tylko poprawienie sobie wizerunku?

Sepp Blatter, będąc na marginesie światowej piłki, próbuje wykreować taki swój obraz, że on był tym jedynym sprawiedliwym, że o niczym nie wiedział, i stał się ofiarą spisku wokół jego osoby, a wszystkie afery korupcyjne były poza jego wiedzą. Blatter jest na wygnaniu, bo został przez FIFA zawieszony i nie może sprawować w piłce żadnych funkcji. To jest próba pokazania, że może obecnym działaczom zaszkodzić.

Uważam, że Sepp Blatter ma dużą wiedzę, pewnie też wiedzę udokumentowaną na temat tego, co się tam działo, więc może mieć duże możliwości, żeby zaszkodzić, tylko pytanie, czy on będzie chciał w to iść. Jeśli chciałby jakąś swoją pancerną szafę otworzyć i przekazać dziennikarzom, to sobie też by zaszkodził, bo te dokumenty pewnie obciążają nie tylko działaczy, którzy być może nadal są w FIFA, lecz także jego. Pewnie raz na jakiś czas będzie nas raczył jakimiś anegdotami, opowieściami, które będą bezpieczne dla niego, a które będą prztyczkami w nos dla ludzi, którzy w jego mniemaniu go zdradzili w pewnym momencie.

Jak Pan podsumuje zachowanie FIFA?

Wielokrotnie wydawało się, że FIFA jest już dostatecznie skompromitowana, a za każdym razem udało się tę granicę przesunąć. Gianni Infantino, będąc już dosłownie godziny przed startem mundialu, postanowił się skompromitować jeszcze bardziej na tej niesławnej konferencji. Stara się w niezrozumiały dla mnie sposób bronić Katarczyków. Na polu etycznym FIFA skompromitowała się już 12 lat temu, gdy przyznała organizację mundialu Katarczykom. To była kompromitacja numer jeden. Potem druga, bo nie chciano i nadal się nie przyznano do korupcji, chociaż ona była już udowadniana. Były zatrzymania i nawet wyroki.

Teraz już na tej ostatniej prostej Gianni Infantino zamieszkał w Katarze i został adwokatem Kataru. Przyjmował na siebie bardzo wiele zachodniej krytyki i podejmował decyzje, żeby nie było żadnego manifestowania związanego z prawami mniejszości seksualnych czy z czymś innym, co Katarowi byłoby nie na rękę. To, że FIFA tak bardzo aktywnie zakazywała takiego zachowania, pokazało, że ta organizacja została dosyć głęboko od Katarczyków uzależniona. I kiedy po raz kolejny słyszę, że jakiś działacz FIFA mówi, aby nie mieszać sportu z polityką, co Gianni Infantino w tym niesławnym liście napisał, to uważam, że to hipokryzja, bo FIFA sama uprawia politykę. I to w dodatku politykę bardzo brudną.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze