Mateusz Wdowiak rozkręca się z meczu na mecz, czyli cierpliwość popłaca


„Wdówka” początkowo zawodził oczekiwania kibiców Rakowa, ale teraz jego obecna dyspozycja rośnie w oczach!

21 września 2021 Mateusz Wdowiak rozkręca się z meczu na mecz, czyli cierpliwość popłaca
Krzysztof Bolkowski

Mateusz Wdowiak to uznana marka na polskich boiskach, ale też, co należy podkreślić – piłkarz z łatką wiecznego młodego talentu, często cechujący się sporą nieregularnością. Niestety, zeszłego roku, gdy wydawało się, że w końcu zacznie się to zmieniać, coraz lepiej rokującą w tamtym momencie karierę własnego wychowanka gwałtownie zatrzymał macierzysty klub, zsyłając go do rezerw z powodu spraw kontraktowych. Swoje „drugie życie” próbuje rozpocząć w zasadniczo najlepszym miejscu do odbudowy.


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy wiadomo było, że nić porozumienia między „Wdówką” a „Pasami” będzie niemożliwa do osiągnięcia, 25-letni skrzydłowy zaczął stanowić niezły kąsek na polskim rynku transferowym. Dużo mówiło się o angażu zawodnika w Lechu Poznań, a zainteresowanie miały przejawiać także Lechia Gdańsk i Pogoń Szczecin.

W tym gronie dla wielu najmniej prawdopodobną opcją pozostawał Raków Częstochowa. A jednak – wybór padł na ówczesnego wicelidera ekstraklasy. „Czerwono-niebiescy” jeszcze zimą po cichu podpisali z Wdowiakiem trzyletni kontrakt od lipca, a później (lekko zniecierpliwieni przedłużającymi się rozprawami o rozwiązanie starej umowy w sądzie PZPN) za wdowi grosz przyspieszyli transfer gracza „Craxy”. Początki pod Jasną Górą, podobnie jak i końce pod Wawelem, nie należały do najłatwiejszych.

Mateusz Wdowiak i Raków Częstochowa – związek dojrzewający

Perspektywy na to, że głęboko schowanemu przez Michała Probierza Mateuszowi Wdowiakowi wiosną będzie dane przynajmniej godnie się pożegnać z drużyną ze „świętej ziemi”, były żadne. Nic więc dziwnego, że władze Rakowa postanowiły nie zwlekać i nie pozwoliły, aby przez kolejne dni, tygodnie oraz miesiące jego potencjał był blokowany na czwartym poziomie rozgrywkowym. Toksyczny związek trzeba było przerwać jak najszybciej. Jako, że w przeszłości przed rozwinięciem skrzydeł, Wdowiak musiał się ograć w Sandecji Nowy Sącz, to w Rakowie też doszli do wniosku, aby podarować sobie i piłkarzowi więcej czasu, żeby zaiskrzyło.

Krakowianin zadebiutował tydzień po przyjściu na drugą stronę wyżyny, a po miesiącu pierwszy raz wybiegł w podstawowej jedenastce, w meczu półfinałowym krajowego pucharu z… Cracoviż. Nie tylko w Częstochowie liczyli, że Mateusz Wdowiak zdoła szybko o sobie przypomnieć władzom klubu ze stadionu przy ulicy Józefa Kałuży, ale ten zanotował raczej kolejny bezbarwny występ. Było wówczas wiadomo, że po ostatnich nieprzyjemnych przeżyciach ta runda będzie przeznaczona bardziej na okrzepnięcie 25-latka w zespole aniżeli wniesienie dodatniej wartości i pomoc w osiągnięciu celów od zaraz.

Poszukiwania właściwej pozycji

Zarówno dla wielu postronnych obserwatorów naszej ligi, jak i wśród opinii publicznej Mateusz Wdowiak do Rakowa po prostu nie pasował i jego pierwsze chwile tylko utwierdzały w przekonaniu te przeczucia. Uważano go za skrzydłowego czy też bocznego napastnika nieumiejącego powracać do obrony, a tym bardziej wygrywać pojedynków w defensywie, którego tam się wymaga. Dlatego też trudno było doszukać się dla niego dobrego miejsca w ustawieniu 3-4-2-1 z wahadłowymi oraz „dziesiątkami” w systemie częstochowian. Jednak skoro odpalił tam rasowy skrzydłowy, Marcin Cebula, to czemu tego ryzyka mieli nie podejmować z Mateuszem Wdowiakiem?

Pierwsze spotkania to próby gry za plecami napastnika. Słabszą stroną Wdowiaka w tym obszarze boiska jest delikatna postura, niepomagająca w walkach ze środkowymi obrońcami rywala. Potem prawonożnego pomocnika próbowano obsadzić na lewym wahadle, jednakże zgodnie z przewidywaniami tam zwykle musiał się on ograniczać do zejść do środka, a w efekcie – częstego wycofywania piłki. Dlatego trudno powiedzieć, że pół roku, które miało być małym okresem przygotowawczym przed rozpoczęciem przygody u „Czerwono-niebieskich”, dobrze wdrożyło Mateusza Wdowiaka w taktykę, ale na pewno pomogło zrozumieć filozofię gry.

Jestem przygotowywany pod grę i na wahadle, i na tej „dyszce” w tercecie z przodu. Także do obstawy są praktycznie cztery miejsca. To jest tak naprawdę decyzja trenera, ja się będę starał odnaleźć tu i tu. Mateusz Wdowiak w programie Przy kawie o Rakowie

Nowy sezon to całkiem nowa karta. Jeszcze w meczach sparingowych mogliśmy go oglądać na wahadle prawym i tak też to wyglądało od pierwszych spotkań o stawkę. W trakcie eliminacji do europejskich pucharów widzieliśmy „Wdówkę” głównie dośrodkowującego w pole karne, ale razem ze startem ligi zaczął się on oswajać i ugruntował pozycję właśnie tam kosztem wypchnięcia Frana Tudora do linii obrony. Całkiem korzystną dla siebie zmianę potwierdził pięknym premierowym trafieniem na inaugurację ekstraklasy przeciwko Piastowi Gliwice.

Warto czekać

Polak w bieżącym sezonie jest coraz ważniejszym ogniwem Rakowa i trudno temu zaprzeczyć. Jeszcze przed pewnie wygranym wyjazdowym spotkaniem ze Stalą Mielec, w której Wdowiak zdobył swoją drugą bramkę w czerwono-niebieskich barwach, o zdanie na jego temat zapytaliśmy samego trenera, Marka Papszuna, który odwołał się do wcześniejszego meczu z Lechem Poznań:

Dla mnie Mateusz jest w bardzo dobrej formie. Oczywiście jedna kwestia – nieskuteczność. Ale to był zawodnik, który miał największy udział w naszych wielu sytuacjach bramkowych. On od momentu, kiedy się pojawił na boisku, uczestniczył niemalże we wszystkich akcjach i miał w nich znaczący udział. To pokazuje, że jest w bardzo dobrej dyspozycji. Cieszę się, że się u nas zaadaptował i mogę go wykorzystywać na kilku pozycjach.

Przypomnijmy, że pomimo udanego występu zgromadzeni przy „Limance” tamtego wieczoru mieli wiele do zarzucenia „Wdówce” w związku z niewykorzystanymi okazjami, którymi mógł, a nawet powinien przybić zwycięstwo RKS-u nad liderującym „Kolejorzem” w starciu zakończonym podziałem punktów. Pojedynek ze stalowcami można więc traktować jako pewnego stopnia rehabilitację, na której teraz, mamy nadzieję, niezwykle szybki ofensor popłynie w przód. I życzylibyśmy sobie, a także polskiej piłce, aby do przyzwoitej gry Wdowiak coraz częściej zaczął dorzucać fajne liczby.

***

Na Mateusza Wdowiaka od pamiętnych czasów zawsze spadało wiele pochwał, ale też i wiele słów krytyki. W obu przypadkach mające pełne uzasadnienie. Od kogo, jak kogo, ale od tego piłkarza należy wymagać. Nie można jednak deprecjonować jego lekkiej odmienności, czy to w poczynaniach, czy to w sposobie myślenia na murawie względem innych. Natomiast wbrew teraźniejszym pochlebnym opiniom, które naturalnie trzeba wystosowywać oraz podzielać, wydaje się, że boczny pomocnik jest w stanie dać drużynie Rakowa Częstochowa jeszcze więcej i jego aktualna forma w żadnym wypadku nie jest dla niego szczytem możliwości. Na szczęście wyjście na prostą (oby wznoszącą) to misja kończąca się powodzeniem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze