Mateusz Mazur: „Decyzja o założeniu agencji była jedną z lepszych, jakie podjąłem” (WYWIAD)


Najmłodszy agent piłkarski w Polsce zdradza nam kilka sekretów

8 lutego 2020 Mateusz Mazur: „Decyzja o założeniu agencji była jedną z lepszych, jakie podjąłem” (WYWIAD)
Robert Rutkowski

Większość chłopców marzy o zostaniu piłkarzem. Nasz rozmówca także chciał nim zostać, ale los zweryfikował jego plany. Zamiast zostać profesjonalnym zawodnikiem został...agentem piłkarskim. I co ciekawe, jest on najmłodszym menedżerem w Polsce i jednym z najmłodszych w Europie. Zapraszamy na ciekawą rozmowę z Mateuszem Mazurem, który opowiedział nam m.in. o swoich pierwszych krokach w tym interesującym zawodzie, własnej agencji, typowym dniu pracy i planach na przyszłość.


Udostępnij na Udostępnij na

Mateusz Mazur to przykład człowieka, który jest zdeterminowany i za wszelką cenę chce osiągnąć sukces. Mimo kilku przeszkód pozostał przy piłce, ale teraz stoi z tej drugiej strony, tej ciemnej strony mocy, która obecnie rządzi futbolem. Mendes, Raiola, Zahavi i inni, też kiedyś zaczynali, jednak żaden z nich nie rozpoczął swojej przygody tak wcześnie, jak nasz rozmówca, bowiem miał on 19 lat. Podobno im wcześniej, tym lepiej.

Na rozgrzewkę łatwe pytanie, kiedy zaczęła się Twoja przygoda z futbolem?

Piłka towarzyszyła mi od najmłodszych lat, głównie ze względu na tatę. Od małego chodziłem z nim na mecze i to właśnie on zaraził mnie pasją do tego sportu. Jak każdy młody chłopak marzyłem o tym, żeby w przyszłości zostać piłkarzem, jednak nie pozwoliło mi na to zdrowie. W młodym wieku miałem trzy bardzo poważne kontuzje kolana, zakończone operacją i jako 15-latek uznałem, że muszę spróbować odnaleźć się w jakiejś innej roli związanej z piłką. Z perspektywy czasu uważam, że była to dobra decyzja.

Wspomniałeś o tych poważnych urazach kolana. Jak widać nie odstraszyły Cię one od piłki, dlaczego? Dlaczego sport, który w tym przypadku powinien kojarzyć się z czymś przykrym (po tylu kontuzjach, w tak młodym wieku) dalej był dla Ciebie tak atrakcyjny? Nie miałeś ani przez chwilę takiego zawahania: Kurczę, tyle cierpienia przez piłkę, może zajmę się czymś innym, z dala od tego świata?

Nie wiem, co by musiało się wydarzyć, aby coś mnie od tego sportu odstraszyło. Piłka towarzyszy mi od zawsze i nie wyobrażam sobie bez niej swojego codziennego życia. Nie było mi dane zawodowo uprawiać tego sportu, ale z perspektywy czasu uważam, że to chyba lepiej. Uważam, że nic w życiu nie dzieje się bez powodu, a najważniejsze jest to, że mogę dalej spełniać się w tym co kocham. Takie myśli, o których wspomniałeś, nigdy nie przeszły mi przez głowę.

Myślisz, że gdyby nie Twój tata, który był wtedy prezesem, to nie byłbyś dziś tu gdzie jesteś? Z doświadczenia wiem, jak trudno jest się wkręcić do tego piłkarskiego świata, a co dopiero gdy masz 15-lat, tak jak Ty wtedy.

Na pewno niejedna osoba powie, że jestem tu gdzie jestem ze względu na swojego tatę i po części jest to prawda. To on zaraził mnie pasją do piłki nożnej, wraz z mamą wpoił też najważniejsze zasady i wartości, którymi kieruje się w życiu i pracy. To właśnie rodzicom zawdzięczam najwięcej i zawsze będę to powtarzał.

Jeśli chodzi o Wigry, to wszystko odbywało się  z pokorą i rozwagą. W wieku 15 lat zaproponowałem tacie, że pomogę mu w kwestiach marketingowych. Na początku założyłem klubowi wszystkie kanały mediów społecznościowych, które funkcjonują po dziś dzień. Przez kilka lat prowadziłem także stronę Wigrysuwalki.eu. To wszystko było moim oczkiem w głowie, przez długi czas myślałem nawet, czy nie pójść w stronę dziennikarstwa sportowego. Wraz z wiekiem plany się jednak zmieniły.

Z roku na rok byłem coraz bliżej pierwszego zespołu, zacząłem pomagać w rozmowach z zawodnikami, w kompletowaniu kadry. Poczułem, że to coś, co sprawia mi dużą radość, dlatego też angażowałem się w to coraz bardziej. Najbardziej rozwinąłem się chyba w trakcie swojego ostatniego sezonu w Suwałkach. Chęci do pracy napędzały wtedy też wyniki, bo zespół Artura Skowronka sezon skończył na historycznym, 6. miejscu w I lidze.

Jeśli byłeś tak blisko drużyny, to czy nie chciałeś jednak zostać w Suwałkach i przejąć, np. stanowisko dyrektora sportowego? Skoro tak dobrze dogadywałeś się z trenerem Skowronkiem i jego sztabem, to może wyszłoby z tego coś ciekawego.

Nie myślałem wtedy o tym, bo byłem na to za młody. Tak jak już wspomniałem, dawało mi to ogromną satysfakcje, ale sam jeszcze do końca nie wiedziałem, czym chciałbym się w życiu zajmować. Zresztą nie było wtedy nawet tematu, aby zostać w pierwszoligowym klubie i pełnić w nim jakąś oficjalną funkcję. Po prostu nie byłem na to gotowy. Teraz natomiast chętnie bym się takiego wyzwania podjął.

Zatem chcesz kiedyś wrócić do Wigier albo też zacząć pracę w innym klubie na stanowisku dyrektora sportowego?

Nie ukrywam, że funkcja dyrektora sportowego jest czymś bardzo ciekawym i interesującym. Nie mógłbym jednak łączyć pracy pośrednika z pracą dyrektora, więc musiałbym się na coś zdecydować. Na razie skupiam się na rozwijaniu agencji, ale życie pisze różne scenariusze. Na nic się nie zamykam, zobaczymy co przyniesie przyszłość.

Będąc w Wigrach, zbierając swoje pierwsze szlify miałeś przyjemność spotkać tam takich zawodników, jak Kądzior czy Klimala. Co możesz opowiedzieć o tych zawodnikach? Jakie było ich podejście do tego zawodu? Czym się wyróżniali na tle kolegów z drużyny, dzięki czemu są dziś tam gdzie są? Ten pierwszy w Dinamo Zagrzeb, a drugi w Celticu.

Generalnie poprzez okres, który spędziłem w Wigrach, od kibica, przez nazwijmy to początkującego dziennikarza, po osobę pomagającą przy pierwszym zespole, miałem przyjemność poznać, ale też zaprzyjaźnić się z wieloma świetnymi piłkarzami. To naprawdę ewenement, że przez tak mały klub przewinęło się tylu znakomitych zawodników. Patryk Klimala i Damian Kądzior to przede wszystkim ogromni profesjonaliści, zawsze wyróżniali się swoją pracowitością. Już wtedy, gdy grali w Wigrach, było widać, że mają ogromne możliwości. Często stawiam ich jako wzór do naśladowania dla swoich młodych zawodników. Jak szybko, poprzez ciężką pracę, można osiągnąć w piłce sukces. Jeszcze nie tak dawno obaj grali w Suwałkach, a teraz występują w reprezentacjach Polski i wielkich, europejskich zespołach. Mamy ze sobą nadal dobry kontakt, jestem na bieżąco z tym co się wokół nich dzieje i mocno trzymam kciuki za ich dalszy rozwój.

Przejdźmy do tego czym zajmujesz się obecnie. Skąd w ogóle pomysł, aby zostać agentem piłkarskim? Od pewnego momentu funkcjonują nowe przepisy, które „uwolniły” ten zawód, nie trzeba zdawać już m.in. specjalistycznych testów, aby uzyskać stosowną licencję. Czy myślałeś o tej drodze kariery zawodowej jeszcze przed zmianą tych przepisów? Jest to naprawdę ciekawe, bo sam chyba przyznasz, że zostanie menedżerem piłkarskim w tak młodym wieku, to coś abstrakcyjnego, a co dopiero otworzenie własnej agencji, tak jak Ty to zrobiłeś?

To była w sumie dość spontaniczna decyzja. Wcześniej za wiele o tym nie myślałem, wszystko zaplanowałem w parę miesięcy. Wyjechałem do Warszawy na studia, a w moim życiu pojawiła się pustka. Brakowało mi tej codziennej adrenaliny związanej z piłką. Przez jakiś czas zastanawiałem się w czym mógłbym zacząć się realizować. Po konsultacji z paroma bliskimi mi osobami uznałem, że czas postawić sobie kolejne wyzwanie. Wiedziałem, że jestem bardzo młody, ale myślałem o tym w taki sposób: Kto w moim wieku ma już takie doświadczenie? Przecież czym wcześniej zacznę, tym więcej będę miał czasu, aby to wszystko rozkręcić! Agencję mam od półtora roku, najlepsze dopiero przede mną, ale już teraz mogę powiedzieć, że decyzja o rozpoczęciu tej działalności była jedną z lepszych, jakie podjąłem. Spełniam się w tym co robię i chcę dalej realizować swoje marzenia.

Ile miałeś lat, gdy przeprowadzałeś pierwszy transfer? Miałeś stres, w związku z tą transakcją?

Pierwszy transfer jako pośrednik transakcyjny, przeprowadziłem.. w sierpniu 2018 roku. Były to przenosiny mojego przyjaciela, ale także pierwszego zawodnika, który związał się ze mną umową – Przemka Żukowskiego. Zdecydował się on bowiem na wyjazd z Suwałk, na studia do trójmiasta, a ja pomogłem mu się przenieść do Kaszubi Kościerzyna. Pamiętam to wszystko bardzo dobrze, byłem wtedy szczęśliwy, że udało się nam wszystko załatwić. Tak naprawdę wtedy wielu rzeczy się jeszcze uczyłem, ale stresu nie czułem. Wiedziałem, że muszę się do takich rozmów przyzwyczajać i wychodzić poza swoją strefę komfortu, aby w przyszłości osiągnąć sukces.

Wiemy już jak przebiegła ta pierwsza transakcja, w jakiej uczestniczyłeś, ale która z dotychczasowych była najtrudniejsza do przeprowadzenia? Jak długo trwały negocjacje?

Chyba tak ciężkiej negocjacji jeszcze nie miałem. Oczywiście bywały takie, które nie doszły do skutku, natomiast zazwyczaj nie trwały one długo. Staram się być bardzo konkretną osobą i nie lubię za bardzo przedłużać tego typu rozmów. Zawsze szczerze mówię jak jest i tego samego oczekuje od drugiej strony. Uważam, że najczęściej do skutku dochodzą te transakcje, które są konkretne, a nie te ciągnące się miesiącami.

Jak wygląda codzienna praca agenta piłkarskiego w Polsce? Możesz opisać swój dzień z życia? Czy największy natłok pracy jest podczas okienek transferowych, a może wręcz przeciwnie i wtedy jest właśnie lżej?

Większość każdego dnia pracy spędzam na komputerze i telefonie. Oglądam mecze, analizuje zawodników. Sporo jeżdżę po Polsce. Nie ma tygodnia, żebym nie miał zaplanowanych kilku podróży. Każdego ze swoich piłkarzy staram się raz na jakiś czas odwiedzić, spotkać na obiad, po prostu porozmawiać. Dodatkowo w ciągu roku oglądam również wiele meczów na żywo i spotykam się z zawodnikami, w których widzę potencjał i z którymi chciałbym współpracować. Wbrew pozorom ta praca jest naprawdę czasochłonna, oczywiście jeśli chce się w to zaangażować w stu procentach. Dochodzą także okresy okienek transferowych, o których wspomniałeś. Nie ukrywam, że jest to zawsze dość intensywny czas, ale też satysfakcjonujący, gdy widzisz że Twoi podopieczni się rozwijają i z Twoją pomocą zmieniają kluby na inne.

A co powiesz o waszej strukturze? Ilu jest agentów, skautów, i czy wszyscy jesteście w tak młodym wieku?

Przez długi okres działałem sam. Na początku postanowiłem, że nie chcę nawiązywać współpracy z ludźmi, których nie znam, którym nie mógłbym w pełni zaufać. Po jakimś czasie spotkałem się z Piotrem Karłowiczem, byłym piłkarzem m.in. Stomilu Olsztyn, Wisły Kraków, czy Arki Gdynia. Znaliśmy się jeszcze z czasów Wigier, zawsze potrafiliśmy znaleźć ze sobą wspólny język. Piotrek dosyć szybko zakończył swoją piłkarską karierę. Pomyślałem, że mógłby się sprawdzić. Zaproponowałem mu więc, aby dołączył do agencji jako skaut i od tego czasu nieprzerwanie działamy razem. Ostatnio do zespołu Football Transfer Group dołączył także Pavel Leus, były reprezentant Litwy, który działa dla nas na terenie państw nadbałtyckich takich jak Litwa, czy Łotwa. Chcemy się otwierać na nowe kierunki i stale się rozwijać. Pavel naszą niską średnią wieku jednak lekko zachwiał, bo swoje lata już ma (śmiech).

Jak układa się współpraca z innymi agencjami? Jakie są z tego korzyści?

W tym zawodzie najważniejsze są kontakty i dobre relacje. Z każdym staram się zawsze żyć w zgodzie, jestem daleki od sporów. Często odzywają się do mnie różni agenci w celu poznania się, bądź nawiązania współpracy. Nie zawsze znajdzie się z kimś wspólny język, natomiast zawsze warto spotkać się i porozmawiać. Z wszystkimi menadżerami, z którymi znam się osobiście utrzymuje poprawne relacje. Nigdy nie wiesz, co przyniesie przyszłość. Wychodzę z założenia, że każda pozytywna współpraca może przynieść w przyszłości korzyść.

I to co chyba najbardziej nurtuje naszych czytelników, czyli ilu zawodników znajduje się w waszej „stajni”? Czy są to jedynie młodzi, perspektywiczni piłkarze, a może reprezentujecie również interesy tych bardziej doświadczonych? Czy możesz zdradzić kilka nazwisk? Czy są to wyłącznie Polacy, czy może reprezentujecie interesy także zagranicznych zawodników?

Obecnie, na stałe, współpracujemy z 22. zawodnikami. Większość z nich to Polacy, jednak wraz z rozpoczęciem działalności za granicą, pojawiają się również piłkarze z innych państw, np. ze wspomnianej już Litwy. Nasz najmłodszy podopieczny ma 15 lat, najstarszy zaś 32. Nie są to na ten moment jeszcze zawodnicy z pierwszych stron gazet, ale przy ich nazwiskach nie ma żadnego przypadku. Są to starannie wyselekcjonowani piłkarze, którzy mają możliwości, aby w przyszłości osiągać sukcesy. Zawsze im powtarzam, że stać ich na dużo, ale na sukces składa się wiele czynników. Wierzę, że o kilku z nich w niedalekiej przyszłości będzie głośno. Cały czas pracujemy nad tym, aby do naszego zespołu dołączali kolejni, utalentowani i perspektywiczni zawodnicy. Myślę, że ten rok może być przełomowy, jeśli chodzi o funkcjonowanie agencji.

Sprawiasz wrażenie bardzo zdeterminowanego człowieka, który zaprogramowany jest na realizowanie postawionych sobie celów. I właśnie o nie chciałem zapytać. Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Warto marzyć i stawiać sobie określone cele oraz cały czas podnosić poprzeczkę. Życie jest zdecydowanie za krótkie, żeby z niego nie korzystać tak jak należy. Tak jak już wspomniałem decyzja o założeniu agencji była jedną z lepszych jakie podjąłem, ale nie tylko ze względu na to, że spełniam się zawodowo. Od tego momentu mocno zmieniłem się jako człowiek i zmieniłem swoje podejście do codzienności. Swoje marzenia dziele zawsze na te prywatne i zawodowe. Te pierwsze zostawię dla siebie natomiast moim głównym celem jeśli chodzi o pracę jest stworzenie jednej z lepszych agencji menadżerskich na polskim rynku. Na to wszystko trzeba jednak czasu. Daje sobie spokojne kilka lat, aby to wszystko poszło w taką stronę jaką sobie wymarzyłem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze